Lawendowe wspomnienie
lipca 04, 2013
/
23
Czasem podróżowanie pozostawia po sobie zmysłowy ślad. Są nim smaki, zapachy, jakieś dźwięki...Prowansja, po której w ubiegłym roku podróżowaliśmy ponad dwa tygodnie ma niebywale szeroką gamę atrakcji do zaoferowania. Wielbiciele zabytków, sztuki, dobrej kuchni, imprez kulturalnych znajdą tam zawsze coś dla siebie. Dla mnie Prowansja ma kolor i zapach lawendy... Natura jest tam źródłem piękna i ją podziwiam najbardziej. Piotr zawiózł mnie do miejsc, które do dziś mam w pamięci.
Pola lawendowe wyglądają bardzo różnorodnie. Kolor lawendy zależy od pory dnia, koloru gleby, nachylenia terenu, kąta padania światła i ułożenia pasów kwiatów.
Barwy bywają niebieskie
czasem nieco blade, wręcz sine.
zimno lub ciepło-fioletowe
czasem nieco blade, wręcz sine.
Krzewy uprawianego lawandynu są bujne lub rzadkie ... młode dopiero rozrastające się lub gęste wieloletnie...
Jedno je łączy, prawie wiecznie falują poruszane wiatrem.
Prawdziwą lawendę spotkałam dopiero w kanionie rzeki Verdon. Tam wśród sucholubnych krzewinek, dziko rosnąca wyraźnie królowała kolorem i zapachem.
Jeśli wybierzecie się kiedyś do Prowansji z zamiarem zobaczenia lawendowych upraw zróbcie to najdalej do 20 lipca i koniecznie odwiedźcie rejony Valensole, tam znajdziecie najpiękniejsze obiekty do oglądania :) W przewodnikach jest zwykle napisane, że żniwa lawendowe są w sierpniu ale lawendę koszą już w połowie lipca. Wtedy to właśnie pozostają tylko zielone pasy, które też mają swój urok :)
Prowansja jest największym na świecie lawendowym rejonem produkcyjnym. Podobno uprawia się tu 80% całych zasobów światowych. Jednak lawenda to ok. 25 proc. upraw, pozostałe 75 proc. to lawandyna. Jest ona krzyżówką dużo łatwiejszą w uprawie. Lawendę stosuje się głównie w przemyśle perfumeryjnym. W kosmetyce stosuje się lawandynę, jej esencja jest gorszej jakości i wytwarza się ją z mniejszej ilości roślin. Francja produkuje jedynie 91 ton olejku lawendowego rocznie i aż 1005 ton lawandynowego.
Tuż przed I wojną światową przemysł perfumeryjny i rząd francuski widziały w produkcji lawendy środek na rozwój rejonów zaniedbanych ekonomicznie. Nakazywano wtedy usuwanie sadów migdałowych i rozpoczynanie upraw lawendy.
Prawdopodobnie to Rzymianie używali jako pierwsi nazwy lawenda, która mogło pochodzić od łacińskiego czasownika "lavare-myć" lub od słowa "livendulo" co oznacza "sine lub niebieskawe". Kiedy grobowiec Tutanchamona został otwarty, znaleziono w nim zbiorniczki z lawendową substancją, które używane były wyłącznie przez rodzinę królewską i kapłanów do celów leczniczych, kosmetycznych i do balsamowania. Lawenda była znana zatem już w starożytnym Egipcie.
O wykorzystaniu aromatów lawendy pisał starożytny grecki lekarz Teofrast. W odróżnieniu od Egipcjan, którzy namaszczali olejkiem lawendowym głowy, Grecy smarowali nim nogi, aby zapach wznosił się i otulał całe ich ciało. Rzymianie cenili lawendę za jej właściwości lecznicze i antyseptyczne. Pierwsza wzmianka o medycznym wykorzystaniu lawendy pochodzi z zapisków wojskowego lekarza z czasów Nerona. Pedanius Dioskurides zbierał rośliny lecznicze w całym basenie Morza Śródziemnego i opisał je w pięciotomowym dziele De Materia Medica. Lawendę stosowano do odkażania ran, rozrzucano na podłodze dla aromatyzowania powietrza, odkażano pokoje chorych, używano do prania i w ceremoniach religijnych.
( opactwo cysterskie w Senanque)
De Materia Medica posłużyła jako fundament dla arabskich lekarzy, którzy czytali syryjskie i staroperskie tłumaczenia tego dzieła. Arabowie, którzy zdominowali śródziemnomorską kulturę około siódmego wieku naszej ery, wykorzystywali właściwości lecznicze lawendy i udomowili niektóre jej odmiany w Arabii. W średniowieczu lawenda była używana prawie wyłącznie przez zakonników, gdyż głównie klasztory zachowały znajomość uprawy i wykorzystania właściwości ziół.
|
Post bardzo na czasie, moje osobiste "poletko" lawendy własnie pięknie kwitnie i daje cudowny zapach zwłaszcza wieczorem.
OdpowiedzUsuńA gdzie w tym roku jedziecie????
Witaj Basiku :)Zachęcam do zrobienia tego deseru :) Tak pomyślałam, że u nas w ostatnich czasach lawenda jest dość dostępna i sporo osób kupuje do ogrodu czy na balkon. Mam nadzieję, że ktoś, kto zechce zrobić creme brulee skorzysta z prawdziwej lawendy :) W tym roku jedziemy do krainy whisky :)dzięki za odwiedziny
OdpowiedzUsuńSzkocja jest piękna i fascynująca, ale na mnie szczególne wrażenie zrobiła Walia. Bardzo chciałabym tam wrócić i chłonąć skondensowaną celtycką naturę i kulturę.
UsuńLawenda w kuchni jest fajnym urozmaiceniem smaku i aromatu potraw. Wasz krem wygląda pięknie :)
Basiku- mam nadzieję, że i mnie oczaruje :)Co do lawendy-planuję jeszcze inne dania :)buziaki
UsuńPiekne zdjecia i - jak zwykle - ciekawa opowiesc na dokladke Malgosiu :)
OdpowiedzUsuńJak pewnie pamietasz z naszych dyskusji wtedy na forum - ja olejku lawendowego zuzywam sporo, rowniez w celach 'leczniczych' wlasnie. I do tych kulinarnych rowniez, gdyz zdecydowanie bardziej wole w uzyciu olejek niz kwiaty.
Pozdrawiam seredecznie!
Bea- ja przede wszystkim dziękuję Ci bardzo za olejek i za dodatkową wiedzę w tym zakresie:) W wielu kwestiach jesteś dla mnie autorytetem :) też dostrzegam, w tym zwłaszcza daniu - korzyść z zastosowania olejku. Dziękuję za odwiedziny i też pozdrawiam serdecznie :)
UsuńMalgosiu - cala przyjemnosc po mojej stronie :)
Usuń:))))))))))))))))))))))))))))))))))
UsuńMałgosiu, te pola , te fiolety , te lawendy ach
OdpowiedzUsuńA taki krem też cudo
Dziękuję Margot :) Nie ukrywam, że gdyby nie perfekcyjne przygotowanie Piotra i znalezienie przed wyjazdem współrzędnych gps do wielu lawendowych miejsc nie mielibyśmy szansy dotrzeć :)Pola piękne..ale często są przy bocznych drogach.Rzeczywiście zachwycają.Dziękuję za odwiedziny,pozdrawiam serdecznie
OdpowiedzUsuńAbsolutnie piękne zdjęcia. Czuję lawendę patrząc na te fotografie. Nie dalej jak dzisiaj dokupiłam trzy krzaczki, aby powiększyć moje poletko.
OdpowiedzUsuńUwielbiam oczywiście creme brulee. Czy z lawendą, nie wiem ;)
Uwielbiam te zdjęcia!
Cały blog pachnie lawendą.
Dziękujemy Wisełko :)))))))))))pozdrawiamy
Usuńależ piękne zdjęcia - rozmarzyłam się ;-)
OdpowiedzUsuńhttp://sierotkamarysiawkuchni.blogspot.com/
Jagienko-dziękujemy za odwiedziny :)
UsuńMarzy mi się Prowansja:-)
OdpowiedzUsuńSuper są te zdjęcia. Chciałbym takie zrobić
OdpowiedzUsuńFioletowy zawrót głowy! :) Piękne zdjęcia - zakochaliśmy się! :D
OdpowiedzUsuńSadziłam lawendę kilkakrotnie ale jakoś nie wyrosłą, pewnie cos nie poszło tak jak powinno, lubię jej zapach szczególnie w szafie, takie dziecinne wspomnienia wiążą się z lawendą, szkoda, ze nie chciała u mnie rosnąć!
OdpowiedzUsuńj
Niezwykłe zdjęcia pół lawendy. Warto wybrać się w takie miejsce i poznać lokalną manufakturę przetwórczą :)
OdpowiedzUsuńMożna wiedzieć kiedy dokładnie byliście koło opactwa? Bardzo bym chciała zobaczyć je na tle lawendy a widzę że wy byliście tam w idealnym czasie. Mamy w planach jechać 15-17 lipiec ale czy to nie za późno? Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńMoniko sprawdziłam. Zdjęcia przy opactwie robiłam 16 lipca 2012 roku. To są góry, być może, że okres wegetacji jest tam nieco przesunięty, ale pamiętaj, że wszystko zależy od temperatur danego lata. W okolicach Valensole, gdzie jest najwięcej pól lawendowych trwały już żniwa i częściowo lawenda była skoszona. Najlepszym okresem jest koniec czerwca i początek lipca.
UsuńDziękuję za informacje. Przesunęliśmy wyjazd o tydzień wcześniej żeby za bardzo się nie rozczarować.
UsuńPs piękne fotki 🙂
Dziękuję :) Bardzo dobra decyzja co do terminu. Życzymy wspaniałych wrażeń, pięknych zdjęć i kwitnącej w pełni lawendy :) Pozdrawiamy
Usuń