Sałatka ze szpinakiem, gruszką, serem halloumi, karmelizowanymi orzechami i gruszkowym winegretem.

Sałatka ze szpinakiem, gruszką, serem halloumi, karmelizowanymi orzechami i gruszkowym winegretem.

Sałatki są naszą ulubioną kolacyjną opcją. Lekki wieczorny posiłek, wino i pogaduchy przy smooth jazzowej muzyce to nasz ideał spędzania wieczornego czasu. Sałatki są jednak powtarzalne, a dni w roku jest przecież wiele. Dlatego też za każdym razem, gdy natkniemy się na coś w naszym przekonaniu niebanalnego staramy się to wypróbować i wprowadzić do naszego menu. A jak znaleźć taką niestandardową propozycję? Internet, tv, książki, czasopisma... Ile można jednak oglądać obrazów, czy kupować książek. Czasem po prostu decyduje przypadek. 

Podczas jednej z ostatnich podróży do RPA, na lotnisku w Kapsztadzie mieliśmy sporo czasu przed odlotem i weszliśmy do jednej z księgarń. Naszą uwagę przykuły książki i czasopisma kulinarne, które chętnie przejrzeliśmy. Części z nich zrobiliśmy zdjęcia telefonem. Dziś po dziewięciu miesiącach odkopaliśmy przepis, który nas zaintrygował. Nie wiem, kto jest jego autorem. Zmodyfikowałem go w niewielkim stopniu i oto moja interpretacja ciekawej sałatki ze szpinakiem.


Składniki (na 2 porcje):

60 g młodych liści szpinaku lub młodych liści zieleniny  (szpinak, botwinka, rukola)

200 g sera halloumi


duszone gruszki:

1 i 3/4 gruszki

100 ml białego wina

skórka z połowy cytryny

sok z połowy cytryny

świeżo mielony pieprz

gwiazdka anyżu


karmelizowane orzechy włoskie:

łyżka masła

łyżka cukru brązowego

30 g grubo posiekanych orzechów włoskich

chili w proszku


winegret gruszkowy:

1/4 ugotowanej gruszki

30 ml oliwy

1/2 - 1 łyżeczka musztardy Dijon

ząbek czosnku

łyżka czerwonego octu winnego lub soku z cytryny

1 łyżka wywaru z gotowania gruszek 


Wykonanie:

2 gruszki obieramy, wykrawamy gniazda nasienne i przekrawamy na ćwiartki, obieramy ze skórki i wykrawamy gniazda nasienne. Dusimy je (w zależności od wielkości) od 5-10 minut w winie i podanymi w przepisie przyprawami. Odstawiamy do ostudzenia. Następnie kroimy każdą ćwiartkę na 2-3 części i grillujemy na patelni grillowej. Ćwiartkę gruszki zostawiamy do winegretu.

Na patelni rozgrzewamy cukier. Kiedy zaczyna się karmelizować dodajemy masło i chwilę potem orzechy włoskie pokrojone na drobne kawałki. Posypujemy chili i mieszamy. Kiedy pokryją się karmelem przekładamy z patelni na deskę, by ostygły. Następnie je rozdzielamy.

Przygotowujemy winegret z podanych składników miksując w blenderze. 

Plasterki sera haloumi grillujemy na patelni (ser kroimy na 8 plastrów).

Składamy sałatkę układając na talerzu liście szpinaku, które wcześniej polewamy winegretem gruszkowym i mieszamy na innym talerzu, by dokładnie "oblepiły się". Na nich układamy ser i duszone, grillowane gruszki. Całość posypujemy karmelizowanymi orzechami i polewamy resztą winegrete.

W naszej opinii jest to bardzo ciekawa propozycja połączenia greckiego halloumi z owocem, czego wcześniej nie stosowaliśmy i dopiero teraz doceniliśmy. Ten oryginalny smak proponujemy połączyć z białym winem Verdejo, które idealnie współgra ze słodko-kwaśnymi smakami tej doskonałej sałatki. Świeża bagietka, jako dodatek, dopełni kulinarnej rozkoszy.

Jeżeli macie bardzo dojrzałe gruszki, nie wymagają one duszenia w winie. Po prostu zgrillujcie je na patelni. Co prawda nie przejdą aromatem wina i przypraw, ale sałatka będzie równie smaczna.

Migdałowa tarta ze śliwkami.

Migdałowa tarta ze śliwkami.

 Czas śliwek powoli się kończy i warto wykorzystać ostatnie chwile, żeby upiec coś z tymi owocami. W sobotę świętowaliśmy moje imieniny i postanowiłam upiec tartę z węgierkami. Stwierdziłam, że połączenie śliwek i migdałów, a zwłaszcza pasty migdałowej to dobry pomysł. Tarta bardzo szybko zniknęła - krucha, migdałowo-marcepanowa ze śliwkami okazała się połączeniem idealnym :) Polecam.


Migdałowa tarta ze śliwkami

proporcje na foremkę do tarty o średnicy 27 cm lub prostokątną o wymiarach 29 cm x 21 cm

na spod:
125 g mąki pszennej luksusowej
50 g mielonych migdałów
40 g drobnego cukru
szczypta soli
115 g twardego masła
2 łyżki  śmietanki kremówki
1 żółtko

na kruszonkę:
90 g mąki pszennej luksusowej
150 g pasty migdałowej - klik 
70 g cukru trzcinowego
85 g twardego masła

500 g wypestkowanych i pokrojonych na połówki śliwek
2 płaskie łyżki mąki ziemniaczanej

Pastę migdałową najlepiej zrobić dzień wcześniej i wstawić do lodówki. 

Przygotować spód. Składniki razem zmiksować w postać kruszonki przy pomocy melaksera. Zagnieść całość w jednolitą masę. Wyłożyć ciastem foremkę, nakłuć widelcem, zawinąć w folię i wstawić na przynajmniej godzinę do lodówki.
 Po tym czasie rozgrzać piekarnik do 200 stopni C z termoobiegiem.  Piec 10 minut z obciążeniem i 5 minut bez obciążenia. Po upieczeniu ostudzić.
Przygotować śliwki - umyć je, wypestkować i pokroić na połówki. Zrobić kruszonkę z podanych składników. Połowę równomiernie rozłożyć na ostudzonym spodzie. Śliwki wymieszać z mąką ziemniaczaną. Wyłożyć je na kruszonkę (nie muszą być ułożone), wyrównać i wysypać na wierzch pozostałą część kruszonki. Piec 35 minut w 180 stopniach C.
Źródło - z inspiracji przepisu z cincin.cc.


Pycha :) Polecamy.
Fouace - świętujemy Światowy Dzień Chleba - World Bread Day 2020.

Fouace - świętujemy Światowy Dzień Chleba - World Bread Day 2020.

Od początku istnienia naszego bloga bierzemy udział w World Bread Day. 16 października blogerzy z całego świata włączają się do akcji prowadzonej przez Zorrę, autorkę bloga "Kochtopf". Chleb to ważny wypiek w domu. Jego jakość nie da się porównać z tym, co możemy kupić z masowej produkcji. Zapach  kojarzy się nam z domowym ciepłem, bezpieczeństwem i rodzinnym klimatem. Dziś świętujemy pieczywem pochodzącym z  Francji - fouace. Najbardziej reprezentatywnym regionem dla niego jest Laguiole z departamentu Aveyron.

W czasach Cesarstwa Rzymskiego chleb pieczony w domu nazywano panis focacius, od którego pochodzi nazwa fouace lub fougasse. Początkowo był to zwykły placek, z czasem przybrał dzisiejszą postać. Ozdoby w postaci ślimaków - chignons dodaje się jednak tylko w Laguiole. Tam piecze się fouace w postaci puszystych wieńców. Przejrzałam kilkanaście przepisów, ale w końcu zrobiłam z własnego pomysłu trzymając się techniki i rodzaju składników, które powtarzały się w przepisach . Wieniec wyszedł bardzo smaczny i puszysty. Zatem świętujmy :)


Fouace


składniki na wieniec o średnicy 28 cm:

500 g mąki pszennej o dużej zawartości białka np. manitoby
10-12 g suszonych drożdży/ 7 g drożdży instant
3 jaja
125 ml letniej wody
50 g drobnego cukru
2/3 łyżeczki soli
100 g miękkiego masła
2 łyżki wody z kwiatów pomarańczy

dodatkowo - 1 jajo i 1 łyżka wody do posmarowania

Uwaga - ciasto wyrabiamy wieczorem, a pieczemy kolejnego dnia rano.

400 g mąki wsypać do dzieży robota. Dodać roztrzepane jaja i pozostałe składniki oprócz masła. Wyrabiać robotem na niskich obrotach. gdy ciasto zrobi się dość jednolite, dodawać po kawałku miękkie masło. Wyrabiać około 8 minut (lub dłużej) podsypując pozostałą mąką. Ostatecznie masa musi być gładka i elastyczna. Nie może lepić się do rąk czy misy robota. Tak wyrobione ciasto odstawić pod przykryciem, żeby podwoiło swoją objętość (około 1 godziny). Następnie ciasto odstawić do lodówki ( u mnie spędziło ten czas na balkonie, bo temperatura jest teraz podobna) na całą noc. Rano pozwolić masie osiągnąć temperaturę pokojową (ok. godziny). Następnie je odgazować wkładając dłoń od spodu masy. Zrobić gruby wałek o długości ok. 60 cm, odrywając najpierw 3 kawałki po 10 g na ślimaki. Zlepić końce tworząc wieniec. Ułożyć spiralnie ślimaki na wierzchu. Ułożyć wieniec na blasze z piekarnika wyłożonej papierem do pieczenia. Przykryć folią lub ściereczką, żeby urosło (ok. godziny). Przed pieczeniem wysmarować jajkiem roztrzepanym z 1 łyżką wody. Piec 30 minut w 180 stopniach C z termoobiegiem. Po upieczeniu wystudzić na kratce. Smacznego :) 


World Bread Day, October 16, 2020
Chleb pszenno - orkiszowy z siemieniem lnianym.

Chleb pszenno - orkiszowy z siemieniem lnianym.

W Październikowej Piekarni upiekłam chleb zaproponowany przez Gucia. Gucio umieszcza na swoim blogu ("Kuchnia Gucia") mnóstwo ciekawych przepisów na różne wypieki i ja odnajduję tam dużo inspiracji. Tym razem propozycja wspólnego pieczenia padła na chleb pszenno - orkiszowy na zakwasie. Bardzo się ucieszyłam, bo piekę głównie chleby żytnie i to miła odmiana w naszym jadłospisie. Chleb jest bardzo smaczny. To udany wypiek wart powtarzania. U Gucia jest on z kaszą jaglaną, której akurat nie miałam i wykorzystałam komosę ryżową (quinoa). Przepis cytuję za Guciem z moimi drobnymi zmianami.


Chleb pszenno - orkiszowy z siemieniem lnianym

proporcje na dwie nieduże keksówki o wymiarach ok. 24 cm x 11 cm (mierzone u góry)

ziarna
45 g złotego siemienia lnianego 
45 g kolorowej quinoa
90 g wody

Ziarna zmieszać, zalać wodą i pozostawić pod przykryciem na noc.

zakwas
50 g zakwasu żytniego z lodówki
100 g mąki pszennej typ 650
100 g mąki orkiszowej typ 1100
200 g wody

Wymieszać i pozostawić na noc w temperaturze pokojowej.

ciasto
400 g zakwasu
300 g mąki orkiszowej typ 1100
500 g mąki pszennej typ 650
1,5 łyżki soli morskiej
1 łyżka miodu
350-400 g wody (sprawdzamy konsystencję ciasta - powinno być dosyć luźne ale nie lejące)

Wykonanie:

W misie robota mieszamy wodę i zakwas a następnie dodajemy sól i miód. Mieszamy, dodajemy mąki i wyrabiamy na pierwszej prędkości ok. 5-8 minut a następnie na drugiej prędkości ok. 2 minuty. Po zakończeniu wyrabiania przekładamy ciasto do foremek wysmarowanych olejem. Ciasto smarujemy także olejem i przykrywamy folią spożywczą.

Czas rośnięcia ok. 2-3 godziny - ciasto rośnie stosunkowo wolno i trzeba odczekać do pełnego wyrośnięcia (można także wyrastać krócej w podwyższonej temperaturze np. 30 stopni C).

Chleby wkładamy do zimnego piekarnika (jeżeli mocno podrosną możemy włożyć do nagrzanego) nastawionego na 210 stopni C na 40 minut. Po pierwszych 15-20 minutach chleby spryskujemy wodą - będą miały ładny kolor i błyszczącą skórkę.

Październikowi Piekarze:
Akacjowy Blog
Kuchnia Alicji
Kuchnia Gucia
Kuchennymi drzwiami
Moje małe czarowanie
Ogrody Babilonu
Weekendy w domu i ogrodzie
Zacisze kuchenne

Carpaccio z prawdziwków.

Carpaccio z prawdziwków.

Do zrobienia tego dania zainspirował mnie kilka lat temu  film, który łączy kilka moich ulubionych tematyk - "Podróż na sto stóp". Czas, żeby to - jak określił Piotr - "fenomenalne" danie pojawiło się na blogu. Wybierzcie do niego borowiki szlachetne, bo jeśli zbieracie grzyby to wiecie, że są różne odmiany borowików. Najlepsze będą młode i niebyt duże, bo są wilgotne i jędrne, dzięki czemu dobrze się kroją i mają zwartą strukturę. Jako narzędzie polecam tarkę zwaną "mandoliną". Żadna wprawna ręka nie pokroi grzybów tak cieniutko i równo. Jednak jeśli nie macie tarki z długim, prostym ostrzem postarajcie się je ładnie pokroić nożem.  Wybierzcie całe, zgrabne grzyby, a z nich plastry ze środkowych części - łebki z ogonkami - a pozostałe przydadzą się na np. poranną jajecznicę z dodatkiem tymianku. To pyszne, sezonowe danie, które można zrobić tylko wtedy, gdy rosną grzyby. Chwilo trwaj!


Carpaccio z prawdziwków


proporcje na 2 dania

3-4 młode borowiki szlachetne  (ilość zależy od wielkości)
1 mały ząbek czosnku
1/2 płaskiej łyżeczki soli
skórka otarta z 1/4 cytryny
3 łyżeczki soku z cytryny
6 łyżeczek oliwy extra vergine
świeżo zmielony pieprz
5-6 listków rukoli do posiekania i kilka do dania
4 połówki orzechów włoskich
2 łyżki świeżo startego w płatki parmezanu

Grzyby oczyścić, opłukać delikatnie zimną wodą (nie przemoczyć), wytrzeć ręcznikiem papierowym i odłożyć do obeschnięcia. 

Ząbek czosnku pokroić bardzo cieniutko w plastry na tarce lub nożem. Chodzi o to, żeby delikatnie podkręcić smak, ale czosnek nie może zdominować dania. Dlatego nie siekajcie go drobno. Do naczynia w którym będziemy robić sos dodać czosnek, sól, świeżo zmielony pieprz, sok z cytryny i otartą skórkę. Posiekać bardzo drobno 5-6 listków rukoli i dodać do sosu. Całość wymieszać i połączyć z oliwą. Odstawić do "przegryzienia".

Prawdziwki pokroić na mandolinie. Orzechy posiekać i podprażyć na suchej patelni.  Zetrzeć płatki parmezanu.

Na talerzach rozsmarować cieniutko warstwę sosu. Ułożyć na to plasterki grzybów, listki rukoli, orzechy i płatki parmezanu (jest ich znacznie więcej niż na zdjęciu, po prostu chciałam, żeby lepiej było widać prawdziwki). Następnie całość polać po wierzchu sosem. Przykryć folią i odstawić na 20-30 minut w temperaturze pokojowej. Podać jako lekką kolację lub przystawkę przed daniem głównym. Można dodać chrupiące grzanki. Smacznego :)

Drożdżowy ślimak ze śliwkami i masą makowo-marcepanową.

Drożdżowy ślimak ze śliwkami i masą makowo-marcepanową.

Ciasto drożdżowe ze śliwkami jest obligatoryjnym wypiekiem, gdy pojawiają się węgierki. To piękny czas, kiedy na straganach pojawiają się w obfitości fiolety śliwek różnych odmian. Do tego "ślimaka" wybierzcie jędrne i nie koniecznie bardzo dojrzałe owoce. Osobiście wolę kwaśniejsze, bo stanowią doskonałe uzupełnienie gamy smaków. Wiele lat temu odkryłam przepis na to ciasto  u Bei - klik. Źródłem jest chorwacka strona - klik. Tego typu zwijane wypieki, to specyfika kuchni bałkańskiej. Dla mnie to kompletne dzieło sztuki kulinarnej. Użyłam w przepisie drożdży suszonych, bo w takie udało mi się zaopatrzyć w czasach niedoboru i teraz je zużywam. Jeśli użyjecie drożdży świeżych, koniecznie zróbcie rozczyn. Duża ilość masła powoduje, że drożdże wolniej pracują, trzeba to wziąć pod uwagę. Poza tym wykonanie go i praca z ciastem to czysta przyjemność, bo jest gładkie, sprężyste i nie klei się do podłoża. W zasadzie trzymałam się wersji oryginalnej, z niewielkimi zmianami dotyczącymi głównie zastosowania cukru i masy marcepanowej.


Drożdżowy ślimak ze śliwkami i masą makowo-marcepanową

Składniki na tortownicę o średnicy 28-30 cm

na ciasto drożdżowe:

375 g mąki pszennej do wypieków drożdżowych (użyłam manitoby)
8 g suszonych drożdży
1 jajko
1 żółtko
100 g rozpuszczonego i ostudzonego masła
szczypta soli
60 g cukru
150 ml mleka

na nadzienie:

80 g zmielonego maku
120 ml  mleka
pasta migdałowa (65 g zmielonych migdałów bez skórki, 45 g cukru pudru, 1/2 białka jaja, 1/2 łyżeczki ekstraktu migdałowego - składniki dobrze razem połączyć)

dodatkowo:

750-800 g śliwek węgierek
1 jajo
1 łyżka wody

Wszystkie składniki na ciasto, oprócz masła wrzucić do dzieży robota i wstępnie je połączyć przy pomocy końcówki z hakiem. Następnie wąską stróżką dodawać masło i wyrabiać ok. 10 minut. Ciasto powinno być gładkie, elastyczne i nie powinno lepić się do haka i ścianek dzieży.  Misę przykryć i odstawić w ciepłe miejsce do podwojenia objętości. 

Mak zalać wrzącym mlekiem. Wymieszać i odstawić do ostygnięcia. Zrobić pastę migdałową i razem całość połączyć, najlepiej pognieść widelcem. Śliwki umyć, przekroić na połówki, wypestkować. 

Przygotować tortownicę - wyłożyć ją papierem do pieczenia i dodatkowo wysmarować masłem.

Gotowe ciasto po wyrośnięciu rozwałkować na placek o wymiarach 40 cm na 30 cm. Następnie podzielić na 3 paski o wymiarach 40 x 10 cm. Nadzienie rozdzielić na 3 porcje, rozłożyć na placki i zrolować dłuższym bokiem tak , żeby złożenie było na spodzie wałeczków.


Ułożyć rulony w spiralę tak, żeby między wałkami powstała przerwa. Ułożyć w przerwy przygotowane śliwki. Najlepiej pod kątem, żeby jak najwięcej ich weszło.


Odstawić do wyrośnięcia na ok. 30 minut. W tym czasie nagrzać piekarnik do 180 stopni C z termoobiegiem. Przed wstawieniem ciasta do piekarnika rozbełtać 1 jajo z łyżką wody i posmarować  tym samo ciasto (bez śliwek). 

Piec ok. 45 minut. Po 30 minutach sprawdzić czy cisto zbyt nie ciemnieje. Jeśli jest dość rumiane przykryć je folią aluminiową. Po upieczeniu wyjąć z foremki i odstawić na metalowej kratce do ostudzenia.


Po ostudzeniu podzielić się radością konsumpcji w miłym towarzystwie. Smacznego!


Tarta jabłkowa z solonym karmelem.

Tarta jabłkowa z solonym karmelem.

Chodziła za mną już od dawna. Pomyślałam, że to doskonałe połączenie i cierpliwie czekałam, aż  pojawią się antonówki. Kwaśne, twarde, idealne do pieczenia i godne konkurentki solonego karmelu.  To ważne, bo ciasto nie może być słodkie, a w tej tarcie znajdziecie słodycz, kwaśność, posmak morskiej soli i aromaty karmelu, wanilii i cynamonu. A teraz siedzimy z Piotrem, jemy i rozkoszujemy się jej smakiem. Róbcie, nie zwlekajcie ;)


Tarta jabłkowa z solonym karmelem


proporcje na tartę o średnicy ok. 26 cm

na ciasto:
200 g mąki pszennej
100 g pokrojonego na kawałki, zimnego masła
40 g cukru trzcinowego
szczypta soli
2-3 łyżki zimnej wody

na nadzienie:
700 g - 3 duże jabłka do pieczenia (użyłam antonówek)
3 łyżki mielonych migdałów 
1 -2 łyżki trzcinowego cukru ( w zależności od dojrzałości jabłek)
1 łyżeczka mielonego cynamonu
1 łyżeczka cukru z wanilią

na słony karmel
50 g cukru trzcinowego
25-30 g masła
1/2 łyżeczki soli morskiej
50 g śmietany kremówki

dodatkowo
odrobina mleka do posmarowania brzegów tarty
dżem lub mus z moreli do posmarowania jabłek (można pominąć)


Podane składniki na ciasto bez wody wrzucam do melaksera. Miksując krótko dodaję stopniowo wodę (tylko tyle żeby powstała gruba 'kruszonka"). Melakser wyłączam, a ciasto łączę w kulę i rozgniatam ją na papierze do pieczenia w grube koło. Przykrywam drugim papierem i rozwałkowuję na placek o średnicy 30-32 cm. Brzeg wyrównuję nożem lub po prostu wykrawam obręczą od foremki na tartę, resztki usuwam. Znów przykrywam drugim papierem, tym od wałkowania, gładzę z wierzchu żeby się przykleił, składam razem boki papierów i wkładam na półkę do lodówki na około godzinę.

Po wyjęciu nagrzewam piekarnik do 190 stopni C i przygotowuję jabłka. Myję, obieram, kroję na cztery, usuwam gniazda nasienne i dzielę na połówki każdą ćwiartkę lub jeśli są duże na trzy. Kawałki mają być duże! Wrzucam je do miski. posypuję cynamonem, cukrem z wanilią i cukrem trzcinowym. Wstrząsam miską, żeby oblepiło cząstki jabłek. 

Na wyjęty z lodówki placek rozsypuję zmielone migdały pozostawiając wokół 4 cm czystego "marginesu". Rozkładam je równo na powierzchni. Na to wykładam jabłka. Zawijam brzeg tarty, smaruję mlekiem przy pomocy pędzelka zawinięcie i wstawiam do piekarnika na 35-40 minut. Gdyby jabłka szybko się piekły, przykrywam kawałkiem folii aluminiowej.

Po upieczeniu smaruję jabłka podgrzanym musem z moreli, cieniutko tyle żeby się błyszczały. Ja robię specjalny mus z moreli do glazury jabłek, pakuję w małe słoiczki i używam gdy potrzebuję.  Można też ten etap pominąć. 

Przygotowuję karmel. Cukier wysypuję na małą patelnię, karmelizuję (trzeba wyczuć moment, żeby był przypieczony, ale nie może się przypalić bo zgorzknieje), dodaję masło i sól, mieszam, żeby nie było grudek. Gdy mam gładką masę dodaję śmietanę, mieszam na ogniu i odstawiam. Polewam karmelem tartę. 

Smacznego :)
Alpejski Ogród Kwiatowy w Kitzbühel.

Alpejski Ogród Kwiatowy w Kitzbühel.

Przyroda ma moc regeneracji i zbawienny wpływ na naszą psyche. Gdy patrzymy na przestrzeń z lotu ptaka, nabieramy dystansu do tego co codzienne, przyziemne. Dzisiejsza rzeczywistość nie zachęca do latania, więc wsiedliśmy do samochodu i ruszyliśmy w góry. Nie...nie w Tatry, które znamy i kochamy. Dalej, gdzie ludu mniej i da się przejść bez ścisku...w Alpy Zillertalskie. 

Chleb pszenny na zakwasie bez wyrabiania - z dodatkami i bez.

Chleb pszenny na zakwasie bez wyrabiania - z dodatkami i bez.

W Sierpniowej Piekarni Amber upiekłam chleb bardzo interesujący. Na żytnim zakwasie z mąk pszennych powstał chleb bez wyrabiania. Wyrósł bez zastrzeżeń. Miąższ ma bardzo smaczny. Pierwszy upiekłam z dodatkami jak było w propozycji Amber - ze szczypiorem, jalapeño i cheddarem. Tę wersję można zjeść w zasadzie bez niczego. Mi nieco przeszkadzał tłuszcz, który w sposób naturalny powstaje z roztapiającego się wysokiej temperaturze sera. Postanowiłam upiec kolejny bochenek bez dodatków i jestem z niego bardzo zadowolona. Będę powtarzać z dodatkami i bez. Pamiętajcie, żeby rozłożyć pracę na dwa dni.


Chleb pszenny na zakwasie z dodatkami lub bez


Suflet grzybowy

Suflet grzybowy

W lesie jest bardzo sucho. Zaczynają spadać na ziemię żółte, suche liście. Grzyby w tej suszy nie rosną i mam nadzieję, że w końcu to się zmieni. Bardzo lubię je zbierać i uważam je za świetny składnik kulinarny. Takie osobiście zebrane i wykorzystane w kuchni to już pełnia szczęścia. Na razie wykorzystałam kupione kurki i z pewnością powtórzę to danie z grzybami, które w końcu w lesie pojawią się...chyba (?).  Pamiętajcie, że bazę sufletu możecie przygotować nawet dzień wcześniej.


Suflet grzybowy


Składniki na 3 szt. (ramekiny o wymiarach : średnicy ok. 9 cm i wysokości ok. 6,5 cm):

Baza:
3 żółtka jaj 
200 ml mleka
100 g świeżych grzybów leśnych (u mnie kurki) oczyszczonych i pokrojonych
30 g szalotki
1 ząbek czosnku
16 g mąki pszennej (3 czubate łyżeczki)
1 łyżka sera roquefort
kilka gałązek tymianku
masło klarowane do smażenia
sól, pieprz

dodatkowo:
3 białka jaj
szczypta soli
miękkie masło do wysmarowania ramekinów
orzechy włoskie - zmielone do wysypania wnętrza ramekinów

Naczynia do sufletów wysmarować dokładnie miękkim masłem i wysypać zmielonymi orzechami. Wstawić do lodówki. 

Pokroić drobno szalotkę i czosnek. Na patelni podgrzać masło klarowane, zeszklić szalotkę i czosnek. Dodać do tego grzyby i smażyć aż odparuje z grzybów woda i zaczną się delikatnie rumienić. Użyłam do tego dużej patelni, żeby powierzchnia parowania była odpowiednia, mimo, że grzybów jest tylko 100 g. Pod koniec smażenia dodać oberwane listki tymianku. Doprawić solą i pieprzem, wymieszać i zmiksować masę. Gdyby trudno było je zmiksować na krem, można dodać do grzybów 2 łyżki mleka. 

Żółtka ubić aż masa zrobi się jasna i gęsta. Następnie dodać mąkę i wymieszać żeby nie było grudek (najlepiej mikserem). Mleko zagotować i przy włączonym mikserze powoli dodać je do żółtek. Gotową mieszaninę przelać z powrotem do garnka, w którym gotowało się mleko i mieszając energicznie trzepaczką rózgową zagotować, aż masa zgęstnieje (jak budyń). Dodać zmiksowane na krem grzyby z dodatkami, wymieszać i odstawić do ostudzenia co jakiś czas mieszając. Gdy przestygnie, sprawdzić smak i ewentualnie doprawić solą i pieprzem. 

Ubić białka ze szczyptą soli na sztywno. Następnie dodać po trochu białka do bazy sufletu i delikatnie wymieszać trzepaczką rózgową, żeby nie stracić napowietrzenia. Powtórzyć z resztą masy. Włożyć masę do ramekinów, zostawiając wolny ok. 1 cm od góry. Wstawić do nagrzanego do 200 stopni C piekarnika i po wstawieniu skręcić grzanie na 180 stopni C. Piec ok. 20 minut. Podawać natychmiast po wyjęciu.




Ptaki RPA - cz.3 - wikłaczowate.

Ptaki RPA - cz.3 - wikłaczowate.

Wikłaczowate to duża rodzina ptaków. Należy do nich podrodzina wikłaczy. To bardzo ciekawe ptaki i obserwacja ich sprawiła nam dużo przyjemności. Przede wszystkim charakteryzuje je dymorfizm płciowy. Samce są zwykle kolorowe, a samice podobnie jak młode osobniki dość pospolite i wręcz czasem trudne do odróżnienia. Nazwa podrodziny odnosi się do wyjątkowych umiejętności plecenia gniazd. Posługują się źdźbłami trawy konstruując z nich najróżniejsze ptasie "domostwa" o imponującym wyglądzie. Poza sezonem lęgowym zwykle zbierają się w grupy i tak spędzają czas, zdobywając pożywienie na które składają się nasiona traw, ziarna zbóż i drobne owady. 

Wikłacza olbrzymiego spotykaliśmy wyłącznie w strefie deszczowej, w obszarze roślinnym RPA zwanego  Grasslandem.

Ptaki RPA - cz.2 - Żołny, nektarniki i dudkowiec.

Ptaki RPA - cz.2 - Żołny, nektarniki i dudkowiec.

Dużo czasu minęło od powrotu z RPA, ponad pół roku. Dlatego zaczęłam porządkować zdjęcia i opisywać napotkane ptaki. Czy pamiętacie, że napisałam post o biskupie - klik ? To mój faworyt. Do kolejnego wpisu wybrałam kolorowe gatunki, które spotkaliśmy w różnych miejscach. Żołny to ptaki należące do rzędu kraskowatych. Na pierwszym zdjęciu jest żołna białoczelna

Tiramisu - najlepsze!

Tiramisu - najlepsze!

Staram się unikać przy daniach określeń, "najlepsze", "najlepsze na świecie" itp. Niestety tu się nie da ;)  To znany i prosty włoski deser, który pewnie wiele osób robiło nie raz. Ja też. Mimo swojej prostoty może różnie smakować. Nie zawsze łatwo osiągnąć ideał. Dla nas to tiramisu jest kompletne. Czy idealne, niech każdy odpowie sobie sam :)

Deser można wykonać dzień wcześniej. Jeśli jednak chcecie go podać kolejnego dnia, zabezpieczcie dobrze, żeby w lodówce nie przesiąkł zapachami. Posypcie wierzch kakao dopiero przed podaniem. Dodatek wina marsala powoduje, że deser adresowany jest do dorosłych.

Tiramisu


proporcje na 2 desery:

100 ml mocnego espresso
1 duże jajo
35-40 g cukru pudru
250 g mascarpone
90 ml wina marsala
100 g biszkoptów (zawsze do tiramisu kupuję biszkopty Vicenzovo)
ciemne kakao do posypania

Espresso wlać do miseczki, w której będziemy moczyć biszkopty. Przestudzić, a następnie dodać do niego 60 ml marsali.

Żółtko utrzeć z cukrem pudrem do białości. Oddzielnie ubić pianę z białka na sztywno. Do innego naczynia wyjąć mascarpone, dolać 30 ml marsali i razem wymieszać. Następnie dodać ukręcone żółtko i razem połączyć. Do tego momentu można to robić mikserem. Na koniec do kremu dodać pianę i delikatnie wymieszać trzepaczką rózgową. Włożyć krem do rękawa cukierniczego. 

Biszkopty zamoczyć krótko w kawie z marsalą z jednej i z drugiej strony. Ułożyć na dnie naczynia. Nałożyć krem i powtórzyć obie warstwy. Wierzch posypać kakao najlepiej przy pomocy sitka. Jeśli deser podajemy tego samego dnia, schłodzić go w lodówce przez ok. 2 godziny. 
Spanakopita - greckie pierożki z ciasta filo nadziewane szpinakiem z fetą.

Spanakopita - greckie pierożki z ciasta filo nadziewane szpinakiem z fetą.

To pyszne danie, na dodatek robi się je całkiem szybko. Oczywiście pod warunkiem, że nie jesteście amatorami domowego wykonania ciasta filo ;) Dobre ciasto można kupić gotowe. Kupując zwróćcie uwagę na ilość arkuszy. Moje miało 300 g i zawierało 7 arkuszy. Kupiłam świeże, ale jeśli dostaniecie tylko mrożone, to nie problem. Po prostu trzeba je przed użyciem rozmrozić.
Pierożki można jeść na ciepło i na zimno. Nie polecam jedzenia ich bezpośrednio po upieczeniu. Nawet jak ciasto ciut ostygnie, nadzienie w środku jest gorące. Trudno wyczuć wszystkie smaki, a warto się nimi delektować. Pierożki można jeść jako przystawkę, ale będą dobre na drugie śniadanie, piknik i "garden party". Polecam.


Spanakopita


proporcje na 9 szt.:

7 arkuszy ciasta filo (300 g)
2 ząbki czosnku posiekane
2-3 dymki (wielkości dużej rzodkiewki) ze szczypiorem, drobno posiekane
250 g szpinaku baby
2 łyżki pinioli
100 g greckiej fety
4 suszone pomidory
2 łyżki masła klarowanego do smażenia
4 łyżki zwykłego masła, rozpuszczonego i ostudzonego
sól
świeżo mielony czarny pieprz

Masło do smarowania filo - cztery łyżki - rozpuścić i ostudzić. Na dużej patelni rozgrzać masło klarowane, wrzucić na tłuszcz posiekaną dymkę ze szczypiorem, chwilę podsmażyć i dodać czosnek. Gdy całość zmięknie i będzie pachnieć wrzucić podzielony na dwie części umyty i osuszony szpinak. Gdy zwiędnie pierwsza, dodać drugą. Cały czas mieszać i obsmażać tylko do zwiędnięcia. Następnie wrzucić to na sito i odstawić do ostygnięcia i odsączenia ewentualnego płynu.

Na małej patelni, na sucho podpiec piniole, aż się zrumienią. Suszone pomidory odsączyć z tłuszczu i pokroić w kostkę. Ostudzony szpinak wymieszać z pomidorami i piniolami. Rozkruszyć drobno do szpinaku fetę. Doprawić całość solą i pieprzem. 

Włączyć piekarnik na 190 stopni C z termoobiegiem.

Rozpakować filo. Gdy rozwiniemy arkusze, wyjąć pierwszy, rozłożyć na czystym blacie. Pozostałe przykryć zwilżoną, czystą ściereczką, żeby nie obsychało. Płat ciasta posmarować przy pomocy pędzla rozpuszczonym i ostudzonym masłem. Ja dodatkowo po posmarowaniu dłońmi jeszcze raz "przejeżdżam" po powierzchni ciasta. Na ten arkusz położyć drugi arkusz, wszystko powtórzyć i to samo zrobić z trzecim. Następnie rozkroić arkusze  w pionie na dwie równe części, a te znów na dwie. W ten sposób uzyskamy cztery pasy. Na dole każdego położyć po czubatej łyżce nadzienia.


Złożyć róg w trójkąt jak po lewej u góry, a następnie zawinąć do góry jak po prawej.


Powtarzać sposób zawijania jak po lewej, następnie po prawej i na końcu zawinąć fragment ciasta na wierzch. Ułożyć na wyłożonej papierem do pieczenia blasze, kładąc ostatnią warstwą złożenia na spód. Gdy skończymy, posmarować wszystkie spanakopita masłem i wstawić do nagrzanego piekarnika. Piec do zrumienienia, u mnie ok. 30 minut. Po upieczeniu zdjęć pierożki do ostygnięcia. Smacznego :)


Cobbler z jagodami.

Cobbler z jagodami.

Bardzo lubimy desery i jako łasuchy często traktujemy je jak koło ratunkowe, gdy mamy apetyt na coś słodkiego. Cobbler owocowy to rodzaj zapiekanego, deseru rodem z Ameryki Północnej. Owoce zalewane są warstwą ciasta. Przypomina trochę crumble, tylko w tym drugim wypadku posypujemy wierzch owoców kruszonką. Cobbler jagodowy nie wymaga jakiś specjalnych dodatków w postaci bakalii i przypraw. Jagody mają wyrazisty smak, dlatego ciasto powinno być idealne. To ma chrupiącą skórkę, koronkową strukturę i bardzo dobry smak. To co mnie głównie powstrzymywało przed wpisaniem przepisów na bloga, to fakt, że trudno mi te desery dobrze sfotografować.


Cobbler z jagodami

proporcje na 4 desery:

400 g czarnych jagód 
1/2 cytryny

75 g roztopionego i ostudzonego masła
115 g mleka

160 g mąki tortowej
100 g drobnego cukru demerara
12 g cukru z wanilią
szczypta soli
1 łyżeczka proszku do pieczenia

Do pieczenia używam formy ceramicznej o wymiarach wew. 16 x 22 cm. Należy ją przed użyciem nasmarować masłem. Włączyć piekarnik z termoobiegiem na 180 stopni C.

Czyste, przebrane jagody skropić sokiem z połowy cytryny i wrzucić do naczynia, wyrównać wierzch.

Suche składniki ciasta razem wymieszać, następnie dodać do nich masło i mleko. Wystarczy całość zamieszać widelcem. Wylać masę na jagody. Wstawić do piekarnika i piec 45 minut. Po wyjęciu można od razu podawać ciepły lub zimny czy letni, jak lubicie. Można też w gorący dzień podać cobbler z dodatkiem lodów lub z bitą śmietaną np.  w chłodny dzień. Zimą możecie wykorzystać mrożone owoce. Nie trzeba ich rozmrażać. Smacznego :)
Chleb kulikowski, ze Lwowa - chleb z historią.

Chleb kulikowski, ze Lwowa - chleb z historią.

Kiedy dowiedziałam się o istnieniu tego chleba i jego historii, nie miałam cienia wątpliwości, że chcę go jak najszybciej upiec. Receptura pochodzi z bloga Klary "Kulinarki". Droga Klary do ostatecznego przepisu wcale nie była prosta. Efekt końcowy jest jednak znakomity. To wybitny chleb, o wspaniałym, gąbczastym miękiszu, chrupiącej skórce i zapachu czarnuszki, który bardzo lubię. Pyszny, który z przyjemnością będę powtarzać. Nie dziwię się, że chleb wzbudzał sentyment u lwowian, bo ledwie zjem kromkę a już myślę o następnej ;)

Skąd ta nazwa ? Kulików  to miejscowość położona kilkanaście kilometrów na północ od Lwowa. Wyroby rzemieślnicze, podobnie jak chleb czy kulikowska kiełbasa cieszyły się uznaniem konsumentów. Można przypuszczać, że chleb wypiekany w Kulikowie dowożono do Lwowa. Od 1910 roku we Lwowie przy ul Źródlanej 23 (dziś ul. Dzerelnej) zaczęła działać Kulikowska Piekarnia prowadzona przez Natana Schwartza. Funkcjonowała do 1939 r. Nie znalazłam dalszych losów ani piekarni, ani jej właściciela. Doczytałam się, że piekarnie po wejściu wojsk radzieckich w 1939 r. były nacjonalizowane. Losów właściciela można się domyślać.  

Z pewnością do rozsławienia chleba przyczynił się Marian Hemar, jeden z najbardziej znanych autorów tekstów piosenek, lwowiak, który po wojnie pozostał na  emigracji w Wielkiej Brytanii. Wydał on  w 1971 r. książkę zatytułowaną "Chlib kulikowski. Tylko dla Lwowian", będącą zbiorem wierszy, piosenek i satyr poświęconych Lwowowi i lwowianom. Tę sentymentalną piosenkę napisał autor w 1955 r. w Londynie, cytat pochodzi z tej strony, gdzie znajdziecie cały tekst. Tu tylko fragment:

"Jak ktoś jest z Warszawy, Poznania albo z Łodzi -
Nie szkodzi, ale przecież on nie wie, o co chodzi,
Ta skąd on może wiedzieć, nawet jak się dowie,
Że milę od Lwowa, w miasteczku Kulikowie,
Była cechowa piekarska osada
I piekli tam piekarze, z dziada prapradziada,

Chlib - ten chlib kulikowski...

T a k i duży bochen - na bochnie skorupka
Tak z wiśniowego drzewa - ale krucha, ale chrupka!
Po szesnastu latach ja pamiętam jeszczy,
Jak świeci, jak błyszczy się, jak chrzęści, jak trzeszczy
I pachnie - jak tylko się wejdzie do kuchni!
Ta ja wam więcej powiem - jak czasem wiatr dmuchni
Na Rynku, od straganów, to naraz, całym Rynkiem
Zajedzie tym zapachem, tą skórką i tym kminkiem"

Składniki na 4 małe bochenki o wadze ok. 250 g każdy:

50 g maki żytniej typ 720
500 g maki pszennej typ 650 plus  do podsypywania
400 g wrzącej wody
40 g  żytniego zakwasu
3 płaskie łyżeczki drożdży suszonych/2 łyżeczki drożdży instant
15 g soli
10 g cukru
4 g czarnuszki
10 g oleju

Wykonanie:

Mąkę żytnią wsypać do dzieży miksera i zalać wrzątkiem. Całość roztrzepać trzepaczką rózgową do momentu aż powstanie żelowa masa, przypominająca kisiel do picia. Mogą pozostać drobne grudki, ale to nie przeszkadza. Odstawić aż masa stanie się letnia. Ja wstawiłam metalową misę miksera do zimnej wody i dalej roztrzepywałam, aż ją ostudziłam. 
Do ostudzonej masy dodać przesianą mąkę pszenną i pozostałe składniki. Całość miksować ok. 2 min na najniższych obrotach, a gdy masa się połączy kolejne 8 minut na wyższych obrotach. Gdyby ciasto się trochę kleiło po tym czasie dodać 1-2 łyżki mąki pszennej. Misę przykryć i odstawić w ciepłe miejsce na ok. 30-60 minut do podwojenia objętości.
Gdy masa wyrośnie przełożyć ją na omączony blat, odgazować i podzielić na 4 równe części. Uformować kule i ułożyć je na blasze wyłożonej papierem do pieczenia w taki sposób, żeby przylegały do siebie.


Przykryć folią, odstawić uformowany chleb do wyrośnięcia na 30-60 minut. 


Nagrzać piekarnik do 230 stopni C z termoobiegiem. Wstawić chleb do piekarnika na 15 minut. Po tym czasie zmniejszyć temperaturę do 200 stopni C i piec kolejne 15 minut. Po upieczeniu ostudzić na kratce. 


Gdy zupełnie ostygnie  możemy cieszyć się jego smakiem i aromatem :) Smacznego!



Tarta ze szparagami, selerem naciowym, cebulą, wędzonym tofu i fetą.

Tarta ze szparagami, selerem naciowym, cebulą, wędzonym tofu i fetą.



Składniki na ciasto o wymiarach 35 cm x 11 cm:

na kruche ciasto:
170 g mąki pszennej (najlepiej krupczatki)
90 g masła
1 żółtko
2-3 łyżki zimnej wody
sól do smaku 

na nadzienie:
250 g szparagów (po odłamaniu zdrewniałych części)
1/2 gałązki selera naciowego
mała cebula
60 g wędzonego tofu
60 g fety
masło

na krem do nadzienia:
3 żółtka
120 g kwaśnej śmietany 18%
70 g słodkiej śmietany
6 gałązek świeżego tymianku
3 łodyżki drobnego szczypioru
sól, pieprz

Wykonanie:

Przygotowujemy kruche ciasto. Wszystkie składniki miksujemy pulsacyjnie w malakserze. Zimną wodę dodajemy w takiej ilości, aby otrzymać odpowiednio zwartą konsystencję. Następnie ciasto delikatnie rozwałkowujemy i wkładamy do natłuszczonej formy. Chłodzimy przykryte w lodówce przez godzinę. Przed pieczeniem nakłuwamy widelcem. Pieczemy przez 10 minut w 180 C pod obciążeniem (kulki ceramiczne, fasola), po czym kolejne 5 minut bez obciążenia.

Szparagi kroimy na kawałki o długości ok. 3 cm. Gałązkę selera na kawałki ok.0,5 cm. Cebulę drobno siekamy i szklimy na maśle.

Wszystkie składniki kremu mieszamy ze sobą. Wlewamy do podpieczonej tarty. Układamy naprzemiennie zielone szparagi i słupki sera feta. Pieczemy przez 10 minut w 200 C i kolejne 20 minut w 180 C (aż nasza tarta będzie złoto-brązowa).

Po upieczeniu odstawiamy na 5 minut, po czym wyjmujemy z formy i podajemy.
Domowe przetwory - dżem agrestowy z dodatkiem rozmarynu i jałowca oraz płatki dzikiej róży utarte z cukrem.

Domowe przetwory - dżem agrestowy z dodatkiem rozmarynu i jałowca oraz płatki dzikiej róży utarte z cukrem.

Lubię przetwory z dodatkami. Nie przepadam za wersją owoce i cukier, zwłaszcza w dużej ilości. Tak się składa, że udało mi się kupić piękny i dojrzały agrest. Agrest to wspomnienie z dzieciństwa, zbierałam z niedużych krzaczków owoce od razu je jedząc, a ręce zawsze były porysowane od kolców. Współcześnie rzadko jadam owoce kolczastego krzewu, bo trudno je kupić, zwłaszcza w jakiejś większej ilości np. łubiankę. Teraz się udało. Smak owoców kojarzył mi się zawsze z jałowcem i rozmarynem. Postanowiłam kierować się intuicją i zrobiłam dżem, który moim zdaniem uwypukla smak agrestu. Dodatki w ilościach symbolicznych nie dominują w smaku, tylko stanowią jego uzupełnienie. Pamiętajcie, że ilość cukru jest przykładowa. Zależy od naszych preferencji i słodyczy owoców.


Dżem agrestowy z jałowcem i rozmarynem


Składniki na 3-4 małe słoiczki:
1500 g dojrzałego, jędrnego agrestu
300 g cukru trzcinowego + 2 łyżki
3 duże, suszone jagody jałowca
gałązka rozmarynu o długości ok. 8 cm
12 g pektyny owocowej

Owoce obrać z ogonków i suchych końcówek kwiatów. Umyć, odsączyć na sicie i wrzucić na dużą patelnię razem z cukrem. Wymieszać, podlać 2 łyżkami wody i zagotować. Zmniejszyć ogień, dodać rozmaryn i jałowiec i gotować ok. 10 min. Wyłączyć grzanie, ostudzić, przelać do misy ceramicznej, przykryć i wstawić na noc do lodówki. Kolejnego dnia rano przelać masę przez sito. Płyn zredukować o połowę, wrzucić w zredukowany sok owoce z sita. Pektynę wymieszać z 2 łyżkami cukru, dodać do całości i gotować ok. 5 minut. Wyjąc rozmaryn. Masę wlać do wyparzonych słoików - 20 minut w 120 stopniach C w piekarniku. Zakręcić dokładnie każdy słoik, odwrócić do góry dnem i włożyć pod koc, aż do ostygnięcia. Smacznego :)
Dżem jest gęsty, kremowy, daje się rozsmarowywać, ale nie jest ścisłą, ściętą galaretą jakiej ja akurat nie lubię. Nie spływa też, bo nie jest rzadki. Dzięki redukowaniu samego soku mamy w dżemie sporo kawałków owoców. 



Płatki dzikiej róży utarte z cukrem


Należy zbierać płatki dzikiej róży z kwiatostanów świeżo rozwiniętych. Te, które już jakiś czas kwitną mają bledszą barwę. Ja zbieram je nad morzem, gdzie jest sporo krzaków dzikiej róży, a jednocześnie nie ma zanieczyszczeń miejskich. Powszechnie utarło się, że trzeba odrywać z każdego płatka jasne zakończenie, którym płatek jest przyczepiony do rośliny, bo jest gorzki. Próbowałam. Nie jest gorzki, ale jest dość twardy i nie ma tej delikatności, co reszta powierzchni, więc warto się go pozbyć, najprościej odcinając nożyczkami. Same płatki są nieco gorzkie, nie należy się zbytnio nad tym tematem pochylać ;)  Można śmiało próbować, płatki róż wszystkich odmian są jadalne. 


Składniki na 2 nieduże słoiczki:
200 g płatków
350 g drobnego cukru
sok z 1 cytryny

Pozbawione twardej końcówki płatki, przebrane wrzucić do melaksera, dodać cukier i sok z cytryny i zmiksować razem na gładką masę. Następnie włożyć do wyparzonych w piekarniku słoików, w 120 stopniach C przez 20 minut. Zakręcić i pasteryzować znów przez 20 minut w 120 stopniach C w piekarniku. Odstawić do ostudzenia. Prawda, że proste ? ;) Dodam jeszcze, że płatki nie zmieniają koloru po pasteryzacji.
Carpaccio z buraków z kozim serem, czosnkiem, miętą i czerwonym pieprzem.

Carpaccio z buraków z kozim serem, czosnkiem, miętą i czerwonym pieprzem.

To jedno z naszych ulubionych dań kolacyjnych. Prosta sałatka z niewielu składników doskonale wpisuje się w wieczorny nastrój, gwarantując lekki i aromatyczny posiłek pod koniec dnia. Przepis nie jest naszym pomysłem, lecz skąd się u nas pojawił, szczerze nie pamiętam. Funkcjonuje u nas od lat. Polecam wszystkim lubiącym pełne smaku, lekkie dania, które świetnie podsumują dzień.


Składniki (na 2 porcje):

2 średnie upieczone/ugotowane buraki
2 ząbki czosnku
50 g sera koziego typu twarożkowego

na vinegrette:
70 ml oliwy
50 ml octu balsamicznego
trochę miodu
przyprawy:
4 listki mięty
czubata łyżeczka czerwonego pieprzu
sól i pieprz do smaku

Wykonanie:

Najpierw przygotowuję vinegrette: siekam dwa ząbki czosnku, dodaję ocet balsamiczny, pół łyżeczki miodu, sól i pieprz. Mieszam, aż składniki połączą się i na koniec dodaję oliwę oraz posiekaną miętę. Odstawiam na bok.

Upieczone buraki kroję na tzw. tarce - mandolinie na bardzo cienkie plastry. Pokrojone buraki układam na talerzu, smaruję przygotowanym vinegrette'm przy pomocy pędzla. Danie powinno trochę postać, żeby nabrało smaku. Najlepiej ok. 30 min. Dlatego lepiej je trochę wcześniej przygotować, a następnie każdy talerz przykryć folią spożywczą, żeby  nie wysychało. Przed podaniem czerwony pieprz rozbijam w moździerzu na grube części. Posypuję nim buraki. Na koniec dodaję kawałki koziego sera.

Podaję z grzankami i lekkim czerwonym winem. To doskonałe ukoronowanie dnia.

Kifli - węgierskie rogaliki.

Kifli - węgierskie rogaliki.

Legenda mówi, że pomysł na kifli pojawił się, gdy chrześcijanie bronili Budy przed Turkami. Na znak świętowania zwycięstwa miejscy piekarze zaczęli sprzedawać świeże bułki w kształcie półksiężyca. Ile w tym prawdy trudno powiedzieć. Jednak rogaliki są bardzo smaczne i choć podobno piecze się je tradycyjnie na Boże Narodzenie, to nic nie stoi na przeszkodzie, żeby delektować się ich smakiem przez cały rok. Posypuje się je kminkiem lub jak u mnie na zdjęciach sezamem, makiem lub słonecznikiem. Można też zrobić je bez żadnej posypki. Myślę, że ważne jest sposób ich wykonania. Ciasto rozwałkowuje się bardzo cienko, jak na makaron i zwija potem w rogalik. Dzięki temu uzyskuje się właśnie ten charakterystyczny kształt. Można rogaliki zrobić na dwa sposoby. Pierwszy to podzielić ciasto na równe kawałki, a potem każdy rozwałkować cieniutko w trójkąt o długiej wysokości i zwinąć jak każdy rogalik - od podstawy do wierzchołka trójkąta. Otrzymamy wtedy rogaliki, które minimalnie  mogą się od siebie różnić. Możemy też rozwałkować jeden duży kawałek w prostokąt i wyciąć z ciasta trójkąty. 

Kifli

Przepis na 8 szt.
400 g mąki pszennej chlebowej typ 650
270 ml mleka + do posmarowania
30 g rozpuszczonego masła
1 łyżeczka cukru
1 łyżeczka soli
9 g drożdży suszonych/ 5-6 g drożdży instant

Do dzieży robota wsypać mąkę, zrobić dołek, wlać letnie mleko, wsypać drożdże i cukier i zostawić na ok. 15 min. żeby drożdże zaczęły pracować. Następnie dodać sól i schłodzone, rozpuszczone masło. Wyrobić gładkie i elastyczne ciasto. Podzielić je na 8 części (po 85 g) i każdą część rozwałkować cieniutko w trójkąt. Zwinąć od podstawy trójkąta (u mnie miała ok. 20 cm, a wysokość ok. 40 cm) i odłożyć na wyłożoną pergaminem blachę. Następnie po zrobieniu wszystkich rogalików posmarować je mlekiem i wstawić do ciepłego piekarnika, żeby urosły (ok. 20 min.). Gdy wyrosną znów posmarować je mlekiem i ewentualnie posypać - makiem, kminkiem, sezamem, słonecznikiem itp. Piec w temp. 180 stopni przez 10 minut, potem zwiększyć temperaturę do 200 i piec kolejne 10 minut. Na koniec wstawić je na 5 min. pod grill. Ostudzić na kratce. Są bardzo chrupiące i apetyczne.

Dopisek z dn. 14 września 2020 r. 
Kifli znów piekłam z innymi Piekarzami we Wrześniowej Piekarni Amber. Bardzo cieszę się, że zebrała się spora grupa chętnych i rogale Wszystkim  wyszły imponująco. Oto szacowne grono:

Akacjowy Blog
Dom z mozaikami
Konwalie w kuchni
Kuchnia Alicji
Kuchnia Gucia
Kuchennymi drzwiami
Ogrody Babilonu
Polska zupa
Rodzinnie roślinnie
Stare gary
Takie tam moje pomysły
Weekendy w domu i ogrodzie
Zacisze kuchenne

Bardzo dziękuję Wszystkim uczestnikom Wrześniowej Piekarni za wspólne wypiekanie węgierskich rogalików :) 
Sałatka z bobem.

Sałatka z bobem.

Bób to bardzo przez nas oczekiwany przedstawiciel strączkowatych. Gdy nastaje sezon chętnie wykorzystujemy go w kuchni. Czasem jako dodatek do dania, a czasem jako główny składnik. Ciepło wyzwala w nas chęć biesiadowania wieczorami na balkonie. Lubimy wtedy jeść sałatki, popijać wino i prowadzić długie rozmowy. Mile spędzone chwile przy koncercie jeszcze śpiewających wieczorami ptaków, zwłaszcza kosów to jest to. 

Sałatka z bobem


Składniki na 2 porcje:
500 g bobu
pomidorki daktylowe-czerwone i żółte - 16 szt.
2 łyżki grubo posiekanych orzechów włoskich
2 małe cukinie
garść młodych pędów groszku cukrowego (lub innej zieleniny)
1 strączek chili
120 g sera feta lub roquefort

oliwa EV
1 duży ząbek czosnku
suszone oregano
miód
sok z cytryny
świeżo zmielony pieprz
sól

Bób opłukać, wrzucić na wrzątek z solą i gotować przez ok. 6 min. Następnie wylać na sito, przestudzić zimną wodą i obrać z łupinek. Gotowy bób oprószyć delikatnie solą, polać oliwą i posypać oregano, wymieszać i odstawić.

Przygotować sos. Ząbek czosnku drobno posiekać, posypać go solą i rozetrzeć końcem noża. Włożyć do kubka. Dodać do czosnku 3/4 łyżeczki miodu, dolać sok z cytryny (1-1,5 łyżki), wymieszać, następnie dodać oliwę - ok. 4 łyżek i świeżo zmielony czarny pieprz.

Pomidorki delikatnie naciąć, zblanszować i obrać ze skórki, pokroić na części. Orzechy podpiec na suchej patelni. Posiekać drobno chili. Cukinie przeciąć wzdłuż i grillować na patelni.

Na talerz ułożyć przyprawiony bób. Następnie obłożyć gałązkami zieleniny (u nas pędy groszku cukrowego), położyć pomidorki, pokrojony w kostkę ser, cukinie, posiekane chili. Posypać orzechami i polać przygotowanym sosem.

Ponieważ w kwestii sera nie osiągnęliśmy konsensusu, każde z nas jadło z innym serem i oboje byliśmy zadowoleni 😁
Chałka...w poszukiwaniu ideału.

Chałka...w poszukiwaniu ideału.

Skubnęłam kilka dojrzałych poziomek, obejrzałam rozrastające się krzaczki ziół, podparłam ciężki kwiat różowej hortensji i wchodząc z balkonu do domu poczułam ten dobrze mi znajomy zapach. Powiew powietrza owinął nim mnie, niczym szalem. Delikatny zapach pieczywa wymykał się z piekarnika. Była w nim skromna nuta słodyczy, która zmienia go w wyjątkowy. Taki zapach działa na zmysły. Wyczuwam głód i myślę o miodzie, który zatrzymał zapach kwiatów lipy i teraz sączy go wraz z każdą kropelką złocistej gęstości dzieła pszczół. Oglądam przez szybkę piekarnika, jak rumieni się. Najpierw delikatne muśnięcia, potem kolory zaczynają nabierać mocy. Tak piecze się chałka. Moje ulubione pieczywo śniadaniowe. 
Ciągle szukam tej idealnej, ale to nie ma najmniejszego uzasadnienia. Każda, którą upiekę wydaje mi się tą najlepszą. Potem mija jakiś czas i w głowie kiełkuje myśl "a może by tak zrobić kolejną chałkę i zobaczyć jak smakuje?". Zaczynam sama siebie diagnozować ;) Chyba "nie chodzi o to by złapać króliczka, ale by gonić go". Tym sposobem mam kolejną chałkę idealną. Zapewne za jakiś czas pojawi się kolejna na blogu. Nie bądźcie zaskoczeni. Niech Was też nie zwiedzie zdjęcie, to nie jest chałka, to jest chała która ma prawie pół metra długości i szeroka jest na ponad 15 cm. Jakoś tak wyszło, że uplotłam jednego giganta. Na razie preferuję chałki z błyszcząca skórką. Nie używam kruszonki ani żadnych ziaren. Jednak z czasem, kto wie...


500 g mąki pszennej o dużej zawartości białka (użyłam manitoby)
60 g cukru
1 łyżeczka soli
1 duże jajo 
60 g roztopionego tłuszczu (masło lub margaryna)
250 ml letniej wody
10 g suszonych drożdży lub 7 g drożdży instant
ew. wanilia/tonka

dodatkowo do posmarowania:
1 jajko
1 łyżka letniej wody

Tłuszcz rozpuścić i ostudzić. W dzieży miksera, w którym będziemy wyrabiać ciasto wymieszać drożdże z łyżeczką cukru i 1/4 wody. Odstawić na ok. 10 minut. Jajko roztrzepać. Rozpuszczony tłuszcz połączyć z wodą, cukrem i solą. Wymieszać, dodać do drożdży. Wsypać mąką, dodać roztrzepane jajo  i całość wyrobić hakiem przez ok. 10 minut. Ciasto musi być gładkie i nie przyklejać się do ścianek. Przykryć misę folią i odstawić w ciepłe miejsce na ok. 1 godzinę lub do podwojenia masy. Ciasto pięknie daje się formować, nie wymaga podsypywania mąką, ani smarowania rąk olejem. Nie lepi się. Można podzielić masę na 3 części i upiec tradycyjny warkocz lub pomęczyć się nad czymś bardziej efektownym ;) 
Jeśli interesuje Was jak zrobić taki splot jak powyżej zajrzyjcie do filmiku instruktażowego tu - klik. Masę trzeba podzielić na 5 równych części. Uformowałam wałeczki o długości 54 cm. Jednak nie tak równe na całej długości jak na filmie, tylko na końcach, na ok. 10 cm znacznie węższe. Mam nadzieję, że rozumiecie, środek grubszy, a końcówki coraz cieńsze. Zaplatałam razem z filmem. Jest bardzo pomocny. 
Po zapleceniu wyłożyć blachę papierem do pieczenia. Po przekątnej ułożyć chałkę, włożyć blachę do dużej torby foliowej i odstawić w ciepłe miejsce na ok. 50 minut. Następnie nagrzać piekarnik do 190 stopni C. Chałkę wysmarować rozbełtanym jajkiem z 1 łyżką wody. Wstawić do piekarnika na 20 minut. Następnie sprawdzić czy się nie przypieka zbyt mocno. Jeśli kolor jest dobry, przykryć chałkę folią aluminiową i piec kolejne 20 minut. Po wyjęciu ostudzić na kratce. Smacznego!


Arboretum Wirty przy Nadleśnictwie Kaliska - niezwykłe odkrycie po latach.

Arboretum Wirty przy Nadleśnictwie Kaliska - niezwykłe odkrycie po latach.

Podróżując na potęgę w miejsca dalekie mamy wielki szacunek i ciekawość dla miejsc nam bliskich. Odwiedzamy je często "weekendowo", bo są blisko i nie wymagają specjalnych przygotowań by do nich dotrzeć. Przyznamy uczciwie - mieszkamy w Trójmieście od lat, a miejsce to było dla nas nieodkrytą tajemnicą. Do dziś nie możemy zrozumieć dlaczego? Dowiedzieliśmy się o nim dzięki naszym sympatycznym Sąsiadom, których spotykamy tu i tam na leśnych ścieżkach. Gdy tylko pojawiła się okazja, odwiedziliśmy je spędzając jeden z piękniejszych dni w trakcie obecnego trudnego czasu. Był piątek, wczesne popołudnie, piękne słońce i brak ludzi. To idealny czas, by cieszyć się tak pięknym miejscem położonym ledwie nieco ponad godzinę jazdy od naszego domu.


Smażona makrela z azjatyckim dressingiem.

Smażona makrela z azjatyckim dressingiem.

Inspiracją do tego dania był przepis Jamie'go Oliver'a. Czyli wiadomo - kuchnia prosta, niewyrafinowana, ale pyszna. Potrawa łatwa w przygotowaniu i pełna smaku.

Makrela jest rybą oleistą potrzebującą mocnych dodatków. Dlatego zwykle robimy ją jako proste azjatyckie danie, często przygotowywane na grillu, czasem po wcześniejszym marynowaniu, innym razem z dobrym lekkim aromatycznym "sosem" po obróbce cieplnej. Zwykle ryby dusimy lub pieczemy. Makrela idealnie nadaje się do smażenia. Szkoda, że gości tak rzadko na naszych stołach (poza wersją wędzoną), bo z naszego punktu widzenia ma same zalety: jest jej dużo i nie wymaga ochrony, jak inne gatunki ryb, jest tania, łatwa w przygotowaniu i zdrowa, bo zawiera dużo kwasów tłuszczowych omega 3.


SMAŻONA MAKRELA Z INSPIROWANYM AZJĄ DRESSINGIEM


Składniki (na 2 osoby):

2 świeże makrele
otarta skórka limonki
1-2 łyżki masła klarowanego
sól, pieprz
świeża kolendra (do dekoracji i podbicia smaku) - w sumie będziecie potrzebować około pół pęczka

na dressing:
mała szalotka, drobno posiekana
ząbek czosnku, drobno posiekany
ok.0,5 cm imbiru, drobno posiekany
1 ostra papryczka, drobno posiekana
sok z 1 limonki
2 łyżki listków kolendry, drobno posiekane
2 łyżki oleju sezamowego
1,5 łyżki sosu sojowego
chili (dla wzmocnienia pikanterii, jeśli papryczka nie jest zbyt ostra)
płynny miód (ilość taka by uzyskać kwaśno-pikantno-słodkawy smak)

Wykonanie:


Najpierw przygotowujemy marynatę, której dobrze zrobi kilkugodzinny odpoczynek. Wszystkie składniki mieszamy ze sobą, tak aby dobrze się rozpuściły i połączyły.

Makrelę filetujemy i pozbawiamy drobnych ości na grzbiecie. Dobrze osuszamy rybę. Rybę przyprawiamy solą, pieprzem i startą skórką z limonki od strony mięsa.

Na patelni rozgrzewamy masło klarowane. Smażymy rybę od strony skóry przez około minutę, dwie, tak by skóra stała się chrupka. Odwracamy rybę i smażymy ją przez kolejne dwie minuty. Gotowe.

Rybę podajemy na ryżu, polewamy ją obficie marynatą i dodajemy łyżkę świeżej kolendry. Doskonałym dodatkiem będzie świeży ogórek z tą samą marynatą.
To już 7 lat ! Biszkopt królowej Wiktorii na urodziny bloga :)

To już 7 lat ! Biszkopt królowej Wiktorii na urodziny bloga :)

Siedem lat temu Akacjowy Blog pojawił się w sieci. Ciągle jest dla nas ważnym miejscem, gdzie możemy dzielić się z Wami chociaż częścią naszych pasji. Miło nam, że jesteście. Dziękujemy Wszystkim Naszym Czytelnikom za obecność, aktywność i ciepłe słowa. Mamy nadzieję, że będziecie nadal z nami :) 

Na blogu dziś ciasto, które od dawna chciałam upiec. Tę chęć obudził we mnie już dawno mój ulubiony program kulinarny - "The Great British Bake Off". W jednej z serii po raz pierwszy zobaczyłam, jak uczestnicy zmagają się z wyzwaniem technicznym - klasyką kuchni królewskiej, ulubionym ciastem królowej Wiktorii. Czemu więc go nie upiec? Przypomina wielką słodką kanapkę. Biszkopt dzięki dodatkowi masła jest bardzo wilgotny. Klasyczny krem maślany zastąpiłam mieszaniną bitej śmietany i mascarpone. Usmażyłam dżem  z truskawek, bo na nie jest teraz sezon, a gdy dojrzeją maliny z przyjemnością powtórzę to ciasto z dżemem malinowym, jak w klasycznym przepisie. Autorką przepisu na biszkopt jest "królowa" brytyjskich wypieków - Marry Berry. Dostosowałam tylko proporcje do mojej tortownicy. 


BISZKOPT KRÓLOWEJ WIKTORII


Składniki na tortownicę o średnicy 16 cm:

na  dwa biszkopty :
 3 duże jaja/ 4 jaja M
170 g drobnego cukru
170 g mąki pszennej tortowej
170 g miękkiego masła
1 czubata łyżeczka proszku do pieczenia

Jeśli mamy dwie takie same tortownice możemy od razu zrobić masę ze wszystkich składników i gotową rozdzielić równo na dwie foremki. Jeśli będziemy piec dwa oddzielne biszkopty w jednej tortownicy radzę podzielić składniki na dwie części i drugą zrobić na świeżo przed pieczeniem.

Wszystkie składniki należy ze sobą razem zmiksować. Robić to tylko do powstania jednolitej masy. Foremkę/foremki wysmarować masłem, wyłożyć dno i boki papierem, też go posmarować. Ciasto włożyć do nagrzanego piekarnika do 160 stopni C z termoobiegiem lub 180 bez termoobiegu. Po 20 min. sprawdzić patyczkiem czy jest suchy, ewentualnie dopiec go jeszcze 5 minut. Po wyjęciu z piekarnika odstawić na 5 minut. Następnie rozpiąć tortownicę i do góry nogami położyć biszkopt na kratce. Dlaczego ? Biszkopt ma tendencję do tego, żeby środek nieco wyrastał w górę. Odwrócenie go spowoduje, że będzie płaski podobnie jak spód. Spód też stanowi tu "górę" ciasta. Ciasta odstawić do ostygnięcia. 

dżem truskawkowy:
250 g  + 50 g truskawek
50 g drobnego cukru
1 łyżka soku z cytryny
pektyna jabłkowa

Robiąc ten dżem możecie zastąpić pektynę i cukier - cukrem żelującym. Nie używam żelatyny itp. bo nie jem mięsa. Można też dodać agar :)

Truskawki po umyciu i obraniu pokroić na kawałki. Z cukru odłożyć 1 dużą łyżkę. 250 g truskawek wymieszać z cukrem i usmażyć na małej patelni. Tyle, żeby cukier się rozpuścił. ! Odłożoną łyżkę cukru wymieszać z pektyną. Użyć jej proporcjonalnie do ilości masy wg tego co jest napisane na opakowaniu (u mnie ok. 5 g). Dodać pektynę z cukrem do dżemu, wymieszać i zagotować. Na koniec dodać resztę truskawek, wymieszać i odstawić do ostygnięcia.

krem:
125 g słodkiej śmietany 30 %, dobrze schłodzonej
110 g mascarpone
2 łyżeczki cukru pudru
1/2 cytryny - otarta skórka

Ubić śmietanę w wysokim naczyniu. W drugim naczyniu trzepaczką rozbić na krem mascarpone. Dodać do niego cukier puder i skórkę z cytryny, wymieszać. Następnie dodać po trochu ubitą śmietanę i całość połączyć przy pomocy trzepaczki rózgowej. Włożyć krem do rękawa cukierniczego z dużą ząbkowaną końcówką.

Złożenie ciasta

-potrzebujemy trochę cukru pudru do posypania biszkoptu

Jeśli biszkopty nieco się różnią, zawsze ładniejszy wybierzcie na wierzch. Na spodni biszkopt wyłóżcie ścięty, ostudzony dżem truskawkowy. Na niego wyciśnijcie krem. Najpierw zróbcie kleksy dookoła, a potem w środku. Na wierzch połóżcie drugi biszkopt. Oprószcie go przez sitko cukrem pudrem :) Smacznego :)