Uwielbiamy marakuje, dlatego postanowiłam na Wielkanoc, na nasze rodzinne spotkanie, zrobić sernik z tymi owocami. Wyszedł pyszny, wszyscy się zajadali. Zrobiłam ze świeżego miąższu owoców, razem z pestkami, bo z nimi owoc wydaje nam się kompletny w smaku. Jeśli jednak macie z nimi problem, wystarczy kupić więcej sztuk i przecedzić pulpę przez sito. Z pestkami polewa nie wygląda gładko, ale smakuje wybornie. Z małym poślizgiem wpisuję przepis, bo to sernik na każdą porę roku. Dekoracja w postaci pralinowych jaj jest świątecznym akcentem.
proporcje na tortownicę o średnicy 26 cm
na spód:
30 g mąki pszennej
70 g rozpuszczonego i ostudzonego masła
60 g drobnego cukru
1 pomarańcza - tylko otarta skórka
szczypta soli
Rozgrzewam piekarnik góra - dół do 200 stopni C. Tortownicę wykładam papierem do pieczenia i dodatkowo smaruję masłem. Dobrze, gdy brzeg papieru nieco wystaje ponad formę. Jeśli macie blachę, z której sernik wyjdzie bez problemów, zrezygnujcie z tej czynności (poza smarowaniem). Składniki łączę ugniatając palcami, wykładam do tortownicy i równomiernie rozprowadzam i ubijam, pomagając sobie tłoczkiem cukierniczym (może być też wypukła strona łyżki). Piekę 10-15 minut do lekkiego zrumienienia. Odstawiam spód do ostudzenia.
na masę serową
1 kg sera wiaderkowego
210 g drobnego cukru
3 duże jaja
40 g mąki tortowej
150 g kwaśnej, gęstej śmietany
80 ml likieru Cointreau
szczypta soli
Do piekarnika wstawiam żaroodporne, nieduże naczynie z gorącą wodą i zwiększam temperaturę do 220 stopni C.
Do misy, która pomieści całą masę wrzucam ser. Rozluźniam go przy pomocy łopatki silikonowej. Dodaję sypkie składniki - sól, cukier i mąkę i mieszam, żeby masa się połączyła. Następnie dodaję kwaśną śmietanę i po jednym jajku. Po wmieszaniu jednego jaja, dodaję kolejne. Bardzo dobrze robi się to trzepaczką rózgową. Na koniec wlewam likier Cointreau. Cały czas mieszam ręcznie i tylko do połączenia składników, żeby nie napowietrzać masy. Przelewam ją do formy, wyrównuję wierzch i wstawiam do nagrzanego piekarnika. Po 10 minutach zmniejszam temperaturę do 150 stopni C i piekę ok. 30-35 minut. Po upieczeniu wyciągam sernik z piekarnika i odstawiam do ostudzenia. Robię to razem z formą i papierem. Gdy przygotuję polewę, będzie ona tylko na wierzchu, jak na zdjęciu. Jeżeli zależy Wam, żeby polewa spłynęła po bokach to musicie wyjąć sernik z formy (radzę po ostudzeniu) i użyć zimnej polewy, której trzeba zrobić ciut więcej.
polewa z marakują
200 ml miąższu z owoców marakui
3 jaja + 1 żółtko
drobny cukier*
60 g zimnego masła pokrojonego w kosteczki
*Nie podaję ilości cukru, bo to zależy od słodkości owoców i preferencji smakowych. Ja tym razem dałam 30 g.
W małym rondelku dobrze rozgrzać sok z marakui z cukrem (nie dopuszczając do zagotowania). W misce ubić widelcem jaja z żółtkiem. Następnie cienką strużką wlewać gorący sok cały czas mieszając. Uzyskaną masę przelać do rondelka, postawić na małym ogniu i gotować, cały czas mieszając, dopóki masa nie osiągnie 77 stopni C. Przyda nam się tu termometr cukierniczy, ale jeśli go nie macie to temperaturę poznacie po tym, że masa gęstnieje jak budyń. Zdjąć z ognia, dodać porcjami zimne masło, mieszając, by się roztopiło. Nieco ostudzić. Na ostudzony sernik wylać ciepłą (nie gorącą) glazurę, rozsmarować. Sernik wstawić do lodówki przynajmniej na 5 godzin. Najlepiej na noc. Ciasto podajemy w temperaturze pokojowej.