Powitanie z Afryką. Dom Karen Blixen w Nairobi.
Stałam na środku piaszczystej drogi. Czułam na sobie ciepło afrykańskiego słońca.
Rozgrzana ziemia i powietrze oddawały żar kończącego się dnia. Wokół żadnych odgłosów cywilizacji, jedynie śpiew ptaków na rosnących przy drodze baobabach.
Nagle tuż za mną poczułam lekkie drżenie ziemi, a za chwilę głuche odgłosy ciężkiej masy ciała. Stałam nie mogąc się odwrócić, czekałam na to, co się stanie. Poczułam za sobą obecność dużej istoty, której oddech poruszył na plecach moje ubranie, a potem delikatne dotknięcie na ramieniu. Po chwili „coś” zaczęło dotykać badawczo mojej szyi. Mocno pomarszczona i sucha skóra próbowała zbliżyć się do mojego policzka. To była trąba słonia, która potargała mi włosy.
Już miałam odwrócić się, gdy... Usłyszałam głos kobiety ”proszę zapiąć pasy, będziemy za chwilę lądować”. Poczułam się kompletnie pogubiona, ale już wiedziałam… To co miało mnie niebawem spotkać, po prostu było snem, tuż przed lądowaniem w Nairobi. Czy spełnią się słowa pisarki Karen Blixen "Nigdy nie widziałam kraju tak pięknego, że sama kontemplacja tej piękności potrafi uszczęśliwić człowieka na całe życie"? Na to pytanie niebawem znalazłam odpowiedź.
Zapraszam dziś do Nairobi, stolicy Kenii, do domu w którym mieszkała Karen Blixen. Zawsze kiedy myślę o jej powieści wspominającej przeżycia autorki na czarnym kontynencie, czy o filmie Sydneya Pollacka będącego ekranizacją "Pożegnania z Afryką", przypominają mi się słowa "Miałam w Afryce farmę u stóp gór Ngong".
Oto w tle Góry Ngogng widoczne z dawnej posiadłości Karen Blixen. W języku Masajów oznaczają kostki dłoni, gdy zwiniemy ją w pięść. Rzeczywiście ich profil z daleka jest do tego podobny.
Oto w tle Góry Ngogng widoczne z dawnej posiadłości Karen Blixen. W języku Masajów oznaczają kostki dłoni, gdy zwiniemy ją w pięść. Rzeczywiście ich profil z daleka jest do tego podobny.
Do domu Karen Blixen w dzielnicy Karen, w Nairobi, dotarliśmy wprost z lotniska po jakiś 40 min. jazdy taksówką. Poznałam go od razu, widziałam ten dom w „Pożegnaniu z Afryką”.
Chodziliśmy po nim, oglądając eksponaty - rzeczy, które pozostawiła po sobie pisarka i te pochodzące z filmu Sidneya Pollacka.
Cisza i spokój pozwalały choć przez chwilę poczuć atmosferę Mbogani House (z lewej ubranie Meryl Streep, odtwórczyni pisarki w filmie).
W domu tym pisarka zamieszkała w 1917 roku, wcześniej wraz z mężem - Brorem zajmowali położony kilka kilometrów dalej Mbagathi House, który był znacznie mniejszy. W Mbogani House Karen Blixen mieszkała do 1931 roku, kiedy to wróciła na zawsze do Europy.
Pokoje są zagrodzone, robię zdjęcia pod światło, ale dla mnie to nie ma znaczenia. Jestem mocno przejęta tym, że tu dotarłam (po lewej stronie, na bibliotece stoi słynny z filmu zegar z kukułką).
(sypialnia pisarki, a poniżej salon)
Dom ozdabiają obrazy namalowane przez Karen. Poczucie ciszy i brak jakichkolwiek osób powodują, że cieszę się w wyjątkowy sposób pobytem. Delektuję się tymi chwilami, wspominam sceny znane mi z filmu. Momentami mam wrażenie jakby dom opustoszał tylko na chwilę.
Życie Karen Blixen było dużo bardziej skomplikowane, niż opisała je w powieści. W 1914 roku, w wieku 28 lat wyjechała do Kenii i wzięła ślub z Brorem von Blixen Fincke. To małżeństwo przypominało bardziej pakt niż prawdziwy związek (polegało m.in. na obdarzeniu K.Blixen tytułem baronowej, wniosła ona do małżeństwa kapitał, za który nabyli farmę kawy). Bror, niepoprawny kobieciarz i Karen rozeszli się w 1921 r. i przez następne lata pisarka prowadziła farmę samodzielnie.
( zdjęcie K. Blixen i D.Finch Hattona ze strony klik)
Jej wielką miłością był Denys Finch Hatton. Ten brytyjski arystokrata wyjechał z Anglii i zajmował się organizowaniem safari dla bogatych klientów. Pokazany w powieści i w filmie romantyczny związek przeżywał w rzeczywistości wiele tragedii - utratę ciąży Karen Blixen, czy zdradę Denysa. Nie ulega jednak wątpliwościom, że dla duńskiej pisarki był on miłością życia. W filmie i w rzeczywistości Finch Hatton ginie w katastrofie samolotowej. Różnica w zakończeniu jego losów polega na tym, że w rzeczywistości jego prochy rozsypano nad górami Ngong, a nie zakopano w grobie jak pokazano to na filmie. Odtwórcą roli Dynysa był Robert Redford, a Karen Meryl Streep.
(zdjęcie ze strony klik)
Drugą ważną osobą w życiu Karen Blixen, w Kenii był Farah Aden grany w filmie przez Malicka Bowlensa. Pisząc do swojej matki w liście w 1922 r. wspomniała o Somalijczyku "Farah, którego kocham niemal najbardziej na świecie". Była to jednak miłość o przyjacielskim podłożu. Farah pełnił w domu rolę majordomusa, szofera, skarbnika, tłumacza, powiernika i przyjaciela.
Muzeum w jej dawnym domu w Nairobi powstało dzięki zabiegom duńskiego rządu i otwarto je w 1986 r.
Zdjęcie Karen Blixen z okresu pobytu w Kenii.
Zainteresowanym polecam bardzo ciekawą książkę " Karen Blixen. Afrykańska odyseja" Jeana-Noela Liaut.
Ciągle odkrywam cudowności na Twoim blogu Małgosiu, lubię sobie dawkować przyjemności. Ale się wystraszyłam tym wielkim zwierzęciem targającym Twoje włosy, całe szczęście, że tosen. Bardzo bym chciała odbyć taką podróż, wiesz, że kocham stąpać po sladach bohaterów. Zamarzyła mi się taka wyprawa, bo tak pieknie napisałaś:)
OdpowiedzUsuńMarylko wszystko jest możliwe. Życzę, żebyś dotarła do tego miejsca. Dla mnie "Pożegnanie z Afryką" jest filmem mojego życia. Wiele z nim łączę emocji. Marzyc trzeba i warto realizować marzenia. Pozdrawiam Cię serdecznie
Usuń