Kiedy odwiedzaliśmy XV-wieczny zamek królów szkockich w
Stirling, w którym dokonano koronacji Marii Stuart, późniejszej Królowej Szkocji,
zainteresowało nas miejsce, które turyści zwykle szybko mijali, kierując się do
kolejnych bogato zdobionych komnat. Zamkowe kuchnie. Cofnijmy się więc do odległych czasów, próbując znaleźć się w klimacie ówczesnych kulinariów…
Młody król Szkocji James V, żył lat 30, a królem został jako roczne dziecko. Poślubił dwie Francuzki, najpierw
księżniczkę Madeleine, która niestety szybko zmarła, później Mary of Guise. Ta ostatnia przywiozła ze sobą wiele francuskich zwyczajów kulinarnych, w tym
receptury, składniki i nowe techniki gotowania. Jej córka, wspomniana wcześniej
Maria Stuart, która przed pobytem w Szkocji spędziła we Francji 18 lat, bardzo
wspierała kuchnię francuską będąc wielkim orędownikiem jej wykorzystania na
dworze. Mało tego, przywiozła ze sobą świtę odpowiedzialną za
zrewolucjonizowanie szkockiej kuchni i nadanie jej francuskich cech.

W królewskich obejściach zwyczajowo funkcjonowały dwie
kuchnie. „Cuisine de bouche” zaopatrywała w jedzenie monarchów, dworzan,
oficjeli i najważniejszych służących. Dla reszty gotowała „cuisine de comun”.
Prawie całą obsadę kuchni stanowili mężczyźni. Poza ważnymi bankietami żywność,
która wychodziła z obu kuchni była podobna, choć ilość już niekoniecznie.
Ogromna
nadwyżka jedzenia pojawiała się na stole króla i królowej, którzy jedli jako
pierwsi. Reszta była przekazywana dworzanom i ważnym na dworze osobom. Gotowano
głównie wołowinę, dziczyznę m.in. jelenie, daniele, dziki oraz drobne ptactwo. Inne
stworzenia jak bażanty, gołębie, czy króliki były łapane i przechowywane w
klatkach, czekając na dobrą okazję. Nierzadkim składnikiem była baranina,
jagnięcina i wieprzowina. Jedynym całorocznie dostępnym w dużych ilościach mięsem
był drób i dziczyzna.
Na okres zimowy przygotowywano mięsa solone lub peklowane w
occie winnym, czy soku z niedojrzałych jabłek lub winogron. Mięso peklowane
było tańsze, smaczniejsze i wygodniejsze w użyciu niż solone, które trzeba było
gotować wiele godzin przed podaniem.
Wybór pożywienia był uzależniony też od kalendarza
religijnego. Podczas 40-dniowego postu i w piątki jedzono ryby, zaczynając
zwykle konsumpcję od zupy warzywnej. Danie główne składało się ze świeżych,
suszonych i wędzonych ryb.
Duża ilość ryb pochodziła z rzeki Leith, które przerabiane były na
całe beczki solonych i suszonych śledzi oraz dorszy. Bodaj najpopularniejsze
były jednak pstrągi i szczupaki. Również skorupiaki i ostrygi miały swoich
wielbicieli, o ile tylko były dostępne. Codziennie na królewskich stołach lądowało
około 1000 ostryg.
Na co dzień jedzono też nabiał. Po pierwsze jajka. Z mleka
krowiego, owczego i koziego otrzymywano zaś śmietanę i masło, które jako świeży
produkt królowało w okresie lata, na zimę zaś było konserwowano solą. Mleko
było też surowcem dla wyrobu serów, zarówno miękkich jak i twardych.
Popularnym daniem były różnego rodzaju zapiekanki, ciasta
(„pies”) i tarty koloryzowane szafranem lub żółtkami, wypełnione miksturą z
jajek, sera, suszonych owoców i przypraw, często też mięsem.
Bogatą „dietę” uzupełniał chleb pieczony w dużych
kopulastych piecach. Nagrzewano je najpierw ogniem, który gaszono gdy
uzyskiwały odpowiednią temperaturę. Mąkę pszenną przesiewano dwu lub
trzykrotnie, by pozbyć się otrębów. Dodawano wody i piany z fermentującego
słodu, jako czynnika który pozwalał im rosnąć, po czym gotowe bochenki wkładano
do pieca i uszczelniano, aby pozostałe w nim ciepło dokończyło dzieła. W 1592
roku w królewskich książkach rachunkowych odnotowano, że każdego dnia dwór
spożywał średnio 173 bochny chleba o wadze 20 uncji czyli ponad 0,5 kg każdy.


Istotnym uzupełnieniem menu było piwo. Zamek posiadał swój
własny mini browar. Warzone z ówczesnego rodzaju jęczmienia i pozostawiane po
fermentacji na tydzień lub dwa w celu uzyskania klarowności przydawało radości
wszystkim, bez względu na pozycję. Przeciętny służący otrzymywał dzienną porcję
w postaci bochenka chleba pszennego i szkockiego pinta (ok.1,7 litra) piwa.
Oczywiście popyt był większy, więc ilość tą traktowano jako uzupełnienie
konsumpcji pozostałości z królewskiego stołu. Piwo pito do każdego posiłku i
było bardziej popularne niż mleko czy woda, przy których spożyciu występowało ryzyko
skażenia bakteriologicznego. Czasem walory smakowe piwa poprawiano dodając
gałkę muszkatołową lub cynamon. Było ono również składnikiem grzańców, które
przygotowywano z jajkiem, mlekiem, cynamonem i imbirem.
A dzisiaj?
Kulinarna tradycja Szkocji opiera się w dużej mierze na
prostocie i dostosowana jest do klimatu. Syte śniadania i ciężkie mięsne dania
dominują na co dzień. Z drugiej strony wcześniejsze wpływy francuskie, które
rozpowszechniły obce receptury i techniki gotowania, późniejsza emigracja z
Włoch, Indii, Pakistanu, czy Bliskiego Wschodu bardzo wzbogaciły paletę smaków
i nadały szkockiej kuchni innego wymiaru.
Hodowla mięsnych krów m.in. rasy
Angus, czy jak na powyższym zdjęciu rasy Scottish Highland, rozrzucone po wzgórzach owce, źródło doskonałej jagnięciny, dostojna dziczyzna, różnorodność
ryb i owoców morza gwarantują dziś fantastyczne i świeże składniki.