Kotleciki jagnięce w ziołowej marynacie z miętowym sosem, pieczonymi młodymi porami i ziemniakami.

Kotleciki jagnięce w ziołowej marynacie z miętowym sosem, pieczonymi młodymi porami i ziemniakami.

Kilkudniowa wizyta w Barcelonie poskutkowała nabyciem pysznych jagnięcych kotlecików i steków z jagnięcego udźca. Z poprzedniej części dowiedzieliście się, że towarzyszyła im w drodze powrotnej ośmiornica. Następnym razem zdradzę, jakie owoce były kompanem kulinarnych surowców w drodze do domu.
Wspominałem też, że za czasów socjalizmu nasze mamy mówiły: "zdobyłam schab", "dostałam szynkę". Dziś, choć mamy wolny rynek, są produkty, których dostępność w Polsce jest nadal ograniczona. Dobrej jakości świeża jagnięcina jest tego przykładem i mogę z dumą stwierdzić, że ją "zdobyłem". Na szczęście barceloński sklep od polskiej lodówki dzieli jakieś cztery do pięciu godzin, więc świeżość produktu jest gwarantowana. Ugotujemy dziś fantastyczne danie: 

Kotleciki jagnięce w ziołowej marynacie z miętowym sosem, pieczonymi młodymi porami i ziemniakami


Składniki (na dwie osoby):

8 kotlecików jagnięcych
masło klarowane

na marynatę:
duża gałązka rozmarynu
6 dużych listków mięty
ząbek czosnku
50ml oliwy
2 łyżki vinagre de Jerez
sól, pieprz

na miętowy sos:
5 listków mięty
płaska łyżka cukru
łyżeczka wody
vinagre de Jerez

na pieczone pory:
10 młodych porów
ząbek czosnku
oliwa
łyżka soku z cytryny

Wykonanie:

Przygotować marynatę. Posiekać czosnek i zioła, po czym wymieszać je z oliwą i vinagre de Jerez. Przyprawić solą i pieprzem.

Odkroić nadmiar tłuszczu z kotlecików jagnięcych i odfiletować je (pozbywamy się kości, zostawiając tylko mięso). Wsmarować marynatę w mięso z obu stron. Doprawić solą i pieprzem. Marynować przykryte w lodówce przez noc.

Przed smażeniem wyjąć kotleciki z lodówki, by osiągnęły temperaturę pokojową.

Przygotować pory. Obieramy je z wierzchniej warstwy i przykrajamy, by były równej długości. Blanszujemy w wodzie ok. 2-3 minut. Ząbek czosnku kroimy w plastry, te kroimy na mniejsze kawałki. Ułożone w żaroodpornym naczyniu pory posypujemy czosnkiem, polewamy oliwą i sokiem z cytryny. Doprawiamy solą i pieprzem. Pieczemy w 180C przez ok. 10 minut.  

Przygotowujemy sos miętowy. Cukier polany łyżeczką wody rozpuszczamy na patelni (robimy karmel). Kiedy zacznie się lekko brązowić dolewamy vinagre de Jerez, po czym dodajemy posiekane drobniutko listki mięty. Nie podaję proporcji, bo ważne jest zrównoważenie smaków słodkich i kwaśnych. Mięta doda świeżości.

Kotleciki jagnięce smażymy po około 2 minuty z każdej strony (w zależności od grubości, moje były na tyle cienkie, że wystarczyła im półtorej minuty, by w środku pozostały lekko różowe).

Podajemy kotleciki na miętowym sosie ze smażonymi ziemniakami (ugotowanymi wcześniej przez 10 minut i dosmażonymi na maśle klarowanym na patelni z gałązkami rozmarynu).

Smacznego.
Architektoniczne ekscesy młodości. Depcząc po piętach Gaudiemu (część 2).

Architektoniczne ekscesy młodości. Depcząc po piętach Gaudiemu (część 2).

Jeśli zechcecie trafić do Barcelony to może oprócz radości przebywania z Katalończykami, korzystania z pozytywnych doznań kulinarnych, czy zwiedzenia fantastycznych muzeów, zainteresuje Was odkrycie perełek architektury Gaudiego. Jeśli będziecie szukać jego dzieł podpowiem Wam, gdzie się udać. Jeśli zaś macie to za sobą, pewnie miło będzie powspominać...

To nie będzie ani przewodnik, ani opis niezwykłych pomysłów wybitnego architekta. Nie pokażę też wszystkich dzieł mistrza. Będzie wiele uproszczeń. Chodzi mi o to, by w niezdecydowanych wywołać chęć zobaczenia miasta i spojrzenia własnym okiem na architekturę, która zachwyca detalami. Ci, którzy je odwiedzili, niech wspomną piękne chwile. Odsyłam ich do wspomnień, własnych zdjęć czy książek i albumów.

Cofamy się do roku 1883. Przy Calle les Carolines  24 wyrasta pokaźny dom. Jego właściciel to ani książę, ani kupiec, a właściciel cegielni i producent płytek - Manuel Vicenz. Pięć lat trwały przymiarki do budowy i tworzenie projektów. Kolejne pięć - budowa. Casa Vicens to debiut Gaudiego w Barcelonie.


Sałatka z duszonej ośmiornicy, ziemniaków oraz szalotek z czosnkiem, oliwą i cytryną.

Sałatka z duszonej ośmiornicy, ziemniaków oraz szalotek z czosnkiem, oliwą i cytryną.

Bardzo lubimy ryby i owoce morza, a ośmiornica jest w tym gronie prawdziwym rarytasem. Poniżej przedstawiamy przepis na sałatkę, którą jedliśmy w Hiszpanii. Bardzo nam smakowała i na hasło "ośmiornica" w naszej głowie pokazuje się to danie ;D Sałatkę zaserwowano nam w restauracji w Rondzie, a nasze wykonanie jest udaną próbą odtworzenia dania. Jak przygotować ośmiornicę pisaliśmy tu-klik. Najgrubsze kawałki ośmiornicy po ugotowaniu pozostawiamy do przygotowania sałatki (ok. 1/3 całości). Nasza przystawka podana będzie w temperaturze pokojowej.


Sałatka z duszonej ośmiornicy, ziemniaków oraz szalotek z czosnkiem, oliwą i cytryną


Składniki:

1/3 uduszonej wcześniej ośmiornicy pokrojonej na półcentymetrowe plastry (najgrubsze kawałki)
posiekana szalotka
posiekane 2 ząbki czosnku
2 ugotowane ziemniaki pokrojone na kawałki wielkości kawałków ośmiornicy
oliwa z oliwek
sok z połowy cytryny
ciut soli, pieprz
opcjonalnie suszone oregano

Wykonanie:

Posiekany czosnek i szalotkę obsmażyć na oliwie do momentu, aż nadal będą lekko chrupkie (około 2 minut).

Do pokrojonej na kawałki ośmiornicy dodać wystudzoną szalotkę i czosnek, oliwę, sok z cytryny, ziemniaki oraz przyprawy. Wymieszać i marynować przynajmniej przez godzinę w lodówce. Kolejna godzinę sałatka powinna stać, by dojść do temperatury pokojowej.

Podawać z plastrem cytryny,  oliwą z oliwek. Koniecznie w towarzystwie kieliszka białego wina.
Ośmiornica duszona w czerwonym winie z pomidorami i egzotycznymi przyprawami.

Ośmiornica duszona w czerwonym winie z pomidorami i egzotycznymi przyprawami.

Kiedyś za czasów socjalizmu nasze mamy mówiły: "zdobyłam schab", "dostałam szynkę". Dziś, choć mamy wolny rynek, są produkty, których dostępność w Polsce jest bardzo ograniczona.

Z Barcelony wróciłem z niebyle jakimi zdobyczami. Pierwszą z nich była świeżutka ośmiornica. Wydaje się szalonym wieźć tak czcigodne zwierzę przez pół Europy, ale w dobie dzisiejszej komunikacji domową lodówkę od sklepu w Barcelonie dzieli jakieś cztery, może pięć godzin. Wciąż zatem możemy mówić o produkcie pierwszej świeżości (jeśli chcecie skorzystać z tych czy innych przepisów, możecie bez obaw kupować ośmiornicę mrożoną, gdyż ten sposób przechowywania powoduje "kruszenie" oktopusa).

Półtorakilogramowa ośmiornica idealnie nakarmi dwoje głodomorów (lub trójkę, bardziej dbających o linię). Pamiętajmy, że straci ona na wadze ponad połowę. Żeby tak przeciętny człowiek mógł zastosować podobną dietę cud...
Chodźmy więc gotować, bo tęsknię już za dzisiejszym obiadem. Ośmiornicę ugotujemy raz, ale zjemy dwa zgoła różne dania.

Zacznijmy od podstaw.

Po pierwsze musimy naszą ośmiornicę sprawić. Nie będę tego opisywał, bo potrzebna byłaby wyjątkowa wyobraźnia. Zamiast tego zaproponuję krótki filmik - KLIK.

Tak jak skórę z głowy, tak też starajmy się zerwać częściowo skórę z odnóg ośmiornicy. Nie jest to łatwe. Dobrą wiadomością jest fakt, że po ugotowaniu skóra schodzi bardzo łatwo. Nie znam przyczyny, dla której jedni sugerują jej zdejmowanie przed, inni po, a jeszcze inni wcale. Faktem jest, że w górnej części macek lepiej jej się pozbyć.
Na dzisiejsze danie główne serwujemy taki oto przysmak:


Ośmiornica duszona w czerwonym winie z pomidorami i egzotycznymi przyprawami 


Nawiązujemy do doświadczeń kuchni hiszpańskiej, włoskiej, greckiej bawiąc się kuchnią fusion, mieszającej różne smaki świata. Lubimy takie przepisy, bo "odświeżają" te tradycyjne, urozmaicając inną paletą smaków.
Składniki:
ośmiornica o wadze ok. 1,5 kg
2 posiekane cebule
100ml oliwy z oliwek
75ml Vinegar de Jerez
pół butelki czerwonego wytrawnego wina
puszka pomidorów (lub świeże w sezonie)
gałązka rozmarynu
liść laurowy
łyżeczka gałki muszkatołowej
łyżeczka cynamonu
2 goździki
pół łyżeczki chili
3 ziemniaki

Przygotowanie:
Ośmiornicę oczyścić, odkroić głowę od ramion, zdjąć skórę (jak na załączonym filmie), po czym pokroić na pojedyncze ramiona, zdejmując z nich część skóry. Smażyć całość w garnku (bez tłuszczu) przez kilka minut. Ośmiornica puści wodę i zrobi się różowa. Opróżniamy garnek i wykładamy ośmiornicę, by pokroić jej ramiona na 2,5 cm kawałki, zaś głowę w cienkie plastry.

Do garnka wlewamy oliwę z oliwek. Smażymy na niej przez kilka minut pokrojone kawałki ośmiornicy oraz posiekaną cebulę. Dodajemy pomidory, przyprawy, Vinegar de Jerez i czerwone wino oraz ziemniaki, które należy wyłożyć po ugotowaniu (czyli po około 20 minutach). Ośmiornicę dusimy pod przykryciem przez około 1,5 godziny, aż będzie miękka. Jeśli mamy ośmiornicę o wadze powyżej 2kg, potrzeba jej ponad 2 godziny duszenia. Ośmiornicy nie solimy, sama w sobie jest dość słona.

Wykładamy ośmiornicę i redukujemy sos gotując jakieś 10 minut cały czas mieszając.

Oto nasze danie główne - kawałki ośmiornicy z sosem oraz ziemniakami. Tak właśnie podajemy, koniecznie na ciepło. Nie jest to danie rywalizujące o miano najbardziej estetycznego, ale jego smak rekompensuje brak urody. Albo jak mawiają niektórzy ... "oryginalną urodę".
 Dzieło życia - Sagrada Familia. Depcząc po piętach Gaudiemu (część 1).

Dzieło życia - Sagrada Familia. Depcząc po piętach Gaudiemu (część 1).

Kilkudniowy wypad do Barcelony odświeżył wspomnienia o mieście, w którym pracował jeden z artystów, którego sztukę, styl i dzieła wyjątkowo sobie cenimy.

"Architektura jest pierwszą ze sztuk plastycznych, ponieważ zarówno rzeźba, jak i malarstwo potrzebują oprawy architektonicznej. Ich wartość artystyczna zależy w dużej mierze od właściwego oświetlenia, to zaś zapewnia właśnie architektura. Rzeźba jest grą światła, malarstwo zaś jego kolorystyczną interpretacją."
Tak mówił geniusz stawiający architekturę na równi z innymi sztukami plastycznymi, które nam, zwykłym śmiertelnikom, kojarzą się z czymś co lepiej definiuje piękno naszego świata niż jakikolwiek budynek. Nawet ten niezwykły.

Antonio Gaudi urodził się w połowie XIX wieku. Choroba reumatyczna i problemy zdrowotne ukształtowały całe jego życie. Pytanie, czy zdrowy Gaudi stałby się tak znakomkitym architektem? Jego ograniczone możliwości poruszania się niewątpliwie wpłynęły na zdolność i chęć obserwacji detali, bo nie mógł sie bawić jak inni rówieśnicy.

W wieku 17 lat przeniósł się do Barcelony, by studiować architekturę, która zafascynowała go już w szkole. Poszukiwanie własnego stylu trafiło na podatny grunt. Dziewiętnastowieczna Europa otwierała się na nowe style, szukając oryginalnych rozwiązań.


Makaronikowy deser. Kolorowo i słodko.

Makaronikowy deser. Kolorowo i słodko.

Czasem mam ochotę na coś słodkiego...takiego na jeden kęs, żeby nie objadać się zbytnio ;) Przeglądając przepisy z programu MasterChef Australia natknęłam się na fioletowe makaroniki i wiedziałam, że to jest to czego szukam. Niestety "droga" do idealnych makaroników nie jest łatwa. Te nie zawierają tzw. stopki, co przy  kompozycji "deseru" zupełnie mi nie przeszkadza. Są za to bardzo kruche i miękkie w środku :)


Deser na jeden kęs (prawie;)


Składniki na ok. 24 makaroniki/12 mini-deserów :

225 g cukru pudru
130 g zmielonych migdałów
4 białka jaj w rozmiarze L
60 g drobnego cukru
2 łyżki syropu fiołkowego (można pominąć)
fioletowy barwnik spożywczy 

do dekoracji:
200 g malin
50 g jagód
100 g białej czekolady 
100 g mascarpone

Trzykrotnie przesiać cukier puder i bardzo drobno zmielone migdały przez sito do jednego naczynia.
Białka ubijać mikserem. Gdy mieszanina zacznie gęstnieć dodać 1/3 cukru, ubić i dodać pozostały cukier. Masa powinna być sztywna i błyszcząca.
Do ubitych białek z cukrem dodać barwnik i wymieszać trzepaczką rózgową. Masa powinna mieć wyrazisty kolor, który podczas pieczenia odrobinę zjaśnieje. Następnie dodać po łyżce syropu, wymieszać. Połączyć masę z mieszaniną cukru pudru i mielonych migdałów. Całość mieszać delikatnie, żeby nie zniszczyć napowietrzonej struktury masy.
Masę delikatnie włożyć do rękawa cukierniczego z szeroką, gładką końcówką. Wyciskać na matę do makaroników lub pergamin. Na pergaminie można sobie narysować kółka pod ciasteczka (moje makaroniki miały średnicę 4,5-5 cm). Po wyciśnięciu stuknąć blachą o blat - zdecydowanie, z niskiej wysokości. To pozwoli pozbyć się pęcherzyków powietrza, które dostają się przy wkładaniu masy do rękawa. Odstawić na ok. 30 min.
Teraz przygotować masę. Czekoladę rozdrobnić i rozpuścić w kąpieli wodnej. Gdy czekolada nieco przestygnie, wymieszać ją z mascarpone. Można ewentualnie dosłodzić masę. Schłodzić ją w lodówce.
Makaroniki piec w nagrzanym piekarniku przez   25 minut w temperaturze 120 stopni z termoobiegiem. Po upieczeniu odstawić na blasze do całkowitego ostygnięcia. Ostrożnie zdejmować z blachy, żeby nie uszkodzić ciastek.
Na każdy makaronik będący spodem ułożyć 4 maliny. Przerwy wypełnić masą włożoną do rękawa cukierniczego z końcówką w kształcie gwiazdy. Udekorować całość jagodami.
Możecie również użyć do dekoracji 200 g ubitej  śmietany 30-36%. Należy jednak pamiętać, że deser trzeba "złożyć" tuż przed podaniem. Jeśli zrobicie to  wcześniej, to makaroniki przejmą wilgoć ze śmietany i rozmiękną.
Andaluzja - produkcja sherry.

Andaluzja - produkcja sherry.

Okolice Jerez de la Frontera to rejon słynący z produkcji sherry - specjalnych win, które wytwarzane są z odmian winnej latorośli rosnącej na kredowych wzniesieniach.



Andaluzyjski smak - duszony ogon byka.

Andaluzyjski smak - duszony ogon byka.

Po powrocie z wyjazdów lubimy odtwarzać poznane i intrygujące dania w domu. Dziś danie z Andaluzji, czyli z południa Hiszpanii. Jedliśmy je w Jerez de la Frontera-mieście znanym z produkcji sherry. Zapraszamy na :
 

Duszony ogon byka



Składniki na 4 porcje:
ogon byka (ok. 1,5 kg)
oliwa
mała cebula drobno posiekana
2 ząbki czosnku
marchewka pokrojona w drobną kostkę
1 łodyga selera naciowego pokrojona w drobną kostkę
3 gałązki tymianku
2 liście laurowe
2 goździki
1 mała laska cynamonu
200 ml wytrawnego czerwonego wina
woda 1 łyżka przecieru pomidorowego
1/2 łyżeczki chili
sól, pieprz

Ogon byka pokroić na kawałki o długości 3-4 cm (pozostawiając w środku kości). Usunąć możliwie dużo zewnętrznej warstwy tłuszczowej. Przyprawić solą i pieprzem. Smażyć na oliwie ze wszystkich stron do zbrązowienia. Wyjąć, odstawić. 
Na tej samej patelni usmażyć na dużym ogniu wszystkie warzywa. Zdeglasować czerwonym winem, dodać resztę przypraw, wmieszać przecier pomidorowy i włożyć mięso. Dolać wody, tak by było wystarczająco dużo płynu do duszenia mięsa. Dusić do miękkości (ok. 150-180 min.) Po ok. 2 godz. duszenia należy sprawdzać czy mięso jest dostatecznie miękkie. Dobre powinno odchodzić bez problemu od kości. 
Górne części ogona można podawać z kością, można też całość odfiletować i kości odrzucić. Zebrać część tłuszczu z powierzchni sosu, wyjąć laskę cynamonu i liście laurowe. Resztę sosu z częścią warzyw zmiksować 'żyrafą'. Powstanie jaśniejszy sos, do którego należy dodać część uduszonych warzyw. 

Podawać kawałki mięsa z sosem i warzywami. jako dodatek można stosować ryż, ziemniaki gotowane, puree z ziemniaków, selera lub białej fasoli . Danie podawać z czerwonym winem.
Konfitury morelowe z kwiatami lawendy

Konfitury morelowe z kwiatami lawendy

Bardzo lubię dodatek lawendy w słodkich potrawach. Eksperymentuję z nią i kolejne udane efekty zachęcają mnie do dalszych działań. Jest tylko jedna główna zasada - nie za dużo! Jeśli przedobrzymy z lawendą, efekt będzie "mydlany". Lepiej dodawać po trochu, łatwiej jest wyczuć własny próg udanego smaku.


Konfitury morelowe z kwiatami lawendy


proporcje na 2 małe słoiczki:

650 g moreli bez skórki i pestek
1 pełna łyżka świeżych kwiatów lawendy
100-150 g cukru
1/2 małej cytryny


Przygotowane morele pokroić na kawałki, posypać cukrem, dodać skórkę z cytryny i sok, zamieszać, odstawić na kilka minut, wrzucić na patelnię. Smażyć aż masa będzie gęsta, cały czas kontrolując czy nie przywiera do dna. Mieszać często w ostatniej fazie gotowania. Na koniec dodać kwiaty lawendy, zagotować i włożyć do wyparzonych słoiczków, odwrócić zakręcone do góry dnem aż ostygną.
"Miłość mojego życia..." Mumtaz Mahal.

"Miłość mojego życia..." Mumtaz Mahal.

Wspominam tym razem  historię wielkiej miłości, która zdarzyła się ponad cztery wieki temu w Indiach. Patrząc na zdjęcie, zapewne wszyscy już rozpoznają to miejsce. jednak zacznijmy od początku.

Jagnięce curry z Uttar Pradesh.

Jagnięce curry z Uttar Pradesh.

Dlaczego takie danie? Bo z czeluści naszej zamrażarki wyłowiłem kawałki jagnięcego udźca. Nie miałem świeżego, bo na naszej kulinarnej pustyni niełatwo je kupić. Jednakże nie zrażając się postanowiłem wykorzystać je, by wspomnieć fantastyczne chwile spędzone w Indiach. Tym samym odtworzyłem smakowite hinduskie curry.


CURRY Z JAGNIĘCINY PROSTO Z UTTAR PRADESH



Składniki (dla dwóch osób):

łyżka masła klarowanego
300 g pokrojonych w 2-3 cm kostkę kawałków udźca jagnięcego
4 strączki zielonego kardamonu
łyżeczka ziaren kolendry
pół łyżeczki kurkumy
łyżeczka chili
3 goździki
pół łyżeczki ziaren czarnego pieprzu
mały kawałek kory cynamonu
liść laurowy
biała cebula
2 posiekane ząbki czosnku
1 cm posiekanego korzenia imbiru
100 ml bulionu
150 ml pomidorów z puszki
pół łyżeczki soku z cytryny
pół łyżeczki cukru
łyżka posiekanych liści kolendry
sól
100 g ryżu

Przygotowanie:

Przyprawy (kardamon, ziarna kolendry, goździki, pieprz) uprażyć na patelni po czym zetrzeć w moździerzu dodając kurkumę i chili. Posiekany czosnek, imbir, cebulę podsmażyć na maśle klarowanym. Odstawić, pozostawiając tłuszcz na patelni.

Kawałki jagnięciny posolić i smażyć przez minutę-dwie do momentu zamknięcia porów. Dodać starte w moździerzu przyprawy, wcześniej podsmażony czosnek, imbir, cebulę, pomidory, bulion, sok z cytryny, cukier i kawałek kory cynamonu. Dusić przez około godzinę. Sprawdzić, czy kawałki jagnięciny są miękkie. Lekko zredukować sos.

Curry podawać z ugotowanym ryżem, posypane posiekanymi liśćmi kolendry.
W krainie Guarani. Wodospady Iguaçu.

W krainie Guarani. Wodospady Iguaçu.

Zanim zjawili się tu Hiszpanie, tereny te należały do indian Guarani. Żyli naturalnym rytmem wielbiąc naturę i wierząc przesądom. Każdego roku poświęcali piękną dziewicę bogu-wężowi M’Boi, którego czcili. Tak po prostu, kobiety były najpierw dobrze wykarmione, później wrzucane w otmęty rzeki. Pewnego razu miało to dotknąć Naipi, przyszłą żonę wojownika z sąsiedniego plemienia imieniem Taroba. M’Boi zobaczył bowiem jej odbicie w wodzie i zażądał ofiary w postaci najpiękniejszej kobiety jaką spotkał. I tak dzień przed ślubem rada starszych postanowiła spełnić żądanie M’Boi. Był w końcu synem Tupy, Największego Boga, więc nie wypadało się mu przeciwstawiać. Oboje Naipi i Taroba byli załamani. Postanowili jednak spróbować ucieczki przed wężem. Ruszyli swym canoe w dół rzeki. Taroba dzielnie wiosłował utrzymując przewagę nad zdesperowanym M’Boi. Ten widząc, że nie jest w stanie go dogonić napiął swe ciało, powiększając je do rozmiarów rzeki. Spowodował, że wody zaczęły kołysać canoe Taroby. Młody wojownik jednak nie poddawał się. Wściekły M’Boi wbił się w ziemię, aż ta zapadła się pod korytem rzeki tworząc ogromna rozpadlinę. Taroba wypadł na brzeg, zaś Naipi runęła z łodzią w dół. M’Boi zamienił ją w skałę, by nie mogła uciec. Taroba zaś stał się palmą, która rośnie powyżej. Zemsta M’Boi spowodowała, że Naipi i Taruba wciąż mogą się widzieć, ale dotykają się jedynie przy pomocy tęczy, w chwili gdy zazdrosny wąż nie jest w stanie tego zauważyć. Ich miłość zwyciężyła i wciąż trwa.