powidła śliwkowe do nadziewania (ok. 12 łyżeczek)
dodatkowo:
olej do smażenia
*zgodnie z przepisem powinno być 250 g mąki, jednak moje ciasto było bardzo rzadkie i użyłam 300 g
Wykonanie:
Drożdże pokruszyć do miseczki, wymieszać z 1 łyżką jogurtu, 1 łyżeczką cukru i 1 łyżeczką mąki. Odstawić do wyrośnięcia.
Żółtka utrzeć z cukrem. Do naczynia, w którym będziemy robić ciasto odmierzyć mąkę, dodać żółtka utarte z cukrem, cukier wanilinowy, szczyptę soli, wyrośnięte drożdże, pozostały jogurt, spirytus i otartą skórkę pomarańczy. Dobrze wyrobić, a pod koniec dodać rozpuszczone i ostudzone masło. Wyrabiać do momentu, aż masło połączy się z ciastem i masa będzie swobodnie odklejać się od brzegów naczynia. Następnie naczynie przykryć folią i odstawić w ciepłe miejsce do wyrośnięcia na około 1 godzinę.
Wyrośnięte ciasto podzielić na ok. 50 g porcje. Z każdego kawałka formować placek, ułożyć na środku 1 łyżeczkę konfitury i zebrać ciasto równomiernie w sakiewkę. Delikatnie wygładzić w kulę i odłożyć pod ściereczkę na arkusz pergaminu. Należy pamiętać, żeby układać zlepieniem do dołu. Odstawić do wyrośnięcia na 30-60 minut.
Tłuszcz podgrzać w garnku do temperatury 180 stopni (używam do sprawdzenia termometru cukierniczego). Do gotowego tłuszczu wkładać po trzy wyrośnięte pączki (więcej spowoduje spadek temperatury i pączki będą chłonąć tłuszcz) i smażyć z każdej strony po ok. 3 min. kontrolując temperaturę i moc grzania kuchenki. Jasna obrączka zrobi się na pączkach jeśli będą dobrze wyrośnięte, bo lekkie unoszą się na tłuszczu. Usmażone pączki wykładać na papierowy ręcznik w celu odsączenia tłuszczu (przekręcam i zdejmuję pączki przy pomocy patyczka do szaszłyków).
Ciepłe pączki polukrować. Jogurt podgrzać w rondelku, wymieszać z brandy i cukrem pudrem w takiej ilości, żeby otrzymać średnio gęsty lukier. Średnio gęsty to taki, którym można za pomocą pędzla polukrować pączki bez zbytniego spływania. Ozdobić skórką pomarańczową, kandyzowaną.
Smacznego :)