Jesienny las.

Zatrważające jest tempo zmian w przyrodzie. Kiedy robiłam zdjęcie puddingu, za oknem było jeszcze żółto, przy bułeczkach liście są już brązowe. 


Dziś kiedy piszę tego posta część już opadła, a wszystkie zmiany zaszły w ciągu tygodnia.


Wielka szkoda, że tak piękna pora roku już prawie przemija. Jesień chyba najbardziej wpływa na moje refleksje dotyczące przemijania, ale też uczy, że trzeba cieszyć się każdą obecną chwilą. 


Dlatego lubię sięgać po aparat i utrwalać to przemijające piękno, choć nic nie zastąpi widoku na żywo. Wiosną wszystko rozwija się powoli, jest czas krokusów, bzów, konwalii itp. Jesień to dla mnie prawdziwa eksplozja kolorów i efektów w jednym czasie. 


Uwielbiam szczególnie chłód porannego powietrza, jego świeżość i mglistą aurę z rozpływającymi się w niej promieniami porannego słońca, których nie jestem w stanie utrwalić, bo jadę wtedy do pracy i traktuję poranny spektakl jako rekompensatę za codzienne wstawanie o piątej rano ;) 


Zapach wilgoci, szelest opadających liści w leśnej ciszy i pękających na polanie strączków żarnowca.


Tyle piękna w jednej porze roku, można by rzec w jednej chwili...połączonej z obfitością plonów - owoców, warzyw, orzechów,


grzybów...


Dobrze jest być tu i teraz.


 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz