Czekoladowe fondant i filipińska wyspa Bohol

Czekoladę ponoć lubią wszyscy. Nie ma co się dziwić, że desery czekoladowe należą obok owocowych do najbardziej popularnych. Jest pewien deser, który wzbudza spore emocje. Choć dość prosty w wykonaniu, to łatwo go zepsuć. Klasyczne dania wymagają bowiem przestrzegania zasad od których nie ma odstępstw. Gregg Wallace, wielbiciel deserów i juror brytyjskiego Masterchef stwierdził kiedyś, że konkurs usłany jest kulinarnymi porażkami kucharzy, którzy chcieli się z tym deserem zmierzyć. Ciekawe dlaczego? Stres? Zły przepis? Nieznany piekarnik? A może po prostu brak umiejętności.



10 g stopionego masła do wysmarowania ramekinów (trzeba to zrobić bardzo dokładnie)
50 g gorzkiej czekolady
50 g masła
50 g mąki pszennej
50 g cukru pudru
1 jajko
1 żółtko 


(proporcje na dwa ramekiny o średnicy 9 cm i wysokości 6,5 cm)


Nasmarować ramekiny stopionym masłem i wstawić do zamrażalnika na kilka minut, po czym ponownie nasmarować je resztką masła.Rozpuścić czekoladę z masłem nad parą.Utrzeć jajko i żółtko z cukrem pudrem do białości, aż osiągnie odpowiednią gęstość. Dodać mąkę i ubijać dalej, aż składniki połączą się. Dodawać po 1/3 stopionej czekolady mieszając, aby składniki połączyły się w jednorodną masę. Przelać masę do ramekinów i chłodzić w lodówce co najmniej 20 min. Piec w temp. 180 stopni przez 13 min. Po minutowym odpoczynku fondant przełożyć na talerz (powinien bez problemu wyjść).
Fondant można też zamrozić, po czym wstawić do piekarnika i piec 5 min dłużej.Deser można podać sam, ale w porze obfitości owoców warto dodać świeże owoce,  bądź zrobiony z nich sos.

p.s.Fondant wymaga przetrenowania i sprawdzenia przede wszystkim piekarnika. Samo danie w wykonaniu jest proste. Najważniejsze to wyczuć czas pieczenia i wyjąć danie z piekarnika wtedy, kiedy ma jeszcze płynny środek. Jeśli nie uda Wam się upiec idealnie ten czekoladowy smakołyk za pierwszym razem, to na podstawie wyglądu środka musicie skorygować czas pieczenia.

Smacznego :)


Kiedy po raz kolejny mieliśmy trafić do Singapuru, zastanawialiśmy się w jaki region Azji  powinniśmy się stamtąd udać. Padło na środkowe Filipiny. To tam na początku XVI wieku dotarł Ferdynand Magellan i tam zakończył swoją podróż. Jego śmierć, nie poszła na marne, bo kilkadziesiąt lat później Miguel Lopez de Legazpi dokończył dzieła konkwistadorów i utworzył na Cebu pierwszą hiszpańską kolonię. Było to przyczynkiem do rozszerzenia się katolicyzmu na całych Filipinach. Tak zostało im do dzisiaj. Dziś w miejscu, gdzie Magellan dokończył żywota za przyczyną wodza Lapu Lapu można całkiem nieźle zjeść. A Lapu Lapu kojarzy się dziś z walecznym wodzem, ale również z gatunkiem ryby która jest wyjątkowo pyszna. Należy do rodziny graników.


My oprócz odwiedzin miejsc historycznych (i przy okazji kulinarnych) mieliśmy ogromną ochotę zanurzyć się w lokalnej kulturze, podziwiać naturę i okoliczne krajobrazy oraz spotkać w warunkach naturalnych zwierzęta, które dziś są już prawdziwą rzadkością. O, takie…


Wyraki, bo o nich mowa, można dziś spotkać na niektórych wyspach Filipin i Indonezji. Kilkunastocentymetrowej wielkości zwierzątka o ogromnych oczach w dzień zwykle śpią, przytulone do konarów drzew, zaś w nocy wyjątkowo aktywne polują na owady. Niektóre okazy można oglądać w niewoli. Nie wspierajcie takich miejsc – my je omijaliśmy szerokim łukiem.

Jednym z naturalnych fenomenów wyspy Bohol są Czekoladowe Wzgórza. Jest ich ponoć 1268, a może nawet 1776 i choć nie liczyliśmy, zawierzamy naukowcom. Mierzą od 40 do 120 metrów wysokości i ciągną się po horyzont. W porze deszczowej i przejściowej są trawiaste, pięknie zielone, w porze suchej wysuszone przez słońce osiągają kolor czekoladowy. Nam udało się dotrzeć do Czekoladowych Wzgórz w czasie deszczu, kiedy chmury prawie dotykały ich szczytów na horyzoncie, ale również wtedy, kiedy lśniły bujną zielenią w słońcu.


Wróćmy do kuchni. Wyobraźcie sobie, jak rozkrawacie łyżeczką ciepłe wzgórze czekoladowe i wypływa z niego płynna czekolada.  To sen-marzenie i nadmiar szczęścia dla czekoladowego maniaka. Nam wystarczy jeden doskonale upieczony fondant czekoladowy. 

9 komentarzy:

  1. No cóż, należę do tej mocno nielicznej grupy osób, które czekolady nie lubią. Po prostu mogłaby nie istnieć, ale Czekoladowe Wzgórza mnie fascynują a wyraki bardzo bym chętnie pooglądała w naturze :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Basiku- niestety my czekoladę lubimy, a chyba lepiej byłoby być wolnym w tym względzie ;) Do czekoladowych wzgórz pojechaliśmy dwukrotnie, bo za pierwszym razem niesamowicie lało (na to jednak na Filipinach trzeba być przygotowanym). Wyraki są zamęczane w miejscach przeznaczonych dla turystów. Każdy chce dotknąć, pogłaskać i zrobić zdjęcie...z fleszem...Okropność.My ruszyliśmy z przewodnikiem do dżungli.Znaleźliśmy fundację założoną przez pana Carlito Pizarras ( mieliśmy zaszczyt poznać go osobiście), która prowadzi coś w rodzaju ośrodka edukacyjnego.Wyszkoleni przewodnicy ruszają z turystami do dżungli i tam w warunkach naturalnych jest możliwość obejrzenia wyraków. My zobaczyliśy cztery i to bardzo blisko:)pozdrawiamy

      Usuń
    2. http://www.tarsierfoundation.org/news/a-fool-for-tarsier

      tu jest link do fundacji , gdyby ktoś chciał skorzystać

      Usuń
  2. No cóż, ja jak basik... Ale ten fondant jadłam i przyznaję, że jest bardzo atrakcyjny. Wypływa z niego płynna, czekoladowa lawa. Dla czekoladoholików raj.

    Poproszę więcej o Singapurze. O zakątkach,dzielnicach, restauracjach, barach, ludziach... I więcej tych pięknych i ciekawych zdjęć!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. :)))))))))) Wisełko...postaramy się sprostać Twoim oczekiwaniem :) dziękujemy za odwiedziny :)

      Usuń
  3. Zrobiłam 6 sztuk z potrójnej porcji. Goście zaskoczeni i zachwyceni. Łatwe było, bo dobrze opisane. Podałam z niebieskimi owocami na porzeczkowym musie. Dziekuje za przepis :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Och to świetnie, że smakowało :) Bardzo cieszymy się , pozdrawiamy :)

    OdpowiedzUsuń