Zdarzają się Wam takie chwile, że chęć na coś do zjedzenia po prostu Was nie opuszcza? Tak było z pączkami. Nieczęsto robię takie rarytasy kulinarne, bo oprócz smaku dostarczają organizmowi dodatkowych "wątpliwych uroków". Poza tym czy można zjeść jednego pączka? Nie można! Jednak myśl o usmażeniu pączków mnie nie odpuszczała, aż w końcu zaczęły mi się śnić. Cóż miałam zrobić, nie było wyjścia. Korzystałam już z wielu receptur, ale tę - moim zdaniem najlepszą jaką wypróbowałam, postanowiłam umieścić na blogu. Przepis pochodzi od Ani - Bajaderki, a dokładnie to receptura jej mamy, do której dołączam własne uwagi.
Zanim zaczniemy przygotowywać ciasto na pączki warto pamiętać o tym, że wszystkie składniki powinny mieć pokojową temperaturę. Mąkę można nawet położyć na kaloryferze, żeby była ciepła.
Pączki z różą
Składniki na ok. 22-24 szt.
600 g mąki pszennej z dużą zawartością białka *
125 g miękkiego masła
1 szklanka ciepłego mleka
60 g drobnego cukru
50-55 g świeżych drożdży
8 żółtek dużych jaj
2 całe jaja
otarta skórka z 1 cytryny
kilka kropel olejku arakowego
330-350 g płatków róży utartych z cukrem**
tłuszcz do smażenia
cukier puder do posypania lub zrobienia lukru z gorąca wodą
opcjonalnie skórka pomarańczowa do polukrowanych pączków
*użyłam manitoby, polecam również mąkę typu "luksusowa"
**można zastąpić zwartą konfiturą lub marmoladą o ulubionym smaku
Wykonanie:
Do ciepłego mleka rozkruszyć drożdże, dodać łyżeczkę cukru i łyżkę mąki. Odstawić do wyrośnięcia.
Masło utrzeć razem z cukrem na puszystą masę, następnie dodawać po 1 żółtku i ucierać tylko tyle, żeby żółtko połączyło się z masą. Na koniec dodać w ten sam sposób jaja.
Mąkę przesiać, żeby ją napowietrzyć. Dodać do niej wyrośnięte drożdże z mlekiem, utartą masę maślaną i pozostałe składniki. Wyrabiać ciasto aż stanie się miękkie, zwarte i odklejające się od ścianek naczynia (Bajaderka podaje, że powinno to trwać godzinę. Ja wyrabiałam ciasto robotem przez 30 min). Następnie gotowe już ciasto wyjęłam z dzieży i wyrabiałam rękoma na blacie kuchennym. Ciasto wyczuwałam jako jedwabiste i delikatne. Nie wymagało podsypywania mąką, gdyż pod własnym ciężarem świetnie odklejało się od podłoża. Po 10 min włożyłam ciasto do dzieży, przykryłam folią i wstawiłam do piekarnika "pod żarówkę". Wyrosło w ciągu 30 min.) Ciasto musi odpocząć i podwoić swoją objętość w ciepłym miejscu.
Następnie podzielić ciasto na części (zrobiłam to przy pomocy wagi-odmierzając kawałki po 50 g do maksymalnie 53 g). Lnianą, czystą ściereczkę zmoczyć w ciepłej wodzie i przykryć nią kawałki ciasta, żeby nie wysychały. Wyjmować spod ściereczki po jednej porcji, spłaszczyć delikatnie (żeby nie zniszczyć struktury) na kształt placka, wyłożyć na wierzch łyżeczkę utartych płatków róży z cukrem. Skleić dokładnie ciasto w "sakiewkę", uformować w kulę i odłożyć na deskę wyłożoną papierem do pieczenia stroną sklejaną (od niego dobrze wyrośnięty pączek się odklei). Gdy zrobimy ostatniego pączka, pierwsze trzy już powinny być wyrośnięte.
Dobrze wyrobione i wyrośnięte ciasto nie wymaga w czasie robienia pączków podsypywania mąką. Należy również pamiętać, że użyta na tym etapie będzie palić się w tłuszczu podczas smażenia.
Tłuszcz podgrzać w garnku do temperatury 180 stopni (używam do sprawdzenia termometru cukierniczego).
Do gotowego tłuszczu wkładać po trzy wyrośnięte pączki (więcej spowoduje spadek temperatury i pączki będą chłonąć tłuszcz) i smażyć z każdej strony po ok. 3 min.
Jasna obrączka zrobi się na pączkach jeśli będą dobrze wyrośnięte, bo lekkie unoszą się na tłuszczu.
Usmażone pączki wykładać na papierowy ręcznik w celu odsączenia tłuszczu (przekręcam i zdejmuję pączki przy pomocy patyczka do szaszłyków).
Jeśli chcemy ozdobić pączki lukrem, to można to zrobić na ciepłych pączkach (mieszając cukier puder z gorącą wodą). Na świeżo polany lukrem pączek wyłożyć drobno pokrojoną kandyzowaną skórkę pomarańczową.
Jeśli chcemy oprószyć pączki cukrem pudrem, należy odczekać aż ostygną, bo inaczej cukier nam się na nich rozpuści.
A teraz możemy jeść ;D Mniam ...