Podróż po Etiopii - część 13 - W lesie Wondo Genet

Z lasu Harenna do lasu Wondo Genet jest jakieś 250 kilometrów, ale lata świetlne jeśli chodzi o charakter obu miejsc. Harenna to gęsty las deszczowy, Wondo Genet zaś, jest lasem górskim położonym na średniej wysokości, około 1700 m n.p.m. Temperatura panująca tu w ciągu dnia wzrasta do około 25 stopni, a w nocy potrafi spaść poniżej 10. 

Leśne okolice zaczęliśmy poznawać od rozległych terenów najlepiej położonego dla entuzjastów natury hotelu Wondo Genet Resort, w którym zamieszkaliśmy. To jak powrót w lata siedemdziesiąte, ale historia (była prywatna rezydencja Haile Selassie) oraz lokalizacja sprawia, że nie ma konkurencji. Dwa kroki od naszego bungalowu spotkaliśmy kotawce zielonosiwe, należące do rodziny koczkodanów. Zamieszkują skraje lasów Afryki wschodniej i żywią się owocami, liśćmi i kwiatami.


Zawsze skanujące okolicę, próbują zdobyć jedzenie obserwując co pozostawią bez nadzoru ludzie.


Nieco wyżej na drzewach rządzą gerezy abisyńskie, również należące do gatunku koczkodanowatych.


Ciekawym jest fakt, że posiadają tylko cztery palce. Nie mają kciuka. To pozwala im szybciej poruszać się po drzewach, choć stanowi pewne ograniczenie. Są małpami, które prowadzą dzienny tryb życia. Żyją w niewielkich stadach od kilku do kilkunastu osobników, a ich czarno-białe futra i długie ogony oraz bystry wzrok powodują, że wyróżniają się wśród małpiej społeczności.


Teren ten jest małpim rajem, bo drzewa są tu ogromne. Poniższe moglibyśmy spokojnie nazwać "pomnikiem przyrody".


Jest środek dnia i zanim ruszymy do lasu Wondo Genet, postanawiam zrelaksować się w basenie zasilanym przez lokalne gorące źródła. Położony jest poza terenem hotelowym i jest demokratycznie dostępny dla wszystkich. Relaks w gorących wodach dzielę z lokalną społecznością, w tym z rozbrykanymi dziećmi, dla których największą atrakcją są skoki do wody i nieśmiałe próby dotykania ciała jedynego przedstawiciela białej rasy. Interakcja z lokalną ludnością była dla mnie wyjątkowo inspirująca. Jako niewątpliwa atrakcja czułem się jak wystawiony na pokaz ginący gatunek. Wstęp tu jest płatny i kosztuje około 1,30 PLN za całodzienny pobyt. Na szczęście jako gość hotelowy byłem zwolniony z tej horrendalnej opłaty. Zdjęcie ze strony klik.


Wczesnym popołudniem, kiedy jest szansa na większą aktywność ptaków po południowym upale ruszamy do lasu. Drzewa są wysokie, a sam las bardzo przejrzysty. Wiemy już, że niełatwo będzie wypatrywać i fotografować ptaki. Zwykle siedzą wysoko w koronach drzew.




Czeka nas ośmiokilometrowy treking. Niby niewiele, ale biorąc pod uwagę ukształtowanie terenu, temperaturę otoczenia i nasze ciężkie teleobiektywy, nie jest łatwo. Spotykamy muchodławkę wspaniałą. To piękny, kolorowy ptak, który żywi się pająkami, owadami i jagodami. 


Samiec jest prawie dwa razy większy od samicy. Oboje wyglądają imponująco, prezentując swe błękitne i czerwone kolory. 


Oto jeden z poszukiwanych faworytów, którego koniecznie chcieliśmy spotkać. Udało się. To afrotrogon zielony, endemiczny gatunek spotykany tylko w Etiopii. Zielony, bo taki błyszczący się w promieniach słońca kolor pleców pięknie nam zaprezentował. 


Ptak ten został nazwany przez Francoisa Levaillant'a, francuskiego prawnika, który życie poświęcił badaniu i zbieraniu okazów lokalnej fauny. Zrobił to na cześć swojej buszmeńskiej metresy pochodzącej z grupy etnicznej KhoiKhoi. Rzadko pokazujemy nieudane zdjęcia, ale poniższe pokazuje, że afrotrogon zielony ma brzuszek jak najbardziej ... czerwony.

   
Las Wondo Genet jest pełen ciekawej roślinności. Tym razem nie skupialiśmy się na florze, ale nasz przewodnik zwrócił uwagę na roślinę spokrewnioną z pokrzywą, której absolutnie nie należy dotykać. Jest silnie toksyczna.


Tą przekomiczną parę ptaków spotkaliśmy już w głębi lasu. To dzioborożce srebrnolice nakryte przy dziupli, w której złożyły jaja i przylatywały, by nakarmić wyklute z nich potomstwo.


A to, że potomek czeka na jedzenie zobaczyliśmy niedługo później, gdy rodzice udali się na poszukiwanie posiłku. Wyszedł z dziupli. Nie chciało nam się wierzyć, że jest tak drobny i wyrośnie do wielkości swych rodziców. 


Każdorazowo, gdy dzioborożce przylatywały do dziupli sprawdzały stan "młodego" i dostarczały mu pożywienie. Wyglądały na wyjątkowo troskliwe.


Ten ptak był moją obsesją. Marzyłem, żeby zobaczyć turaka białouchego, ptaka który występuje tylko w Etiopii, Erytrei i południowym Sudanie. Aż do Wondo Genet nie udało nam się go wypatrzyć. A tu, choć krył się nieco za gałęziami pokazał nam się na chwilę. Jest sporej wielkości, bo mierzy ponad 40 cm i uwielbia leśne rejony na wysokości około 2000 m n.p.m.


Podróż do Etiopii odkryła przed nami niezwykłą ilość pięknych gołębi. Od endemicznych po bardziej powszechne, charakteryzowały się wspaniałą kolorystyką, inną niż znane u nas. Gołąb żółtooki prowadzi koczowniczy tryb życia zależny od owocowania drzew.


Kolejnym endemicznym ptakiem jest piękna wilga abisyńska zwana też wilgą czarnogłową. Żywi się owocami i owadami, jak większość przebywających tu ptaków.


Tymale białorzytne lubią przebywać w grupie na gałęziach drzew ...


... a niepozorny etiopski drozdaczek okularowy zwykle wybiera okolice potoków, które gwarantują mu dostęp do owadów.


Ten niewielki ptaszek jest dość powszechny w lasach i okolicach strumieni. To muchołówka myszata. Samce i samice wyglądają bardzo podobnie.


Kolejny ptak to synogarlica czerwonooka, potwierdzająca że świat gołębi w Etiopii jest niezwykle zróżnicowany i jakże kolorowy.


Przeszliśmy przez połacie lasu wspinając się i schodząc w dół. Las zrobił na nas wielkie wrażenie. Mamy świadomość, że kurczy się przez skłonność ludzi do pozyskiwania miejsc na uprawę oraz wycinania drzew na cele gospodarcze. Kluczowym jest konieczność zachowania siedlisk pięknych, dzikich ptaków zamieszkujących te okolice.


Na naszej drodze oprócz ptaków spotkaliśmy też lokalną ludność, dla której las jest miejscem pozyskiwania drewna na opał.


Przed zachodem słońca zobaczyliśmy rozległe połacie lasu Wondo Genet i unoszące się nad nimi dymy z lokalnych domostw oraz mgły spowodowane obniżającą się temperaturą powietrza.


Schodzimy w dół. Zbliżamy się już do naszego tymczasowego domu. W okolicy żyją ludzie, dla których las Wondo Genet jest siedliskiem życia, gdzie pozyskują naturalne jego zasoby. Nie są oni zainteresowani bogatą tu fauną i florą. Żyją prosto, ale czemuż się dziwić. Dla nich codzienna konieczność przetrwania determinuje ich zachowanie. Korzystają z naturalnych gorących źródeł, z których wodę zabiorą do domu. My też się w niej wykąpiemy, bo hotel korzysta z tego samego ujęcia.


Po tak intensywnym trekingu bar wydaje się najlepszym miejscem, by zrelaksować się i schłodzić rozgrzane ciało. Spotykam ciekawe towarzystwo z akcesoriami, które każą zachować powagę. Składam zamówienie i by nie wywoływać konfliktu, płacę z góry. Na wszelki wypadek.

8 komentarzy:

  1. cudowna podróż, przepiękne zdjęcia!

    OdpowiedzUsuń
  2. Niesamowite miejsce!
    Mnie zastanawia jedno.Jak Wy rozpoznajecie te ptaki???
    Chodzicie z atlasem ptaków po tych chaszczch?
    No i na dodatek tyle wiecie o nich.
    Ja rozpoznaję tylko wronę i bociana.
    Małpy bez kciuka...a to ciekawostka.Las przepiękny.
    Do Was wpaśc to tylko cuda i cudeńka!
    Pozdrawiam!
    I.

    OdpowiedzUsuń
  3. Piękna wyprawa i piękne zdjęcia. Bardzo mi się spodobały dzioborożce:-) Zazdroszczę wycieczki:-) Pozdrawiam serdecznie:-)

    OdpowiedzUsuń
  4. Krzysiab. Kochani, nie zapominam o Was i waszych podróżach. Miałam złe dni i nie pisałam niczego. Blog zachwycający. Ptaki - nie potrafię pisać o każdym. Ale jak to wążne, że utrwalacie te wszystkie stworzenia! mam nadzieję, że urodzi się z tego książka, bo warto by dotarła do młodzieży. Zachwyciły mnie też mchy i porosty - tak malownicze w porównaniu z naszymi. Musicie jeździć, jak długo zdrowie pozwala, potem opt=racowywać te materiały. Czy myśleliście już o książce? A raczej o serii książek. I o przebiciu się do telewizji? Zamiast idiotycznych seriali. Ściskam serdecznie - Krzysia wciąż pod firmą Staszka - Stanb

    OdpowiedzUsuń
  5. Kochani, oczywiście mój wpis wcięło. Piszę jako stanb (Staszek). Szczęśliwie przeczytałam wszystkie odcinki i jestem zachwycona Waszą wiedzą i Wasza pasją. To nie może przepaść! Koniecznie myślcie o książce! oczywiście jak długo możecie jeździć i zbierać materiały, nie traćcie czasu. Kiedyś musicie to wydać. Nie tylko ptaki mnie zachwyciły o choć to rewelacja ale także mchy porosty tak inne od naszych - szaro-burych. Wszystko fascynujące. Jak ci ludzie przetrwali swoją ciężką historię... Krzysia.

    OdpowiedzUsuń
  6. No własnie, jak rozpoznajecie ptaki? Domyslam się, że wyjeżdżając dokładnie wiedzieliście jakich szukacie. Bardzo lubię wzmianki o ptaszkach i ich zwyczajach. O takich małpkach jeszcze nie słyszałam, sliczne są. Las wygląda wspaniale, tylko niestety ludziom nie zyje się tak łatwo. Dziękuję za oprowadzenie po Etiopii, to było bardzo ciekawe:)

    OdpowiedzUsuń
  7. Ptaki rozpoznajemy przy pomocy przewodnika. Są specjalne dotyczące ptaków. Żeby rozwiać wątpliwości sprawdzamy w innych miejscach np. na stronach internetowych. Mamy przewodnik po ptakach Afryki środkowo-wschodniej. Do tego po samej Etiopii :) Nie jest to łatwe zadanie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dobrze, że o tym mówisz, bo jak czytam- synogarlica czerwonooka- mam wrażenie, że to taka pewność jak moja, gdy mówię- wróbel:)

      Usuń