"Wsiąść do pociągu byle jakiego..." Indyjskie koleje.
lutego 23, 2015
/
40
... nie dbać o bagaż, nie dbać o bilet, trzymając w ręku kamyk zielony... No dobrze, bez bagażu i kamyka da się, ale zapomnijcie o podróży bez biletu i wcześniejszej rezerwacji. Najlepiej z miesięcznym, albo dwumiesięcznym wyprzedzeniem.
Jesteśmy dziś w Indiach i opowiemy o fascynującym zjawisku - indyjskiej kolei.
To jedna z największych sieci kolejowych na świecie. 115 tysięcy kilometrów torów kolejowych, ponad 7000 stacji, prawie 1,5 miliona pracowników, ponad 60 tysięcy wagonów pasażerskich, 9 tysięcy lokomotyw i wreszcie 13 tysięcy pociągów, które przewożą 23 miliony pasażerów. Dziennie!
Historia kolejnictwa w Indiach sięga połowy XIX wieku. Wówczas nie było nawet metra torów. Idea przyszła z Anglii, a pierwsza trasa z Bombaju do Thane została otwarta w roku 1853. Kilkanaście lat później uruchomiono ważną linię prowadzącą w poprzek indyjskiego subkontynentu z Bombaju do Kalkuty. Stała się ona jedną z inspiracji do napisania powieści "W 80 dni dookoła świata" Jules'a Verne'a. Była to również era powstawania wspaniałych dworców kolejowych, z których największym arcydziełem pozostaje wzniesiony w Bombaju w 1880 roku wiktoriańsko-gotycki budynek nazwany na cześć królowej Victoria Terminus, przemianowany w 1996 roku na Chhatrapati Shivaji Terminus.
W latach dwudziestych poprzedniego wieku nastąpiła gwałtowna rozbudowa sieci kolejowej, czemu sprzyjał boom ekonomiczny. Później przyszły lata chude, kryzys, wojna, aż wreszcie w 1947 roku Indie stały się niepodległym państwem. Kolej przeszła w ręce Rządu i zaczęła być zarządzana przez Ministerstwo Transportu. Dziś nikt nie wyobraża sobie bez niej życia w Indiach. Trudno by było inaczej, bo korzysta z niej 8,5 miliarda ludzi rocznie.
Już sama wizyta w hali biletowej sprawia, że człowiek czuje się w jakby w innym świecie. Oprócz ludzi zainteresowanie podróżą wyraźnie wyraża żywy inwentarz.
Będąc szczęśliwym posiadaczem biletu można, a właściwie wskazane jest sprawdzić, czy jest się na liście pasażerów. Listy są wywieszone zwykle na tablicach w pobliżu kas, a na pewno znajdziecie je przyklejone na wagonie, którym się podróżuje. Przy okazji dowiecie się jak nazywają się współpasażerowie, ile mają lat, jakiej są płci i skąd oraz dokąd jadą. Rzecz jasna współpasażerowie tego samego dowiedzą się o Was. Poznacie też tych, którzy nie mieli szczęścia i znajdują się na liście rezerwowej, mając szansę na miejsce, jeśli nie zgłosi sie pasażer z wykupionym biletem.
By jednak wykupić bilet trzeba przejść prawdziwe piekło. Indyjskie koleje posiadają w pełni komputerowy system rezerwacji, ale nie pozwalają płacić kartą Master, czy Visa. Preferowana jest bowiem American Express. Dopiero skorzystanie ze specjalnej strony pośrednika i połączenie swego konta z kontem na oficjalnej stronie indyjskiej kolei da możliwość zakupu biletu z zagranicy. By zarejestrować się na stronie kolei wymagany jest indyjski numer telefonu. Można to obejść, podając fałszywy numer, wysyłając e-mail o tym, że nie doszedł SMS aktywujący konto i otrzymać tenże w postaci wiadomości elektronicznej. Niemniej 20 kroków do przejścia w celu rezerwacji biletu sprawia, że nie jest to łatwe zadanie. No i ważne - rezerwacje otwierają się na 60 dni przed podróżą. Kiedyś było to 90, a nawet 120 dni, ale urzędnicy stwierdzili, że nie należy tak wcześnie planować podróży. Pociągi na popularnych trasach wypełniają się błyskawicznie, a miejsc w niektórych klasach jest niewiele. Przykładowo, na nocnej trasie z Mumbaiu na Goa było tylko ... pół wagonu najwyższej klasy, co oznaczało zaledwie 3 przedziały. Drugą połowę wagonu zajmowała klasa AC2. Trzeba więc działać szybko. Jeśli ktoś wybiera się do Indii i ma problem z zakupem biletów - zapraszamy do kontaktu.
Zanim zabierzemy się za rezerwację biletu musimy zdecydować w jakiej klasie chcemy podróżować. A jest ich ... osiem. Różnią się klimatyzacją lub jej brakiem, ilością miejsc w wagonie, ich konfiguracją, rodzajem ławek lub miejsc leżących, no i ... rodzajem toalet (europejska lub hinduska) oraz ich czystością. Nie oznacza to, że chcielibyście spędzić wakacje w toalecie pierwszej klasy sypialnej. Generalnie na czystość należy lekko przymknąć oko, nie jest to bowiem mocna strona Indii. Ale w AC1, czyli klimatyzowanej pierwszej klasie leżącej otrzymacie świeżą pościel w papierowych kopertach, doświadczycie słodkiego snu w dwu lub czteroosobowej kabinie o szerokich łóżkach i zamkniecie się w przedziale od środka. Nie liczcie jednak na sterylną czystość.
Najtańsza jest "second sitting", czyli druga klasa siedząca. Ma jedną zaletę. Jest 10 razy tańsza od pierwszej. Biorąc jednak pod uwagę, że całonocna, ośmio czy dziesięciogodzinna podróż w pierwszej klasie jest w cenie przejazdu z Trójmiasta do Warszawy, pewnie warto skorzystać z wygody. Pociągi w Indiach są bardzo tanie. Daje to możliwość podróży najbiedniejszym, często tym którzy raz w roku wracają do rodzin, pracując daleko poza domem, by zarobić na życie swoje i bliskich. Korzystają również ci biedacy, którym religia nakazuje odwiedzenie świętego miejsca. Albo ci, którzy wybierają się na ekonomiczne wakacje. Spotkacie ich często w takim oto wagonie.
Zwie się sleeper, nie posiada klimatyzacji, którą świetnie zastępuje możliwość całkowitego otwarcia okien, ale ma za to miejsca do leżenia. W dzień co prawda część z nich musi być złożona, ale po bokach wagonu można zarezerwować nieco krótsze leżanki. Cena? Dwa razy wyższa od klasy najniższej, ale pięć razy niższa od pierwszej. Zwykle wagonów w tej klasie jest najwięcej. Z bardziej popularnych są jeszcze klimatyzowane, sypialne AC Two Tier, AC Three Tier, różniące się ilością łóżek w wagonie oraz firankami, zamiast przedziałów. Oprócz tego występuje pierwsza i druga klasa AC Chair Car, z "lotniczymi" siedzeniami i przyciemnionymi oknami, które świetnie nadają się na dzienną podróż.
Jednakże to w sleeperze dzieje się najwięcej. Prawdziwy tygiel Indii.
Przez wagon przechodzą dziesiątki sprzedawców, głównie jedzenia i napojów. Ale spotkaliśmy również handlarzy odzieżą, gazeciarzy, sprzedawców zabawek dla dzieci, różnego rodzaju gadżetów wydających dziwne dźwięki, czy śrubokrętów i innych narzędzi. I taką mamy refleksję: kto nabędzie w pociągu obcęgi, czy młotek? Z pewnością jednak większość kupi poniższe curry z soczewicy serwowane prosto z wiadra.
Chętnie wypije też masala chai, kulinarnego bohatera dzisiejszej opowieści.
Sprzedawców żywności jest od zatrzęsienia. Głośno oznajmiają swe przybycie i reklamują produkt. Od orzeszków przez owoce, różnego rodzaju wegetariańskie lub mięsne curry, zupy, samosy, które sami chętnie spożywaliśmy, biryani i inne smakołyki, których nazwy i składu nie byliśmy w stanie rozszyfrować. A wszystko w cenach od kilkudziesięciu groszy do kilku złotych. Sleeper ma jeszcze jedną zaletę - bliskie spotkania z Hindusami. Są ciekawscy, zadają swą łamaną angielszczyzną pytania, chcą zrobić wspólne zdjęcie. Pytania: "where from?", "what country?", "your name?", "like India?" są na porządku dziennym. Wzajemna ciekawość wspiera interakcję i chęć wymiany poglądów, którą czasem ogranicza język. Ale od czego są gesty?
Pociąg na stacji stoi zwykle od kilku do dziesięciu minut. Wystarczy by zamówić świeżego omleta masala, który przygotowywany jest na peronie tuż obok wagonu. Klienci tacy jak my wzbudzają ogólną ciekawość.
Sprzedawcy, którzy decydują się na sprzedaż wewnątrz pociągu muszą baczyć na moment kiedy pociąg wreszcie ruszy. Sprzedaż odbywa się do ostatniej chwili. Pociąg zaś leniwie toczy się przez kilkadziesiąt sekund, by sprzedawcy mogli wyskoczyć zeń, a pasażerowie z omletem, czy innym świeżym kąskiem zdążyli wskoczyć. Sprzedawcy mają jeszcze jeden patent - własne mini-stoliki, które pozwalają im położyć swe ciężkie produkty, oczekując na przyjazd kolejnego pociągu.
Klienci zaś po sutym posiłku mogą sobie pozwolić na relaksującą drzemkę.
Czy ktoś się jeszcze dziwi, że w indyjskich pociągach nie ma odpowiednika naszego "WARS-u"? Sprzedawcy nie wyczerpują wszystkich opcji kulinarnych. Jeśli ktoś ma ochotę na świeżo przygotowane danie i nie ma ochoty wyściubiać nosa z wagonu, ma dodatkową możliwość. Otóż około jedenastej po pociągu chodzi konduktor zbierając zamówienia. Zapisuje przy tym numer miejsca i rodzaj dania, zwykle veg lub non veg, czyli danie wegetariańskie lub mięsne. Godzinę później, na jednej ze stacji odbiera świeżo ugotowany posiłek, który trafia wprost do zamawiającego. Sam stałem się beneficjentem pysznej porcji biryani. Pół godziny później ten sam konduktor przychodzi po należną zapłatę uszczuplając mój budżet o równowartość 3,5 złotego. Z tej opcji korzysta tylko niewielka część pasażerów, bo dla Hindusów żądza jedzenia jest decyzją spontaniczną. Nie zmienia to mojej oceny zjawiska - w Indiach jedzenie chodzi za człowiekiem, nie człowiek za jedzeniem...
Wróćmy na stację kolejową, bo tu dzieje się nie mniej niż w wagonie sleeper'a. Jeśli macie spory bagaż - zatrudnijcie tragarza. Poznacie go po czerwonym uniformie.
Mając jeszcze większy - nadajcie pakunki do wagonu bagażowego.
Większość jednak radzi sobie po swojemu. Rozwiązaniem problemu jest własna głowa...
...lub plecy.
Szukając swego pociągu słuchajcie komunikatów, które potwierdzą dane z tablic informacyjnych - jaki pociąg, dokąd zmierza, który peron. Każdy z pociągów ma swój indywidualny numer i nazwę...
... często w języku hindi.
By znaleźć swój wagon, warto zapoznać się ze wspomnianą wcześniej listą lub cierpliwie słuchać długiego komunikatu oznajmiającego, w którym sektorze znajduje się dana klasa i wagon. Dlaczego warto słuchać? Bo przeciętna lokomotywa długodystansowego pociągu ciągnie około 25 wagonów, co przekłada się na długość 700 metrów. Wyobraźcie sobie konieczność sprintu z bagażami, jeśli okazałoby się, że wagon znajduje się kilkaset metrów dalej.
Kiedy wreszcie dotrzecie do swego wagonu, zajmiecie miejsce, możecie życzyć sobie आपकी यात्रा शानदार हो, czyli szczęśliwej podróży. I zacząć modlić się, by punktualnie dotrzeć na stację docelową. Indyjskie pociągi są generalnie punktualne, przyjmując że półgodzinna tolerancja nie jest problemem. Zdarzają się czasem opóźnienia rzędu godziny lub dwóch. Trzeba jednak pamiętać, że długodystansowy pociąg przemierza czasem ponad 2000 kilometrów, a podróż trwa ponad półtorej doby. Najdłuższa zaś trasa z północnego stanu Asam do Tamil Nadu na południu mierzy 4300 kilometrów, które przemierza się w 55 godzin. Nie dla nas taki hardcore, ale znajdują się amatorzy takiej podróży.
Ciekawe indyjskie obrazki.
OdpowiedzUsuńMasala chai uwielbiam.
Mam stały zapas przypraw w słoiczku.
Pozdrowienia!
I my pozdrawiamy :) Smacznych doznań przy herbacie :)
UsuńBardzo ciekawy wpis :)
OdpowiedzUsuńDzięki Basiu :)
UsuńIndie moja miłość od czasu jak obejrzałam film Klejnot w koronie , przepiękne te zdjecia i ciekawe z ta koleją i tymi ośmioma klasami , wow
OdpowiedzUsuńO tak...Indie mają wiele do zaoferowania nie tylko w czasie podróży kolejami. Niezwykły kraj i ludzie :)
Usuńo matko, aż zmęczyłam się chociaż nie podróżowałam ;) Z moim gapiostwem, to chyba nawet po miesiącu koczowania na stacji, nie trafiła bym na swój wagon. Czytało mi sie bardzo ciekawie, ale podróży nie chciała bym przeżyć
OdpowiedzUsuńKrysiu-nie miałabyś szans na koczowanie, Hindusi są bardzo pomocni i życzliwi :) dałabyś radę
UsuńPięknie i ciekawie opisane.Ja z Krystyną pewnie bym zamieszkała na stacji :)
OdpowiedzUsuńDziękuje za przepis na masala chai,koniecznie do wypróbowania.
Patja
Na stacji w nocy powierzchnie są "zamieszkałe" przez śpiących ludzi. jakoś nie dojrzałam do robienia im zdjęć i na dodatek przy niesprzyjającym świetle. Ludzie śpią na stacji, na peronach, przy torach...gdzie jest miejsce. Myślę, że obie dałybyście spokojnie radę odnaleźć się. Można się nauczyć różnych rzeczy w podróży :) dzięki za odwiedziny
UsuńBoska opowieść i masal chai przyrządzony przez Małgosie bezbłędny.
OdpowiedzUsuńDzięki Kasiuniu. Piotr podał swój sposób na herbatę, w każdym wydaniu ma dobry smak :) pozdrowienia
UsuńTo jest jeden z niewielu krajów w którym nie byłam, jakoś tak się złożyło, że Indie w latach osiemdziesiątych były dla nas niedostępne, a i nas nie ciągnęło tam, dzisiaj jesteśmy zwyczajnie za starzy na takie przygody ale przeczytać jest wspaniale, dziękuję serdecznie za te podróż, może w następnym życiu pojedziemy kto to wie?
OdpowiedzUsuńj
Zapraszamy Cię Jadwigo do lektury kolejnych postów, mamy nadzieję , że Indie na naszym blogu spodobają Ci się :) pozdrawiamy
UsuńFascynująca opowieść, wszystko przeczytałam z ogromnym zainteresowaniem, bo do tej pory nie wiedziałam nic na temat hinduskiej kolei. Nasze pociągi i hinduskie mają pewną cechę wspólną - nie ma się co spodziewać, że zastaniemy tam czystość i porządek... ;)
OdpowiedzUsuńCiekawe, czy taką mieszankę przypraw można u nas kupić, bo bardzo chciałabym spróbować takiej herbaty :)
Wbrew pozorom, Hindusi dbają o czystość, również w pociągu przechodzi ekipa sprzątająca i jeszcze raz nam się zdarzyło wypełniać ankietę na temat jakości obsługi i czystości.
UsuńKasiu-mieszankę przypraw zrób sama, masz podane przyprawy w przepisie. Ostatecznie możesz zmielić je w młynku do kawy :) pozdrawiamy
Bardzo ciekawa opowieść:). Pozdrawiam:)
OdpowiedzUsuńDziękujemy Asiu. Zaglądaliśmy na chwilę do Twojego bloga, ale wybieramy się żeby poczytać :) Dziękujemy za odwiedziny, pozdrawiamy :)
UsuńO indyjskiej kolei krążą niezliczone legendy... Widziałam już w internecie wiele zdjęć przedstawiających jak to masa ludzi jedzie pociągiem trzymając się go na zewnątrz lub po prostu siedzi na dachu. Cóż, nie wiem czy to prawda ale nawet zamieszczone przez Ciebie zdjęcia przekonują mnie do tego, żeby nigdy nie podróżować koleją w Indiach, to zdecydowanie nie dla mnie...
OdpowiedzUsuńNie widzieliśmy podróżujących na dachach w Indiach, ale widzieliśmy takie zdjęcia. Być może jest tak na południu. Zdajemy sobie sprawę , że nie każdy lubi takie kraje i takie wrażenia :) pozdrawiamy
UsuńCzytałam z przyjemnością, nie wiem czy odważyłabym się na taką podróż bez przewodnika :D
OdpowiedzUsuńJako fanka kuchni indyjskiej najbardziej zachwyciły mnie słowa "w Indiach jedzenie chodzi za człowiekiem, nie człowiek za jedzeniem..."
Masala chai uwielbiam i czasami zaparzam :)
Łucjo :) pod względem jedzenia i tego, że chodzi za człowiekiem to najbardziej niesamowity kraj jaki widzieliśmy :) i wszystko nam tam bardzo smakuje
UsuńSwietna opowiesc! Ach Indie! Czekam na wiecej. Pozdrawiam, Alicja
OdpowiedzUsuńDzięki Alu :) wpadliśmy od razu w wir codzienności, ale będziemy się starać pisać o tym co widzieliśmy :) pozdrawiamy
UsuńNa herbatę się skuszę, bardzo lubię takie herbaciane aromaty. A podróż mieliście niesamowitą, zupełnie inny, fascynujący świat, można się zaczytać...
OdpowiedzUsuńElu-polecamy herbatę, a podróż rzeczywiście ....tam samo podróżowanie jest już przygodą :)
UsuńCalkiem inny swiat ;)
OdpowiedzUsuńTa inność jest dla nas fascynująca :)
UsuńDziekuje za piekna podroz do Indii.
OdpowiedzUsuńSerdecznie pozdrawiam-)
I.
a my dziękujemy za odwiedziny i życzymy Ci fascynującej wyprawy po kraju kangurów :)
UsuńWow, bardzo ciekawa opowieść! to wszystko brzmi tak skomplikowanie, że bez Waszego przewodnika chyba nie dałabym rady wsiąść w Indiach do pociągu :) Rozbawiły mnie te listy pasażerów - my tu mamy ochronę danych osobowych, a oni tak bez ogródek wywieszają sobie dane wszystkich ludzi :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
Zuziu-nam się wydaje, że tam jest bardziej normalnie ;) te listy to w jakimś sensie ułatwienie dla podróżnych ( mnóstwo osób jest na listach oczekujących) i biurokracja o którą można otrzeć się w Indiach w wielu sferach. Na lotnisku trzeba swoje odstać w urzędzie imigracyjnym, w hotelach podać skąd się przybywa i w jakim kierunku dalej udaje...te gigantyczne księgi, w których to zapisują robią wrażenie :D pozdrawiamy
UsuńTam musi być cudownie.
OdpowiedzUsuńNo tak tam musi być naprwdę cudownie. Szczerze mówiąc jak znajdę trochę czasu to już wolę swoje, na lotnisku odstać niż jechać, gdzieś gdzie jest byle gdzie, a krótko się czeka. Niestety jak się chce widywać piękne widoki to trzeba swoje za to zapłacić pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńPrzepiękne miejsce.
OdpowiedzUsuńCzytając notkę przed oczami stanęły nam wspomnienia z indyjskich pociągów :) Wpis bardzo oddziałuje na wyobraźnię!
OdpowiedzUsuńWspomnijcie i Wy jak masala chai robiła ekipa na ulicy: http://podrozezwyklych.blogspot.com/2016/08/masala-czaj.html
Miło nam, pozdrawiamy serdecznie :)
UsuńDzięki!
UsuńI dzięki za wpis u nas! :)
O Matko, ale się pośmiałam. Ja wprawdzie tylko raz jechałam nocnym pociągiem z Waranasi do Agry, ale naprawdę poczułam sie dzięki Waszej relacji jakbym tam znowu była. Świetnie pokazane, świetnie opisane, fantastyczne zdjęcia, kapitalnie wyłapane scenki rodzajowe, naprawdę brakuje tylko ichniego hałasu i zapachów, i czułabym się znowu jakbym tam była. Wspaniała prezentacja.
OdpowiedzUsuńpozdrawiam
Gabi
Dziękujemy Gabi, bardzo nas cieszy Twój komentarz :)
Usuń