Wiosenny Festiwal Brij w okolicach Bharatpur.

Kontynuujemy dziś temat karnawałowej zabawy. Jesteśmy w innym miejscu, innej kulturze, innym świecie.


Mieszkańcy tego kraju obchodzą chyba najwięcej świąt spośród wszystkich nacji i permanentnie eksponują swoją radość. Każdy dzień przynosi szansę uczestnictwa w jakimś festiwalu. To najlepszy sposób poznania lokalnej kultury i dzielenia się szczęściem z mieszkańcami.


Na przełomie lutego i marca w całych Indiach obchodzi się hinduistyczne święto wiosny - Holi. Nazywane jest też Festiwalem Kolorów, bo ludzie w przypływie entuzjazmu, wyrażają swoją radość z odejścia zimy obsypując się kolorowymi proszkami.  

Wcześniej, bo zwykle na początku lutego w okolicach Bharatpur w Radżastanie odbywają się obchody, które angażują głównie lokalną społeczność.  Festiwal Brij, bo o nim mowa, poświęcony jest Krishnie, który ponoć spędzał dzieciństwo w tych okolicach. Ludzie ubierają się kolorowo, grają, śpiewają pieśni i tańczą. Najbardziej charakterystyczny taniec Rasilla ilustruje wieczną miłość Radhy do Krishny. Niektórzy mieszkańcy malują swe domy, by w inny sposób wyrazić radość z nadchodzącej wiosny.
Bharatpur to miasto wielkości naszej Gdyni. Założone zostało w połowie osiemnastego wieku. Jak na standardy hinduskie jest niewielkie. Życie jednak toczy się podobnie jak w innych miastach.


Ruch na ulicach jest chaotyczny, a do przemieszczania używa się wszystkiego począwszy od własnych mięśni, poprzez zwierzęta, skończywszy na wszelkiego rodzaju mechanicznych wynalazkach.


Jak wszędzie w Indiach nie brakuje stoisk z jedzeniem, tym do przygotowania i gotowym do spożycia. 


Festiwal Brij jest mało zauważalny wśród setek innych hinduskich festiwali angażujących znacznie większą populację. Mieliśmy ogromne szczęście, bo udało nam się dotrzeć do miejsca, gdzie spotkaliśmy setki Hindusów żądnych zabawy. A nie było to łatwe...

Niewielkie, zakurzone miasteczko Deeg dzieli od Bharatpur zaledwie 36 kilometrów. Jednakże stan dróg powoduje, że dojazd trwa dobre półtorej godziny. Komunikacja publiczna nie istnieje lub jest bardzo ograniczona. Pewnie dlatego nie spotyka się tu turystów. No może poza nielicznymi wyjątkami.


Na początku osiemnastego wieku Badan Singh ustanowił w Deeg stolicę stanu. Zaczął też budować fortecę, którą nieco później maharadża Suraj Mal rozbudował i przekształcił w piękny zespół pałacowy, po czym ... przeniósł stolicę do Bharatpur,
 
Pałac jednak pozostał i był wykorzystywany jako letnia rezydencja kolejnych maharadżów do połowy dwudziestego wieku. Budynki pałacowe okalają ogrody wyposażone w wodne kanały z fontannami posiadającymi sprytny system rozpylania zabarwionej na różne kolory wody. To właśnie one dają radość Hindusom w trakcie obchodów święta Brij.
Kiedy przyjechaliśmy na miejsce było już sporo tradycyjnie ubranych kobiet i mężczyzn.
Występy, wspólne tańce, gra na tradycyjnych instrumentach i śpiewy miały miejsce w różnych częściach ogrodów pałacowych.
Ludzie przemieszczali się z miejsca na miejsce, włączając się do wspólnej zabawy.


Radość i wszechobecna euforia udzieliła się również nam. Niewiele czasu upłynęło, gdy wciąż nadciągający tłum nie mieścił się już na rozległych terenach przypałacowych i zaczynał zajmować miejsce na dachach budynków, mając stamtąd doskonały przegląd sytuacji.
 
Tuż obok życie płynęło własnym rytmem. Kobiety zajmowały się praniem i suszeniem odzieży...


... które mężczyźni mogli później używać w czasie swojej codziennej aktywności ...
... zaś inne stworzenia (poniżej rudawki wielkie), mimo wszechogarniającego hałasu zbierały siły do nocnych harców.
Kulminacją obchodów było uruchomienie fontann, z których zaczęły tryskać  kolorowe strumienie wody. W naszej kulturze naturalnym jest oglądanie takiego zjawiska. Nie w Indiach. Tu ludzie zaczęli biegać w strugach kolorowej wody. Tak lokalne społeczeństwo witało nadchodzącą wiosnę.
Widok kolorowo odzianych kobiet i mężczyzn wśród bryzgających strumieni był niezwykły. Oddawał charakter tej nacji, która dla wspólnej radości zupełnie nie przejmuje się faktem, że farbowana woda zmusi ich do spędzenia godzin w łazience czy w pralni. Liczy się tu i teraz.
Kiedy po południu wracaliśmy tą samą zakurzoną drogą, by zdążyć na stację kolejową w Bharatpur, wciąż mieliśmy w oczach kolorowy tłum roześmianych i szczęśliwych ludzi,

którzy z lubością przyglądali się nam jak my im.


W końcu po atrakcjach święta Brij ruszyliśmy w dalszą drogę naszym ulubionym środkiem transportu, pociągiem. Czekało na nas bowiem kolejne miejsce,  Jaipur, stolica Radżastanu.

2 komentarze:

  1. Hindusi sa jak dzieci. Ich radosc jest bardzo spontaniczna. Super atrakcja Wam sie trafiła. Jak ja kocham te kolory , ten hałas , te ich spojrzenia. Śliczne portrety Małgosiu poczyniłas. Chyba musze znów do Indii.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To jedno z bardziej "Kolorowych" wspomnień z Indii. Sami "lokalsi", wielka atrakcja. Obserwowanie tych ludzi dało nam wiele frajdy. My też tęsknimy za Indiami :)

      Usuń