Wizyta w Ogrodzie Botanicznym Teneryfy.

Wizyta w Ogrodzie Botanicznym Teneryfy.

Pewnie wszyscy już tęsknimy za wiosną. W Sopocie widziałam dywan kwitnących krokusów. W Gdyni, która jest dość górzysta wystają już pąki tych kwiatów, zielenią się też liście tulipanów i żonkili. Na drzewach są już bazie... a w lesie pierwsze przebiśniegi (choć śniegu już nie ma ;). Nasz zimowy wyjazd na Teneryfę pozwolił nam cieszyć się wiosną ciepłą i kwiecistą. 


Dżem mandarynkowy.

Dżem mandarynkowy.

Właśnie zdałam sobie sprawę, że luty to praktycznie końcówka sezonu cytrusów i jest to ostatni czas na przetwory. Czas klementynek, które bardzo lubię już minął. Można je oczywiście jeszcze kupić, ale to nie są już owoce pełnowartościowe. Najczęściej o tej porze tracą swoją świeżość i soczystość.  Dostałam jednak bardzo dobre  mandarynki odmiany clemenules. Dżemem jestem zachwycona :) 


Dżem mandarynkowy


proporcje na ok. 5 średnich słoiczków  
3 kg mandarynek,
1 kg cukru,
300 ml wody 
240 ml brandy

Kupując mandarynki  wybierałam bardzo pomarańczowe, gładkie, jędrne  i z błyszczącą skórką. To zazwyczaj świadczy, że owoce są dojrzałe, świeże i soczyste. Sparzyłam je, obrałam  dokładnie ściągając wszelkie włókna albedo. Nie obierałam jednak segmentów ze skórki. Rozdzieliłam na pół lub ćwiartki i cienko pokroiłam na plastry.

W tym czasie w garnku (najlepszy jest płaski z grubym dnem, czasem używam po prostu dużej patelni) rozpuściłam cukier dodając wodę i brandy.

Do powstałej mikstury dodałam mandarynki i zagotowałam całość na średnim ogniu. Po kilkunastu minutach gotowania wybrałam łyżką wazową powstały syrop do drugiego garnka i zredukowałam całość do konsystencji gęstego płynu. Dodałam następnie do niego owoce i smażyłam na małym "ogniu" aż do osiągnięcia szklistości. Trwało to niewiele ponad godzinę. 

Ja określam usmażony dżem na "oko", można to też zrobić inaczej ;) Aby sprawdzić, czy dżem jest gotowy, należy włożyć łyżeczkę gotowanej masy na talerzyku do zamrażarki na 2 minuty. Wyjąć i rozdzielić porcje na dwie. Jeśli podział się utrzymuje dżem jest gotowy.

Zagotowany dżem włożyłam do słoiczków, zakręciłam i odwróciłam do góry dnem. Nie pasteryzowałam go, bo nie ma szans na długie przetrwanie. Ponieważ dżem jest zrobiony z całych segmentów zawiera nieco goryczki.

Buraczane gazpacho z espumą z koziego sera. Prowansalski stół Sebastiana.

Buraczane gazpacho z espumą z koziego sera. Prowansalski stół Sebastiana.

Gazpacho to wspomnienie hiszpańskiego lata. Kiedy słońce rozpala nasze ciała szukamy czegoś chłodnego, lekkiego, ale pożywnego. Chcemy dziś przełamać stereotypy i udowodnić, że gazpacho to nie tylko smak hiszpańskiego pomidora, papryki, czy ogórka, ale pewna koncepcja dania bazująca na innych warzywach. 

Jakiś czas temu spędziliśmy kilka dni w Istres we Francji. Nie ma tam właściwie nic co mogłoby przyciągnąć przeciętnego turystę. Okolica jednak zapiera dech w piesiach - Arles, Avignon, Camargue, czy Marsylia znajdują się o rzut beretem od tego niewielkiego miasteczka. Istres miało być dla nas jedynie miejscem noclegu, a okazało się miejscem kulinarnych rozkoszy.

Kiedy coś zasmakuje nam w restauracji, staramy się odtworzyć to w domu. Zwykle udaje się dość dokładnie powtórzyć smaki. No może poza daniami z Indii, czy Dalekiego Wschodu, gdzie gama świeżych warzyw i przypraw jest dla nas niedostępna, ograniczona lub wręcz nieznana. Dziś będzie znacznie łatwiej, bo jesteśmy w Europie i nie gotujemy, a przygotujemy:


BURACZANE GAZPACHO Z ESPUMĄ Z KOZIEGO SERA


Brownie z przepisu D. Lebovitza.

Brownie z przepisu D. Lebovitza.

Zaglądam często do bloga Davida Lebovitza. Oboje z Piotrem bardzo go cenimy, a jego książka z recepturami lodów jest dla nas absolutną wyrocznią (Piotr pisał o tym tu-klik). Posiadamy też drugą książkę jego autorstwa, zatytułowaną "Ready for dessert". Znajduje się w niej przepis - "Robert's Absolute Best Brownies". Lebovitz zwykle wzbrania się przed stwierdzeniami "najlepsze" i z rezerwą odnosi się do przepisów w ten sposób zatytułowanych. Stwierdził jednak, że to brownie zasługuje na taką ocenę. Nam tez bardzo smakowało.



Robert's Absolute Best Brownies
wg Davida Lebovitza


 Składniki :
85 g masła
225 g posiekanej gorzkiej czekolady (45% i więcej)
150 g  cukru
1 łyżeczka ekstraktu z wanilii
2 duże jajka o temperaturze pokojowej
35 g  mąki pszennej
135 g  orzechów włoskich, migdałów, orzechów laskowych lub pekan  grubo posiekanych (ja dodałam pekany-3/4 porcji i orzechy włoskie-1/4 porcji).

Rozgrzać piekarnik do temperatury 180 stopni. Formę o wymiarach 20 cm x 20 cm (może być  do 23 cm) wyłożyć pergaminem. 
W rondelku na małym ogniu stopić masło, dodać czekoladę i mieszać ręcznie, aż stopiona masa stanie się jednolita  i gładka.
Zdjąć rondel z "ognia", dodać do masy cukier i wanilię, wymieszać. Następnie dodać wymieszane jajka i mąkę.  Całość mieszać energicznie przez 1 minutę  aż ciasto straci swoją ziarnistość, stanie się gładkie i błyszczące oraz będzie odstawać od brzegów garnka. Wg autora ta czynność ma zasadniczy wpływ na to czy nasz wypiek zakończy się sukcesem :) Wymieszać z posiekanymi grubo orzechami. Piec 30 min.
Brownie wg  Paula A. Young'a.

Brownie wg Paula A. Young'a.

Brownie jadłam wiele razy, ale nigdy nie wzbudzało we mnie zbytnich emocji. Może dlatego, że od ciast czekoladowych znacznie bardziej wolę samą czekoladę. Jednak do czasu...


Czekoladowy chleb.

Czekoladowy chleb.

Znów wspólnie pieczemy chleb. Z inicjatywy Amber, autorki bloga KUCHENNYMI DRZWIAMI i Bei, która sezonowo i lokalnie dzieli się z nami przepisami na blogu BEA W KUCHNI, w lutowej piekarni wyzwaniem stał się chleb czekoladowy. Przyznam, że gdyby nie zaproszenie, pewnie nieprędko sięgnęłabym po przepis na tego typu wypiek. Efekt końcowy jest jednak bardzo zadowalający. Poza tym w kuchni warto otwierać się na to co nieznane i zaskakujące. Bea podała dwie wersje przepisu na chleb. Ja wybrałam chleb na poolish i taką wersję zamieszczam poniżej, cytując autorkę.


Chleb z czekoladą i rodzynkami, drożdżowy, na poolish


 "na poolish :
 2 g świeżych (lub 1 g czyli ¼ łyżeczki suchych) drożdży
125 g / 125 ml ciepłej wody
125 g mąki pszennej (T55)


ciasto właściwe :
300 g mąki pszennej (T55)
5 g (1 łyżeczka) soli
2 g świeżych (lub 1 g czyli ¼ łyżeczki suchych) drożdży
ok. 220 – 240 ml ciepłej wody
80 g (2/3 szkl) chipsów czekoladowych (pół słodkich)
200 g (1 1/3 szklanki) rodzynek koryntek
20 g (2 ½ łyżki) gorzkiego kakao


W przeddzień pieczenia przygotować poolish (wieczorem, na poranne pieczenie, lub rano – na pieczenie popołudniowe) :
1. W misie dokładnie wymieszać drożdże z wodą (125 ml); dodać mąkę (125 g) i ponownie dokładnie wymieszać. Przykryć i pozostawić na noc w temperaturze pokojowej.
2. Następnego dnia wymieszać rodzynki i chipsy czekoladowe. W drugiej misce wymieszać mąkę, sól i kakao.
3. Wymieszać drożdże z wodą.
4. Dodać rozmieszane drożdże do zaczynu (poolish), następnie dodać suche składniki i dobrze wymieszać.
5. Przykryć i odstawić na 10 min.
6. Po 10 minutach – wyrabiamy ciasto : chwytamy porcję ciasta z brzegu, lekko naciągamy i przyciskamy w środek ciasta; lekko obracamy misę i powtarzamy tę czynność z kolejnym brzegiem ciasta. Powtarzamy składanie 8 razy, co powinno nam zająć ok. 10 sekund, po czym ciasto powinno zmienić strukturę – bardziej sprężyste, stawiające opór.
Ciasto możemy również wyrobić mikserem – najpierw 2-3 minuty na pierwszym biegu, a następnie ok. 4 minuty na drugim biegu
7. Przykryć misę i odstawić na 10 minut.
8. Powtórzyć etap 6 + 7 dwa razy, następnie ponownie etap 6. Przykryć misę i odstawić do wyrośnięcia na1 godzinę.
9. Gdy ciasto podwoiło objętość – odgazować je (uderzamy pięścią w jego środek).
10. Wyrośnięte ciasto umieścić na lekko umączonym blacie .
11. Podzielić ciasto na 2 równe części i uformować z nich kule.
12. Wysypać mąką podłużny koszyk do wyrastania chleba i umieścić w nim kulki ciasta, blisko siebie, tak by połączyły się podczas rośnięcia.
13. Pozostawić ciasto do wyrośnięcia, aż podwoi swoją objętość – w zależności od tego, jak mocny jest nasz zakwas (oraz w zależności od temperatury) może to zająć od 3 do 6 godzin).
14. Ok. 20 minut przed planowanym pieczeniem, nagrzać piekarnik do 240st., na spodzie umieścić naczynie, do którego wlejemy wodę (przygotować szklankę wody).
15. Gdy ciasto podwoi już objętość, przekładamy je na łopatę lub na papier do pieczenia, posypujemy wierzch mąką i nacinamy.
16. Przekładamy na rozgrzaną blachę (lub kamień), wlewamy wodę do przygotowanego naczynia i obniżamy temperaturę do 220st.
17. Pieczemy ok. 30 minut, aż chleb będzie ładnie brązowy.
18. By sprawdzić, czy jest on odpowiednio upieczony, stukamy w spód chleba – ma on wydawać ‘głuchy’ odgłos.
Studzimy na kratce."


Moje uwagi:
-zastosowałam mąkę pszenną, chlebową typ 750,
-zrezygnowałam z chipsów czekoladowych,
-dodałam mieszankę rodzynek blondi, jambo i koryntek,
-nie wyszło mi nacinanie chleba, stąd takie fałdki na powierzchni ;)
-ciasto chlebowe w całości włożyłam do foremki (ciągle mam obawy, że bez foremki rozleje się w "beret" ;).

Chleb czekoladowy dodaję do przepisów CZEKOLADOWEGO TYGODNIA u Bei.


Oto lista uczestniczących w czekoladowej piekarni :

Ania Bajkorada
Ania Nie tylko na słodko
Ania W Moje pasje.Kuchnia i ogród
Ania Pieczywo na zakwasie
Alutka nie-ład mAlutki
Amber Kuchennymi drzwiami
Arnika Arnikowa kuchnia
Bea Bea w kuchni
Bożena Smakowe kubki
Bożena Moje domowe kucharzenie
Dorota Ugotujmy To.pl
Dorota Moje małe czarowanie
Gallica Anonimica Zakalce mojego życia
Gatita Kulinarne przygody Gatity
Gosia Co do jedzenia
Gucio Kuchnia Gucia
Jola Smak mojego domu
Kamila Ogrody Babilonu
Krecia By było przyjemniej
Magda Konwalie w kuchni
Małgosia i Piotr Akacjowy blog. W podróży i w kuchni
Margot Kuchnia Alicji
Marghe Po prostu Marghe
Mimbla Pierogi ruskie raz
Pychciasta 
Renata Forks’N'Canvas
Tosia Smakowity chleb
Wiosenka Eksplozja smaku
Wisła Zapach chleba
Zufik Zufikowo
Żabka Healthy craving
Żaneta Poradniczanka

Niech chleb nas łączy !  :)
Karnawałowe chruściki.

Karnawałowe chruściki.


Chruściki to karnawałowy przysmak, a ponieważ karnawał właśnie w pełni, zatem zapraszamy. Oto przepis:


CHRUŚCIKI / FAWORKI



SKŁADNIKI:

1 szklanka mąki
6 żółtek
2 łyżki kwaśnej śmietany
1 płaska łyżka masła

1 płaska łyżeczka cukru pudru
szczypta proszku do pieczenia
szczypta soli
1 łyżka spirytusu
50 dag tłuszczu do smażenia
cukier puder do posypania


Żółtka połączyć z mąką, dodać posiekane masło i resztę składników. Zagnieść gęste, dość twarde ciasto. Pobić je przez chwilę wałkiem. Uformować w kulę i wstawić na 30 min do lodówki.

Ciasto podzielić na kilka części. Każdą część rozwałkować na bardzo cienki placek, przy wałkowaniu nie podsypywać zbyt dużo mąki, by uniknąć późniejszego przypalania faworków.

Z ciasta za pomocą noża lub specjalnego radełka wykrawać paski o szerokości ok. 2 cm i długości ok. 10 cm. Każdy ponacinać wzdłuż przez środek i jeden koniec paska przełożyć przez nacięcie .

W szerokim rondlu mocno rozgrzać tłuszcz. Smażyć w nim paski ciasta z obu stron na kolor słomki, wrzucając na raz tyle faworków, by mogły swobodnie pływać. Wyjąć, osączyć, posypać cukrem pudrem.

Uwaga:

- wykrojone faworki nie mogą długo czekać na smażenie; ciasto przed wałkowaniem należy podzielić na takie kawałki, by zrobione z nich porcje faworków mieściły się na raz do rondla,

 - każdy faworek po usmażeniu kładziemy na papierowym ręczniku, osączamy z nadmiaru tłuszczu i dopiero potem posypujemy cukrem pudrem.

Karnawałowa fiesta w Kadyksie.

Karnawałowa fiesta w Kadyksie.

Karnawał to czas zabawy, balów, maskarad i pochodów. Żałuję, że u nas skala tego jest dość skromna. Myślę jednak  że spory wpływ na to ma strefa klimatyczna, w której żyjemy. Włosi, Hiszpanie mają już znacznie łatwiej ;) Dziś o karnawale w Kadyksie, który jest najbardziej znanym karnawałem w Hiszpanii kontynentalnej (najsłynniejszy hiszpański odbywa się na Wyspach Kanaryjskich). 



Teneryfa - Pico del Teide.

Teneryfa - Pico del Teide.

Powoli wracamy do codzienności. Wszelkie wyjazdy to wielka przyjemność, ale wejście w rytm pracy i nadrabianie zaległości skutecznie wyłączyło nas z blogowania. Wracamy tu z przyjemnością i dzielimy się wspomnieniami. Dziś o zimowej ucieczce w ciepłe miejsce - na Wyspy Kanaryjskie, a dokładnie na Teneryfę. Jej wizytówką jest wulkan Pico del Teide. 

Ta góra zawładnęła nami zanim dotarliśmy na Teneryfę. Jeszcze w Polsce Piotr zarezerwował dla nas zgodę wejścia na szczyt, gdyż jest to limitowane przez Park Narodowy Teide.


Chlebek bananowy z imbirowo tymiankowym custardem, sosem butterscotch i karmelizowanymi bananami.

Chlebek bananowy z imbirowo tymiankowym custardem, sosem butterscotch i karmelizowanymi bananami.

Oto dzielimy się dziś przepisem na pyszny (mój ulubiony) deser. To typowy deser na chłodne dni. Połączenie smaków bardzo nam odpowiada, zatem do dzieła :)


Chlebek bananowy z imbirowo tymiankowym custardem, sosem butterscotch i karmelizowanymi bananami


Nie zrażajcie się ilością elementów tego deseru i składników. Chlebek bananowy można upiec znacznie wcześniej, bo nabierze wtedy więcej aromatu. Sos butterscotch i karmelizowane banany robi się błyskawicznie, a custard zawsze warto umieć zrobić. Zatem do dzieła ... ;)

Chlebek bananowy
(wg przepisu Ani-Bajaderki)
Proporcje ciasta na jedną keksówkę (najlepiej upiec dzień wcześniej):
125 g  masła
80 g   ciemnego cukru
1 duże jajko
2 duże, bardzo dojrzale banany, roztarte na papkę
1 łyżeczka ekstraktu z wanilii
2 łyżki maślanki
160 g  mąki pszennej
1 łyżeczka cynamonu
3/4 łyżeczki gałki muszkatołowej
1/4 łyżeczki zmielonego imbiru
szczypta zmielonych goździków
szczypta soli
3/4 łyżeczki sody oczyszczonej
3/4 szklanki posiekanych, zrumienionych orzechów włoskich (niekoniecznie)
 
Masło ukręcić z cukrem, ubić mikserem aż będzie puszyste. Banany rozgnieść na papkę, dodać rozbełtane jajko, wanilię i maślankę. Całość wlać do roztartej masy maślanej. Suche składniki przesiać, dodać do masy i dobrze wymieszać. Wsypać posiekane orzechy. Masę wlać do wysmarowanej masłem i wysypanej mąką foremki keksowej (o dł. ok. 20 cm) i piec w temperaturze 180ºC przez 45-50 minut. Sprawdzić patyczkiem, powinien być suchy. Wyjąć z piekarnika, lekko przestudzić, wyjąć z foremki i wystudzić całkowicie na drucianej siateczce. Zawinąć szczelnie w folię i zostawić na kilka godzin, aby ciasto miało okazję rozwinąć swoje walory smakowe.

Custard:

70 ml mleka
kawałek obranego imbiru pokrojonego w plasterki o dł.2,5 cm
2/3 laski wanilii – wydłubane ziarenka
3 gałązki tymianku, plus dodatkowe do dekoracji
2 duże żółtka
35 g cukru
150 ml śmietanki kremówki

Roztrzepać żółtka z cukrem. Zagotować mleko z tymiankiem I imbirem. Odstawić na 15 minut, aby przeszło aromatem. Tymianek i imbir wyjąć. Do mleka dodać śmietankę, ziarnka wanilii i zagotować. Odstawić do lekkiego przestudzenia. Wlać łyżkę przestudzonego płynu do żółtek i wymieszać. Dolewać powoli resztę płynu cały czas mieszając. Przelać płyn z żółtkiem z powrotem do garnuszka i lekko podgrzewać cały czas mieszając i “zdejmując” płyn z boków garnka silikonową szpatułą do momentu zgęstnienia i uzyskania pożądanej konsystencji. Wstawić garnuszek do zimnej wody wciąż mieszając do ostudzenia.

Sos butterscotch

10 g masła
30 g ciemnego cukru
50 g golden syrup
30 ml śmietanki kremówki

Podgrzać masło, golden syrup i cukier na patelni aż składniki się połączą i zrobi się karmel (uważać by nie spalić). Dodać kremówki i dokładnie wymieszać. Przed podaniem podgrzać.
 
Karmelizowane banany

banany pokrojone w plastry podłużne lub poprzeczne
cukier puder do posypania

Banany posypane cukrem pudrem piec pod grillem lub opalić palnikiem.

Złożenie deseru:

-ukroić porcję chlebka bananowego, ułożyć na talerzu i wyciąć w środku okrągły otwór,
-wlać do środka sos butterscotch,
-ułożyć na wierzchu karmelizowane banany,
-obok chlebka wlać custard.
El Maná -  restauracja w Puerto de la Cruz na Teneryfie

El Maná - restauracja w Puerto de la Cruz na Teneryfie

Zwykle gotujemy sami. Uwielbiamy planować menu weekendowe, szukając w głowach, książkach czy internecie kulinarnych inspiracji. Jednak czasem oddajemy się innym, by zaskoczyli nas nowymi smakami i swoim podejściem do kuchni. Z pobytu w restauracjach mamy różne doświadczenia. Wiemy, że rozwijanie w sobie kultury kulinarnej i podwyższanie standardów nie zawsze służy zadowoleniu z jedzenia gdziekolwiek. Gdy porównujemy pod tym względem nasz kraj z choćby Azją Południowo - Wschodnią, czy Indiami wypadamy blado. Zawsze mówię, że jedzenie tam chodzi za człowiekiem, zaś u nas my chodzimy za nim. Tam jakość ocenia się nie po wartości rachunku, ale raczej długości kolejki czy ilości zajętych stolików.