Podróż po Etiopii - cz. 4 - jedziemy nad jezioro Ziway.

Jedziemy z Addis Abeby na południe. Teraz to będzie nasz główny kierunek przemieszczania się. Ogromnie się cieszę, bo naszym głównym celem będzie pierwsze typowo "ptasie" miejsce, które odwiedzimy. Jednak po kolei...

Zanim dotrzemy nad jezioro Ziway w Dolinie Ryftowej, mamy do zobaczenia dwie  atrakcje.  Dojeżdżamy do wioski Adadi. Mijamy mężczyzn ścinających tef, którego ziarna są podstawowym surowcem na mąkę. To właśnie z tefu robi się najbardziej znane i powszechnie podawane danie w Etiopii - indżerę (napiszę o niej w innym poście)


oraz jak zawsze zwierzęta.


Chcemy zobaczyć kościół Adadi Maryam.


Etiopia słynie ze starych, skalnych kościołów, jednak te najbardziej znane można zobaczyć na północy w Lalibeli. Ten jest podobny w stylu, nieco bardziej surowy i zapewne skromniej zdobiony. W dawnej Etiopii znajdował się na południowej granicy chrześcijańskiego kraju.


Kościół jest monolitem, wykutym i funkcjonującym prawdopodobnie już w XII wieku.



Powierzchnia świątyni to ok. 300 metrów kwadratowych.


Zdejmujemy buty, jak w każdym etiopskim kościele i oglądamy. Po zwiedzaniu mnie ciągnie wśród drzewa, bo widzę drobne ptaki. Jednym z nich jest motylik krasnouchy, lubiący sawanny i suche łąki oraz otoczenie człowieka. 


Samiec ma charakterystyczne czerwone policzki, których młode ptaki i samice są pozbawione.


Motyliki żywią się głównie drobnymi nasionami roślin. Prawdziwą przyjemnością było obserwowanie samca, zbierającego materiał na gniazdo.


Wyrywał źdźbła trawy, z którymi frunął w gęstwinę krzewu. 



Podobne zajęcie miał ptak, dla którego nie znalazłam polskiej nazwy (łac.Crithagra tristriata), wspominałam go już w poprzednim poście. 



Wróbel szary żyje głównie na Wyżynie Abisyńskiej, na obszarach  od 1200 do 4500 metrów nad poziomem morza.  Podobnie jak u nas wróbel zwyczajny, tak ten w Etiopii żyje w otoczeniu ludzi.


 Muchodławka wspaniała z charakterystyczną błękitną obrączką wokół oka. To hałaśliwy mieszkaniec sawanny, chętnie żywiący się owadami.


Na gałęzi przysiadła muchołówka myszata. lubiąca ogrody, lasy, a zwłaszcza ich brzegi i polany, sąsiedztwo zbiorników wody. Jak sama nazwa wskazuje żywi się owadami, które potrafi łapać w locie.


 Amarantka czerwonodzioba żeruje podobnie jak wróbel szary na ziemi. Poniżej samica i samiec.



Tylko raz podczas naszej podróży udaje mi się zobaczyć i sfotografować wdówkę atłasową. Lubi przebywać w sąsiedztwie wiosek. Jednak nie to jest jej charakterystyczną, ciekawą cechą. Otóż wdówka to pasożyt lęgowy. Korzysta z gniazd pokazanych wyżej amarantek. Jej jaja są nieco większe, ale w kolorze również białe. W przeciwieństwie do "naszej" kukułki pisklęta wdówki nie niszczą jaj żywiciela i jego potomstwa. 


Czas jechać dalej, choć ja mogłabym w otoczeniu kościoła spędzić dużo czasu, goniąc z aparatem za ptakami. Przywołana do auta fotografuję jeszcze prawie w biegu nektarnika i ruszamy dalej. 


Kolejny miejsce, które odwiedzamy to Tiya słynąca z kamiennych steli. Od 1980 roku wpisana jest na Światową Listę Dziedzictwa UNESCO.


Miejsce to datuje się na okres między X a XIII wiekiem. Odkryto tam masowe groby, w których pochowano kobiety i mężczyzn w wieku 18-30 lat.


Na kamiennych stelach widnieją różne graficzne znaki, które archeolodzy mogą tylko interpretować. Problem polega na tym, że brakuje źródeł historycznych, a odtwarzanie przeszłości opiera się na przekazywanych, ustnych relacjach. Przypuszcza się, że "litera T" symbolizuje ważną gospodarczo roślinę zwaną ensetem / bananowcem abisyńskim, która tu ma symbolizować pożegnanie w znaczeniu "spoczywaj w pokoju". Koło symbolizuje  kobietę, a miecz mężczyznę/ wojownika.


Ta poniżej jako jedyna przedstawia stojącą postać.


Tiya jest jednym z najważniejszych ze 160 znalezisk archeologicznych odkrytych do tej pory w regionie Soddo, na południe od Addis Abeby. Łącznie jest tam 36 steli, w tym 32 pokryte są symbolami. Pozostałości starożytnej kultury etiopskiej, ciągle nieznanej.

Ruszamy w kierunku Jeziora Ziway. Zatrzymujemy się, żeby zrobić zdjęcia fragmentu  Doliny Ryftowej, w której położone jest jezioro. Z oddali widzimy jasny pas w krajobrazie, który przypomina wodę. Nie nie, to nie woda...No właśnie, jeśli nie woda, to co to jest ? Już rozwiązuję zagadkę. To ogromne, umieszczone pod folią uprawy róż. 


Na zdjęciu poniżej widać już różnicę (choć pewnie trochę trzeba się przyjrzeć ;) między powierzchnią wody z lewej strony, a uprawą. 


Przejeżdżaliśmy w drodze powrotnej do Addis Abeby obok tej farmy, ale biorąc pod uwagę zainteresowanie jakie budzi dron, zakazy używania go w parkach, w okolicach mostów, budynków rządowych, urzędów itd. zdjęcia nie zrobiliśmy (kto wie, czy byśmy byli teraz w domu ;). Skala tego co można zobaczyć bliżej na zdjęciu z internetu


Pisząc tego posta poszperałam nieco w informacjach. Na stronie właściciela, którym jest Afriflora Sher  znalazłam informację, że jest to największa farma róż na świecie. Obejmuje 650 hektarów co odpowiada 1300 boiskom do piłki nożnej. Uprawia się tam 65 odmian kolczastych kwiatów, z czego 90 % trafia do Aalsmeer w Holandii (zagłębia handlu kwiatami w sąsiedztwie Amsterdamu, a właściwie najbliżej jest tam na lotnisko Schiphol, co z logistycznego punktu widzenia ma świetne położenie). Czyż to nie piękne ? Od razu odpowiadam, że NIE. Oczywiście na stronie firmy znajdziecie dużo informacji dotyczących troski jej o środowisko, ludzi, edukację itp.itd.

Po pierwsze dlaczego w Etiopii uprawia się róże ? Odpowiedź wydaje się łatwa. Ciepły klimat powoduje, że róże można uprawiać tam cały rok. Drugi ekonomiczny czynnik to niewątpliwie tania siła robocza. No tak, ale przecież w Etiopii jest sucho, w całym kraju ludzie cierpią na niedostatek wody (pisałam o tym tu - KLIK) - chodzą, jeżdżą po nią czasem ogromne odległości. Do uprawy róż tej wody potrzeba naprawdę dużo, jeden krzew dziennie, żeby rósł i wydawał kwiaty potrzebuje jej ok. 1,5 litra. Tu też sprawa jest łatwa do wyjaśnienia. Farmę róż usytuowano w pobliżu największego, słodkowodnego rezerwuaru wody w Etiopii jakim jest jezioro Ziway. Tu dochodzimy do sedna problemu. Nie tylko ubywa wody w jeziorze, wraz z rosnącym obszarem upraw róż ale dochodzi do ogromnej degradacji środowiska. Powodem są używane środki chemiczne, które dostają się do wody. Dodam, że lokalna ludność też nieszczególnie przejmuje się czystością wody. Widok torebek foliowych, butelek w wodzie szokuje. Skala połowów ryb jest duża, bo jezioro to ważne źródło pożywienia dla miejscowej ludności. Znalazłam na stronie Uniwersytetu w Addis badania studentów i okazało się, że problemem są też drobne sieci z jakich korzystają rybacy. Wyławiają w ten sposób młode ryby i stan jeziora w tym względzie bardzo się pogarsza. Pamiętajmy, że nie tylko ludzie jedzą ryby. To bardzo ważne miejsce dla życia m.in. ptaków.

Tylko w zarysie przedstawiłam problem. Dziś kupując róże, zwłaszcza tanie, dostępne np. w małych marketach przypomnijcie sobie skąd pochodzą. Europa, głównie Holandia w tym względzie staje się tylko bazą logistyczną do handlu kwiatami, które potem w chłodniach jadą m.in. do Polski. Na tym zarabiają ogromne pieniądze międzynarodowe korporacje i firmy transportowe (w tym lotnicze). Co ma z tego Etiopia ? Na to pytanie nie muszę odpowiadać, bo to oczywiste. Gdyby na obszarze farm róż powstały pola uprawne o zrównoważonej gospodarce, byłoby znacznie lepiej. Niestety ta ogromna machina maksymalizacji zysku już dawno nabrała rozpędu. Wiemy o tym kupując chociażby podstawowe artykuły spożywcze, których waga, opakowanie, sztuczki marketingowe mają wyjąć z naszej kieszeni coraz więcej i więcej kasy.  To krótkowzroczne działanie, za które płacimy nie tylko pieniędzmi, ale zniszczeniem naszego miejsca do życia. 

10 komentarzy:

  1. Pięknie opisane,czuję się tak,jakbym z Wami podróżowała.Bardzo dziękuję :) Janka

    OdpowiedzUsuń
  2. Małgosiu, niezwykle ważny blog! Powinnaś myśleć o poszerzeniu swego bloga, bo warto, żeby duzo ludzi to poznało. Krzysia.

    OdpowiedzUsuń
  3. Wszystko tam jest niesamowite ale te kościoły to jakiś kosmos. Szkoda że kraj sam w sobie wciąż boryka się z problemem głodu i biedy. Mają taki potencjał. Warto odwiedzać Afrykę i wspierać tam lokalny rynek i ludzi.

    OdpowiedzUsuń
  4. Wspaniała kolejna częśc podróży.Piękne miejsca zobaczyłam,ptaszki śliczne, niesamowite miejsce archeologiczne, zwierzęta, krajobrazy.Oj ile wrażeń!Bardzo mi się podoba podróż z Wami-)
    Pozdrawiam serdecznie-)
    Irena-Hooltaye w podróży

    OdpowiedzUsuń
  5. Świetny mini przewodnik :) Zdjęcia urocze <3

    OdpowiedzUsuń
  6. Bardzo mi się spodobał twój wpis. Etipia to wyjątkowe miejsce! Mam nadzieję, że będe mogła go kiedyś odwiedzić. Przepiękne zdjęcia, widać twoją pasję fotografowania ptaków.

    OdpowiedzUsuń
  7. Cudownie kolejna super relacja z pięknymi zdjęciami :) jaki jest potrzebny obiektyw do fotografowania ptaków?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Do fotografowania ptaków używamy teleobiektywów, oczywiście trzeba je dobrać do aparatu i zawartości kieszeni. Dziękujemy za odwiedziny, pozdrawiamy :)

      Usuń