O tym co nowego w lesie wiosną 2016 r.

Dziś znów o lesie i o przyjemności bywania w miejscu, które tak kochamy. Zmiany, zwłaszcza w ptasim świecie zachodzą tu bardzo szybko, dlatego dziś o nich.

Chęć obserwacji ptaków powoduje konieczność bardzo wczesnego wstawania. Jestem w tym zaprawiona, bo wstaję do pracy bardzo wcześnie rano. Wysuwam się więc z ciepłego łóżka, w którym pozostawiam błogo śpiącą bratnią duszę. Wypijam ciepłą kawę, zabieram teleobiektyw i ruszam w samotny spacer zobaczyć jak dzień się budzi. Uwielbiam te poranne wyjścia (ku trwodze moich bliskich), bo jestem w tym lesie zupełnie sama. Nie licząc oczywiście jego mieszkańców. To oni są dla mnie najbardziej interesujący. Poranne powietrze, lekko arktyczne ma w sobie zapach świeżości i wilgoci ziemi. Las rozbrzmiewa śpiewem ptaków. Piękno natury jest tu czymś niezastąpionym. 

Sarny skubią świeżą trawę niedaleko domu


a pod górę przemyka lis.



To już ostatni spotkany jer. Przed weekendem majowym jeszcze bywały w lesie, najwidoczniej już odleciały na północ. Trzeba będzie czekać na nie do zimy, kiedy znów przylecą tu na orzeszki bukowe. Ten jer właśnie skubie taki pokarm, znalazł go między liśćmi, spłoszony przeze mnie usiadł na gałęzi i czeka co zrobię dalej. Odchodzę, żeby mu nie przeszkadzać :) 



Dzwoniec sprawiał wrażenie jakby szukał dobrego miejsca na gniazdo.


W starym świerku przeglądał teren. W rzeczywistości to jednak samiczki budują gniazda właśnie w iglastych drzewach lub krzewach.



Czasem zdarza się, że samiec przyniesie nieco budulca, ale w tym okresie to raczej zajmuje się śpiewem i z szeroko rozpostartymi skrzydłami, niczym motyl, przelatuje z drzewa na drzewo śpiewając. Młody samiec jest z reguły poligamiczny i potrafi mieć po kilka partnerek. Podobno rekordziści mieli po 4 a nawet 5. Starsi i stateczniejsi panowie wybierają starsze partnerki. Najwyraźniej dzwońce lubią partnerki w podobnym wieku. 

Pan trznadel zrobił się wyraźnie cytrynowy. Jednak bawił się ze mną w chowanego i nie dał się sfotografować w jakimś bardziej eksponowanym miejscu.



Sójki na skraju drogi zbierają we dwie, solidarnie, drobne korzonki. Ten delikatny budulec z pewnością wyścieli gniazdo umieszczone gdzieś w wysoko na drzewie. U sójek oboje partnerzy dzielą się wszystkimi obowiązkami związanymi z lęgiem, przy gnieździe zachowują się bezszelestnie.



Szpaki prezentują swoje wdzięki w przerwach miedzy posiłkami. Są zrelaksowane i wyglądają bardzo atrakcyjnie,



nawet wtedy, gdy ich pióra nie mienią się w słońcu. 



Te, które już połączyły się w pary i mają młode są bardzo "zalatane". Myślą tylko o zdobywaniu pokarmu i dostarczaniu go do dziupli.



U państwa kowalików trwa wysiadywanie. Pan kowalik dostarcza przyszłej mamie pokarm, żeby nie umarła z głodu. Te trudne zadania wypełniają oboje przez prawie trzy tygodnie.



Najwidoczniej i pan kos zbiera pokarm nie tylko dla siebie, bo ledwie mu się mieści w dziobie.


Udało mi się przyuważyć, jak pani kosowa gromadziła budulec na gniazdo.



Powstaje ono bardzo wysoko w koronie drzewa. Teraz wypada tylko czekać na maluchy. Jednak na pocieszenie trafiłam na gniazdo kwiczoła w zupełnie innych okolicznościach :)



Przy Kaczej rzece przysiadam na zwalonym pniu. Gdy nie chodzę po okolicy, zaczynam zauważać coraz więcej ptaków wokół. Pojawiają się płynące kaczki krzyżówki. Z pewnością nazwa rzeczki przypominającej górski potok nie jest bezpodstawna. Kaczki w lesie to jednak nowość. 






Jak co roku przemyka nieuchwytna pliszka górska. To rzadki ptak, który tu przebywa tylko w jednym i ciągle tym samym miejscu. Jednak utrzymuje spory dystans, zbyt długi dla teleobiektywu.



W tych samych okolicach spotkam samiczkę krzyżodzioba. Dla mnie to wielka radość, bo ptak jest rzadkością. Najwyraźniej przyleciała nad strumień, żeby znaleźć coś do jedzenia.



Dystans utrzymują też czyże. Spotykam je dość często, ale zawsze z daleka. Niemniej widok tych pięknie ubarwionych ptaków zawsze sprawia mi wielką przyjemność.





Zamaskowana za drzewem obserwuję jak samiczka muchołówki wyściela dziuplę. Trzyma w dziobie cienkie płaty sosnowej kory.



Podobne zajęcie mają: strzyżyk



i sikorka sosnówka.



Na szczęście koncertowanie jest stałym elementem uroków lasu. Strzyżyk, choć jest bardzo drobny, ma silny głos, który imponuje przy jego filigranowej, ptasiej posturce. Czasem zastanawiam się, skąd ptaki mają tak wielką siłę głosu.



Nad łąką przy leśniczówce Witomino krąży myszołów, niosący w szponach żabę.



W porannym, zamglonym powietrzu pokarm w postaci owadów zbierają pleszki. Przysiadają na młodych krzakach sosny. Jednak gdy na to samo żerowisko nadlatują szpaki, od razu je przepędzają.



Pleszek jest znacznie więcej niż w poprzednim roku. Jedna z par zbudowała w suchym pniu gniazdo.


Po raz pierwszy w tych samych okolicach (a jednocześnie pierwszy i jedyny raz w naszym lesie) udaje mi się spotkać pokląskwę (tu bardzo zdystansowana i płochliwą)


i piegżę.



Jej odgłosy dochodziły z gęstwiny poplątanych dzikich róż, jeżyn i żarnowca. Początkowo myślałam, że to kapturka. Piegża okazała się bardzo aktywna, ale i niedościgniona dla obiektywu. Mimo, że była bardzo blisko, ciągle ukrywała się wśród zarośli. Tak też została uwieczniona. Dodam, że piegże należące do rodziny pokrzewek, osiedlają się z całej tej ptasiej rodziny najbliżej ludzi. Można je spotkać w żywopłotach osiedlowych. Ja słyszę je co rano koło mojego miejsca pracy, ale nie chodzę tam z aparatem ;) 

Kapturki, krewne piegż kląskają w gałęziach. Choć przylatują do nas z Afryki już w połowie kwietnia, to do lęgów przystępują po około miesiącu. Przede wszystkim czekają z tym, do obfitości owadów.



Do tej samej rodziny należy też świstunka leśna, której śpiew już rozbrzmiewa po całym lesie. Przyleciała najpóźniej ze wszystkich jak na razie przybyłych migrantów. Leciała ze środkowej Afryki. 



Do pokrzewek należy też pierwiosnek. Przybył przed świstunką, bo zimuje w północnej Afryce lub na południu Europy.



Śpiewa pięknie i donośnie mimo delikatnej postury.


Drobne owady zbiera czarnogłówka. Gniazduje w starych drzewach liściastych jak i iglastych młodnikach, korzysta z budek lęgowych jak i istniejących dziupli. 



Niezwykle do niej podobna jest sikorka uboga. Ta sikorka lubi stare i wilgotne lasy. Zwykle wykuwa dziuple lęgowe w zmurszałych pniach. Mają bardzo niewielkie otwory i są blisko nad ziemią. To długowieczne ptaki, które na stałe łącza się w pary. 

Lotem błyskawicy poruszają się modraszki.


Zwykle można zobaczyć je na młodych pędach, gdzie zbierają drobne owady, szczególnie liszki.



Bogatki też są coraz bardziej zajęte. Trudno o beztroskie śpiewy, które trwały jeszcze w kwietniu.


W podobnych miejscach co modraszki, choć coraz rzadziej, widuję zniczki.



Może już zajmują się gniazdem, budową lub nawet wysiadywaniem jaj.



Tak jak gołębie, które zbudowały sobie gniazdo na ścianie lasu, gdzie mieszkamy. Już ich niestety nie widać, bo liście skutecznie je zasłaniają.



Podejrzewamy, że pokrzywnica też już ma rodzicielskie zajęcia, bo to ostatnie, uwiecznione na zdjęciu, spotkanie ze śpiewającym ptakiem.


Monogamia u pokrzywnic jest rzadkością. Zwykle w jednym gnieździe znajduje się potomstwo kilku ojców. Powstaje ono w młodych świerkach lub jałowcach. Nic dziwnego, że pokrzywnica wybrała sobie na siedlisko szkółkę świerkową. 

Zięby ciągle śpiewają w lesie.



Spotykamy je często chodzące po leśnych ścieżkach. Tu pan zięba wyskubuje nasiona z szyszki sosnowej.



Podobnie jest z rudzikami, których śpiew słychać wszędzie.


Pliszka siwa jak zawsze jest obecna na polanie Krylulec,



Tuż obok gdzie łapie muchy, wysoko na sośnie pożywia się mama wiewiórka. Pozostawiła w dziupli trzy maluchy.


Robią wrażenie, jakby to był ich pierwszy spacer. Niepewnie poruszają się po drzewie i szybko wracają do swojego domu. 


Ponieważ spacer kończymy już we dwoje, bo Piotr dotarł do mnie w lesie, najwyraźniej nasza rozmowa wzbudza wśród młodych, liczących około miesiąca wiewiórek spore zainteresowanie. Nie mogą spokojnie wysiedzieć w dziupli i wyglądają co chwilę.



Sprawdzamy jeszcze co zmieniło się u dzięcioła czarnego. Najwyraźniej maluchy nie tylko już są, ale sporo podrosły. Bardzo nas to cieszy, że w lesie, który tak kochamy będzie więcej czarnych dzięciołów. 



Spacery po lesie uczą nas radości życia i cieszenia się każdą chwilą, która przemija zbyt szybko :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz