Roztocze. Nasze sielskie, anielskie.

Na Roztocze pojechaliśmy czując nagłą potrzebę wyrwania się z czterech ścian naszego miejsca na ziemi. Ostatnie dni września zapowiadały się ciepło i słonecznie, co tym bardziej motywowało nas do ruszenia w trasę i przypomnienia sobie fantastycznych leśnych szlaków tego regionu.



Motywem przewodnim kilkudniowego wyjazdu miały być grzyby. Przeczytaliśmy, że w południowo-wschodniej Polsce nastąpił ich niesłychany wysyp i uwierzyliśmy w tę plotkę. Z zapałem ruszyłem na podbój lasu, wietrząc spektakularny sukces i szybkie wypełnienie koszyka świeżo zebranymi owocami lasu. Napotkane przeze mnie okazy nie zdobyły jednak uznania Małgosi...


... naszej rodzinnej mistrzyni zbiorów grzybów. Ja pozostaję jedynie marnym ich przetwórcą i zapalonym konsumentem. Oto drobny wycinek plonów mej Żony, których z każdym dniem przybywało. Część skonsumowaliśmy na miejscu, resztę zaś przywieźliśmy do domu. 


Szaleństwem wydaje się przemierzyć ponad 700 kilometrów w jedną stronę, by szukać grzybów. Jeśli jednak weźmiemy pod uwagę nasz wyjątkowy afekt do tego regionu Polski i zapowiadane dwudziestostopniowe temperatury w dzień, decyzja okazała się nad wyraz słuszna. Bazą wypadową stał się Krasnobród, urocze miasteczko które poza sezonem, uśpione wśród zielonych wzgórz oferuje doskonałe warunki dla niezależnego turysty.


Jeśli macie problem z umiejscowieniem Roztocza na mapie Polski to wiedzcie, że najpierw trzeba dotrzeć do Zamościa, pięknego, przepełnionego historią miasta będącego bramą do roztoczańskich atrakcji.


Jego walory opisują liczne przewodniki i strony internetowe. Wystarczy dzień lub dwa, by wchłonąć piękno zabytków i cieszyć się dobrą kuchnią oferowaną przez okoliczne bary i restauracje. Stąd już tylko jakieś 30 kilometrów do miejsc tak odległych od miasta, jak nowy samochód od starego roweru, czy kuchenka indukcyjna od ogniska. Tak, cofamy się jakby w inną epokę.


Czas wolniej tu płynie, ludzie niespiesznie snują się, a jakikolwiek ruch zamiera, gdy tylko słońce schowa się za horyzontem. Ludzie nadal żyją w drewnianych chatach, choć te w większości ustąpiły murowanym.


Obejścia, mimo że czasem wyglądają biednie są zaskakująco czyste i zadbane.


A teraz z innej beczki. Dosłownie. W Krasnobrodzie od lat funkcjonuje niewielki bar piwny. Niepojęte, że udało się zbudować tak długofalowy biznes na jednym produkcie. Lokalnym piwie. Mając na myśli "lokalne" myślę bardziej o województwie lubelskim, niż samym Roztoczu. Napomknę, że duża butelka tegoż napoju kosztuje tu jedyne trzy złote. Zastanawiam się więc czy właścicielka, skądinąd urocza pani Jadzia, przyjęła misję zaspokajania pragnienia lokalnych mężczyzn i przy okazji nielicznych turystów zaglądających w to miejsce. Patrzę na wielki parasol rozpostarty nad ławami i myślę ... czy to "Perła", czy może właścicielka daje ludziom napitek od 1846 roku.


Gdy jest zimno lub deszcz nie próbujcie zasiąść wewnątrz lokalu. Nawet nostalgia za czasami słusznie minionymi nie usprawiedliwi mąk związanych z estetyką wnętrza, albo raczej jej deficytem. Przy pięknej pogodzie skorzystajcie z jednego z dwóch stolików pod parasolem. Gwarantują one relaks w popołudniowych promieniach słońca przy kuflu schłodzonego piwa. Jeśli będziecie mieć szczęście, traficie na rozmowę lokalnych dżentelmenów siedzących przy sąsiednim stoliku, raczących się złotym trunkiem i sączących ze swych ust złote myśli okraszone czasem, co ja mówię, raczej często, wyrazami uważanymi powszechnie za nieprzyzwoite. Lokalny koloryt. Uwielbiam to miejsce, bo to takie nasze, swojskie, prawdziwe, niezakłamane.

Pani Jadzia dba o wartości rodzinne. Gdy delikwent zgłaszający się po kolejne piwo wykaże się nadwyrężonym ruchem, błędnym wzrokiem lub nieskoordynowaną mową, pani Jadzia jak nieomylny juror talent-show wskaże go palcem sącząc ze swych ust nieodwołalny wyrok: "Ty ... do domu". I to chyba jest sekretem sukcesu biznesowego. Wierna klientela, która nie sponiewiera się i znajdzie bezpieczną drogę do domowej przystani. Powróci. Kilka dni później dostanie zgodę na kolejną wizytę w barze od małżonki mającej gwarancję, że pani Jadzia zawsze przedłoży dobro męża nad marżę na kolejnej butelce piwa.


Powyższa refleksja jest jakby wstępem do przedstawienia kolejnej atrakcji. Z Krasnobrodu do Zwierzyńca dostaniecie się w dwadzieścia minut samochodem. Tam znajdziecie zabytkowy browar założony przez Stanisława Kostkę Zamoyskiego na początku XIX wieku. Dziś warzy się tu piwo Zwierzyniec, które sprzedawane jest w charakterystycznych butelkach o pojemności 0,33 litra. Browar można zwiedzać, co skrzętnie wykorzystaliśmy podczas pobytu przed kilkoma laty, poznając cały proces produkcji piwa.


Co ważne, piwo Zwierzyniec dystrybuowane w dużych butelkach pochodzi z Browarów Lubelskich w Lublinie i moim skromnym zdaniem nie dorównuje oryginałowi ze Zwierzyńca. Ale wyższa cena oryginału uzasadnia jego brak w ofercie lokalu pani Jadzi. Klient nasz Pan, lokalny tym bardziej i basta!


Będąc w Zwierzyńcu nie sposób nie natknąć się na murowany kościół pw. św. Jana Nepomucena wybudowany w połowie XVIII wieku. 


Położony na wyspie stawu Kościelnego wyróżnia się bielą ścian i czerwienią dachu na tle zielonego krajobrazu.


Sam staw budowali ponoć jeńcy tatarscy i tureccy. Jeśli jest to prawda trzeba przyznać, że zrobili to bardzo profesjonalnie.


Do dziś nie wiadomo do końca kto był budowniczym tego przybytku. Jasnym jest natomiast fakt, że finansował to Tomasz Antoni Zamoyski, a konsekracji świątyni dokonywał sam wysłannik Stolicy Apostolskiej.


Zwierzyniec jest też miejscem skąd warto wyruszyć na atrakcyjne szlaki Roztoczańskiego Parku Narodowego. Zaopatrzcie się w mapę i bilet wstępu w ośrodku muzealnym RPN. My szczerze polecamy kilkukilometrową trasę na Bukową Górę. Inna atrakcja to dłuższa ścieżka wydmą do stawów Echo, na Piaseczną Górę i aleją Wachnikowskiej, gdzie zobaczyć można ostoję konika polskiego.


Poza samym Parkiem Narodowym jest na Roztoczu wiele innych miejsc wartych odwiedzenia. Lubimy przejść się szlakiem w rezerwacie Czartowe Pole niedaleko Hamerni, wybrać się krasnobrodzkimi wąwozami do Kaplicy Świętego Rocha, czy odkryć czar uroczyska Belfont, w którym Marysieńka ponoć potajemnie spotykała się z Janem Sobieskim.



Jeśli zamierzacie skupić się na jednej długiej wędrówce, to zdecydowanie polecamy Szlak Szumów rozpoczynający się i kończący we wiosce Susiec. Ten urokliwy siedemnastokilometrowy trakt łączy w sobie piękne ścieżki leśne...


... z niewielkimi wodospadami na rzece Tanew, zwanymi szumami. 


Na zakolu Tanwi w okolicach wsi Rebizanty znajdują się 24 niewielkie progi na odcinku zaledwie 400 metrów. Można dojechać tam i zaparkować przy barze "U Gargamela", po czym przejść niecały kilometr, by zobaczyć to piękne miejsce. Uniknie się wówczas długiej wędrówki z Suśca, ale straci się możliwość podziwiania tych pięknych leśnych ścieżek, cieni rzucanych przez smukłe drzewa oświetlane przez słońce i przyjemności kilkugodzinnego obcowania z naturą.


Mostki przeprowadzone przez rzekę dają możliwość przedostania się na drugi brzeg i oglądania natury z innej perspektywy. Te niewielkie uskoki wyglądają równie spektakularnie z góry... 


...a nadchodząca jesień eksploduje kolorami drzew otulających rzekę.


Jedziemy do Bełżca. To niecałe pół godziny jazdy od Krasnobrodu. Nie można pominąć ponad 250-letniej cerkwi greckokatolickiej  pod wezwaniem  św. Bazylego. Ta drewniana świątynia służyła przez całe lata za magazyn i do dziś nie jest użytkowana w celach kultowych. Stanowi natomiast warty odwiedzenia zabytek.


Niedaleko stąd można się natknąć na dwustuletni, mierzący osiem metrów pomnik przyrody. To ogromny jałowiec.


Najbardziej poruszającym  miejscem w Bełżcu jest były hitlerowski obóz zgłady. Zginęło tu około pół miliona ludzi.


Dziś upamiętnia ich muzeum, pomnik i symboliczne kamienne pole.


Z Bełżca udajemy się do miasteczka Narol położonego w dolinie Tanwi. To zaledwie 10 kilometrów. Wzmianki o wsi pochodzą z XVI wieku, zaś urokliwy pałac Łosiów, który stoi dziś pusty pamięta końcówkę XVIII wieku.


Atrakcyjne miejsca gwarantują zwykle dobrą kuchnię. Trafiliśmy na taką w okolicy wsi Bondyrz. Miejsce zwie się "Chata Rybaka" i oferuje fantastyczne dania rybne, bazujące na hodowanym tu pstrągu. 


Oto co zjedliśmy ciesząc się słońcem na ławie przy zabytkowym młynie. Pierwsze danie to prowansalska zupa rybna z suszonymi pomidorami i pstrągiem...


Danie główne to wędzony pstrąg na gorąco z miejscowej wędzarni dla mnie...


... dla Małgosi zaś pieczony pstrąg z czosnkiem i migdałami, surówkami i frytkami.


Uwielbiamy Roztocze. Jego kolory są niezwykłe.



Okoliczne pola budzą zachwyt.


Drogi, piękne krajobrazowo, są dobrej jakości, może poza tymi spoza utartego szlaku, które gdyby nie łata na łacie wyglądałyby jak ser szwajcarski. 


Kogo to jednak obchodzi, gdy okolica aż bucha niezwykłą kolorystyką.


Czas ruszyć do domu. Jeszcze chwila refleksji w Szczebrzeszynie, gdzie chrząszcz brzmi w trzcinie. Jaki chrząszcz? Bardziej konik polny ze skrzypcami.


Pozostaje jedyne 700 kilometrów do domu. Z całym naręczem grzybów.

PS. W piątkowy poranek wybraliśmy się na tradycyjny spacer po naszym lesie. Żeby pochodzić. Siąść na ławeczce i posłuchać śpiewu nielicznych o tej porze roku ptaków. Przy okazji Małgosia zebrała dokładnie tyle grzybów ile w pól dnia na Roztoczu. W sobotę zebrała drugie tyle. Plotki o braku grzybów w trójmiejskich lasach uważam więc za brednie.

11 komentarzy:

  1. Kiedy oglądam te piękne zdjęcia, czuję się jak po powrocie z Jordanii. Wszystko jest inne, niż tu gdzie mieszkam, kolory, zabytki, przyroda. I już wiem co kocham najbardziej i do czego tęsknię:) Nigdy tam nie byłam i jestem zachwycona. Kapliczka i drewniana cerkiew są przecudne. Świerszcz z Szczebrzeszyna też:) Takich grzybów nie widziałam od wielu lat, jaka wspaniała wyprawa! Pusty plac z kamieniami w Bełżcu ma mocną wymowę, większą niz pomniki. Swietnie spędziliście czas, pozdrawiam serdecznie:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Roztocze to moje miejsce na ziemi i odwiedzam je regularnie, choć rzadko. Zmienia się, ale zachowuje swoją niepowtarzalną magię. Szczerze polecamy wszystkim tym, którzy chcą dotknąć przeszłości, a jednocześnie nie zamierzają udawać się w jakieś odległe strony. To zaledwie cztery, czy pięć godzin jazdy samochodem od stolicy.

      Usuń
  2. No i wróciły wspomnienia. Jakieś 17 lat temu bardzo podobna podróż mieliśmy. Zakochałam się w Roztoczu. Bazę wypadową mieliśmy w Zwierzyncu .

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A my naszą bazę mieliśmy w różnych miejscach - Zamość, kilkukrotnie Krasnobród, Zwierzyniec. Za każdym razem inaczej, choć równie pięknie. A pierwszy raz też było jakieś 17 lat temu.

      Usuń
  3. Piękne widoki!
    Wspaniałe grzybobranie.
    Następnym razem wybierzcie się do Wysowej na rydze! Cudowne Beskidy, pogoda i łemkowska kuchnia.

    OdpowiedzUsuń
  4. Kochani, daj Wam Boże za tę relację! Egzotyka egzotyką, ale te widoki, które mi przypominacie to jest to. Gdzie taka orgia barw, te liście, te drzewa, te cerkiewki i świątki! I to wszystko nie zadeptane przez "turystów", którzy na szczęście czują się spełnieni na Krupówkach... Wszystkie pałace i pałacyki... Cała nasza historia... Przykro mi tylko że to już dla mnie zamknięte. Tym bardziej dziękuję wam, że się wam zachciało na grzyby. Pozdrawiam serdecznie i przypominam o Wrocławiu! Krzysia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dla nas wszystko co ciekawe jest warte odwiedzenia i opisania. Kierujemy się własnymi zainteresowaniami i nie ma znaczenia dla nas, czy jest to bliskie, czy dalekie, lokalne, czy egzotyczne. Powinno być po prostu oryginalne i wyjątkowe. Raz będzie to bliskie naszej kulturze, innym razem odległe. Różnorodność i tolerancja dla inności jest dla nas największą wartością. Cieszymy się, że mimo iż z jakiś osobistych względów nie czujesz się na siłach osobiście odwiedzać takie miejsca, jesteśmy w stanie przybliżyć je wirtualnie. A grzyby to tylko wymówka... :-)

      Usuń
  5. Cudowna relacja!
    Cisza, spokój, relaks, przyroda.
    Czego chciec wiecej.
    Zupełnie nie znam tych rejonów i nigdy nie byłam.
    Grzyby chyba obrodziły wszędzie, bo moja siostra na Dolnym Śląsku przynosiła codziennie po kilka wiader.
    Fajnie się było u Was wyciszyc-)
    Serdecznie pozdrawiam!
    I.

    OdpowiedzUsuń
  6. Świetna i ciekawa relacja z moich stron rodzinnych. Bardzo miło było wrócić wspomnieniami do pięknych zakątków Roztocza. Mam nadzieję, że niedługo odwiedzę w końcu Roztocze. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń