Wiosna w Królewskim Ogrodzie Botanicznym w Edynburgu.

Zapraszam Was do Królewskiego Ogrodu Botanicznego w Edynburgu. Byliśmy z Piotrem tam dwukrotnie i planujemy jeszcze powrócić. Rok temu odwiedziliśmy go wiosną w czasie Wielkanocy, co zobaczcie na zdjęciach. Bardzo lubię zmienność naszych pór roku, ale z nadejściem wiosny mam zawsze problem. Dłuży mi się niesamowicie to oczekiwanie. Wam też ? Dlatego, żeby trochę nacieszyć oczy wracam do wspomnień.


Bardzo lubię odwiedzać ogrody botaniczne. Ogród w Edynburgu jest dla mnie wyjątkowy. Trudno w nim usłyszeć odgłosy miasta, jest pięknym miejscem do wypoczynku.


Ma wiele odrębnych przestrzeni (ogród chiński, angielski, rustykalny, Ogród Królowej Matki, ogród skalny, Victorian Palm House) i piękne okazy starych drzew oraz kwitnących krzewów, a do tego polany i strumienie.


Historia  Królewskiego Ogrodu Botanicznego w Edynburgu sięga  roku 1670, kiedy był on przestrzenią naukową Holyrood. Następnie został przeniesiony do Leith, a ostatecznie od 1820 r. znalazł się w swojej aktualnej lokalizacji w Inverleith.


Na 70 akrach rośnie w nim  6% wszystkich gatunków roślin występujących na Ziemi. 


W połowie kwietnia, gdy byliśmy, kwitły rododendrony. 


Ogród jest ważnym centrum uprawy i badań tych roślin od ponad stu lat.


W początkach XX wieku sprowadzano do Ogrodu sadzonki tych roślin. 


Przyczynił się do tego George Forrest, szkocki botanik, który stał się jednym z pierwszych odkrywców odległej południowo-zachodniej prowincji Yunnan w Chinach, uważanej za najbardziej różnorodną biologicznie prowincję w kraju. 


Odkrył on wiele nieznanych wcześniej gatunków roślin oraz sprowadził około 31 000 okazów roślin.


Dziś przy nazwach rododendronów zwykle jako kraj pochodzenia można zobaczyć Chiny, Birmę, Japonię lub po prostu Himalaje.


Na 1000 znanych gatunków rododendronów na świecie, sadzonki 700 sprowadzono do Szkocji.


W Królewskim Ogrodzie Botanicznym rosną one obok siebie co ułatwia porównywanie i prowadzenie badań.




Oprócz pięknych, egzotycznych, choć już dobrze u nas znanych rododendronów można spotkać zupełnie zwyczajne rośliny


jak kaczeńce czy zawilce, choć te drugie jak dla mnie w zupełnie wcześniej nieznanym mi kolorze.



Śnieżyca wiosenna cała w dzwoneczkach.


i sasanki w różnych odmianach.



Bardzo podobały mi się gatunki erythronium, liliowatej rośliny, którą po polsku nazywa się ... psizębem.




Trójlist


Irys


Wśród drzew dobrze czuły się znajome ptaki.


Na modrzewiu zajęty śpiewem samiec zięby.


Podczas gdy pani ziębowa szukała pożywienia na trawie.


Sporo było tam rudzików. 


Tu ciekawa scenka. Jeden dorosły rudzik karmiący drugiego. Ptaki są nieostre, bo były w ruchu. Jednak sama sytuacja jest warta pokazania. Gdy samiec i samica dobierają się w pary, ważne jest aby samiec był troskliwy i dostarczał samicy jedzenie, gdy ona wysiaduje jaja. To sprawdzian jego umiejętności przed założeniem rodziny.


Pokrzywnica ukrywająca się między gałęziami.


Jak wszędzie, srok nie brakuje i tam.


Poniżej fotergilla


i jabłoń,


oraz magnolia.


Grusza wierzbolistna


i klon japoński.


Oczywiście to tylko mały wycinek tego co widzieliśmy. Dodam jeszcze, że spacery na łonie natury dostarczają również wielu estetycznych wrażeń. W Szkocji żonkile kwitną w lesie, przy drogach, na łąkach, wszędzie ich pełno. 



W lesie można zobaczyć czosnek niedźwiedzi


i pierwiosnki.


Kwitły jaskrawo kolcolisty i żarnowiec.



Aby do wiosny...









Brak komentarzy:

Prześlij komentarz