Podróż po Etiopii - część 12 - W lesie Harenna

Z położonego na wysokości 4000 m n.p.m. płaskowyżu Sanetti udajemy się w rejon, gdzie temperatura powietrza stopniowo wzrasta. U kresu drogi widać już przepaść z której wyłaniają się chmury. To oznaka, że będziemy jechać coraz niżej. 


Droga prowadzi wśród zielonej roślinności. Przez chmury przebija się słońce sprawiając, że krajobraz wydaje się tajemniczy, ale jednocześnie upstrzony jest jasnymi plamami rozświetlającymi okolicę.


Droga gruntowa wije się prowadząc coraz niżej. Wokół jest zieleń i kolorowe kwiaty.


Roślinność jest już inna niż ta z płaskowyżu Sanetti. To kolejna strefa roślinna w górach Bale, pas wrzosowisk porastający wysokości powyżej 3200 m n.p.m. Rośliny te znajdują się na górskich zboczach i stromo opadających skarpach. Czuć w powietrzu wilgoć. W końcu przejeżdżamy przez chmury przemieszczające się szybko, dzięki powiewom wiatru.


Rozkwitają też różne kwiaty, tak jak te, helichrysum formosissimum.


Jedziemy coraz niżej. Niskie wrzosy zaczynają ustępować omszałym drzewom erica arborea, które trochę przypominają nam te z naszych ulubionych szkockich lasów.


Wielkie drzewa erica mogą być zagrożone przez fakt, że ich tempo wzrostu jest powolne, a regeneracja trwa niezwykle długo. Oficjalnie są pod ochroną, ale lokalna ludność wykorzystuje je na opał i jako budulec. Na szczęście populacja ludzi jest tu niewielka co sprawia, że las ten nadal ma się dobrze i wygląda imponująco.





Oznaką życia ludzi są pasące się konie i osły. W powietrzu czuć wilgoć i niezwykle świeże powietrze. W końcu można zdjąć ciepłe odzienie i paradować w krótkim rękawie.


Co ciekawe, drogę tę można też przemierzyć autobusem. Jeździ raz dziennie i mieliśmy okazję natknąć się na niego. Trudno jednak byłoby nim spenetrować okolicę, bo nie zatrzymuje się na żądanie.


Przy drodze znajdują się pojedyncze chałupy. To rozrzucone na sporym terenie pojedyncze miejsca, gdzie żyje okoliczna ludność. Jest biednie, ale okolica wygląda na całkiem zadbaną.


Ludzie często podróżują konno. To najlepszy środek transportu i jedyny, poza własnymi nogami, którym można poruszać się po wąskich, górskich ścieżkach. Mieszkańcy okolic stronią od przyjezdnych, zwłaszcza tych którzy próbują uwiecznić ich na zdjęciu.


Wjeżdżamy do wioski. Domostwa zbudowane z drewna i blachy falistej nie wyglądają zbyt imponująco. Ludzie żyją tu, korzystając z okolicznych plonów. Sprzedają wyrośnięte liście szpinaku i inne dary ziemi, które trudno nam nawet nazwać. Są ciekawi przybyszów, ale niezbyt chętni do interakcji.


W mijanej przez nas okolicy żyje niezliczona ilość ciekawych ptaków. Nasze obserwacje, ze względu na ograniczony czas skupiły się na kilku spotkanych gatunkach. Oto nektarnik fioletowy, który wyśpiewuje swą pieśń, by zwabić samicę.


Kulczyk kreskowany ma bardziej odpowiedzialne zadanie. Karmi swego potomka, który nie jest jeszcze samodzielny i chętnie korzysta z pomocy rodzica.



Oto wróbel Swainsona, którego spotykaliśmy już wcześniej w innych, wyżynnych miejscach


oraz drozd abisyński. Jego angielska nazwa, mountain thrush, sugeruje że lubi górską okolicę.


Znany nam wrzośnik, jak sama nazwa wskazuje, uwielbia tereny porośnięte wrzosami.


Udaje nam się jeszcze zobaczyć wikłacza złotoczelnego...



i samicę nektarnika złotogłowego żerującą na roślinie leonotis ocymifolia.


Chwilę później pojawia się bardziej kolorowy samiec tego samego gatunku...


 ...który pięknie pozuje do zdjęcia,


Jadąc jeszcze niżej docieramy do lasu Harenna, ostatniej już na naszej drodze strefie roślinnej gór Bale. To typowy afrykański, wilgotny las górski, znacznie gęstszy niż wcześniej spotykane tereny porośnięte przez drzewa jałowcowe, czy erica arborea. Przypomina gęste lasy deszczowe. Jest jednym z najbardziej rozległych, naturalnych lasów w Etiopii. Zjechaliśmy już dwa kilometry pionowo w dół i znajdujemy się na wysokości około 2000 m n.p.m.


Warto zatrzymać się przy takiej oto roślinie. Lobelia giberroa robi wrażenie delikatniejszej i bardziej subtelnej niż gigantyczne lobelie z płaskowyżu Sanetti.


Wśród gęstej roślinności spotykamy skaczące gerezy. Jest ich sporo, ale wyraźnie stronią od ludzi chowając się w liściach drzew. Las ten jest również siedliskiem endemicznej małpy Bale, której niestety nie udało nam się wypatrzyć.



Okolice te były praktycznie nieznane jeszcze w latach osiemdziesiątych dwudziestego wieku, z powodu odcięcia drogi z Goba przez reżim Mengistu. Cywilizacja nadal tu nie dotarła. Naukowcy i botanicy zaczęli całkiem niedawno zbierać informacje na temat okolicznej fauny i flory. Okazało się, że jest tu mnóstwo endemicznych gatunków roślin i zwierząt, z których wiele pewnie czeka jeszcze na odkrycie i szczegółowe opisanie.

Wracamy tą samą drogą do naszego hotelu w Goba. Znów posilimy się gorącym spaghetti, którego smak uratujemy sporą ilością chili i schłodzimy zimnym piwem, by dostosować się do temperatury panującej w hotelowym pokoju. Jutro opuszczamy fascynujące okolice gór Bale jadąc ku rejonom położonym znacznie niżej i tym samym znacznie cieplejszym.

2 komentarze:

  1. Ja kocham czytać waszego bloga:))
    Serdeczności

    OdpowiedzUsuń
  2. Cudowna kolejna częśc.Niezwykle egzotyczne rejony.
    Zdjęcia ptaszków śliczne.
    Z przyjemnością się czyta i ogląda.
    Pozdrawiam ciepło-)
    I.

    OdpowiedzUsuń