Podróż po Etiopii - cz. 7 - jezioro Langano.
lutego 21, 2019
/
4
Jest 28 listopada 2018 roku, jedziemy z Ziway nad kolejne jezioro ryftowe Langano. Śpimy tam dwie noce i jeden cały dzień poświęcamy na wizytę w Parku Narodowym Abijatta-Shalla, o tym napiszę w kolejnym poście. Tak naprawdę to nad jeziorem spędzamy dwa bardzo krótkie poranki i dwa popołudnia. Mieszkamy w hotelu, który jest całkowicie pusty. Podobno zapełnia się w weekendy, kiedy przyjeżdżają tam na wypoczynek bogaci mieszkańcy stolicy. Dlaczego właśnie nad Langano? Bo to jedyne słodkowodne jezioro Etiopii pozbawione pasożytniczych przywr schistosoma, wywołujących schistosomatozę, chorobę niebezpieczną dla ludzi. Wśród chorób pasożytniczych schistosomatoza ustępuje w skali światowej tylko malarii.
Woda przypomina zupę pomidorową ze śmietaną. Kolor zawdzięcza dużej ilości minerałów, zwłaszcza siarki.
Powierzchnia jeziora to ok. 230 km kwadratowych, głębokość miejscami sięga 46 m. Piotr sobie w nim popływał, ale z powodu słońca założył białą koszulkę. Nie do doprania.
Ale kto chciałby dopierać tak uroczy pomarańczowy kolor. (przyp.Piotr)
Ale kto chciałby dopierać tak uroczy pomarańczowy kolor. (przyp.Piotr)
Hotel jest tuż przy wysokiej ścianie skalnej, która góruje nad obszarem sawanny. Palmy na plaży są tu gościnnie, naturalna roślinność otoczenia to kolczaste krzewy.
Langano otacza wyschnięta, jałowa sawanna. Jest inaczej niż nad Ziway, gdzie brzegi porastały drzewa i było sporo pływającej roślinności, co oznacza, że będą tu inne ptaki. Ruszamy w okoliczne chaszcze. Lasów w tej okolicy już nie ma. Drewno pozyskiwane jest przez ludzi mieszkających w okolicy do budowy i innych celów gospodarczych. Miejscami istnieją jednak małe skupiska drzew, nawet w sąsiedztwie hotelu. Pierwszy napotkany ptak to bawolik białogłowy, należący do rodziny wikłaczowatych. Ma od 17 do 19 cm długości, więc jest większy od typowych przedstawicieli wikłaczowatych.
Ma duży, mocny dziób. Kiedy zobaczyliśmy go po raz pierwszy żerował na ziemi. Jest to zachowanie typowe dla bawolika. Świetnie sobie radził podnosząc dziobem kamienie, pod którymi szukał zapewne owadów, może larw. Wiemy też, że zjada owoce i nasiona.
Jeszcze zobaczymy go na sawannie w Parku Narodowym Abijatta-Shalla, bo to jego ulubiony habitat. Nazwa "bawolik" wzięła się od tego, że lubi podążać za afrykańskimi bawołami, które uderzając kopytami wypłaszają owady będące na ziemi. Można go spotkać tylko w środkowej części Afryki Wschodniej.
Kolejnym ptakiem, z którym mieliśmy dodatkowo przyjemność jeść śniadanie na świeżym powietrzu jest dziergacz białobrewy (ach te polskie nazwy ;)
Ma duży, mocny dziób. Kiedy zobaczyliśmy go po raz pierwszy żerował na ziemi. Jest to zachowanie typowe dla bawolika. Świetnie sobie radził podnosząc dziobem kamienie, pod którymi szukał zapewne owadów, może larw. Wiemy też, że zjada owoce i nasiona.
Jeszcze zobaczymy go na sawannie w Parku Narodowym Abijatta-Shalla, bo to jego ulubiony habitat. Nazwa "bawolik" wzięła się od tego, że lubi podążać za afrykańskimi bawołami, które uderzając kopytami wypłaszają owady będące na ziemi. Można go spotkać tylko w środkowej części Afryki Wschodniej.
Kolejnym ptakiem, z którym mieliśmy dodatkowo przyjemność jeść śniadanie na świeżym powietrzu jest dziergacz białobrewy (ach te polskie nazwy ;)
Gdy jedliśmy, przylatywał jeden przedstawiciel tego gatunku bardzo charakterny. Lądował na stole obok i od razu w szybie stołu zauważał swoje odbicie. Niestety ciągle je brał za przeciwnika i walił dziobem w szybę niczym starej marki maszyna do szycia.
Etiopia jest najdalej na północ wysuniętym terytorium dla tego gatunku. W obszarze występowania jest dość powszechny. Należy podobnie jak bawolik do rodziny wikłaczowatych.
Tego ptaka nie trzeba przedstawiać. To oczywiście dudek, a dokładnie jego podgatunek dudek afrykański.
Niestety dudek żeruje na ziemi, swoim długim dziobem wyciąga owady, larwy i poczwarki schowane głęboko. Dlaczego niestety ? Bo trudno go sfotografować w takim miejscu. "Bojący dudek" może wziął się od jego płochliwości?
Odfruwał zaraz na gałęzie i dynamicznie przemieszczał się z miejsca na miejsce. Mimo kilku spotkań, nie udało nam się zrobić zadowalającego zdjęcia tego pięknego ptaka.
Przy ścianie skalnego klifu spotykamy dwie sowy. Ukrywają się w cieniu przed ostrym słońcem, zawinięte "płaszczem" skrzydeł.
To puchacze mleczne, największe sowy Afryki, których wysokość dochodzi do 65 cm, a rozpiętość skrzydeł do ponad 160 cm. We wschodniej Afryce ich środowiskiem są luźno porośnięte kolczastymi drzewami sawanny. Nie można ich znaleźć w gęstych lasach tej strefy geograficznej.
Menu mają imponujące, w tym środowisku stanowią zagrożenie dla wszystkich ptaków, młodych ssaków, gryzoni, gadów i płazów. Z pewnością zauważyły nas szybciej, niż my je. Idąc po suchym terenie nawet drobne gałązki wydaja trzask. Uciekły nam w koronę akacji. Wycofaliśmy się wtedy, żeby im nie przeszkadzać.
Ku naszej radości w hotelowym otoczeniu znajdujemy jeszcze trzy, siedzące obok siebie sowy. Niestety usadowiły się w koronie dość gęstego drzewa. Były tak schowane, że o zrobieniu zdjęć nie było mowy. Spróbowałam zrobić kilka, ale widać było jedynie sylwetki.
Dopiero w domu zauważyłam, że jedna wychyliła się i popatrzyła w obiektyw między gałęziami. Identyfikacja okazała się niełatwa. Ptaki są w przewodniku, ale nie mają polskiego odpowiednika. Ich nazwa po łacinie to otus leucotis, w języku angielskim white faced scops owl. Ponieważ wszystkie otus to syczki, sowę nazywam syczkiem białolicym. Niech to będzie nazwa "akacjowa" ;) Syczki to nieduże sowy, maksymalnie maja do 35 cm. Żyją tylko w Eurazji i Afryce. Ten wygląda na to, że żyje tylko w Rogu Afryki, ma do 25 cm i preferuje wysokość do 1750 m nad poziomem morza. Nie znalazłam na jego temat więcej informacji.
Toko czarnoskrzydły to ptak żyjący wyłącznie w środkowej części Afryki Wschodniej, w suchych siedliskach.
Gdy samica zniesie jaja w dziupli, samiec zakleja otwór mazią z błota, odchodów i miąższu owoców. Zostawia wąski otwór, by przekazać jedzenie matce, a z czasem też pisklętom. Gdy rodzina nie mieści się w dziupli, dorosłe ptaki niszczą to co doklejone, samica opuszcza dziuplę i razem karmią swoje pisklęta. Taką sytuację zastaliśmy.
Poniżej pierwszy napotkany przedstawiciel barbetów. Rodzina obejmuje ok. 80 gatunków, a ten - wąsal czerwonogardły - jest endemiczny i żyje głównie w środkowej części Afryki Wschodniej. Dorosły ptak mierzy od 16 do 18 cm. Okolice Langano to dla niego typowy habitat. Szuka owoców oraz owadów głównie takich jak mrówki, termity i chrząszcze.
Skoro jesteśmy na suchej sawannie, to spotykamy też błyszczaki. Nazwa odnosi się do ich upierzenia. Szczególnie lśnią, gdy są na słońcu. Oto błyszczak rudobrzuchy. Jest wielkości szpaka i należy do tej własnie rodziny.
Najczęściej żeruje na ziemi w poszukiwaniu owadów, ale podjada też nasiona i owoce.
Groźną minę zrobił błyszczak purpurowosterny, żyjący w centralnej i południowej Etiopii oraz kilku sąsiadujących krajach.
Poniżej pierwsze z napotkanych papug. To nierozłączki czarnoskrzydłe, które żyją wyłącznie na wyżynach Etiopii i Erytrei. Samiec ma czerwoną plamę piór nad dziobem, okalającą dodatkowo oko.
Samica jest tej ozdoby pozbawiona. To nieduży ptak, którego długość całkowita wynosi maksymalnie 15 cm, z czego 5 stanowi sam ogon. To jedyne nierozłączki używające łap do trzymania pokarmu. Lubią jeść owoce figowców.
Nazwa kolejnego ptaka - hałaśnik białobrzuchy wiernie oddaje jego zachowanie, zwłaszcza w grupie. Preferuje akacje, zwłaszcza odmianę acacia tortilis, z której zjada kwiaty, pąki, nasiona i owoce. To popularne drzewo. Po nacięciu kory wypływa sok, który zwany jest gumą arabską. Jako dziecko miałam z tego klej w szklanym flakonie z gumową końcówką z otworkiem. Był kiedyś bardzo popularny.
To ptak z rodziny turakowatych, z charakterystycznym czubem na głowie. Ma około 50 cm długości, z czego połowę stanowi ogon.
Szybko przekonujemy się, że Etiopia to kraj w którym jest wielka różnorodność gołębi. Wiem, że nie zawsze ludzie za nimi przepadają. Jednak to mądre i ciekawe ptaki. Spójrzcie na gołębia żółtobrzuchego, jak gustownie przyodziała go natura. Barwy są stonowane na głowie i plecach. Jaskrawa żółć brzucha jest znakiem rozpoznawczym tego gatunku.
Biały dziób i zakończenia piór. Do tego niezwykłe oko. Dzieło natury do podziwiania.
Poniżej należąca do rodziny gołębiowatych synogarlica senegalska. Je nasiona traw, ziół, zbóż, ale też termity, mrówki, muchy domowe i ślimaki. Jest częstym obiektem ataku ptaków drapieżnych. To ptak popularny w obszarze sawanny.
Astryld czarnolicy jest małym ptakiem. Pod tym względem sytuuje się między bogatką a modraszką. Zbiera drobne nasiona i owady.
Podobnie jak nasze drobne ptaki, porusza się w grupach. Gniazduje już sama para i wije gniazdo zazwyczaj w gałęziach akacji.
Tu przedstawiciel rodziny dzięciołowatych - krętogłów afrykański. Zjada głównie mrówki i termity. Spotkaliśmy go wcześnie rano i trudno było zrobić mu dobre zdjęcie. Z wierzchu wygląda jak kora drzewa. Jest ptakiem owadożernym.
Krętogłów skakał po gałęziach, a nisko nad ziemią przysiadł nagórnik mały. Należy do rodziny muchołówek i lubi teren typowy dla tej okolicy.
Poza tym pojawili się też "starzy znajomi", o których pisałam wcześniej tacy jak wróbel Swainsona
i motylik krasnouchy.
Jadąc do i z hotelu szutrową drogą patrzymy na codzienne życie mieszkańców krainy Oromia. Żyją z pasterstwa i rolnictwa, jak 90 % mieszkańców tego rejonu.
Meczet jest jedynym murowanym budynkiem w okolicznych wioskach.
Ludzie prowadzą tu życie bardzo skromne i w trudnych, prymitywnych warunkach pozbawionych prądu i bieżącej wody. Rano mijamy mnóstwo dzieci idących z zeszytami do szkoły. Wszyscy toną w kurzu przejeżdżającego samochodu. Smutny to widok i jakże jeszcze często spotykany w kolejnych etapach podróży.
Nad jeziorem Langano i w okolicy łatwo przekonujemy się jak bardzo środowisko warunkuje życie ptaków. Ich różnorodność wynika z otoczenia suchej sawanny i innych warunków brzegowych niż nad Ziway, gdzie były gatunki tu już w zasadzie niespotykane (poza nielicznymi wyjątkami). Etiopia dzięki temu jest krajem wyjątkowym do obserwacji awifauny. Oba jeziora ryftowe dzieli odległość ok. 50 km.
Jestem pełna podziwu dla Waszej wyprawy,cudne zdjęcia,opisy,czekam na ciąg dalszy :)
OdpowiedzUsuńJaneczko bardzo cieszymy się, że interesuje Cię nasza relacja. Będzie ciąg dalszy. Pozdrawiamy serdeznie
UsuńBardzo ciekawy artykuł. Jestem pod wielkim wrażeniem.
OdpowiedzUsuńBardzo fajnie napisany artykuł. Jestem pod wrażeniem.
OdpowiedzUsuń