Lotaryńska tarta z mirabelkami.

Raz w roku zaglądamy z Piotrem do dużego, dzikiego sadu mirabelek. W tym roku gałęzie uginają się od owoców. Z roku na rok małe śliwki stają się jeszcze mniejsze, bo nikt już o te drzewa nie zadba. Zarastają tereny wokół nich, zabierając cenne soki. Mirabelki dojrzałe spadają na ziemię, zamieniając się w mazię. Szkoda tych owoców, ich ilość jest nie do przejedzenia. Zrywamy trochę  owoców, żeby z ekologicznych śliwek zrobić konfiturę i doraźnie coś dla podniebienia. W Lotaryngii mirabelka jest królową. Stamtąd też wziął się zwyczaj wypieku tart z tymi owocami. Korzystam z receptury znanej, francuskiej szkoły kulinarnej Le Cordon Bleu i z jej przepisu robię lotaryńską tartę. W słodyczy ciasta, aromacie kremu pojawia się smak wyrazistej mirabelki. Pycha. Przepis zostaje w naszej kolekcji. Za rok znów zbierzemy owoce i zrobię tę tartę.

Lotaryńska tarta z mirabelkami


proporcje na foremkę o wymiarach wew. 11 cm x 33cm lub okrągłą o średnicy 21 cm:

na ciasto:
180 g zwykłej mąki
90 g zimnego masła, pokrojonego na małe kawałki
1 łyżka cukru
1 jajko 
szczypta soli 
1 łyżka zimnej wody

krem do ciasta
250 ml mleka 
nasiona z 1 strąka wanilii lub 1 płaska łyżeczka startej tonki, 
3 żółtka
60 g cukru 
1 łyżka mąki pszennej
1 łyżka skrobi ziemniaczanej

dodatkowo:
ok. 300 g śliwek mirabelek, podzielonych na pół i wydrylowanych
1 łyżka dżemy z jasnych owoców (użyłam dżemu z mirabelek z wanilią)

Z podanych składników na ciasto zrobić kruchą bazę. Wrzucam wszystkie składniki do melaksera (oprócz wody) i razem łączę do postaci grubej kruszonki. Jeśli ciasto się nie skleja dodaję 1 łyżkę wody lub więcej, w zależności jak chłonie. Wyjmuję ciasto z melaksera, formuję kulę, którą rozwałkowuję między arkuszami pergaminu lub folii. Formę smaruję tłuszczem i wykładam rozwałkowanym ciastem. Nakłuwam widelcem placek, przykrywam folią i wkładam do lodówki na ok. 30 minut (można też ciasto zrobić wieczorem i wstawić na noc do lodówki). Po tym czasie przygotowuję mirabelki.

Po schłodzeniu wkładam ciasto do nagrzanego do 180 stopni C piekarnika i piekę z obciążeniem 15 minut. Następnie zdejmuję obciążenie (u mnie ceramiczne kulki, ale możecie wykorzystać ryż, groch itp.) i dopiekam 5 minut. 

W czasie pieczenia ciasta przygotowuję krem. Zagotowuję mleko z tonką. Ubijam żółtka z cukrem do białości. Następnie dodaję stróżką gorące mleko do masy jajecznej cały czas mieszając ją energicznie trzepaczką rózgową. Na koniec dodaję mąki - pszenną i ziemniaczaną. Mieszam i wlewam masę do garnka. Stawiam na płycie i zagotowuję aż powstanie gęsty budyń. Na tym etapie trzeba cały czas rozbijać masę, żeby nie stała się grudkowata i żeby się nie przypaliła. 

Na podpieczony spód wykładam krem, wygładzam wierzch wypukłą częścią łyżki, układam mirabelki i piekę ok. 30 minut. Po wyjęciu z piekarnika mirabelki smaruję gładką masą podgrzanego dżemu z jasnych owoców. Użyłam dżemu z mirabelek, z wanilią, stąd jej małe nasiona widać na owocach. Smacznego! 

4 komentarze:

  1. Bardzo lubię mirabelki.
    Ciasto wspaniale wygląda i kawałeczek bym zjadła.
    Ale piec nie umiem i bardzo nad tym ubolewam.
    Popatrzę,powzdycham,pozazdroszczę.
    Pozdrawiam serdecznie-)
    I.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ciasto pyszne, mirabelki jako wyrazisty element tarty bardzo tu się sprawdzają :)

      Usuń
  2. Ooooo matko , jakie pyszności i ten kolor słoneczny

    OdpowiedzUsuń