Jesienne impresje.




Dawniej trudno było mi się pogodzić z końcem lata i jesień kojarzyła mi się z nieuchronnością odejścia wszystkiego co kolorowe i piękne.







W końcu pokochałam tę porę roku i czekam na nią z utęsknieniem. Lubię szczególnie takie dni jak ten. Rześki poranek w lesie, wlewające się między drzewami słoneczne światło. Bukowe, brązowe liście leżące na dnie lasu i wystające z nich gdzieniegdzie zamszowe łepki grzybów, które zebrałam do risotta. Brzęczenie owadów, śpiew ptaków, które odchowały potomstwo i cieszą się  ciepłą aurą.



Do tego jeszcze ciągła obecność kwiatów.


Ciepłe słoneczne światło...


Zmieniające swe barwy liście...




Jaskółki, które już odlatują...


 Wciąż toczące się w przyrodzie życie...
 






choć jego koniec jest nieuchronny aż do kolejnej wiosny.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz