Islandia, w drodze do Landmannalaugar.

Ilekroć wspominam Islandię, najbardziej tęsknię za rozległym, bezludnym interiorem pozbawionym śladów życia ludzi, poza wąskim pasmem szutrowej drogi.


Kiedy po raz pierwszy zjechaliśmy z jedynki, czyli drogi asfaltowej prowadzącej wokół wyspy, wiedzieliśmy że czeka nas długa trasa, niepozbawiona niebezpieczeństw, która dla nas skończy się dopiero na północy. Był to ten pierwszy raz, pełen obaw, ale to co zobaczyliśmy we wnętrzu wyspy w pełni rekompensowało stres. Dlaczego stres ? Dlatego, że w jakimś sensie trudno przewidzieć komukolwiek jak będą wyglądać wodne przeprawy (one są największym mankamentem podróży). Poza tym trzeba tu liczyć raczej na siebie. Brak możliwości ubezpieczenia na tego typu sytuacje, na Islandii powoduje pewnego rodzaju obciążenie. Jednak wszystko poszło nam naprawdę dobrze, więc wracam do relacji.


Na południu wyspy wjechaliśmy w drogę 208, która miała nas doprowadzić do Friðland að Fjallabaki. Przy drodze co i raz pojawiały się informacje, że jest ona tylko dla pojazdów z napędem na cztery koła. 
Początkowo było dość pochmurno, a mijane miejsca rozbudzały wyobraźnię. Parujące mokradła i pochmurna pogoda. Do tego pokryte mchami wzgórza. Trudno było oderwać wzrok, co chwilę zatrzymywaliśmy się, by zrobić zdjęcie. Jedyne towarzystwo po drodze to napotkane owce. 



Naszym pośrednim celem była Eldgjá. To położony między Landmannalaugar i Kirkjubæjarklaustur największy kanion wulkanicznym na świecie, o długości ok. 40 km, 270 m głębokości i sięgający w najszerszych miejscach 600 m. Poniżej na zdjęciu początek trasy.


Eldgjá i słynny islandzki wulkan Katla należą do tego samego systemu wulkanicznego  położonego na południu kraju.


Miejsce to zostało odkryte przez islandzkiego geologa i geografa Þorvaldura Thoroddsena dopiero pod koniec XIX wieku. Mapa Islandii w połowie wieku została opracowana przez Björna Gunnlaugssona, ale tylko w obszarach zamieszkałych przez ludzi. Centrum wyspy zostało zbadane właśnie przez Thoroddsena i w 1901 r. opublikował on geologiczną mapę Islandii.



Krater Eldgjá nazywany jest też Szczeliną Ognia. Najstarsza udokumentowana informacja o erupcji pochodzi z 939 roku. Powstałe wtedy pole lawy objęło 800 km kwadratowych. Podobno lato 940 roku było przez ten wybuch najchłodniejszym w ciągu 1500 lat. Cieszmy się zatem, że Eyjafjallajökull - wulkan, który wybuchł w 2010 roku tak sobie nie pofolgował ;)


Szlak turystyczny prowadzi tu od parkingu, znajdującego się u wlotu do Szczeliny Ognia. Przez środek doliny płynie rzeka Nyrðri Ófæra. Trzeba uważać na spadające kamienie, a przynajmniej takie ostrzeżenia są podane w informacjach. Ściany kanionu są strome i sięgają 200 metrów. 


Opuściliśmy to malownicze miejsce i ruszyliśmy w kierunku Landmannalaugar. Przejechaliśmy przez tereny przykryte niskimi chmurami.



Powoli krajobraz zaczął się zmieniać,  kolory roślinności wyglądały jak nierzeczywiste.


Dojeżdżamy do złączenia dróg 208 z 235.


Przestrzeń w tym naturalnym krajobrazie, to było to co urzekało nas najbardziej. Trudno było nie zatrzymać się i nie zrobić zdjęcia. 



Wszystko w rozmiarze XXL ;) Niech obrazy mówią same za siebie. Słowa są tu zbędne.























W końcu docieramy do Landmannalaugar, miejsca położonego w Fjallabak Nature Reserve.



Przybywa tam sporo turystów ze względu na pole namiotowe i schronisko. Poza tym są źródła geotermalne, na które nie brakuje amatorów. 


My wyruszyliśmy w dwa szlaki po dolinach.



Jednak ci, którzy lubią górskie wędrówki mają tam duży wybór możliwości do penetrowania tych kolorowych gór. Stąd bierze swój początek wielodiowy Laugavegur Trek, 55 - kilometrowa trasa prowadząca do Thorsmork. Poniżej początek trasy z wejściem na górę Bláhnjúkur.



My oglądamy góry z dołu. Na dodatek wystarczy wejść w te szlaki i znów robi się pusto. 







Ruszyliśmy z Landmannalaugar w kierunku Hrauneyjar (pisaliśmy o tym TU - klik). Tam podziwialiśmy inny krajobraz interioru. Podróżowanie po Islandii o tej porze roku ma tę wielką zaletę, że późna godzina nie musi oznaczać presji czasu. I tak jest widno.



9 komentarzy:

  1. Znam świetnie tą tęsknotę. Jaką zachwycającą pogodę mieliście w tych miejscach!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, pogoda podczas naszego pobytu na Islandii była bardzo dobra :) tym bardziej tęsknimy...;)

      Usuń
  2. Małgosiu, nie dziwie sie , ze tęknisz za tą kraina. Krajobrazy powalają. Kolory równiez. Mieliście piekna pogodę. Ja patrzac na te łyse , surowe góry mam skojarzenie z krajobrazami Ladakhu. Choć tam wysokośc nieco wyższa, to klimat jakby podobny. Mamy Islandie w planach w przyszłym roku. Pozdrawiam:) Urszula

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ula mam nadzieję, że się nie zawiedziecie :) Jeśli macie Islandię w planach, to powinniście z dużym wyprzedzeniem rezerwować noclegi, bo tam to kluczowa sprawa, a baza nie jest imponująco duża. Ladakh...pamiętam Twoje zdjęcie. Niezwykła kraina :) Pozdrawiamy

      Usuń
    2. Dzieki za radę.Ile wczesniej?

      Usuń
  3. Najlepiej jak tylko kupicie bilety lotnicze i zaplanujecie trasę. My kupowaliśmy na lipiec w październiku rok wcześniej. Nie wszystkie miejsca noclegowe, które chcieliśmy zarezerwować były wtedy dla nas dostępne. Część już byłą zarezerwowana. Oczywiście najdłużej są wolne te w absurdalnych cenach...

    OdpowiedzUsuń
  4. Konfitura z wiśni to moja ulubiona!
    Cudnie u Ciebie wygląda.

    Moja Córka ciągle myśli o wyprawie na Islandię...

    OdpowiedzUsuń
  5. Uwielbiam konfitury z wiśni, szczególnie właśnie z dodatkiem przypraw
    p.s piękne widoki :)

    OdpowiedzUsuń