Ptaki naszego lasu cz. 1.

Jesteśmy w Trójmiejskim Parku Krajobrazowym i kroczymy znanymi nam leśnymi ścieżkami wypatrując ptaków, z których część na co dzień odwiedza nasz karmnik na tarasie. Część jednak tu nie dociera, więc sami wychodzimy im na przeciw.

Oto pan drozd, zwany śpiewakiem. Zimę spędza na południu Europy, czasem nawet dalej. Teraz jest jednak często widzianym gościem. Lubi dżdżownice i ślimaki, ale nie pogardzi również wszelkiego rodzaju jagodami. Często widujemy go chodzącego w poszyciu leśnym, w poszukiwaniu jedzenia. Dziś miał śmiałość wyjątkowo nam zapozować.


Jeśli wzrok uniesiemy ku górze mamy szansę zobaczyć żurawie. To rzadcy goście, zwykle tranzytem odwiedzający naszą okolicę. Ich rozpiętość skrzydeł to ponad dwa metry, dzięki czemu łatwo je dostrzec wysoko na niebie.



Równie wysoko krąży myszołów zwyczajny. Ten drapieżca szybuje zwykle nad polanami upatrując jedzenia, po czym lotem nurkowym dopada ofiarę. W lesie, wysoko na drzewie spotkaliśmy jego gniazdo, pewnie zeszłoroczne, bo opuszczone. Przyznam, że zrobiło na nas wrażenie wielkością, sposobem wykonania i kamuflażem.
Myszołów to ptak drapieżny o długości około 50-60 centymetrów. Duży, w porównaniu z gryzoniami i ptakami, które są jego ulubionym menu. W kraju żyje kilkadziesiąt tysięcy par, więc nie trudno je dostrzec. U nas widujemy je często, w parach i indywidualnie. Czasem przyczajonego w koronie drzewa myszołowa przepędzają kruki, które nie lubią konkurencji.

Dostrzegamy sójkę. Ten sporej wielkości ptak należy do rodziny krukowatych. Nie przepadamy za nim, bo straszy naszą sowę, która choć znacznie większa musi bronić się przed zmasowana agresją. Lubi owady, ślimaki, jaja i młode ptaki, co też nie wzbudza naszego entuzjazmu.


Jednak jej urok, smukła sylwetka, kontrastowe upierzenie, niebiesko-czarny brzeg skrzydła i niebieskie oczy sprawiają, że wybaczamy złośliwość. Ten ptak wygląda na młody okaz, więc tym bardziej pozbawiony jest pewnie złych intencji.  


No i oto nasza ulubiona sowa. Problem w tym, że gdy my śpimy - ona harcuje i odwrotnie. To kolejny drapieżca. Wystarczy spojrzeć na masywne pazury i dziób. Niełatwo zrobić jej zdjęcie, nawet gdy odkryje się (jak nam się udało) jej dziuplę. Gdy bowiem słyszy niepokojący szelest chowa się natychmiast w jej czeluściach.


Co to za cudak, wędrujący w górę po konarze drzewa? Pełzacz. Ten fantastyczny ptaszek o długim, cienkim dziobie „pełza” po drzewie ruchem spiralnym w górę. Poszukuje oczywiście owadów w pęknięciach kory. To jego ulubione pożywienie.


Ptaszek posiada kolorystykę sprawiającą, że zlewa się z kolorami kory i tylko ruch zdradza jego obecność. Widujemy go dość często, czasem nawet w niewielkich grupach. Ptak chodzi sobie po drzewie, po czym frunie do kolejnego, by dalej pełzać w górę i szukać jedzenia.


Ścianę lasu i  poszycie leśne upodobały sobie grzywacze. Lubią chodzić i latać parami. Kiedy znajdą ulubione drzewo muskane promieniami słońca potrafią spędzić na nim sporo czasu.


Kowalik jest jednym z częstszych gości naszego karmnika. Nieśmiały i płochliwy gustuje w ziarnach słonecznika, a te znajduje właśnie u nas. Dziób ma równie mocny jak dzięcioł i chętnie dobiera się do kory i konarów drzew, by znaleźć swe ulubione insekty.


W lesie jest jedynym znanym nam ptakiem, który potrafi schodzić z drzewa głową w dół. Mimo, że widzimy go często jest płochliwy i niełatwo zrobić mu zdjęcie.


Kapturka lub pokrzewka czarnołbista to pospolity, choć dość trudny do zobaczenia ptak, ze względu na swoją ruchliwość. Spotykamy go zwykle na ścianie lasu, gdzie obejrzeć można fantastyczny spektakl żerowania na owadach. Ptak zrywa się do lotu, wykonując figlarne ruchy w powietrzu, po czym siada na gałązkach drzewa. Samiec, zgodnie z angielską nazwą „blackcap”, przywdział czarna czapeczkę oraz szarobrunatny frak.


Jego partnerka zakłada zaś brązową czapeczkę i takowy fartuszek.


Gąsiorek wypatruje zwykle zdobyczy z góry. Żywi się owadami, ale też małymi ptaszkami lub jaszczurkami. Tu wygląda niepozornie, ale w rzeczywistości jest o 1/3 większy od wróbla. Bywa u nas gościnnie w najcieplejszym okresie roku.


Witamy pana ziębę. To jeden z najczęściej widywanych mieszkańców naszego lasu. Nie zawsze go widać, ale zawsze słychać jego piękny śpiew. Pan zięba szczyci się czerwonobrunatnym spodem ciała. Do tego w świetle słońca lśni na niebiesko jego dziób. 


Pani ziębowa jest natomiast oliwkowo-szara.


Nie zawsze przebywa na drzewie. Dość często skacze sobie po drodze, poszukując nasion, ulubionego składnika swojej diety.


Dowodem na to, że ptaki są terytorialne jest muchołówka żałobna. Jeśli spotykamy ją, to tylko w jednym miejscu. Zimuje co prawda w Afryce, ale zwykle powraca do miejsca swoich narodzin. Nie wysila się specjalnie. Siedzi sobie na gałęzi i w takiej pozycji poluje na owady. Dzięki temu łatwiej zrobić jej zdjęcie niż pokrzewce, ale niewątpliwie jest rzadszym u nas ptakiem.

Do tego, w przeciwieństwie do nazwy wywodzącej się z jej kolorystyki nie zawodzi, a wydaje powtarzające się, krótkie, śpiewne dźwięki.

I oto nasz ulubieniec. Dzięcioł duży. Najbardziej niezwykłym jest fakt, że odwiedza nas na tarasie. Siada na poręczy, po czym niezgrabnie podpierając się ogonem zmierza ku karmnikowi. Zaciekle dziobie kulę składająca się z ziaren i tłuszczu, oglądając się co chwilę na lewo i prawo lub w górę i w dół.


Najlepiej jednak czuje się na drzewie. Już z daleka słychać jego charakterystyczne, głośne stukanie. Nie raz widzieliśmy jak dobiera się do świerkowych szyszek, poszukując w nich pożywienia. Wkłada je w dziury, w drzewie i obrabia ostrym dziobem wyjmując nasiona. Kiedy wbija się w korę drzewa, nie ma litości i wióry lecą dookoła. Lubimy też słuchać tajnego kodu stukania w drzewa bez poszukiwania pożywienia.


Czyż nie jest piękny? Kto? On. Czyż. Ptak mniejszy od wróbla i rzadki dość. Żywi się nasionami i drobnymi owadami. Zwykle przebywa w grupie i tak zobaczyliśmy go tym razem.


Ptak, sierota. Tak nam się kojarzy rudzik. Jest piękny ze swym rudym śliniakiem. Stoi sobie zwykle wpatrując się w dal. Lubi śpiewać i za to też go lubimy.


Jest mało płochliwy, dlatego często widać go w okolicy, gdzie las i ludzkie siedliska zlewają się w całość.


Menu? Larwy, dżdżownice, insekty, pająki, ślimaki... Nie bywa na naszym tarasie, ale widujemy go na ścianie lasu i słyszymy jego śpiewanie. Wegetarianinem bywa pewnie z musu.


Dochodzimy do sporej polany. Trawa tu i strumień. Drzewa wokół. Natykamy się na pliszkę siwą. Podchodzimy, ona ucieka. Przebiera nóżkami znacznie szybciej od nas.


To bardzo popularny ptak. Zamieszkuje większość krajów Europy i choć państwo ziębowie ponoć występują dziesięć razy częściej, to i tak pliszkę łatwo zobaczyć.


Nie możemy nie wspomnieć o najczęstszych gościach naszego karmnika. Sikorkach. To wyjątkowo ruchliwe ptaszki. Pojawiają się u nas na tarasie bardzo często, pokazując swoją zadziorność i przeganiając się nawzajem. Oto kolorowa sikora bogatka.

Chętnie żywi się insektami i ziarnami, na przykład słonecznikiem. Nie bez przyczyny zyskała u nas ksywę „dziobaczka”, bo często obserwowaliśmy ją jak brała ziarno słonecznika i trzymając je między pazurkami zaciekle rozbijała dziobem, by dostać się do nasienia.
Sikorę sosnówkę widujemy rzadziej. Jest ona mniejsza i bledsza od bogatki.
Za to tej samej wielkości modraszka może pochwalić się uroczym, kolorowym upierzeniem.


Wszystkie sikory mają podobne charakterki i kulinarne gusta.

Anglicy mówią - blackbird. My - kos. Ten śpiewny artysta sprawia, że możemy przysiąść na pieńku i zapomnieć o świecie. Jego fantastyczne trele uspokajają nasze dusze. 

A gdy nie śpiewa, rozgląda się po okolicy. Często grzebie w liściach, szukając swoich przysmaków. Tak samo zachowuje się, gdy z rzadka odwiedza nasz karmnik. Przerzuca wówczas dziobem ziarna słonecznika, wysypując je na zewnątrz. Za jego muzykalność wybaczamy mu brak wychowania.


I ostatni dzisiejszy przedstawiciel latających. Świstunka. Rzadko widywana, choć słyszana dzięki swemu jednostajnemu śpiewowi. Kolejny ptak z wrodzonym ADHD. Nie tylko lata jak szalony po lesie, ale też wędruje po świecie. Zimę spędza  na południu Europy lub w Afryce Północnej.

  
Do nas dociera około kwietnia, by odlecieć w sierpniu. Stąd krótki jego pobyt nie sprzyja częstym spotkaniom. Nam się jakoś udaje.
  

To główna reprezentacja naszych leśnych ptaszków. Są takie, których w tym roku jeszcze nie sfotografowaliśmy, choć część z nich witaliśmy z entuzjazmem. Na przykład naszego ulubionego grubodzioba, który pojawił się jakby znikąd na drzewie nad strumieniem.
Uwielbiamy nasze ptaki. To choroba nieuleczalna i nie prosimy o znalezienie na nią lekarstwa. 

2 komentarze:

  1. Tę Waszą serię z "bliskich okolic bardzo lubię, mało osób zwraca uwage na to, co fajnego ma "pod nosem", a tu całkiem ciekawe gatunki się pojawiają. Pozdrawiam :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Od czasu tego wpisu dużo lepiej znamy nasz las i dużo więcej wiemy o ptakach. Kochamy to nasze miejsce na Ziemi. Cieszy nas każde spotkanie z latająca bracią. Czujemy się gośćmi w ich lesie. Pozdrawiamy

      Usuń