Teneryfa - Pico del Teide.

Powoli wracamy do codzienności. Wszelkie wyjazdy to wielka przyjemność, ale wejście w rytm pracy i nadrabianie zaległości skutecznie wyłączyło nas z blogowania. Wracamy tu z przyjemnością i dzielimy się wspomnieniami. Dziś o zimowej ucieczce w ciepłe miejsce - na Wyspy Kanaryjskie, a dokładnie na Teneryfę. Jej wizytówką jest wulkan Pico del Teide. 

Ta góra zawładnęła nami zanim dotarliśmy na Teneryfę. Jeszcze w Polsce Piotr zarezerwował dla nas zgodę wejścia na szczyt, gdyż jest to limitowane przez Park Narodowy Teide.


Ten czynny wulkan dał  ostatni  raz znać, że "żyje " ponad sto lat temu. Jest trzecim co do wielkości wulkanem świata, gdyż od dna oceanu sięga w górę do 7500 m. Położony w środku wyspy istnieje tu od ponad  600 tysięcy lat.

(zdjęcie ze strony klik)
Podziwialiśmy szczyt wystający  ponad chmury dolatując do Teneryfy i już odliczaliśmy dni do spotkania.
Wybierając się na obszar parku nie warto zwracać uwagi na pogodę, gdyż jest ona inna na niskich wysokościach i inna na wysokości ponad 2000m. Sam Teide znacząco wpływa na  klimat Teneryfy. Z północnej strony zatrzymuje chmury i w tej części wyspy klimat, choć ciepły, bywa dość wilgotny, powodując  wzrost bujnej roślinności.
Południe wyspy pozbawione chmur i nasłonecznione jest pokryte półpustynną drobną i niską roślinnością.
Pogoda na wysokości ponad 2000 m podczas naszego pobytu była zawsze słoneczna.

Szczyt wulkanu o ile nie przysłania go warstwa chmur, jest widoczny z wielu miejsc na wyspie. Robiliśmy jego zdjęcia m.in. z odległych na północny wschód gór Anaga (zdjęcie powyżej).

Ośnieżony krater stanowi dość stromy, charakterystyczny stożek.  Jego wygląd najlepiej jednak podziwiać w otoczeniu ogromnej kaldery Los Canadas. Dopiero tam w pełni rozciąga się widok, który raczej przypomina marsjański niż ziemski.
Nic dziwnego, że właśnie na tym obszarze testuje się pojazdy, które potem mają być wysłane na planetę Mars.
W tej scenerii kręcono również sceny filmowe m.in. do "Gwiezdnych wojen". W okolicy znajduje się Obserwatorium Astronomiczne i jest to jedno z najlepszych na świecie miejsc do obserwacji nieba.
Jako ciekawostkę dodam, że Brian May napisał w nim piosenkę "Tie your mother down".
Po przylocie na Teneryfę  czwartego dnia wybraliśmy się na Teide.


Rano  wyruszyliśmy do stacji  Teleferico, która znajduje się na wysokości  2356 m n.p.m.
Chcieliśmy uniknąć kolejek i była to słuszna decyzja. Wjazd na górę jest krótki i pokonanie ponad kilometra trwa zaledwie 8 minut. Cała instalacja wspiera się na czterech słupach.  Gdy wzmaga się wiatr nie ma szans na wjazd. Mieliśmy szczęście, bo wiejący wtedy z prędkością 50 km/h dał nam szansę na widoki z góry.

Już na wysokości dolnej stacji kolejki można odczuwać symptomy choroby wysokościowej. Wystarczy przyspieszyć kroku i czuje się niedosyt tlenu w wdychanym powietrzu, a schylanie się wywołuje zawroty  głowy. Na górze jest jeszcze trudniej. Okazało się jednak, że nie wejdziemy na szczyt bo na zboczach jest lód.

Zamknięto również szlaki  na punkty widokowe.  Widzieliśmy ekipę, która młotami pneumatycznymi próbowała to zmienić rozłupując lód. 


Dla nas pobyt na wysokości 3555 m n.p.m. był też zadowalający, choć nieco żal nam było braku możliwości wejścia na samą górę.  I stąd widoki na chmury, kalderę i ocean są niesamowite.
 

Po zjeździe na dół i wędrówce po kalderze Las Canadas (12 na 17 km) okazało się, że jest to niezwykłe miejsce. Zwały lawy mają różną barwę.


Ziejące gazy połączone z deszczem zamieniały się w związki tworząc kolory o różnej barwie jak na wzgórzach Los Azulejos.



My ruszamy na indywidualny trekking. Każde z nas poszło samo. Ja wybrałam Roques Garcia.


Trasa ponad 3,5 km prowadziła wśród erodujących skał u stóp Teide. Jest tu jedna z najbardziej charakterystycznych dla tego miejsca Roque Chinchado, która eroduje u podstawy i wygląda jak gigantyczna maczuga.


Podczas wędrówki wśród erodujących skał widać również ślady życia charakterystyczne dla tego miejsca. Rosną tu żmijowce, które kwitną w maju. Pozostały szkielety kwitnących w zeszłym sezonie, w kolorze rubinowym kwiatów będących symbolem tej wyspy.


Jednak wśród skał można zauważyć, że wyrastają już nowe kępy tych roślin. Zapewne w maju znów zakwitną wypuszczając kwiaty sięgające czasem do dwóch metrów wysokości. Na Teneryfie żmijowce rubinowe rosną  wyłącznie w Parku Narodowym Teide.

 
Mimo, że to styczeń i na tej wysokości trudno o kwiaty, to i tak udało mi się co nieco sfotografować :)


Miałam sporo szczęścia (może dlatego, że wędrując zupełnie sama nie wzbudzałam zbytniego hałasu), gdyż spotkałam kanaryjkę niebieskoplamą. Podobno jaszczurki zasiedlają ten teren od czasów istnienia archipelagu. Teide przy tym gatunku to młodzież ;)


Wędrowanie po całym obszarze Parku Narodowego Teide jest wielką przyjemnością. Są tu świetnie przygotowane drogi, a przy nich miejsca do zatrzymania się.


Oznaczone szlaki i tablice informacyjne ułatwiają poruszanie się i dostarczają ciekawych informacji.


To najliczniej odwiedzany park narodowy Hiszpanii i jak okazało się najliczniej odwiedzany park Europy (choć geograficznie to przecież Afryka).


W 2007 roku został wpisany na Światową Listę Dziedzictwa UNESCO


Trudno było nam oprzeć się urokom parku. Dlatego odwiedziliśmy go trzykrotnie, za każdym razem wjeżdżając z innej strony odkrywaliśmy różne, niezwykłe widokowo miejsca. Kaldera Los Canadas za każdym razem robiła na nas ogromne wrażenie. Dopiero z góry widać, jak ogromny jest to krater do którego spływały lawy z Teide i sąsiadującego z nim drugiego co do wielkości wulkanu Pico Viejo.


Ta ciemna plama na zboczu wulkanu Pico Viejo jest śladem jego ostatniej erupcji z końca XVIIIw. Przez ponad 90 dni wulkan straszył otoczenie ziejąc lawą, a niesione przez wiatr okruchy tej erupcji dotarły na wyspy Gran Canaria i El Hierro. Patrząc na łagodność tej góry trudno nam było uwierzyć, że ma 3135 m n.p.m. i prawie kilometrowy krater.
Opuszczając park patrzymy na Teide znów z innej perspektywy.


Wiemy, że skoro są już drzewa, to jesteśmy na wysokości ok. 2000 m n.p.m. Pinie kanaryjskie rosną na skalistym podłożu i potrafią się również opierać szalejącym tu latem pożarom.


Zabieramy niezwykłość  i różnorodność tego obszaru ze sobą. Utrwalone obrazy na zdjęciach to tylko część tego co pozostaje w nas na zawsze.



Opuszczamy wyspę widząc znów wystający ponad chmury szczyt wulkanu...

29 komentarzy:

  1. Pięknie Małgosiu. Przeczytałam dwa razy. Pięknie tam i jak zwykle wspaniale to zobaczyłaś. A teraz wróce do deseru, bo umknął mi, tak byłam ciekawa zdjęc z wyprawy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiesiu, kolejne posty jeszcze będą. Zaczęłam od Teide, bo ono zrobiło na nas największe wrażenie. Pozdrawiam i dziękuję za odwiedziny :)

      Usuń
  2. Jak zwykle uczta dla ciała i dla oczu-)
    Zdjęcia przepiękne,przepis super.
    Będę tu wracać jak zawsze!
    Serdecznie pozdrawiam-)
    I.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękujemy Irenko :) jesteś to zawsze mile widziana, pozdrawiamy :)

      Usuń
  3. zdjęcia sponad chmur to aż dech mi zaparły. Niesamowite. Ten krajobraz to faktycznie taki księżycowy :) A po drugiej stronie tak dużo zielni. A to wszystko jedna wyspa.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak Krysiu, w te różnice w klimacie wręcz trudno uwierzyć :) Teneryfa dzięki temu zróżnicowaniu ma wiele do zaoferowania :) Ten park wygląda jak z innej planety, oszałamiają proporcje, które na zdjęciach trudno pokazać :) Pozdrawiam

      Usuń
  4. Uwielbiam chlebek bananowy! Zdjęcia są przecudne! Widoki, aż zapierają dech :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękujemy za odwiedziny, chlebek polecam nawet jako ciasto. Przepisy Ani są dla mnie niezawodne :) Pozdrowienia

      Usuń
  5. Cudownosci...jak zwykle :) Natura jest najwiekszym architektem swiata... Deser w kolejce do zrobienia :) Buziaki M

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak....natura jest najwspanialsza :) a mnie kusi deser czekoladowo - pomarańczowy u Ciebie ;D buziaki

      Usuń
  6. piękne zdjęcia:)
    chlebuś wygląda bardzo smacznie:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Justyno, to takie ciasto nie wymagające trudu i można je zrobić zawsze w wolnej chili a niekoniecznie tuż przed podaniem :) pozdrawiam i dziękuję za odwiedziny :)

      Usuń
  7. Zazdroszczę, my nawet na taką wysokość nie dotarliśmy. Byliśmy w czasie wielkich powodzi i osuwisk, nawet dojazd do stacji kolejki chwilowo nie istniał bo droga została zmyta przez wodę. Można było wjechać tak na pół drogi do stacji kolejki :( Owszem byliśmy ponad pułapem chmur, ale widoki nie były tak oszałamiające jak te, których Wy doświadczyliście.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Basiku-mieliście strasznego pecha....Aż trudno mi sobie wyobrazić , że tam może być tak mokro. pogoda zawsze nam dopisywała. Może warto powtórzyć wyjazd :) pozdrawiam serdecznie

      Usuń
  8. Natura jest silna - Wasze zdjecia ilustruja te sile, Teneryfa z pewnoscia zapadla Wam w pamiec - oszalamia roznorodnoscia krajobrazow.
    Chlebek apetyczny, custard szczegolnie interesujacy w zestawieniu smakow.
    pozdrowienia
    Grazyna

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Grażynko-zgadzam się z Tobą całkowicie :) Ten custard jest moim numerem 1 :) pozdrawiam

      Usuń
  9. Ostatnie zdjęcie jest cudowne, niezwykły to musiał być widok...
    Ciekawy jest ten chlebek, bardzo zaintrygowało mnie połączenie bananów z tymiankiem :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Połączenie jest bardzo smaczne. Jeśli ktoś nie ma czasu na cały deser to sam chlebek też warto zrobić. Pozdrowienia :)

      Usuń
  10. ooooo jakie cuda i to zaczynając na cieście -świetnie wygląda ,a kończąc na zdjęciach tej cudnej roślinności

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Margot-ciasta bajaderki nie wymagają rekomendacji i to zapewne wiesz :) dzięki za odwiedziny , pozdrawiam

      Usuń
  11. Zazdroszczę i podziwiam. Andrzej

    OdpowiedzUsuń
  12. Andrzeju-dziękujemy za odwiedziny, pozdrawiamy Cię serdecznie :)

    OdpowiedzUsuń
  13. Piękny ten chlebek!
    W smakowitej oprawie.
    Optymistycznie wakacyjne zdjęcia!

    OdpowiedzUsuń
  14. Nigdy nie jadłam chleba bananowego. Koniecznie musze spróbować :)


    www.izabielaa.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  15. Malgosiu, Teneryfa z pewnoscia byla mila rekompensata zimowego braku slonca! Wspaniale miejsce :)
    (chlebek bananowy oczywiscie rownie wspanialy! :)).

    Pozdrawiam serdecznie!

    OdpowiedzUsuń
  16. Bardzo ciekawe miejsce na każda porę roku, ale zima szczególnie miłe ;) Beo-pozdrawiam Cię serdecznie

    OdpowiedzUsuń
  17. Teneryfa jest bajeczna :) Wspaniała relacja i piękne zdjęcia - jak zawsze. Przepis przetestuje,jak wrócę) Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń