Filipiński targ Malatapay na wyspie Negros.

Dziś zapraszamy Was na filipiński targ. Już wspominaliśmy, że lubimy odwiedzać tego typu miejsca, bo one zawsze dużo mówią o życiu ludzi w danym rejonie świata. Targ nazywa się Malatapay i odbywa się w miejscowości Barangay Maluay na wyspie Negros, około 30 km na południe od stolicy wyspy Dumaguete. Nie stoją tu tak jak przy centrach handlowych (w dużych miastach) żołnierze w hełmach i z karabinami. Tu życie toczy się zwyczajnym, powolnym, lokalnym rytmem. Gdy dojechaliśmy, z daleka mogliśmy rozpoznać, że to tu.



W przeciwieństwie do pięknych pocztówkowych widoków mamy okazję zobaczyć cząstkę prawdziwego życia mieszkańców.

 
Na straganach sprzedawane są warzywa z okolicznych wiosek.


Te leżące na dole to kolczochy, warzywa spokrewnione z dynią. Mogą  być spożywany na surowo  i gotowane np. jak ziemniaki czy inne warzywa korzeniowe. 


Tu poniżej pomarszczony, podobny do ogórka leży gorzki melon u nas nazywany przepęklą. Jest chętnie stosowany do potraw pochodzących z kuchni indyjskiej, szczególnie do curry.

  
Okra, bakłażany i krewni kabaczka.


Kurkuma i plantany


Ponieważ Malatapay położony jest nad morzem, można tu również kupić  ryby.


Świeże



oraz suszone.



Idziemy dalej



Oglądamy meble zrobione przez lokalnych rzemieślników z drewna bambusowego.


 Noże, maczety, piły itp.


Ryż na wagę.


Coraz więcej poruszających się pojazdów ze zwierzętami sugeruje, że zbliżamy się do handlu żywym towarem. 




Częsty deszcz to norma. Trudno przedostać się nam przez błoto. Obserwujemy i zauważamy, że tu handlują sami mężczyźni.



 Jak widać zakupy są udane


choć niekoniecznie zadowala to wszystkie zainteresowane  strony.
 

O kogutach napiszemy oddzielnego posta. To ważna część kultury Filipin.


Mimo, że jest gorąco to można tu kupić świeże mięso. Jak widać nie są to ilości hurtowe, ale raczej porcje pochodzące z gospodarskiego uboju.


Na końcu targu znajduje się strefa kulinarna. Gar-kuchnie pracują na pełnych obrotach.


Pieczone mięso wieprzowe miało piękną , skarmelizowaną skórę, my jednak nie skorzystaliśmy z tego przysmaku.


Za to napiliśmy się domowej produkcji piwa.


Dla tych, którzy nie mają czasu zapuszczać się na sam koniec targowiska są lokalne fast foody. Nie zawsze mogliśmy rozszyfrować co jest co...




Bardzo smaczna i popularna sałatka z alg.


Drobne rybki przypominały kolorem zaprawę cementową.


Powoli zmierzamy do powrotu.


 
Zadziwiała nas różnorodność "opakowań" sprzedawanych z gotowanym ryżem.





Wsiadamy do jeepneya, żeby dojechać do Domaguete, gdzie się zatrzymaliśmy. Często korzystaliśmy z tego typu transportu.


Po drodze robi się coraz ciaśniej.


Niestety tym razem musieliśmy zmienić pojazd na inny.


Z transportem jednak nie ma tu żadnego problemu.


27 komentarzy:

  1. Niezłe te bułki, na pewno się skuszę i wprowadzę trochę Filipin do domu :) A i kolorowy autobus tez super :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Polecamy :) świeże są najlepsze, nadmiar najlepiej zamrozić :) pozdrowienia

      Usuń
  2. Zdjęcia wspaniałe.
    Bułeczki może nie dla mnie,ale przepis warto zapamiętać.
    Serdecznie pozdrawiam-)))
    I.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękujemy Irenko, trudno robiło się tam zdjęcia, bo pogoda pochmurna, pod dachami ciemno... Miejsce jednak warte odwiedzenia, bo niekomercyjne, bardzo autentyczne :) Pozdrawiamy serdecznie

      Usuń
  3. Cudne bułeczki!
    Dwano przymierzałam się do ich upieczenia,ale dopiero Twój wpis mnie chyba zmobilizuje...
    Pyszne uliczne jedzenie na zdjęciach.
    Uwielbiam próbować dań z ulicy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Amber-namawiam na zrobienie tych bułek, są proste w wykonaniu i bardzo dobre :) Też uwielbiamy takie uliczne jedzenie, choć to trochę jak balansowanie na krawędzi ;)

      Usuń
  4. O takie bułki to trzeba upiec , bo wyglądają wspaniale

    OdpowiedzUsuń
  5. Swietny fotoreportaż z targu, Azjaci potrafia stworzyc ekologiczne opakowania z liści - wygladaja jak kulinarne dzieła rekodzielnicze:)
    Podobne widziałam na Langkawi, Bali,w Tajlandii czy Vanuatu. Targi sa rzeczywiście bardzo malownicze, trzeba miec tylko troche odwagi, by cos tam probowac:)
    Bułeczki wygladaja apetycznie.
    Pozdrawiam Was serdecznie
    Grazyna

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj tak Grazynko-te opakowania są wykonane pomysłowo i niezwykle starannie :) Jedzenie uliczne jest tu zawsze pełne smaku. Niemniej z odwagą a raczej rozsądkiem, kiedy jest się ciągle w drodze, trzeba podejmować decyzje o próbowaniu. Tym bardziej , że jak wiesz różnie się to kończy . Pozdrawiamy Cię serdecznie

      Usuń
  6. Świetna relacja, jak zawsze :) Ileż to razy miałam ochotę kupić sobie maczetę, może kiedyś... ;))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kupna maczety nie należy zbytnio odkładać ;) pozdrawiamy

      Usuń
  7. Nie jestem pewna, czy odwazylabym sie czegos na tym targu sprobowac... To chyba dobrze, ze planuje tego typu wakacji ;)
    Pan de sal bardzo mi sie podoba; na mysl przyszla mi nasza tutejsza 'salée au sucre', ktora w tlumaczeniu brzmi tak samo (tylko efekt koncowy juz inny :)).
    To pierwsze zdjecie buleczek zjawiskowo-eteryczne... jak i cala foto-relacja oczywiscie :)
    Usciski!
    I milej niedzieli dla Was :*

    OdpowiedzUsuń
  8. Dziękujemy Beo :) Miło, że zajrzałaś :) Miłego tygodnia

    OdpowiedzUsuń
  9. Bułeczki wyglądają bardzo zachęcająco! Zdjęcia jak zawsze ciekawe, oglądałam z przyjemnością :) Lokalne fast foody trochę mnie przeraziły ale opakowania na ryż świetne !

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękujemy Łucjo :) to lokalny targ położony daleko poza miastem. Fast foody widoczne na zdjęciach to z reguły drobne skorupiaki , rybki i mięczaki oraz wodorosty. Z tego punktu widzenia to zdrowa i nietucząca żywność.pozdrawiamy

      Usuń
    2. tak, z tego punktu widzenia to faktycznie zdrowe przekąski i pewnie nawet smaczne :) Ja tymczasem zabieram się za bułeczki :)

      Usuń
  10. Piłas to piwo!?
    Taki ten targ ... interesujący, ale nieapetyczny, niestety.
    Realacja jednak bardzo ciekawa.
    Bułeczki za to bardzo apetyczne.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. wiem, wiem ;) piłam tzn. próbowałam od Piotra :) ;D Cieszę się , że relacja Ci się podobała :) pozdrawiam

      Usuń
  11. Jakie te krowy chude!
    Tę część z 'żywym towarem' z pewnością ominęłabym
    i nie wiem, czy skusiłabym się na zaprawę cementową,
    ale resztę ulicznych przysmaków z chęcią bym skosztowało:)
    Bułeczki wyglądają ślicznie:)

    OdpowiedzUsuń
  12. Bułeczki cudne i przepiękna, ciekawa relacja z Filipin. Taka podróż w Waszym obiektywie , w dodatku darmowa jest ucztą dla oczu i ducha. Z przyjemnością wędrowałam z Wami, dzięki za trud podzielenia się wrażeniami.Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję Bożenko :) Jeszcze o Filipinach napiszemy :) Pozdrawiamy serdecznie

      Usuń
  13. jeepneys! tęsknie za nimi :) a już najbardziej za długimi podróżami na dachu :D

    OdpowiedzUsuń
  14. Beautiful photographs! I saw this linked in one of the pandesal recipes online. I translated your post using Google Translate. Great insight and really wonderful photojournalism. Thanks.

    OdpowiedzUsuń