Dżem z mirabelek.

Kwitnące mirabelki są dla mnie jedną z pierwszych, najbardziej widocznych oznak wiosny. Rosną wszędzie, w mieście, na wsi, przy drogach, w parkach, dzikie i uprawiane w sadach. Cieszą mnie obsypane kwiatami, gdyż cała droga do miejsca gdzie mieszkam wysadzona jest mirabelkami. Potem o nich zapominam i przychodzi ten moment, kiedy jak z rogu obfitości wysypują się owoce. W tym roku wyjątkowo jest ich dużo. Szkoda, że te przy drodze nie nadają się do jedzenia, ale może posłużą np.  ptakom ?

Dżem z  mirabelek


Proporcje na cztery małe słoiczki:

2 kg wypestkowanych mirabelek*
550 g cukru
1 laska wanilii
4 strąki zielonego kardamonu
1 kora cynamonu o długości około 8 cm



*W dżemie użyłam  owoców o różnym wybarwieniu, stąd jego kolor. 
Umyte i wypestkowane owoce zasypałam cukrem i odstawiłam na 3-4 godz. Po tym czasie smażyłam konfiturę z przyprawami. Laskę wanilii rozkroiłam wzdłuż, końcem noża wydłubałam ziarenka, dodałam je do konfitury, podobnie jak rozkrojoną laskę (wyjęłam ją przed włożeniem konfitury do słoików). Strąki kardamonu dodałam w całości. Korę wyjęłam na koniec podobnie jak wanilię. 


Dżem należy smażyć do otrzymania oczekiwanej gęstości. Ja lubię raczej gęsty. Tak jak na zdjęciu poniżej, ostudzony trzyma się w całości na łyżeczce. 


Dżem smażyłam przez dwa dni, oczywiście z przerwami. Na początku ok. 1,5 godziny, potem gdy ostygł znów około godziny w ciągu dnia i znów wieczorem. Kolejnego dnia gotowałam go tylko rano. Cukru dodajemy tyle ile lubimy. Pamiętajmy żeby używane na przetwory owoce były dojrzałe i nieuszkodzone. Dżem z mirabelek będzie słodki i kwaśny jednocześnie. To specyficzne owoce, bardzo wyraziste o skoncentrowanym smaku. 

Słoiczki i nakrętki umyte wstawiłam do zimnego piekarnika, nastawiłam temperaturę na 120 stopni C i po nagrzaniu wyparzałam 20 minut. Napełniłam gorące (uwaga, trzeba użyć rękawic ochronnych) zagotowanym dżemem, zakręciłam i wstawiłam do gorącego piekarnika. Pasteryzowałam 20 minut w tej samej temperaturze co wcześniej. Wyłączyłam piekarnik i zostawiłam słoiczki do ostygnięcia (sposób Bei).


Czy wiecie, że mirabelka jest specjalnością francuskiego regionu Lotaryngii ? Rocznie zbiera się tam ok. 15000 ton mirabelek co stanowi 90 % światowej, komercyjnej produkcji. Mirabelka zaczęła tam karierę nie przez przypadek. W II połowie XIX wieku działania wojenne w konflikcie prusko-francuskim zdewastowały winnice, to co ocalało zniszczyła filoksera, spustoszenie też spowodowała pierwsza wojna światowa. Wtedy doprowadzono do zwiększenia upraw mirabelek, z których destylowano alkohol, zastępując go brakiem wina. W Metz i Nancy - miastach Lotaryngii - od drugiej połowy lat czterdziestych XX wieku odbywają się specjalne święta mirabelki. I tak to kres winnic rozpoczął karierę mirabelki, c'est la vie :)

Dżem posłuży mi w tym roku jako nadzienie do świątecznych ciasteczek Linzertorte - klik.

4 komentarze:

  1. Ależ smakowicie wygląda!
    Trochę mnie przeraża wyjmowanie pestek z 2 kg maleńkich mirabelek,chociaż jest takie sprytne urządzenie do pestkowania,czyli drylownica.
    Chyba poczekam,aż mi podeślesz jeden słoiczek....:-)
    Serdeczności!
    I.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To było 5 kg :D Podeślę Irenko, jak jeszcze zrobię jakieś, żebyś miała do degustacji :)

      Usuń
  2. Cudowny z tych kolorowych mirabelek!
    Ulubione moje konfitury.
    A mój jest złocisty, bo z żółtych owoców...

    OdpowiedzUsuń