Szkocja - malownicze Wester Ross.
Jesień skłania do nostalgii jak żadna inna pora roku. Czasem i mnie dopada. Najczęściej wracam wtedy pamięcią do miejsc, które ... trzeba tu się otwarcie przyznać ... pokochałam. Szkocja to najprawdziwsza miłość od pierwszego wejrzenia, niespodziewana i pełna porywających emocji, działająca na mnie jak żaden inny kraj na Ziemi. Nie umiem do końca zrozumieć tego fenomenu, ale czy uczucia da się racjonalnie wytłumaczyć ? Z pewnością wiem co tak bardzo w niej pokochałam - naturalną przestrzeń i barwy. Dziś więc wracam tam znów, tym razem do Wester Ross, gdzie byliśmy z Piotrem dwukrotnie.
Wester Ross to nadmorska, zachodnia część starego hrabstwa Ross. Słynie z typowych, szkockich krajobrazów. Szkoci traktują ten rejon jako miejsce weekendowych wypadów, ale tak jak wszędzie nie ma tam tłumów. My objechaliśmy Wester Ross już dwukrotnie, zawsze w ciągu jednego dnia. Podczas ostatniego pobytu zaczęliśmy od pieszej trasy u stóp masywu górskiego Beinn Eighe. Jak zawsze w tego typu miejscach był parking, tablice informacyjne z mapkami do wzięcia. Szkocja to bardzo przyjazny kraj do pieszych wędrówek.
Nasza trasa wiodła po pierwszym w Wielkiej Brytanii Narodowym Rezerwacie Przyrody, założonym w 1950 r. Zaczynamy od brzegu Loch Maree z widokiem na górę Slioch, jedną z bardziej znanych i często fotografowanych gór Szkocji.
Piękny, dziki krajobraz stanowią pozostałości sosnowych lasów kaledońskich. Trasa rozciąga się po zboczach gór, a u stóp można podziwiać malowniczy Loch Maree.
To czwarte co do wielkości jezioro Wielkiej Brytanii, liczy ok. 20 km długości.
Ciekawie przedstawia się świat roślin, pełno tu kwitnących wrzosów i kolorowych mchów.
Okolice Loch Maree uznawane są za jedne z najlepszych do tropienia jeleni.
Przy szlaku podziwiamy piękne sosny.
Udało nam się zobaczyć endemicznego krzyżodzioba szkockiego, który przypomina krzyżodzioba świerkowego. Ponieważ widzieliśmy go jedynie przez krótką chwilę, zdjęcie nie wyszło. Po odwiedzeniu rezerwatu ruszyliśmy w dalszą drogę. Po drodze zatrzymaliśmy się nad Loch Bad Sgalaig.
Puste i pełne uroku miejsce, w którym naszą uwagę przyciągnął dom, stojący w tym odludnym miejscu.
Kolejnym przystankiem była miejscowość Gairloch, dawna osada rolnicza, pięknie położona nad zatoką o tej samej nazwie.
Usiedliśmy sobie na ławce w punkcie, z którego mogliśmy obserwować okolice i zjedliśmy drugie śniadanie w towarzystwie drozda.
Ruszając dalej w drodze mijamy okolice Loch Tollaidh, szczególnie cenionego przez wędkarzy, którzy łowią tam głównie dzikiego pstrąga potokowego.
Mnie zachwycają szczególnie nenufary, rosnące w wodzie przy drodze.
Dojeżdżamy do malowniczej Zatoki Gruinard.
Poruszając się wzdłuż wybrzeża docieramy do miejsca, gdzie wcina się ona najgłębiej w ląd.
Na wyspie w zatoce, w okresie drugiej wojny światowej, robiono eksperymenty z bronią biologiczną. Ze względu na obecność zarazków wąglika, które mogą przetrwać w glebie nawet tysiąc lat, był tam zakaz wstępu.
Dopiero pod presją opinii publicznej przeprowadzono odkażanie i od 1990 roku uznano ją za bezpieczną.
Kolejnym przystankiem jest Ullapool. Małe miasteczko, liczące ok. 1300 mieszkańców jest największą osadą w północno - zachodniej Szkocji.
Leżące na wschodnim wybrzeżu Zatoki Broom powstało w XVIII wieku jako port dla poławiaczy śledzi, wciąż jest ważnym portem rybackim.
Mimo szczytu sezonu letniego robi wrażenie opustoszałego :) Turyści przyjeżdżają tam m. in. ze względu na połączenia promowe na wyspy.
W okolicach Dundonnell zatrzymujemy się przy rozlewiskach, które napełniają się wodą morską, choć, bezpośredniego połączenia z morzem nie mają.
Ostatnim przystankiem podróży po Wester Ross jest brzeg Loch Glascarnoch.
Kiedyś znów tam pojedziemy - żeby popatrzeć na naturalne przestrzenie, niezwykłe krajobrazy, pochodzić ścieżkami i pobyć w tym cudzie natury :)
Świetnie napisany wpis. Czekam na wiele więcej
OdpowiedzUsuń