Wiosna w lesie cz.2

Chcemy Wam pokazać, jak las zmienił się po tygodniu, zapraszamy :)



Minął tydzień od naszej poprzedniej wędrówki po lesie, a zmiany takie, że hej... Czujemy wreszcie powiew wiosny, choć my, "ptasiarze", wybierający na wędrówkę godziny wczesno poranne musimy liczyć się z chłodem. Po kilku godzinach czuć jednak powiew ciepłego wiatru i dotyk promieni słońca. Jest zielono...


kolorowo i  optymistycznie.


Co najważniejsze las wypełnia cała masa latających stworzeń. Każde z  nich ma coś do powiedzenia. O poranku dyskusja trwa w najlepsze jak w najpopularniejszej kawiarni. Kontynuując więc ubiegłotygodniowy temat, przyjrzyjmy się tym co przetrwali zimę u nas, co właśnie wrócili z wojaży lub wkrótce się w podróż wybiorą.

Kruk wydaje się pospolitym ptakiem, a wcale takim nie jest. W miastach zobaczycie całe zgraje kawek, wron, gawronów, ale są sporo mniejsze od kruka, który jest największym ze śpiewających ptaków. To stworzenie nienawykłe do dalekich podróży więc zimę spędza u nas, by już na przełomie lutego i marca myśleć o powiększeniu rodziny. Wówczas to zaczyna koncertować, a repertuar ma osobliwy, bo bardzo zróżnicowany. My podpatrzyliśmy jednego tenora, który siedząc na czubku sosny oznajmiał gotowość do zostania ojcem.


dzięciole dużym wspominaliśmy w poprzednim odcinku. Tym razem jednak po raz pierwszy zobaczyliśmy na żywo słynne wiosenne "granie" dzięcioła. Dzięcioł siada na suchej gałęzi i stuka w nią trzęsąc skrzydłami. Gdy będąc w lesie usłyszycie odgłos werbla, nie będzie on oznaką zbliżającego się pułku wojska, ale popisywania się przed przyszłą partnerką swymi umiejętnościami.


Pamiętam ubiegłoroczne śledzenie pięknego, kolorowego ptaka, który wraz ze swym potomstwem oddalał się, gdy ja pragnąłem zbliżyć się z obiektywem aparatu na odległość gwarantującą dobre zdjęcie. Przegonił mnie wtedy przez krzaki dobry kilometr. Efektem tej zabawy była fotka, która dowodziła jego istnienia, ale pozbawiona była walorów estetycznych. Dziś gil nam uległ i zaprezentował się w całej krasie. Sezon lęgowy dopiero przed nim, ale już stara się o partnerkę prezentując swe piękne kolory i wirtuozerski śpiew.


Rzadko zdarza się, by w społeczeństwie przeważali bogaci nad ubogimi. U sikor jest to norma. Spotkać sikorę ubogą to może nie wielka rzadkość, ale przewaga bogatek jest ogromna. Wynika to z faktu, że sikory ubogie lubią duże, stare i wilgotne kompleksy leśne. Poza tym rzadko odwiedzają karmniki, bo są z natury bardziej dzikie i płochliwe niż ich krewne. Ta zapuściła się w okolice leśniczówki i jak gdyby nigdy nic usiadła na płocie w miejscu, gdzie nikt by się jej nie spodziewał. Na chwilę zaledwie...

  
Oto jeden z rzadkich ptaków - raniuszek. Jego białe pióra bardziej przypominają puszek, a długi ogon jest charakterystyczną cechą tego ślicznego ptaka. Raniuszki zostają u nas na zimę, choć część z nich wędruje. W czasie mrozów muszą się starać o jedzenie, a jako że nie zbliżają się do siedlisk ludzkich, czasem niestety głodują. Za to już w marcu lub kwietniu gotowe są do lęgu. Zobaczenie ich gniazda graniczy z cudem, bo swoje przemyślne konstrukcje z wejściem z boku jak do domu, sadowią wysoko w koronach drzew. Ten w dziobku ma słomkę, którą pewnie jak cegiełkę niesie do budowy domu.


Inny wyraźnie zachwycił się nadchodzącą wiosną.


grubodziobach pisaliśmy ostatnimi czasy sporo. Przez nasz las przelatywały całe stada składające się z dziesiątek osobników. Wybierały jednakże wysokie partie drzew, co znacznie ograniczało możliwości ich obserwacji. Zimą mieliśmy szczęście i kilka z nich szczęśliwie udokumentowaliśmy. Byli to migranci z północy, którzy już wynieśli się z naszego kraju, a pojawili się właśnie ci, którzy zimową porą preferują zachodnią Europę, a do nas zlatują właśnie teraz. Ten piękny, kolorowy ptak o silnym dziobie jest jednym z naszych ulubionych. Jest niestety bardzo płochliwy i trzyma się z dala nie pozwalając zbliżyć się.


Wśród spotkanych ptaków jest jeden, który dopiero przymierza się do podróży. To jer, który po zimie spędzonej u nas wybiera się do Skandynawii lub północnej Rosji. Widzieliśmy całe stada wysoko przemieszczających się z drzewa na drzewo ptaków. Któryś w końcu znalazł jakieś smakołyki na drzewie bukowym i dzięki temu stał się ofiarą naszego bezkrwawego polowania.


I wreszcie dochodzimy do tych, których obecność świadczy o nastaniu wiosny. Przybyli z daleka. Z Europy południowej, czasem z Afryki lub Azji. Spędzili urlop w ciepłych krajach i wracają, by założyć rodziny, odchować potomstwo i cieszyć się życiem, po spełnieniu rodzicielskiego obowiązku. Często niejeden raz w ciągu sezonu.

Takim jest czyż, który właśnie wrócił z południa Europy. Samica już przygotowuje się do budowy gniazda. Samiec wynagrodzi jej to, karmiąc ją w czasie wysiadywania jaj. Widywaliśmy czyże późną jesienią. Wówczas stawały się wegetarianami, korzystając z obfitości pożywienia. Na wiosnę oprócz nasion świerków i innych roślin preferują białko w postaci owadów, czy gąsienic. Pan czyż chwali się swym cytrynowym upierzeniem,


a pani czyżowa preferuje bardziej klasyczne, stonowane kolory.


Pojawiły się też kapturki. Panowie z czarną główką...


i panie z brązowym nakryciem.


Przyleciały z zachodniej i wschodniej Afryki, więc podróżnicy z nich pełna gębą. Na razie nieśmiało przyglądają się okolicy, czekając na cieplejszą pogodę, by mieć pewność że nie braknie pożywienia, gdy postarają się o młode.

Kopciuszek również wybiera na zimowisko Afrykę, ale czasem potrafi udać się aż do Indii. Nam też się to zdarza, więc czujemy z nim pokrewieństwo dusz. Ptak nie stroni od ludzi, więc można go zobaczyć nawet na osiedlach. Kopciuszki znane są z szerokich preferencji kulinarnych jedząc zarówno owady, ich larwy, małe ślimaki, jak również różnego rodzaju owoce. Miło nam przedstawić pana...


oraz panią.

  
Kiedy oglądamy zdjęcia ptaków, czasem przepełnia nas radość, czasami frustracja. Najbardziej aktywne są wcześnie rano, gdy światło pozostawia wiele do życzenia, a my wciąż jesteśmy ospali. Są płochliwe, często nie sposób zbliżyć się do nich na odległość pozwalającą zrobić dobre zdjęcie. Potrafią szybko latać - my nie, nawet powoli. Wybierają sobie często korony drzew - my mamy lęk wysokości. Nie chcą pozować. Odwracają się tyłem, choć to niegrzeczne. Gdy chcemy się przywitać, one bez pożegnania odlatują. A chciałoby się pogłaskać, czy przytulić. Czasem zapomną się i nie zauważą nas. Wtedy jesteśmy szczęśliwi. Pod warunkiem, że światło zagra i tło ładne, ptak nie siedzi pod słońce i ostrość złapiemy na nim, a nie na gałęzi czy liściu. Taka refleksja mnie naszła. Dlaczego naszym hobby nie jest fotografia budynków? Życie daje w kość, a my po chwili zapominamy o niedogodnościach i dalej biegamy po lesie z lornetką i kamieniem (to nasz synonim teleobiektywu).

Żeby nie zanudzać sprawdźmy listę obecności pozostałych przybyszów z tego tygodnia.

Z zachodu lub południa Europy przyleciał kwiczoł.


Piecuszek - profesjonalny podróżnik zza równika.


Przybyła z Półwyspu Arabskiego lub Afryki pleszka.


Z podobnych okolic - pliszka siwa.


A z południa Europy - pokrzywnica


oraz zniczek. Jakże podobny do mysikrólika.


Na koniec gość absolutnie niespodziewany, którego według ornitologów u nas nie ma. Oto prawdziwa rzadkość na północy Polski - krzyżodziób sosnowy.


Krzyżodzioby mają charakterystyczny zakrzywiony dziób, niektóre w lewą, inne w prawą stronę. Dzięki niemu są w stanie odciąć szyszkę od gałęzi, po czym przenieść w dogodne miejsce, w którym będą cieszyć się smakiem jej nasion. To jedne z najbardziej tajemniczych ptaków, zamieszkujący bory sosnowe od Skandynawii do Uralu. Skąd się u nas wziął ? Nie dowiemy się nigdy. Pewnikiem zabłądził, tak jak kiedyś gęś tybetańska, o której opowiadał nam znajomy pasjonat.

Gdzie reszta przybyszów ? Pewnie lecą. Nie słyszeliśmy jeszcze świstunki, czy muchołówki. Nie przybył piękny gąsiorek. Nie widzieliśmy też pliszki żółtej i wielu innych ... czekamy z niecierpliwością na ich przylot.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz