Podróż po Etiopii - cz. 1 - wstęp.
stycznia 14, 2019
/
10
Pomysł na podróż do Etiopii narodził się kiedyś Piotrowi. Uważniej zaczął się jemu przyglądać, gdy wzrosło nasze zainteresowanie ptakami. W końcu doszło do realizacji, choć nie same ptaki nas tam przywiodły. Dziś zaczynamy relację z naszej prawie miesięcznej podróży. Pomysłów było wiele jak "ugryźć" temat na blogu, ale w końcu zdecydowaliśmy, że będzie chronologicznie. Gdy wyjeżdżaliśmy do tego kraju wiedzieliśmy o nim już trochę, jednak podróż znacznie tę wiedzę ubarwiła i wniosła doświadczenia oraz osobiste obserwacje. Oto kilka podstawowych informacji o Etiopii, które pozwolą lepiej zrozumieć ten kraj, zwłaszcza okiem turysty. Nie oszukujmy się, że można dogłębnie poznać go będąc w nim przez miesiąc. Raczej właściwie zinterpretować to co się widzi.
Etiopia jest 3,5 raza większa od Polski, posiadając dwa razy tyle ludności. Przekrój etniczny jest bogaty, o czym świadczy ilość języków w użyciu (ok. 70 i 200 dialektów), oficjalnym, urzędowym jest amharski. Większość społeczeństwa to analfabeci (informacja ze strony MSZ). Statystyczny Etiopczyk żyje za ok. 10 USD miesięcznie. Jednak będąc w Etiopii życie toczy się w skrajnych rzeczywistościach i w dużych miastach wygląda ono zupełnie inaczej
niż w Dolinie Omo.
Wystarczy wyjechać poza miasto, od razu zmienia się charakter zabudowy. Najczęściej ludzie żyją w lepiankach lub domach zrobionych w prymitywny sposób, bez dostępu do podstawowych, cywilizacyjnych zdobyczy. Pocieszającym był fakt, że nigdzie nie spotkaliśmy ludzi głodujących czy wychudzonych. Jednak w całej Etiopii, bez względu na przynależność etniczną wszyscy używali w stosunku do nas dwóch słów "you" i "money", wyciągając ręce w oczekiwaniu na pieniądze.
Większość obszaru Etiopii stanowi Wyżyna Abisyńska,
na wschodzie część zajmuje Wyżyna Somalijska, a między nimi dolina ryftowa będąca częścią Wielkiego Rowu Afrykańskiego. Oto widok z satelity na Etiopię.
Układ terenu przypomina motyla, który rozłożył skrzydła (wyżyna) a jego odwłok to właśnie dolina ryftowa z nagromadzonymi jeziorami (zdjęcie ze strony klik), które były celem naszej podróży. Byliśmy nad Abaya, Abijatta, Hawasa, Chamo, Langano, Shala i Ziway. Mimo wielu zbiorników wody, rzek, w tym źródeł Nilu w Etiopii poważnym problemem jest brak wody pitnej. Nie raz podczas podróży widzieliśmy ludzi zgromadzonych przy studniach z dużymi, plastikowymi pojemnikami, które niosą na plecach lub wiozą do swoich domostw (zdjęcie poniżej wykonała wisla).
Z wymienionych jezior tylko w jednym - Langano można się kąpać. W pozostałych występują pasożyty niebezpieczne dla ludzi (co nie oznacza, że nie łowi się w nich ryb). Ponad połowa społeczeństwa w tym kraju nie posiada bezpośredniego dostępu do czystej wody. Z naturalnych źródeł korzystają wspólnie ludzie i zwierzęta, co często skutkuje roznoszeniem chorób i pasożytów.
Wycinanie drzew i intensywne wypasy zwierząt hodowlanych (bydła, kóz, owiec) oraz klimat prowadzą do zaburzeń w regulacji gospodarki wodnej.
Konsekwencją tego są m.in. susze, niedostatek żywności itp. Ochrona środowiska nie jest z pewnością głównym priorytetem polityki w Etiopii. Nadmierna eksploatacja środowiska,
wszechobecne śmiecie (zwłaszcza plastikowe butelki i torby foliowe)
oraz brak typowych afrykańskich zwierząt, których tam już po prostu nie ma. Istnieją parki narodowe z próbami introdukcji zwierząt, ale ich ilość jest bardzo mała. Nie spotkamy tam typowych w krajobrazie afrykańskim słoni, żyraf czy zebr. Nie ma też drapieżników takich jak wielkie koty, bo nie miałby na co polować. Ma to swoje plusy, bo można wysiadać z samochodu (czego nie zrobicie w Tanzanii czy Kenii) i poruszać się po sawannie przestrzegając jedynie podstawowych zasad bezpieczeństwa. Na szczęście Etiopczycy nie polują intensywnie na ptaki, których tam jest sporo.
Za to zwierzęta hodowlane funkcjonują na drogach jako prawowici współuczestnicy ruchu razem z pojazdami mechanicznymi. To prawdziwa zakała kierowców. Chodzą same, czasem pędzone są jako stado, stoją, leżą na drodze, albo wpadają na nią niespodziewanie. Są w całej Etiopii, w miastach, na wsiach i pustkowiach. Byliśmy raz zatrzymani przez policję w czasie jazdy, gdyż gdzieś doszło do potrącenia owcy przez samochód z turystami. Grożą za to kary finansowe. Po wyjaśnieniu i sprawdzeniu czy samochód ma jakieś ślady zderzenia mogliśmy odjechać. Zwierzęta hodowlane stanowią o majętności mieszkańców. Dodam jeszcze, że kuchnia etiopska jest bardzo mięsna, a prawdziwym przysmakiem jest w niej surowe mięso. Jednak ja jako wegetarianka też mogłam coś dla siebie zawsze znaleźć, choć wybór duży nie był.
Przeciętna wysokość nad poziomem morza w Etiopii to 2000-3000 m n.p.m., a stolica kraju - Addis Abeba, do której lecieliśmy z Berlina przez Istambuł położona jest na wysokości 2400 m n.p.m.. Potrzebowaliśmy około tygodnia, żeby zaaklimatyzować się na tych nietypowych wysokościach. Pokonywanie chociażby schodów w Addis dawało nam się we znaki. Gdy dotarliśmy do Gór Bale byliśmy już w dobrej formie i najwyższa wysokość - 4377 m n.p.m., na której byliśmy nie wywołała żadnych negatywnych objawów.
Zmiany wysokości to też zmiany w szacie roślinnej. Będziemy to pokazywać w kolejnych postach. Etiopia pod tym względem jest niezwykle ciekawa i różnorodna. Wraz ze zmieniającą się szatą, zmienia się też fauna, dzięki czemu możliwość obserwacji jest ogromna. W Etiopii jest dużo gatunków endemicznych, o których też napiszemy.
Jadąc do Etiopii musieliśmy zaopatrzyć się w różną odzież, od ciepłej - kurtki, czapki, rękawiczek do upalnej, z którą mieliśmy do czynienia w Dolinie Omo (w dzień na słońcu ok. 40 stopni C). Planując podróż, trzeba o tym pamiętać.
Nasza wyprawa była prywatną. Korzystaliśmy z biura podróży w Addis Abebie, które zapewniło nam samochód terenowy z kierowcą. Zorganizowana turystyka preferuje północ Etiopii, my dojechaliśmy na północ najdalej do Debre Libanos (ponad 100 km od Addis), na południu aż do granicy z Kenią, gdzie musieliśmy zameldować się w biurze służb granicznych. Przejechaliśmy w sumie 3300 km. Dlaczego samochodem i to z napędem na cztery koła ? Bo tam nie ma jeszcze asfaltowych dróg, nie dociera tam masowa turystyka, nie dojadą autokary. Niekiedy jeździliśmy po wybojach na sawannie, żeby dotrzeć do różnych plemion. Było ciekawie :) Jednak to się zmieni, bo chińskie firmy mają wybudować asfaltowe drogi na południe. Myślę, że stanie się to w ciągu kilku najbliższych lat (bo już się zaczęło) i wszystko się wtedy zmieni. Najdzikszy zakątek Afryki, jakim jest Dolina Omo przestanie istnieć w takiej formie, w jakiej my ją widzieliśmy.
Poza tym nie ma co liczyć na jakieś wskazówki, drogowskazy. Wśród plątaniny ścieżek na sawannie trzeba wiedzieć gdzie i kiedy skręcić. Nasz kierowca Seyoum był doświadczonym zawodowcem, mającym refleks, jeżdżącym bezpiecznie i świetnie znającym trasy.
Jest filarem sukcesu naszego wyjazdu. Poza tym porozumiewał się z lokalnymi przewodnikami, bez których wejścia do wiosek czy na lokalne targi są niemożliwe, a czasem niebezpieczne. Zawsze turystów musi ktoś wprowadzić. Bez tego można nabawić się kłopotów, choć z założenia Etiopia jest bezpiecznym krajem i tylko raz, gdy byliśmy sami w mieście spotkaliśmy się z próbą wymuszenia od nas kasy, ale wszystko zakończyło się pozytywnie. Po krótkiej szarpaninie Piotr wydostał się z opresji. Przy tak długiej drodze, traktujemy to jak incydent, który nie świadczy o prawidłowości.
Widok ludzi z bronią w Etiopii, zwłaszcza na południu jest dość częsty. Nie należy jednak się tego jakoś szczególnie obawiać.
Warto odwiedzić ten kraj i mam nadzieję, że ten wstęp zachęci Was do śledzenia relacji z naszej podróży. Na koniec przytoczę jeszcze kilka argumentów, które świadczą o wyjątkowości Etiopii:
- nigdy nie była kolonią,
- jest w czołówce miejsc na świecie, gdzie dokonano kluczowych odkryć z zakresu paleontologii,
- po Gruzji i Armenii jest najstarszym państwem chrześcijańskim na świecie, w którym ok. 40 % społeczeństwa, to członkowie Etiopskiego Kościoła Ortodoksyjnego Tewahedo, dla rastafarian jest Ziemią Obiecaną,
- to jeden z najuboższych krajów świata, w którym ceny dla turystów są bardzo przystępne, a lokalną walutę birr po stałym kursie w całym kraju można wymieniać w dowolnym banku (jeśli jest w okolicy ;)
- ma najwięcej obiektów, ze wszystkich krajów Afryki wpisanych na listę światowego dziedzictwa UNESCO,
- ma 31 gatunków endemicznych ssaków i 856 gatunków ptaków, z czego 20 występuje tylko w tym kraju,
- jest uważana za ojczyznę kawy, którą Etiopczycy podają zupełnie inaczej niż w Europie, ale o tym już będzie w relacji.
Zapraszam :)
niż w Dolinie Omo.
Wystarczy wyjechać poza miasto, od razu zmienia się charakter zabudowy. Najczęściej ludzie żyją w lepiankach lub domach zrobionych w prymitywny sposób, bez dostępu do podstawowych, cywilizacyjnych zdobyczy. Pocieszającym był fakt, że nigdzie nie spotkaliśmy ludzi głodujących czy wychudzonych. Jednak w całej Etiopii, bez względu na przynależność etniczną wszyscy używali w stosunku do nas dwóch słów "you" i "money", wyciągając ręce w oczekiwaniu na pieniądze.
Większość obszaru Etiopii stanowi Wyżyna Abisyńska,
na wschodzie część zajmuje Wyżyna Somalijska, a między nimi dolina ryftowa będąca częścią Wielkiego Rowu Afrykańskiego. Oto widok z satelity na Etiopię.
Układ terenu przypomina motyla, który rozłożył skrzydła (wyżyna) a jego odwłok to właśnie dolina ryftowa z nagromadzonymi jeziorami (zdjęcie ze strony klik), które były celem naszej podróży. Byliśmy nad Abaya, Abijatta, Hawasa, Chamo, Langano, Shala i Ziway. Mimo wielu zbiorników wody, rzek, w tym źródeł Nilu w Etiopii poważnym problemem jest brak wody pitnej. Nie raz podczas podróży widzieliśmy ludzi zgromadzonych przy studniach z dużymi, plastikowymi pojemnikami, które niosą na plecach lub wiozą do swoich domostw (zdjęcie poniżej wykonała wisla).
Z wymienionych jezior tylko w jednym - Langano można się kąpać. W pozostałych występują pasożyty niebezpieczne dla ludzi (co nie oznacza, że nie łowi się w nich ryb). Ponad połowa społeczeństwa w tym kraju nie posiada bezpośredniego dostępu do czystej wody. Z naturalnych źródeł korzystają wspólnie ludzie i zwierzęta, co często skutkuje roznoszeniem chorób i pasożytów.
Wycinanie drzew i intensywne wypasy zwierząt hodowlanych (bydła, kóz, owiec) oraz klimat prowadzą do zaburzeń w regulacji gospodarki wodnej.
Konsekwencją tego są m.in. susze, niedostatek żywności itp. Ochrona środowiska nie jest z pewnością głównym priorytetem polityki w Etiopii. Nadmierna eksploatacja środowiska,
wszechobecne śmiecie (zwłaszcza plastikowe butelki i torby foliowe)
oraz brak typowych afrykańskich zwierząt, których tam już po prostu nie ma. Istnieją parki narodowe z próbami introdukcji zwierząt, ale ich ilość jest bardzo mała. Nie spotkamy tam typowych w krajobrazie afrykańskim słoni, żyraf czy zebr. Nie ma też drapieżników takich jak wielkie koty, bo nie miałby na co polować. Ma to swoje plusy, bo można wysiadać z samochodu (czego nie zrobicie w Tanzanii czy Kenii) i poruszać się po sawannie przestrzegając jedynie podstawowych zasad bezpieczeństwa. Na szczęście Etiopczycy nie polują intensywnie na ptaki, których tam jest sporo.
Za to zwierzęta hodowlane funkcjonują na drogach jako prawowici współuczestnicy ruchu razem z pojazdami mechanicznymi. To prawdziwa zakała kierowców. Chodzą same, czasem pędzone są jako stado, stoją, leżą na drodze, albo wpadają na nią niespodziewanie. Są w całej Etiopii, w miastach, na wsiach i pustkowiach. Byliśmy raz zatrzymani przez policję w czasie jazdy, gdyż gdzieś doszło do potrącenia owcy przez samochód z turystami. Grożą za to kary finansowe. Po wyjaśnieniu i sprawdzeniu czy samochód ma jakieś ślady zderzenia mogliśmy odjechać. Zwierzęta hodowlane stanowią o majętności mieszkańców. Dodam jeszcze, że kuchnia etiopska jest bardzo mięsna, a prawdziwym przysmakiem jest w niej surowe mięso. Jednak ja jako wegetarianka też mogłam coś dla siebie zawsze znaleźć, choć wybór duży nie był.
Przeciętna wysokość nad poziomem morza w Etiopii to 2000-3000 m n.p.m., a stolica kraju - Addis Abeba, do której lecieliśmy z Berlina przez Istambuł położona jest na wysokości 2400 m n.p.m.. Potrzebowaliśmy około tygodnia, żeby zaaklimatyzować się na tych nietypowych wysokościach. Pokonywanie chociażby schodów w Addis dawało nam się we znaki. Gdy dotarliśmy do Gór Bale byliśmy już w dobrej formie i najwyższa wysokość - 4377 m n.p.m., na której byliśmy nie wywołała żadnych negatywnych objawów.
Zmiany wysokości to też zmiany w szacie roślinnej. Będziemy to pokazywać w kolejnych postach. Etiopia pod tym względem jest niezwykle ciekawa i różnorodna. Wraz ze zmieniającą się szatą, zmienia się też fauna, dzięki czemu możliwość obserwacji jest ogromna. W Etiopii jest dużo gatunków endemicznych, o których też napiszemy.
Jadąc do Etiopii musieliśmy zaopatrzyć się w różną odzież, od ciepłej - kurtki, czapki, rękawiczek do upalnej, z którą mieliśmy do czynienia w Dolinie Omo (w dzień na słońcu ok. 40 stopni C). Planując podróż, trzeba o tym pamiętać.
Nasza wyprawa była prywatną. Korzystaliśmy z biura podróży w Addis Abebie, które zapewniło nam samochód terenowy z kierowcą. Zorganizowana turystyka preferuje północ Etiopii, my dojechaliśmy na północ najdalej do Debre Libanos (ponad 100 km od Addis), na południu aż do granicy z Kenią, gdzie musieliśmy zameldować się w biurze służb granicznych. Przejechaliśmy w sumie 3300 km. Dlaczego samochodem i to z napędem na cztery koła ? Bo tam nie ma jeszcze asfaltowych dróg, nie dociera tam masowa turystyka, nie dojadą autokary. Niekiedy jeździliśmy po wybojach na sawannie, żeby dotrzeć do różnych plemion. Było ciekawie :) Jednak to się zmieni, bo chińskie firmy mają wybudować asfaltowe drogi na południe. Myślę, że stanie się to w ciągu kilku najbliższych lat (bo już się zaczęło) i wszystko się wtedy zmieni. Najdzikszy zakątek Afryki, jakim jest Dolina Omo przestanie istnieć w takiej formie, w jakiej my ją widzieliśmy.
Poza tym nie ma co liczyć na jakieś wskazówki, drogowskazy. Wśród plątaniny ścieżek na sawannie trzeba wiedzieć gdzie i kiedy skręcić. Nasz kierowca Seyoum był doświadczonym zawodowcem, mającym refleks, jeżdżącym bezpiecznie i świetnie znającym trasy.
Jest filarem sukcesu naszego wyjazdu. Poza tym porozumiewał się z lokalnymi przewodnikami, bez których wejścia do wiosek czy na lokalne targi są niemożliwe, a czasem niebezpieczne. Zawsze turystów musi ktoś wprowadzić. Bez tego można nabawić się kłopotów, choć z założenia Etiopia jest bezpiecznym krajem i tylko raz, gdy byliśmy sami w mieście spotkaliśmy się z próbą wymuszenia od nas kasy, ale wszystko zakończyło się pozytywnie. Po krótkiej szarpaninie Piotr wydostał się z opresji. Przy tak długiej drodze, traktujemy to jak incydent, który nie świadczy o prawidłowości.
Widok ludzi z bronią w Etiopii, zwłaszcza na południu jest dość częsty. Nie należy jednak się tego jakoś szczególnie obawiać.
Warto odwiedzić ten kraj i mam nadzieję, że ten wstęp zachęci Was do śledzenia relacji z naszej podróży. Na koniec przytoczę jeszcze kilka argumentów, które świadczą o wyjątkowości Etiopii:
- nigdy nie była kolonią,
- jest w czołówce miejsc na świecie, gdzie dokonano kluczowych odkryć z zakresu paleontologii,
- po Gruzji i Armenii jest najstarszym państwem chrześcijańskim na świecie, w którym ok. 40 % społeczeństwa, to członkowie Etiopskiego Kościoła Ortodoksyjnego Tewahedo, dla rastafarian jest Ziemią Obiecaną,
- to jeden z najuboższych krajów świata, w którym ceny dla turystów są bardzo przystępne, a lokalną walutę birr po stałym kursie w całym kraju można wymieniać w dowolnym banku (jeśli jest w okolicy ;)
- ma najwięcej obiektów, ze wszystkich krajów Afryki wpisanych na listę światowego dziedzictwa UNESCO,
- ma 31 gatunków endemicznych ssaków i 856 gatunków ptaków, z czego 20 występuje tylko w tym kraju,
- jest uważana za ojczyznę kawy, którą Etiopczycy podają zupełnie inaczej niż w Europie, ale o tym już będzie w relacji.
Zapraszam :)
Z wielką przyjemnością przeczytałam, czekałam na Waszą opowieść! A teraz czekam na post o kawie :)
OdpowiedzUsuńDziękujemy Elu :) do kolejnego posta, pozdrawiamy :)
UsuńNiesamowita przygodę przeżyliście, czekam na więcej :-)
OdpowiedzUsuńDorotko to była bardzo ciekawa podróż, zapraszam do kolejnego posta jak tylko się pojawi :)
UsuńBardzo fajnie się czyta, czekam na więcej:-) Pozdrawiam cieplutko:-)
OdpowiedzUsuńDzięki wielkie Marzenko :) Pozdrawiamy serdecznie
UsuńWspaniała relacja!
OdpowiedzUsuńZ przyjemnością przeczytaliśmy, obejrzeliśmy i będziemy czekac na kolejne części.
Serdecznie pozdrawiamy!
Bardzo fajny post i jestem pod wrażeniem wyjazdu w tamte strony :)
OdpowiedzUsuńZapytałam wczesniej w jaki sposób dotarliście do plemion, a teraz doczytałam. Wszędzie jest podobnie, kierowca z biura podrozy i mocny samochod. Teraz już nie mam żadnych dolegliwości związanych z wysokościami, jakby się nabywalo odporności.
OdpowiedzUsuńPrzygotowania odbyły się sporo wcześniej. Bilety mieliśmy kupione jakieś 10 miesięcy przed podróżą. Zrobiliśmy "casting" wśród kilkunastu lokalnych biur, proponując trasę i oczekując od nich również sugestii. Potem jak zwykle selekcja kilku ofert, negocjacje i ostateczny wybór, który w efekcie okazał się na szczęście trafiony. Nam dodatkowo zależało na tym, by kierowca znał się na ptakach i takiego nam zapewniono. Całość "dogadywania" się trwała jakieś pół roku (z przerwami). Odradzam pozostawianie organizacji w ten rejon na ostatnią chwilę, ze względu na ograniczona bazę noclegową na południu Etiopii, dolinie Omo i w górach Bale, chyba że nie jest istotne lokum. To nie pierwszy tego typu nasz wyjazd do Afryki, więc było też nam łatwiej ocenić intencje ludzi.
Usuń