Dżem mandarynkowy.

Właśnie zdałam sobie sprawę, że luty to praktycznie końcówka sezonu cytrusów i jest to ostatni czas na przetwory. Czas klementynek, które bardzo lubię już minął. Można je oczywiście jeszcze kupić, ale to nie są już owoce pełnowartościowe. Najczęściej o tej porze tracą swoją świeżość i soczystość.  Dostałam jednak bardzo dobre  mandarynki odmiany clemenules. Dżemem jestem zachwycona :) 


Dżem mandarynkowy


proporcje na ok. 5 średnich słoiczków  
3 kg mandarynek,
1 kg cukru,
300 ml wody 
240 ml brandy

Kupując mandarynki  wybierałam bardzo pomarańczowe, gładkie, jędrne  i z błyszczącą skórką. To zazwyczaj świadczy, że owoce są dojrzałe, świeże i soczyste. Sparzyłam je, obrałam  dokładnie ściągając wszelkie włókna albedo. Nie obierałam jednak segmentów ze skórki. Rozdzieliłam na pół lub ćwiartki i cienko pokroiłam na plastry.

W tym czasie w garnku (najlepszy jest płaski z grubym dnem, czasem używam po prostu dużej patelni) rozpuściłam cukier dodając wodę i brandy.

Do powstałej mikstury dodałam mandarynki i zagotowałam całość na średnim ogniu. Po kilkunastu minutach gotowania wybrałam łyżką wazową powstały syrop do drugiego garnka i zredukowałam całość do konsystencji gęstego płynu. Dodałam następnie do niego owoce i smażyłam na małym "ogniu" aż do osiągnięcia szklistości. Trwało to niewiele ponad godzinę. 

Ja określam usmażony dżem na "oko", można to też zrobić inaczej ;) Aby sprawdzić, czy dżem jest gotowy, należy włożyć łyżeczkę gotowanej masy na talerzyku do zamrażarki na 2 minuty. Wyjąć i rozdzielić porcje na dwie. Jeśli podział się utrzymuje dżem jest gotowy.

Zagotowany dżem włożyłam do słoiczków, zakręciłam i odwróciłam do góry dnem. Nie pasteryzowałam go, bo nie ma szans na długie przetrwanie. Ponieważ dżem jest zrobiony z całych segmentów zawiera nieco goryczki.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz