Kos w roli głównej.
Gdy spadł pierwszy śnieg najpierw pojawił się naprzeciwko naszego balkonu, w koronie drzew - On, potem nieśmiało dużo dalej wyczekiwała Ona. Kosy to rzadkość w lesie zimą. Jeśli już decydują się na spędzenie tej nieprzyjaznej dla nich pory roku u nas, to raczej bywają w mieście. Sikorki przylatywały gromadnie, a on patrzył i nie mógł się zdecydować. W końcu przyleciał i odwiedzał nasz karmnik całą zimę, a szczególnie często, gdy poszycie lasu przykrywała chociaż cienka warstwa śniegu.