Japonia - Hiroszima - w 73 rocznicę ataku atomowego.

Oboje moi rodzice przeżyli II wojnę światową. Tata 1 września 1939 roku miał zacząć chodzić do szkoły, bo miał już wtedy siedem lat. Mama była dziewięciomiesięcznym niemowlęciem. Niemcy spalili dom moich dziadków w 1942 roku. Do końca wojny mieszkali u rodziny, a dom odbudowali kilka lat po wojnie. Dziadek działał w ruchu oporu, o czym napisała w swojej książce "Wierna puszcza" Maria Kann. Okresowo był więziony na Pawiaku w Warszawie. Babcia ze strony mojej mamy sama zajmowała się trójką dzieci, mieszkając w domu położonym na przeciw siedziby gestapo. Straszne to były czasy i oby nigdy nie wróciły. Te krótkie osobiste wspomnienia pojawiły się dlatego, że dziś 6 sierpnia, w 73 rocznicę zrzucenia bomby atomowej na Hiroszimę trudno nie identyfikować się z okrucieństwem wojny, jakiej doświadczają niestety nie Ci, który wydają decyzje, ale zwykli przeciętni ludzie - tacy jak moi rodzice, Wasi krewni z tamtych lat. Dziś wracam do wspomnień z podróży do krainy kwitnącej wiśni.


Prace nad bronią atomową podjęli Niemcy jeszcze przed wybuchem II wojny światowej i mieli w tym względzie spore osiągnięcia. W 1938 roku dokonali rozszczepienia jądra atomu i zaczęli prowadzić badania nad wykorzystaniem tego zjawiska do celów militarnych. W czerwcu 1942 roku dokonali eksplozji reaktora w Lipsku. Od listopada tego samego roku Amerykanie rozpoczęli intensywne prace w Los Alamos. W 1945 roku byli już gotowi do użycia broni atomowej i zakładali, że pierwszym celem będzie Berlin. Jednak nie zdążyli z gotowością bomby, wojna w Europie skończyła się. Na Dalekim Wschodzie nadal trwały walki, a Japonia nie przyjęła propozycji kapitulacji. Jako cel brano trzy miasta - Hiroszimę, Kokurę i Niigatę. Wspólnym mianownikiem stanowiącym kryterium wyboru miast jako celów był brak w nich zniszczeń wojennych. Amerykanie chcieli sprawdzić jak działa broń na obszarze zamieszkałym przez ludzi (pierwsza eksplozja miała miejsca w lipcu 1945 r. na Pustyni Alamogordo w stanie Nowy Meksyk). Ze względu na warunki pogodowe wybór padł na Hiroszimę. Ciężki bombowiec strategiczny B-29 o nazwie Enola Gay z umieszczoną na pokładzie bombą atomową "Little Boy" wyruszył z wyspy Tinian kierując się na Hiroszimę. Podczas nalotu na miasto towarzyszyły mu jeszcze dwa inne, jeden z urządzeniami pomiarowymi, drugi ze sprzętem fotograficznym. Głównym celem był poniżej pokazany Most Aioi.


Był on trójdrożny, w kształcie litery T, łatwo rozpoznawalny z powietrza, dlatego wybrano go jako główny cel. Podczas wybuchu siła działania na metr kwadratowy mostu stanowiła aż 7 ton. Pod tym ciśnieniem złamał się, ale nie uległ całkowitemu zniszczeniu. Po wojnie odbudowano go i służył do 1983 roku, kiedy zastąpiono go wierną, nową repliką widoczną na zdjęciu. Bomba "Little Boy" wybuchła 167 metrów od mostu, tuż nad budynkiem stanowiącym siedzibę administracji i ekspozycji dokonań lokalnych firm. Budynek nie zawalił się, gdyż znalazł się dokładnie pod miejscem wybuchu. Jednak miedziana kopuła stopiła się pod wpływem blasku, zanim nadeszła fala uderzeniowa. Zawaliła się do środka niszcząc kolejne piętra. 


Budynek, a właściwie jego skorupa stoi do dziś jako Pomnik Pokoju, nazywany również Kopułą Bomby Atomowej lub Genbaku Dome. W 1996 roku został wpisany na Listę Światowego Dziedzictwa UNESCO, jest również częścią Parku Pokoju i chyba najbardziej rozpoznawalnym symbolem zniszczonej atakiem Hiroszimy. 


Amerykanie celowo tak skonstruowali zapalnik bomby, żeby wybuch nastąpił w powietrzu. Bomba zrzucona o 8.15 wybuchła ok. 600 m nad ziemią. Dzięki temu siła rażenia była większa, gdyż powstała podwójna fala uderzeniowa, druga stanowiła odbicie od ziemi. Gdyby wybuch nastąpił na ziemi, ta zaabsorbowałaby znaczną część energii. 
Przez most Aioi wchodzimy na wyspę, na której znajduje się Park Pamięci. Jego początek jest w północnej części, gdzie rozwidla się rzeka Ota na dwa ramiona, opływające to miejsce - Ota i Motoyasu. Poniżej Dzwon Pokoju.


Poniżej pomnik poświęcony Koreańczykom, którzy zginęli podczas ataku atomowego (oszacowano, że było ich przynajmniej 45 tysięcy). Pracowali tam jako ofiary japońskiego kolonializmu,  wykorzystywani w przemyśle i innych działach gospodarki, zastępując ludzi wysłanych na front. Inskrypcja na pomniku mówi "Dusze zmarłych jeżdżą do nieba na grzbietach żółwi". 


Poniżej Kopiec Pamięci - pagórek pokryty trawą, umieszczono w nim prochy skremowanych osób, których tożsamości nie udało się ustalić lub o których ciała nikt się nie upomniał. Zakłada się, że to miejsce pochówku ok. 70 tysięcy ofiar.


Poniżej Pomnik Pokoju Dzieci - miejsce upamiętniające dzieci jako ofiary ataku nuklearnego. Na obelisku widać sylwetkę dziewczynki ze złożonym origami w kształcie żurawia. Przedstawia postać Sadako Sasaki, która jako dwulatka przeżyła atak na Hiroszimę. 


Gdy miała 11 lat zdiagnozowano u niej białaczkę limfatyczną, będącą skutkiem napromieniowania.


Dziewczynka wierzyła, że tak jak w japońskiej legendzie, jeśli złoży origami z tysiąca żurawi - symbolu długowieczności - wyzdrowieje. Niestety tak się nie stało, zmarła w wieku 12 lat. Kilkanaście żurawi Sasaki można zobaczyć w muzeum. 


Trzy lata po jej śmierci z zebranych datków zbudowano pomnik. W tle pomnika w wielkich gablotach przechowuje się papierowe żurawie składane tu bądź wysyłane do Hiroszimy z całego świata.



Pamiątkowy Cenotaf  to pierwszy pomnik jaki postawiono w Parku. Łuk ma stanowić schronienie dla dusz. Pomnik jest tak ustawiony, że widać w tle Płomień Pokoju i Kopułę Bomby Atomowej.



Płomień Pokoju pali się nieprzerwanie od 1964 roku i będzie palić się do momentu, aż nie zostanie zniszczona broń nuklearna na Ziemi.


Przed nami Muzeum Pokoju.


Istnieje od 1955 roku i odwiedza je ponad milion osób rocznie. Poniżej makieta miasta z czerwoną kulą, symbolizująca wybuch. Kula ognia wyglądająca jak małe słońce przybrała 280 metrów średnicy w ciągu jednej sekundy od wybuchu. Temperatura w jej środku była wyższa niż 1 mln stopni C. 


W hipocentrum wywołała temperaturę ok. 4 tysięcy stopni C. Część ludzi wyparowała, zapewne nawet nie wiedząc co się stało. Zostały po nich tzw. atomowe cienie, jak ten po siedzącej osobie na schodach.


Wysoka temperatura topiła szkło


dachówki, porcelanę i metalowe przedmioty. 



Rozchodząca się po wybuchu fala uderzeniowa pędziła z prędkością 11,5 tyś. km/h. W 5 sekund zgładzono 80 tysięcy osób. Promieniowanie gamma i radioaktywne izotopy niszczyły wszystkie żyjące organizmy. Powstały po 10 minutach grzyb atomowy miał wysokość 18 km. Nagrzane powietrze, cząstki ziemi, dym i opary miały średnicę ok. 1 km. 10 km kwadratowych miasta zrównano z ziemią. 


Pożary szalały przez cztery kolejne dni, a czarny deszcz padał z chmury atomowej. Wpadając do rzeki zabijał wszystkich, którzy się z niej napili. Poniżej ślady czarnego deszczu na szybie.


Ludzie szukali w rzece ukojenia. Poparzenia spowodowane promieniowaniem i ogniem powodowały, że skóra zwisała z ciał. W promieniu 1 km od hipocentrum ponad połowa ludzi zmarła od oparzeń.


Ponad 90 % lekarzy zginęło lub zostali ranni. Szpitale legły w gruzach. Japońska propaganda utajniła informację o wybuchu. Nie wysłano ofiarom wybuchu żadnej pomocy. Ocaleni byli zdani wyłącznie na siebie.
Zdjęcie poniżej wykonane przez Yoshito Matsushige przedstawiające sytuację ponad 2 km od hipocentrum. Zdjęcia ofiar wybuchu ujrzały światło dzienne dopiero po 30 latach.

Hiroszima stała się na długo miastem bezprawia. Jakuza (japońska mafia) plądrowała to co ocalało. Po mieście włóczyły się dzieci. Zmuszano do pracy nawet pięciolatki. Dziewczynki w wieku 8 - 11 lat sprzedawano do dzielnic czerwonych latarni.
Ocaleni konali w cierpieniu. Niektóre zmarłe osoby miały kamienie w ustach. Przypuszcza się, że ssały je by złagodzić głód. Amerykanie podjęli decyzję o nieleczeniu ofiar z powodów badań. Dziś twierdzą, że mogli wiele z nich ocalić.

Japończycy dopiero w 1952 roku, czyli po zakończeniu okupacji ich kraju przez USA dowiedzieli się i zobaczyli zdjęcia obydwu zbombardowanych miast - Hiroszimy i Nagasaki. Wcześniej Amerykanie cenzurowali to co docierało do opinii publicznej. Podobną politykę uprawiali we własnym kraju. Informacje o eksperymentach z bronią jądrową na Atolu Bikini w 1954 roku, skażonym do dziś, wyglądały paradoksalnie - jak wyjazd na modne wakacje. Niestety ich skutkiem ubocznym było napromieniowanie japońskiego kutra rybackiego. Napromieniowane złowione ryby trafiły do sprzedaży. Tym samym po raz trzeci dotknęły Japończyków dotknęły skutki broni jądrowej.

Ofiary bomby atomowej uległy stygmatyzacji. W Japonii nazywano ich "hibakusha" co dosłownie znaczy "ludzie dotknięci eksplozją". Zakłada się, że było ich 650 tysięcy, w ubiegłym roku żyło ich ponad 160 tysięcy. Zakazano im zawierać związki małżeńskie.


Fragment mostu Aioi zachowany w muzeum.


Wykres obrazujący zniszczenia zabudowy. Tylko 8% budynków nadawało się do odbudowy.


Upamiętnienie wizyty prezydenta USA i wykonane przez niego żurawie.



W muzeum znajduje się Zegar Pokoju. Na tarczy pokazany jest aktualny czas, poniżej na cyfrowym wyświetlaczu ilość dni, która upłynęła od zrzucenia bomby na Hiroszimę (zdjęcie z 15 lipca 2016 roku), a jeszcze niżej ilość dni od ostatniej próby jądrowej.


Współczesna Hiroszima niczym nie różni się od innych, równie nowoczesnych miast Japonii. Zapewne dziś odbywają się w niej jak co roku uroczystości. W Parku Pokoju jest do tego specjalne miejsce i jak co roku przybywają Ci, którzy atak przeżyli. Smutne jest to, że czołowi politycy japońscy coraz częściej mówią o konieczności posiadania przez ten kraj broni nuklearnej. Dziś ludzkość dysponuje taką jej ilością, że może zniszczyć całą planetę...


10 komentarzy:

  1. dziękuję za przepis na pierogi z wiśniami, ze śmietaną stają się obiadodeserem… a jeszcze większe podziękowania za wycieczkę do Hieroszmy i przypomnienie o czymś co nigdy nie powinno się wiecej już wydarzyć… pzdr z Kapsztadu, Ursa.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ursa - dziękujemy za odwiedziny :) Kochamy Kapsztad, przepis na pierogi niech Ci służy jak najlepiej :) Pozdrawiamy serdecznie

      Usuń
  2. Wieków nie jadłam pierogów z wiśniami.Wyglądają wspaniale!
    Dobrze,że pokazaliście Hiroszimę.To przestroga dla polityków i możnych tego świata.Oby nigdy więcej się powtórzyła się ta tragedia.
    Pozdrawiam serdecznie-)I.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki Irenko, pierogi z wiśniami latem to jest to :) Masz rację z przestrogą, oby politycy tylko chcieli wyciągać wnioski :) Pozdrawiamy serdecznie

      Usuń
  3. bardzo ciekawy przepis na ciasto - jeszcze się z takim nie spotkałam (z wodą gazowaną) i przy najbliższej okazji na pewno tak zrobię :).

    OdpowiedzUsuń
  4. Polecamy Kasiu, ciasto jest miękkie i na tyle "silne", żeby utrzymać wiśnie :) Tu mamy jeszcze inny, równie dobry przepis na pierogowe ciasto :) https://akacjowyblog.blogspot.com/2015/07/jagody-lesne-rarytas-lata-liebster-blog.html
    pozdrawiamy

    OdpowiedzUsuń
  5. to straszne, jak ludzie ludziom potrafią zgotować taki los :(

    OdpowiedzUsuń
  6. Dziękuję za podróż po Hiroszimie, ważne jest pisanie o takich miejscach, mimo że, pewnie jest ciężko. Aż gęsiej skórki dostałam przy czytaniu o papierowych żurawiach.

    OdpowiedzUsuń
  7. To, jakie pomysły mają jankesi przekracza granice absurdu. Obejrzałam niedawno dokument nakręcony przez BBC o tej właśnie tragedii. Pokazywał ją widzianą przez dwie strony: Japończyków i jankesów. To, jak sobie piloci gratulowali wykonanej misji i to, jak w tym samym czasie ocaleli z zagłady pili czarny deszcz. Dla mnie nie ma zrozumienia dla takiego barbarzyństwa. W zasadzie amerykańcy chcieli sobie sprawdzić, jak działa taka broń. Trafiło na Japończyków, pod pozorem odmowy kapitulacji. Niesamowita tragedia, ludzkość zamiast koncentrować się na rozwoju zbroi się i cofa w neo średniowiecze. Przodują w tym co, którzy uważają się za lepszych. Dziękuję Wam za ten wyczerpujący reportaż. Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  8. Tak dokładnie jest. Amerykanie mają wiele na sumieniu. Cieszymy się że post Cię zainteresował, pozdrawiamy

    OdpowiedzUsuń