Tiramisu - najlepsze!

Tiramisu - najlepsze!

Staram się unikać przy daniach określeń, "najlepsze", "najlepsze na świecie" itp. Niestety tu się nie da ;)  To znany i prosty włoski deser, który pewnie wiele osób robiło nie raz. Ja też. Mimo swojej prostoty może różnie smakować. Nie zawsze łatwo osiągnąć ideał. Dla nas to tiramisu jest kompletne. Czy idealne, niech każdy odpowie sobie sam :)

Deser można wykonać dzień wcześniej. Jeśli jednak chcecie go podać kolejnego dnia, zabezpieczcie dobrze, żeby w lodówce nie przesiąkł zapachami. Posypcie wierzch kakao dopiero przed podaniem. Dodatek wina marsala powoduje, że deser adresowany jest do dorosłych.

Tiramisu


proporcje na 2 desery:

100 ml mocnego espresso
1 duże jajo
35-40 g cukru pudru
250 g mascarpone
90 ml wina marsala
100 g biszkoptów (zawsze do tiramisu kupuję biszkopty Vicenzovo)
ciemne kakao do posypania

Espresso wlać do miseczki, w której będziemy moczyć biszkopty. Przestudzić, a następnie dodać do niego 60 ml marsali.

Żółtko utrzeć z cukrem pudrem do białości. Oddzielnie ubić pianę z białka na sztywno. Do innego naczynia wyjąć mascarpone, dolać 30 ml marsali i razem wymieszać. Następnie dodać ukręcone żółtko i razem połączyć. Do tego momentu można to robić mikserem. Na koniec do kremu dodać pianę i delikatnie wymieszać trzepaczką rózgową. Włożyć krem do rękawa cukierniczego. 

Biszkopty zamoczyć krótko w kawie z marsalą z jednej i z drugiej strony. Ułożyć na dnie naczynia. Nałożyć krem i powtórzyć obie warstwy. Wierzch posypać kakao najlepiej przy pomocy sitka. Jeśli deser podajemy tego samego dnia, schłodzić go w lodówce przez ok. 2 godziny. 
Spanakopita - greckie pierożki z ciasta filo nadziewane szpinakiem z fetą.

Spanakopita - greckie pierożki z ciasta filo nadziewane szpinakiem z fetą.

To pyszne danie, na dodatek robi się je całkiem szybko. Oczywiście pod warunkiem, że nie jesteście amatorami domowego wykonania ciasta filo ;) Dobre ciasto można kupić gotowe. Kupując zwróćcie uwagę na ilość arkuszy. Moje miało 300 g i zawierało 7 arkuszy. Kupiłam świeże, ale jeśli dostaniecie tylko mrożone, to nie problem. Po prostu trzeba je przed użyciem rozmrozić.
Pierożki można jeść na ciepło i na zimno. Nie polecam jedzenia ich bezpośrednio po upieczeniu. Nawet jak ciasto ciut ostygnie, nadzienie w środku jest gorące. Trudno wyczuć wszystkie smaki, a warto się nimi delektować. Pierożki można jeść jako przystawkę, ale będą dobre na drugie śniadanie, piknik i "garden party". Polecam.


Spanakopita


proporcje na 9 szt.:

7 arkuszy ciasta filo (300 g)
2 ząbki czosnku posiekane
2-3 dymki (wielkości dużej rzodkiewki) ze szczypiorem, drobno posiekane
250 g szpinaku baby
2 łyżki pinioli
100 g greckiej fety
4 suszone pomidory
2 łyżki masła klarowanego do smażenia
4 łyżki zwykłego masła, rozpuszczonego i ostudzonego
sól
świeżo mielony czarny pieprz

Masło do smarowania filo - cztery łyżki - rozpuścić i ostudzić. Na dużej patelni rozgrzać masło klarowane, wrzucić na tłuszcz posiekaną dymkę ze szczypiorem, chwilę podsmażyć i dodać czosnek. Gdy całość zmięknie i będzie pachnieć wrzucić podzielony na dwie części umyty i osuszony szpinak. Gdy zwiędnie pierwsza, dodać drugą. Cały czas mieszać i obsmażać tylko do zwiędnięcia. Następnie wrzucić to na sito i odstawić do ostygnięcia i odsączenia ewentualnego płynu.

Na małej patelni, na sucho podpiec piniole, aż się zrumienią. Suszone pomidory odsączyć z tłuszczu i pokroić w kostkę. Ostudzony szpinak wymieszać z pomidorami i piniolami. Rozkruszyć drobno do szpinaku fetę. Doprawić całość solą i pieprzem. 

Włączyć piekarnik na 190 stopni C z termoobiegiem.

Rozpakować filo. Gdy rozwiniemy arkusze, wyjąć pierwszy, rozłożyć na czystym blacie. Pozostałe przykryć zwilżoną, czystą ściereczką, żeby nie obsychało. Płat ciasta posmarować przy pomocy pędzla rozpuszczonym i ostudzonym masłem. Ja dodatkowo po posmarowaniu dłońmi jeszcze raz "przejeżdżam" po powierzchni ciasta. Na ten arkusz położyć drugi arkusz, wszystko powtórzyć i to samo zrobić z trzecim. Następnie rozkroić arkusze  w pionie na dwie równe części, a te znów na dwie. W ten sposób uzyskamy cztery pasy. Na dole każdego położyć po czubatej łyżce nadzienia.


Złożyć róg w trójkąt jak po lewej u góry, a następnie zawinąć do góry jak po prawej.


Powtarzać sposób zawijania jak po lewej, następnie po prawej i na końcu zawinąć fragment ciasta na wierzch. Ułożyć na wyłożonej papierem do pieczenia blasze, kładąc ostatnią warstwą złożenia na spód. Gdy skończymy, posmarować wszystkie spanakopita masłem i wstawić do nagrzanego piekarnika. Piec do zrumienienia, u mnie ok. 30 minut. Po upieczeniu zdjęć pierożki do ostygnięcia. Smacznego :)


Cobbler z jagodami.

Cobbler z jagodami.

Bardzo lubimy desery i jako łasuchy często traktujemy je jak koło ratunkowe, gdy mamy apetyt na coś słodkiego. Cobbler owocowy to rodzaj zapiekanego, deseru rodem z Ameryki Północnej. Owoce zalewane są warstwą ciasta. Przypomina trochę crumble, tylko w tym drugim wypadku posypujemy wierzch owoców kruszonką. Cobbler jagodowy nie wymaga jakiś specjalnych dodatków w postaci bakalii i przypraw. Jagody mają wyrazisty smak, dlatego ciasto powinno być idealne. To ma chrupiącą skórkę, koronkową strukturę i bardzo dobry smak. To co mnie głównie powstrzymywało przed wpisaniem przepisów na bloga, to fakt, że trudno mi te desery dobrze sfotografować.


Cobbler z jagodami

proporcje na 4 desery:

400 g czarnych jagód 
1/2 cytryny

75 g roztopionego i ostudzonego masła
115 g mleka

160 g mąki tortowej
100 g drobnego cukru demerara
12 g cukru z wanilią
szczypta soli
1 łyżeczka proszku do pieczenia

Do pieczenia używam formy ceramicznej o wymiarach wew. 16 x 22 cm. Należy ją przed użyciem nasmarować masłem. Włączyć piekarnik z termoobiegiem na 180 stopni C.

Czyste, przebrane jagody skropić sokiem z połowy cytryny i wrzucić do naczynia, wyrównać wierzch.

Suche składniki ciasta razem wymieszać, następnie dodać do nich masło i mleko. Wystarczy całość zamieszać widelcem. Wylać masę na jagody. Wstawić do piekarnika i piec 45 minut. Po wyjęciu można od razu podawać ciepły lub zimny czy letni, jak lubicie. Można też w gorący dzień podać cobbler z dodatkiem lodów lub z bitą śmietaną np.  w chłodny dzień. Zimą możecie wykorzystać mrożone owoce. Nie trzeba ich rozmrażać. Smacznego :)
Chleb kulikowski, ze Lwowa - chleb z historią.

Chleb kulikowski, ze Lwowa - chleb z historią.

Kiedy dowiedziałam się o istnieniu tego chleba i jego historii, nie miałam cienia wątpliwości, że chcę go jak najszybciej upiec. Receptura pochodzi z bloga Klary "Kulinarki". Droga Klary do ostatecznego przepisu wcale nie była prosta. Efekt końcowy jest jednak znakomity. To wybitny chleb, o wspaniałym, gąbczastym miękiszu, chrupiącej skórce i zapachu czarnuszki, który bardzo lubię. Pyszny, który z przyjemnością będę powtarzać. Nie dziwię się, że chleb wzbudzał sentyment u lwowian, bo ledwie zjem kromkę a już myślę o następnej ;)

Skąd ta nazwa ? Kulików  to miejscowość położona kilkanaście kilometrów na północ od Lwowa. Wyroby rzemieślnicze, podobnie jak chleb czy kulikowska kiełbasa cieszyły się uznaniem konsumentów. Można przypuszczać, że chleb wypiekany w Kulikowie dowożono do Lwowa. Od 1910 roku we Lwowie przy ul Źródlanej 23 (dziś ul. Dzerelnej) zaczęła działać Kulikowska Piekarnia prowadzona przez Natana Schwartza. Funkcjonowała do 1939 r. Nie znalazłam dalszych losów ani piekarni, ani jej właściciela. Doczytałam się, że piekarnie po wejściu wojsk radzieckich w 1939 r. były nacjonalizowane. Losów właściciela można się domyślać.  

Z pewnością do rozsławienia chleba przyczynił się Marian Hemar, jeden z najbardziej znanych autorów tekstów piosenek, lwowiak, który po wojnie pozostał na  emigracji w Wielkiej Brytanii. Wydał on  w 1971 r. książkę zatytułowaną "Chlib kulikowski. Tylko dla Lwowian", będącą zbiorem wierszy, piosenek i satyr poświęconych Lwowowi i lwowianom. Tę sentymentalną piosenkę napisał autor w 1955 r. w Londynie, cytat pochodzi z tej strony, gdzie znajdziecie cały tekst. Tu tylko fragment:

"Jak ktoś jest z Warszawy, Poznania albo z Łodzi -
Nie szkodzi, ale przecież on nie wie, o co chodzi,
Ta skąd on może wiedzieć, nawet jak się dowie,
Że milę od Lwowa, w miasteczku Kulikowie,
Była cechowa piekarska osada
I piekli tam piekarze, z dziada prapradziada,

Chlib - ten chlib kulikowski...

T a k i duży bochen - na bochnie skorupka
Tak z wiśniowego drzewa - ale krucha, ale chrupka!
Po szesnastu latach ja pamiętam jeszczy,
Jak świeci, jak błyszczy się, jak chrzęści, jak trzeszczy
I pachnie - jak tylko się wejdzie do kuchni!
Ta ja wam więcej powiem - jak czasem wiatr dmuchni
Na Rynku, od straganów, to naraz, całym Rynkiem
Zajedzie tym zapachem, tą skórką i tym kminkiem"

Składniki na 4 małe bochenki o wadze ok. 250 g każdy:

50 g maki żytniej typ 720
500 g maki pszennej typ 650 plus  do podsypywania
400 g wrzącej wody
40 g  żytniego zakwasu
3 płaskie łyżeczki drożdży suszonych/2 łyżeczki drożdży instant
15 g soli
10 g cukru
4 g czarnuszki
10 g oleju

Wykonanie:

Mąkę żytnią wsypać do dzieży miksera i zalać wrzątkiem. Całość roztrzepać trzepaczką rózgową do momentu aż powstanie żelowa masa, przypominająca kisiel do picia. Mogą pozostać drobne grudki, ale to nie przeszkadza. Odstawić aż masa stanie się letnia. Ja wstawiłam metalową misę miksera do zimnej wody i dalej roztrzepywałam, aż ją ostudziłam. 
Do ostudzonej masy dodać przesianą mąkę pszenną i pozostałe składniki. Całość miksować ok. 2 min na najniższych obrotach, a gdy masa się połączy kolejne 8 minut na wyższych obrotach. Gdyby ciasto się trochę kleiło po tym czasie dodać 1-2 łyżki mąki pszennej. Misę przykryć i odstawić w ciepłe miejsce na ok. 30-60 minut do podwojenia objętości.
Gdy masa wyrośnie przełożyć ją na omączony blat, odgazować i podzielić na 4 równe części. Uformować kule i ułożyć je na blasze wyłożonej papierem do pieczenia w taki sposób, żeby przylegały do siebie.


Przykryć folią, odstawić uformowany chleb do wyrośnięcia na 30-60 minut. 


Nagrzać piekarnik do 230 stopni C z termoobiegiem. Wstawić chleb do piekarnika na 15 minut. Po tym czasie zmniejszyć temperaturę do 200 stopni C i piec kolejne 15 minut. Po upieczeniu ostudzić na kratce. 


Gdy zupełnie ostygnie  możemy cieszyć się jego smakiem i aromatem :) Smacznego!



Tarta ze szparagami, selerem naciowym, cebulą, wędzonym tofu i fetą.

Tarta ze szparagami, selerem naciowym, cebulą, wędzonym tofu i fetą.



Składniki na ciasto o wymiarach 35 cm x 11 cm:

na kruche ciasto:
170 g mąki pszennej (najlepiej krupczatki)
90 g masła
1 żółtko
2-3 łyżki zimnej wody
sól do smaku 

na nadzienie:
250 g szparagów (po odłamaniu zdrewniałych części)
1/2 gałązki selera naciowego
mała cebula
60 g wędzonego tofu
60 g fety
masło

na krem do nadzienia:
3 żółtka
120 g kwaśnej śmietany 18%
70 g słodkiej śmietany
6 gałązek świeżego tymianku
3 łodyżki drobnego szczypioru
sól, pieprz

Wykonanie:

Przygotowujemy kruche ciasto. Wszystkie składniki miksujemy pulsacyjnie w malakserze. Zimną wodę dodajemy w takiej ilości, aby otrzymać odpowiednio zwartą konsystencję. Następnie ciasto delikatnie rozwałkowujemy i wkładamy do natłuszczonej formy. Chłodzimy przykryte w lodówce przez godzinę. Przed pieczeniem nakłuwamy widelcem. Pieczemy przez 10 minut w 180 C pod obciążeniem (kulki ceramiczne, fasola), po czym kolejne 5 minut bez obciążenia.

Szparagi kroimy na kawałki o długości ok. 3 cm. Gałązkę selera na kawałki ok.0,5 cm. Cebulę drobno siekamy i szklimy na maśle.

Wszystkie składniki kremu mieszamy ze sobą. Wlewamy do podpieczonej tarty. Układamy naprzemiennie zielone szparagi i słupki sera feta. Pieczemy przez 10 minut w 200 C i kolejne 20 minut w 180 C (aż nasza tarta będzie złoto-brązowa).

Po upieczeniu odstawiamy na 5 minut, po czym wyjmujemy z formy i podajemy.
Domowe przetwory - dżem agrestowy z dodatkiem rozmarynu i jałowca oraz płatki dzikiej róży utarte z cukrem.

Domowe przetwory - dżem agrestowy z dodatkiem rozmarynu i jałowca oraz płatki dzikiej róży utarte z cukrem.

Lubię przetwory z dodatkami. Nie przepadam za wersją owoce i cukier, zwłaszcza w dużej ilości. Tak się składa, że udało mi się kupić piękny i dojrzały agrest. Agrest to wspomnienie z dzieciństwa, zbierałam z niedużych krzaczków owoce od razu je jedząc, a ręce zawsze były porysowane od kolców. Współcześnie rzadko jadam owoce kolczastego krzewu, bo trudno je kupić, zwłaszcza w jakiejś większej ilości np. łubiankę. Teraz się udało. Smak owoców kojarzył mi się zawsze z jałowcem i rozmarynem. Postanowiłam kierować się intuicją i zrobiłam dżem, który moim zdaniem uwypukla smak agrestu. Dodatki w ilościach symbolicznych nie dominują w smaku, tylko stanowią jego uzupełnienie. Pamiętajcie, że ilość cukru jest przykładowa. Zależy od naszych preferencji i słodyczy owoców.


Dżem agrestowy z jałowcem i rozmarynem


Składniki na 3-4 małe słoiczki:
1500 g dojrzałego, jędrnego agrestu
300 g cukru trzcinowego + 2 łyżki
3 duże, suszone jagody jałowca
gałązka rozmarynu o długości ok. 8 cm
12 g pektyny owocowej

Owoce obrać z ogonków i suchych końcówek kwiatów. Umyć, odsączyć na sicie i wrzucić na dużą patelnię razem z cukrem. Wymieszać, podlać 2 łyżkami wody i zagotować. Zmniejszyć ogień, dodać rozmaryn i jałowiec i gotować ok. 10 min. Wyłączyć grzanie, ostudzić, przelać do misy ceramicznej, przykryć i wstawić na noc do lodówki. Kolejnego dnia rano przelać masę przez sito. Płyn zredukować o połowę, wrzucić w zredukowany sok owoce z sita. Pektynę wymieszać z 2 łyżkami cukru, dodać do całości i gotować ok. 5 minut. Wyjąc rozmaryn. Masę wlać do wyparzonych słoików - 20 minut w 120 stopniach C w piekarniku. Zakręcić dokładnie każdy słoik, odwrócić do góry dnem i włożyć pod koc, aż do ostygnięcia. Smacznego :)
Dżem jest gęsty, kremowy, daje się rozsmarowywać, ale nie jest ścisłą, ściętą galaretą jakiej ja akurat nie lubię. Nie spływa też, bo nie jest rzadki. Dzięki redukowaniu samego soku mamy w dżemie sporo kawałków owoców. 



Płatki dzikiej róży utarte z cukrem


Należy zbierać płatki dzikiej róży z kwiatostanów świeżo rozwiniętych. Te, które już jakiś czas kwitną mają bledszą barwę. Ja zbieram je nad morzem, gdzie jest sporo krzaków dzikiej róży, a jednocześnie nie ma zanieczyszczeń miejskich. Powszechnie utarło się, że trzeba odrywać z każdego płatka jasne zakończenie, którym płatek jest przyczepiony do rośliny, bo jest gorzki. Próbowałam. Nie jest gorzki, ale jest dość twardy i nie ma tej delikatności, co reszta powierzchni, więc warto się go pozbyć, najprościej odcinając nożyczkami. Same płatki są nieco gorzkie, nie należy się zbytnio nad tym tematem pochylać ;)  Można śmiało próbować, płatki róż wszystkich odmian są jadalne. 


Składniki na 2 nieduże słoiczki:
200 g płatków
350 g drobnego cukru
sok z 1 cytryny

Pozbawione twardej końcówki płatki, przebrane wrzucić do melaksera, dodać cukier i sok z cytryny i zmiksować razem na gładką masę. Następnie włożyć do wyparzonych w piekarniku słoików, w 120 stopniach C przez 20 minut. Zakręcić i pasteryzować znów przez 20 minut w 120 stopniach C w piekarniku. Odstawić do ostudzenia. Prawda, że proste ? ;) Dodam jeszcze, że płatki nie zmieniają koloru po pasteryzacji.
Carpaccio z buraków z kozim serem, czosnkiem, miętą i czerwonym pieprzem.

Carpaccio z buraków z kozim serem, czosnkiem, miętą i czerwonym pieprzem.

To jedno z naszych ulubionych dań kolacyjnych. Prosta sałatka z niewielu składników doskonale wpisuje się w wieczorny nastrój, gwarantując lekki i aromatyczny posiłek pod koniec dnia. Przepis nie jest naszym pomysłem, lecz skąd się u nas pojawił, szczerze nie pamiętam. Funkcjonuje u nas od lat. Polecam wszystkim lubiącym pełne smaku, lekkie dania, które świetnie podsumują dzień.


Składniki (na 2 porcje):

2 średnie upieczone/ugotowane buraki
2 ząbki czosnku
50 g sera koziego typu twarożkowego

na vinegrette:
70 ml oliwy
50 ml octu balsamicznego
trochę miodu
przyprawy:
4 listki mięty
czubata łyżeczka czerwonego pieprzu
sól i pieprz do smaku

Wykonanie:

Najpierw przygotowuję vinegrette: siekam dwa ząbki czosnku, dodaję ocet balsamiczny, pół łyżeczki miodu, sól i pieprz. Mieszam, aż składniki połączą się i na koniec dodaję oliwę oraz posiekaną miętę. Odstawiam na bok.

Upieczone buraki kroję na tzw. tarce - mandolinie na bardzo cienkie plastry. Pokrojone buraki układam na talerzu, smaruję przygotowanym vinegrette'm przy pomocy pędzla. Danie powinno trochę postać, żeby nabrało smaku. Najlepiej ok. 30 min. Dlatego lepiej je trochę wcześniej przygotować, a następnie każdy talerz przykryć folią spożywczą, żeby  nie wysychało. Przed podaniem czerwony pieprz rozbijam w moździerzu na grube części. Posypuję nim buraki. Na koniec dodaję kawałki koziego sera.

Podaję z grzankami i lekkim czerwonym winem. To doskonałe ukoronowanie dnia.

Kifli - węgierskie rogaliki.

Kifli - węgierskie rogaliki.

Legenda mówi, że pomysł na kifli pojawił się, gdy chrześcijanie bronili Budy przed Turkami. Na znak świętowania zwycięstwa miejscy piekarze zaczęli sprzedawać świeże bułki w kształcie półksiężyca. Ile w tym prawdy trudno powiedzieć. Jednak rogaliki są bardzo smaczne i choć podobno piecze się je tradycyjnie na Boże Narodzenie, to nic nie stoi na przeszkodzie, żeby delektować się ich smakiem przez cały rok. Posypuje się je kminkiem lub jak u mnie na zdjęciach sezamem, makiem lub słonecznikiem. Można też zrobić je bez żadnej posypki. Myślę, że ważne jest sposób ich wykonania. Ciasto rozwałkowuje się bardzo cienko, jak na makaron i zwija potem w rogalik. Dzięki temu uzyskuje się właśnie ten charakterystyczny kształt. Można rogaliki zrobić na dwa sposoby. Pierwszy to podzielić ciasto na równe kawałki, a potem każdy rozwałkować cieniutko w trójkąt o długiej wysokości i zwinąć jak każdy rogalik - od podstawy do wierzchołka trójkąta. Otrzymamy wtedy rogaliki, które minimalnie  mogą się od siebie różnić. Możemy też rozwałkować jeden duży kawałek w prostokąt i wyciąć z ciasta trójkąty. 

Kifli

Przepis na 8 szt.
400 g mąki pszennej chlebowej typ 650
270 ml mleka + do posmarowania
30 g rozpuszczonego masła
1 łyżeczka cukru
1 łyżeczka soli
9 g drożdży suszonych/ 5-6 g drożdży instant

Do dzieży robota wsypać mąkę, zrobić dołek, wlać letnie mleko, wsypać drożdże i cukier i zostawić na ok. 15 min. żeby drożdże zaczęły pracować. Następnie dodać sól i schłodzone, rozpuszczone masło. Wyrobić gładkie i elastyczne ciasto. Podzielić je na 8 części (po 85 g) i każdą część rozwałkować cieniutko w trójkąt. Zwinąć od podstawy trójkąta (u mnie miała ok. 20 cm, a wysokość ok. 40 cm) i odłożyć na wyłożoną pergaminem blachę. Następnie po zrobieniu wszystkich rogalików posmarować je mlekiem i wstawić do ciepłego piekarnika, żeby urosły (ok. 20 min.). Gdy wyrosną znów posmarować je mlekiem i ewentualnie posypać - makiem, kminkiem, sezamem, słonecznikiem itp. Piec w temp. 180 stopni przez 10 minut, potem zwiększyć temperaturę do 200 i piec kolejne 10 minut. Na koniec wstawić je na 5 min. pod grill. Ostudzić na kratce. Są bardzo chrupiące i apetyczne.

Dopisek z dn. 14 września 2020 r. 
Kifli znów piekłam z innymi Piekarzami we Wrześniowej Piekarni Amber. Bardzo cieszę się, że zebrała się spora grupa chętnych i rogale Wszystkim  wyszły imponująco. Oto szacowne grono:

Akacjowy Blog
Dom z mozaikami
Konwalie w kuchni
Kuchnia Alicji
Kuchnia Gucia
Kuchennymi drzwiami
Ogrody Babilonu
Polska zupa
Rodzinnie roślinnie
Stare gary
Takie tam moje pomysły
Weekendy w domu i ogrodzie
Zacisze kuchenne

Bardzo dziękuję Wszystkim uczestnikom Wrześniowej Piekarni za wspólne wypiekanie węgierskich rogalików :)