Park Narodowy Addo w RPA.

Nigdzie nie mieliśmy okazji z tak bliska obserwować tych ogromnych, niezwykle inteligentnych i społecznych ssaków. Nigdzie nie widzieliśmy ich tylu w jednym miejscu. Nigdy też nie dane nam było uczestniczyć w ich fascynujących, rodzinnych spotkaniach i obserwować prawdziwą troskę z jaką do siebie podchodzą. Nigdy też tak blisko nie przebywaliśmy obok ogromnego dzikiego zwierzęcia. To nie ZOO, to natura.

Słonie są jednymi z naszych ulubionych stworzeń. Kiedy okazało się, że możemy spędzić fantastyczny dzień tropiąc je w Addo National Park w Południowej Afryce, nie wahaliśmy się ani chwili. Wsiedliśmy w samochód i wczesnym rankiem, kiedy dzień zaledwie się budził, wyruszyliśmy ku bramom rezerwatu. Z naszego pensjonatu w ciągu pół godziny byliśmy na miejscu.


Addo National Park jest miejscem wyjątkowym. To trzeci największy park narodowy w RPA. Powstał w roku 1931, kiedy w okolicy żyło zaledwie jedenaście słoni. Wówczas nastąpił proces ich reintrodukcji i obecnie są tu gatunkiem dominującym. Tereny te zamieszkuje około 600 osobników, a oprócz nich sporo innych zwierząt: bawoły, guźce, lamparty, lwy, szakale, hieny, nosorożce i różne gatunki antylop.Dzięki wczesnej pobudce szybko trafiliśmy na parkę Kudu, która pożywiała się o poranku. Oto dumny samiec stojący dosłownie kilka metrów od nas. Wpatrywał się  swymi ciemnymi oczami przez dłuższą chwilę, po czym majestatycznie zniknął w zaroślach.


Podobnie zachowała się jego partnerka. Patrzyliśmy sobie w oczy zauroczeni. My oczywiście, bo stanu ducha pani kudu nie było nam dane poznać.


Jechaliśmy przez bezdroża Addo Parku i jakoś nie mogliśmy trafić na obiecane słonie. A to przecież jedno z miejsc obfitujących w te ssaki. Pojawiały się inne stworzenia.

Guziec ze stadkiem młodych ...

 
... szakal ...


... struś.


Wiedzieliśmy, że słonie uwielbiają sadzawki, w których mogą taplać się, pić wodę, obmywać się nawzajem. W końcu zobaczyliśmy całe stado zbliżajace się majestatycznie do niewielkiego źródła wody, z którego korzystało stado guźców.



Słonie szybko wypłoszyły znacznie mniejszych kolegów i zajęły preferowane miejsce, którym nie miały zamiaru dzielić się z nikim.


Była to cała rodzina składająca się z  samic i młodych - młodzieży i dzieci.



Jeden z malców chwiał się na nogach. Urodził się ledwie kilka dni wcześniej i chronił się przed słońcem pod brzuchem mamy. Wyraźnie czuł się bezpiecznie pod opieką swej rodzicielki.


Słonie są wyjątkowo społecznymi i towarzyskimi zwierzętami. Oczywiście towarzyskimi w stosunku do siebie samych. Słonie tworzą matriarchalne rodzinne społeczności. W stadzie najważniejszą osobą jest doświadczona samica, która prowadzi stado i ma wiedzę pozwalającą mu przetrwać. Ta wiedza to pamięć, gdzie można znaleźć wodę i pożywienie. Niezwykłym jest fakt, że potrafi przewędrować setki kilometrów i w odpowiednim czasie wrócić do miejsca bogatego w niezbędne dla słoni składniki odżywcze. Ma też na tyle charyzmy, że nawet samce nie kwestionują jej wyborów. Jednak te dojrzałe, próbujące wieść prym często przemieszczają się samotnie, pojawiając się zwykle by zawalczyć o płodną samicę. 


W czasie naszego pobytu nie było żadnych konfliktów między poszczególnymi stadami zbliżającymi się do źródeł wody. Zwykle kolejne stado słoni czekało aż obecne ruszy dalej ...

 
... po czym zbliżało się do upragnonego miejsca odpoczynku.
  

Podobnych scen w trakcie całodniowego pobyty widzieliśmy wiele. Ta zgodność poszczególnych rodzin wynikała pewnie z faktu, że nie było zagrożenia braku wody i wszyscy mieli gwarancję zaspokojenia pragnienia lub zamoczenia ciała uprażonego słońcem. W trakcie pobytu udało nam się zliczyć ponad setkę słoni reprezentujących kilka rodzin znajdujących się w jednym miejscu. Jednak nie zachowania grupy, a jednostek były najciekawsze. Młode słonie zajmowały się swoim młodszym rodzeństwem.


Nieco starsze wyrażały wobec siebie uczucia. Bliskość jest bardzo ważna dla tych zwierząt.


Młodzież zaś baraszkowała ciesząc się wolnością i próbując zaczepiać innych. Zwykle znacznie mniejsze guźce.


Te natomiast prowadziły ze sobą walkę, która była bardziej przekomarzaniem się niż realną próbą sił. To takie zmagania między jednym a drugim spa w sadzawce.


Do rodziny słoni z młodymi schowanymi wokół ich wielkich ciał udało nam się zbliżyć na kilka  metrów. Stanęły i wpatrywały się w nas z ciekawością, a może nieufnością. Mieliśmy świadomość, że jest to sytuacja niebezpieczna, bo nie można przewidzieć reakcji dzikich zwierząt. Mając nogę na sprzęgle i włączonym wstecznym biegu byliśmy gotowi wycofać się w każdej chwili. Nie raz bedąc w afrykańskich parkach narodowych widzieliśmy jako przestrogę zdjęcia samochodów, które odcięły słoniom drogę. Pasażerom zwykle wychodzili bez szwanku, czego nie można powiedzieć o samochodach.


Oprócz przemierzenia kilkudziesięciu kilometrów po szutrze trafiliśmy tez do czatowni. Tam mieliśmy możliwość obserwować różne zwierzęta, które nie miały świadomości naszej obecności. Najzabawniejsze były zmagania słonia i bawołu. Samotny słoń, choć miał dość miejsca nie akceptował drugiego dużego zwierzęcia. Zaczął regularnie oblewać biedne zwierzę wodą, choć nie on zjawił się tu pierwszy. 


Bawół zaś niewiele sobie z tego robił, wychodząc pewnie z założenia, że drink wspomagany prysznicem w ponad trzydziestostopniowym upale jest znakomitą alternatywą dla chodzenia po spieczonym słońcem terenie. Po wielu próbach straszenia i oblewania intruza, słoń w końcu ruszył przed siebie przeganiając konkurenta. Mógł się tym samym cieszyć właścicielem stawu do chwili, aż przyszli kolejni amatorzy wody, stado słoni, z którym musiał się już liczyć.


Addo Park to wyjątkowe miejsce dla miłośników słoni. Miejsce dla osób, które chcą zobaczyć ich naturalne zachowania i relacje rodzinne. Mało jest takich miejsc, bo zwykle w innych parkach narodowych człowiek szuka rozmaitych stworzeń. Tu, ze względu na ich dominującą ilość i pozycję, naprawdę można skoncentrować się na tych największych ssakach na ziemi.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz