Podróż po Etiopii - część 20 - Piękni Hamerowie.

Będąc w Turmi musieliśmy odwiedzić jedną z wiosek plemienia Hamer. Na terytorium o powierzchni 5000 km kwadratowych, pomiędzy rzeką Omo, a jeziorem Chew Bahir żyje ich około 70 tysięcy. Są rozproszeni po wielu wioskach. Tak, wioskach, bo w miastach żyje ich bardzo niewielu.

Z naszej bazy wyruszyliśmy wczesnym popołudniem, tym chętniej, że tego dnia w jednej z wiosek miała odbyć się ceremonia Evangadi. Właściwie nie wiemy do końca, czy została ona zaaranżowana, czy też była zaplanowana wcześniej. Faktem jest, że wioskę Hamerów odwiedziliśmy innego dnia niż pierwotnie zakładaliśmy. Tak to już jest w Dolinie Omo. Jest gdzieś impreza, dobrze poinformowani lokalsi o tym wiedzą, a turyści dzięki bystrym przewodnikom z tej wiedzy korzystają. Czasem oznacza to spory tłumek faranji. Na szczęście tym razem byliśmy jedynymi, którzy mieli okazję uczestniczyć w tej ciekawej ceremonii. Ale zanim się ona zaczęła skrupulatnie obejrzeliśmy wioskę, gdzie mieszkańcy podekscytowani naszą wizytą wylegli z domostw by przyjrzeć się obcym i zaprezentować swoje wdzięki.


Byliśmy zainteresowani codziennym życiem jej mieszkańców. Późne popołudnie sprawiło, że byli oni już zrelaksowani, a wszelkie prace dnia codziennego zostały zakończone. Mało tego, perspektywa rozrywki w postaci tańców i śmiechów sprawiła, że relaks był jeszcze pełniejszy.


Hamerowie porozumiewają się językiem Omotic, unikalnym dla południowej części doliny Omo. Kobiety prezentują się wyjątkowo pięknie, jednocześnie bardzo dla nas egzotycznie. Włosy farbują ochrą, zaplatają warkoczyki, noszą skórzane spódniczki zdobione kolorowymi muszelkami, ramiona i nadgarstki zdobią miedzianymi bransoletami, a z szyi zwisają im całe naręcza kolorowych naszyjników.


Kobiety, które są pierwszymi żonami noszą na szyi ciężkie naszyjniki - obręcze z okrągłym cylindrem wystającym z przodu.


Na rękach i ciele mają zabliźnione ślady okaleczeń, leczone za pomocą popiołu, będące dowodem oddania mężowi.


Mężczyźni są równie zadbani, choć tradycja w ich przypadku ogranicza się raczej do ozdób niż stroju. Charakterystycznym akcesorium, które często noszą przy sobie jest drewniany podgłówek, pozwalający na kojący odpoczynek podczas wypasu bydła, czy po wykonaniu męczącej pracy.


Ci, którzy w ostatnim czasie wsławili się zabiciem w walce wroga lub jakiegoś groźnego, dzikiego zwierza  noszą na głowie charakterystyczne ozdoby.


Ich wiek nie ma tu żadnego znaczenia.


Dzieci starają się naśladować dorosłych, upiększając ciała ozdobami, czasem malując swe włosy ochrą, twarze zaś wzorzystymi szlaczkami.



Inne, te najmniejsze, niespecjalnie dbają o ozdoby, ba, nawet o jakikolwiek strój, koncentrując się na dostępnych prostych gadżetach do zabawy. Przyznacie jednak, że fryz mają całkiem modny.


Hamerowie są pasterzami, co oznacza dla nich konieczność dostępu do pastwisk dla ich trzód bydła i kóz. Są w związku z tym ludem wędrownym. Ich domostwa są lekkie i proste do przenoszenia w kolejne miejsca bogate w roślinność.


W porze suchej żyją ze swoimi stadami posilając się mlekiem i krwią zwierząt. Ważny jest dostęp do świeżej trawy. Gdy ta zostanie skonsumowana przemieszczają się na kolejne pastwiska.  


Tak żyją od pokoleń. Kiedyś wspierali się jeszcze żywnością z polowań na antylopy, czy guźce, ale dziś są one już rzadkością. Stąd coraz częściej sadzą ziemniaki, sezam, fasolę, sorgo, które to rośliny uzupełniają ich dietę. Jednak plony są nadzwyczaj skromne, bo i ziemie mało urodzajne.



Wnętrza chat są proste. Jest palenisko, które służy do gotowania i ogrzewania chaty w nocy...



... oraz swego rodzaju magazyn w beczkach i legowisko w postaci zwierzęcej skóry.



Zaskakuje jednak wszędzie porządek i czystość. To charakterystyczne dla Hamerów i odróżniające ich od innych plemion Doliny Omo, choćby bałaganiarskich Mursi.



Starsze kobiety również dbają o swój wizerunek. Podwójna obręcz na ich szyi świadczy, że są "drugimi" żonami.



Zasadą wśród Hamerów jest fakt, że 17-letnia kobieta poślubia prawie 30-letniego mężczyznę. Stąd szybsze "owdowienie" bo dziesięć lat starszy mężczyzna statystycznie żyjący krócej, zostawia żonę w sile wieku. 


Młodzi mężczyźni mają bowiem za zadanie paść bydło i kozy. Zgodę na zawarcie małżeństwa dają rodzice. Po co więc pozbywać się "taniej siły roboczej", nakładając na siebie dodatkowo obowiązek płatności za pannę młodą stadem bydła, czy kóz. Ale młode kobiety są przecież atrakcyjne.


Ich zadbane ciała sprawiają, że mężczyźni chętnie starają się im przypodobać. Możliwości są jednak znacznie mniejsze niż w cywilizowanym świecie, bo przypominam, jesteśmy w wiosce oddalonej o lata świetlne od cywilizacji.


Nawet jeśli ciekawa fryzura oraz kolorowe naszyjniki uatrakcyjniają wizerunek panny, możliwość zagajenia przez wielu mężczyzn jest ograniczona. Bo jest ich po prostu niewielu. A i restauracji, czy kina w pobliżu brak, stąd niełatwo o intymna interakcję.


Jednak kobiety też w głębi duszy liczą na spotkanie miłości życia.


Hamerowie mają więc swoje Evangadi. To taki zalotny ceremoniał kiedy młodzi mężczyźni skaczą zbliżając się do młodych kobiet. Bierze w tym udział cała wioska. Z ciekawością obserwują to dzieci i nastolatki. Oni też kiedyś dostąpią tej przyjemności.
 

Przyglądają się temu też kobiety, które są już po "drugiej stronie".
 

Ale najbardziej zainteresowane, podekscytowane i trochę zestresowane są bezpośrednie uczestniczki zalotów.


Mężczyźni zbliżają się do kobiet. Te robią to samo. W końcu w śmiechu uciekają kilka metrów w tył, by nie zostać pojmaną przez "samca". To wszystko wśród śpiewów i śmiechów mieszkańców całej wioski. 



Takie tańce trwają dobre pół godziny, może godzinę. Towarzyszą im śpiewy i szczere śmiechy uczestników. Myślimy sobie, że jest to nieudawana radość ludzi, którzy na co dzień spędzają życie dalekie od naszych standardów. Z drugiej strony w naszej kulturze, w naszych lokalnych społecznościach niewiele jest już takich zabaw. 


"Pogoń za króliczkiem" przekształca się w końcu w swego rodzaju wspólny taniec. Wioska jest na tyle niewielka, że wszyscy mieszkańcy znają się na wylot. To jednak nie ogranicza nieustannego poszukiwania szczęścia w ramach wiekowych tradycji.


Zachód słońca kończy ogólną radość, a uczestnicy ceremonii powoli rozchodzą się do domów. Za godzinę pewnie schowają się w swych chatach, by o wschodzie zacząć nowy dzień.


My natomiast wracamy do swej tymczasowej noclegowni, udajemy się na kolację, gdzie wychylimy może jakiegoś drinka, czy zimne piwo, po czym znikniemy w objęciach Morfeusza w hotelowym pokoju. A następnego dnia rano z trudem zaczniemy dzień o poranku. Bo wschód o 6.20 to dla nas wyzwanie. Dla nich znacznie mniejsze. Niestety, to my musimy dostosować się do rytmu tutejszej przyrody i ludzi.

4 komentarze:

  1. Przeczytałam z otwartymi ustami, jak zwykle. Bardzo mi się podobają zbliżenia twarzy, piękni ludzie, ozdoby tym razem nikogo nie kaleczą i są gustowne. Nie mogę uwierzyć, że żyją tak prosto. Chata jest więcej niż skromna, widocznie w każdych warunkach da się wychować dzieci. To fascynujące, spotkać tak naturalne grupy, obserwować ich zaloty, oglądać młode i stare twarze. Założę się, że mimo wielkiego zaciekawienia z przyjemnością wróciliście do swojego świata. Wszystko było dla mnie nowe i bardzo ciekawe, dziękuję za cudną przygodę:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z perspektywy czasu odbieramy wizyty wśród plemion Doliny Omo jako trochę komercyjne. Bo wszyscy oczekują zapłaty za zdjęcia, albo zakupu jakiegoś gadżetu, na szczęście zrobionego na miejscu, nie w Chinach. Z drugiej jednak strony ta komercja jest bardzo ograniczona, bo nie ma tam stoisk pamiątkarskich, kas biletowych, czy restauracji dla turystów. I na szczęście udaje się z nimi nawiązać kontakt, choćby przez słowa wspomagane rękami. W sposób uniwersalny ludzie mają podobne oczekiwania. Uśmiech, drobny dobry gest, zainteresowanie, znaczą jednak więcej niż dolar zostawiony za kilka zdjęć. A interakcja z plemionami, których kultura zniknie za jakiś czas sprawia nam ogromną radość. Tu nawet nie chodzi o egzotykę miejsca, ale możliwość spotkania ludzi, których zachowania są tak różne od naszych. Cieszymy się, że możemy się tym podzielić. Może to inspiracja to wizyty w tamtych rejonach, bo czasu na to zostało niewiele.

      Usuń
  2. Niezwykłe twarze.Niezwykli ludzie.Smukli, przystojni mężczyźni i piękne kobiety.
    Wszyscy mają w sobie jakąś godnośc.
    Mimo skromnych warunków życia, wioska bardzo czysta i zadbana.
    Dziękuję za kolejny etap Waszej podróży.
    Pozdrawiam-)
    I.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To świat, którego niebawem nie będzie, cieszy nas to, że tam byliśmy :)Dziękujemy, że jesteście z nami, pozdrawiamy :)

      Usuń