Sewilla - historia tapas i Carmen.

Skoro mamy sezon na pomarańcze, pomyślałam o Sewilli. To andaluzyjskie miasto jest w stanie oczarować nas wszystkimi charakterystycznymi aspektami przypisywanymi Hiszpanii. Słynie również z pomarańczy, gdyż w granicach miasta rośnie około 25 000 drzew.  Dziś jednak o dwóch ciekawostkach nie związanych z tymi owocami.


Pierwsza dotyczy opery "Carmen", a jako wielbiciele tej formy sztuki nie mogliśmy oprzeć się, żeby nie wytropić w Sewilli tego, co z nią związane.

Tytułowa bohaterka opery Bizeta - piękna, zmysłowa i dumna Cyganka  pracowała w  Fabrica Real  de Tabacos  (Królewskiej Fabryce Cygar) w Sewilli, zatrudniającej wtedy ok. 3000 robotnic. Najpierw jednak bohaterką swojej noweli uczynił ją francuski pisarz Prosper Mérimée. Po raz pierwszy opublikował ją w 1845 r. Georges Bizet zachwycił się na tyle tą dramatyczną, pełną namiętności opowieścią, że napisał na jej podstawie swoje najsłynniejsze operowe dzieło. Niestety współcześni przyjęli "Carmen" z niezrozumieniem, a niektórzy biografowie kompozytora uważają, że niechęć publiczności przyczyniła się do załamania nerwowego  i przedwczesnej śmierci kompozytora w wieku 37 lat (premiera opery była 3 marca 1875 r., a kompozytor zmarł 3 czerwca tego samego roku).

Podobno fabryka, z którą związana jest akcja opery wytwarzała trzy czwarte europejskich cygar w ówczesnym czasie. W XVII i XVIII w. zatrudniano do produkcji cygar wyłącznie mężczyzn, dopiero w XIX wieku okazało się, że kobiety są bardziej wydajne w tej pracy i mniej wymagające finansowo.


Neoklasycystyczny budynek dawnej Królewskiej Fabryki Cygar, w której  pracowała bohaterka opery- Carmen, powstał w latach 1728 - 71.


Architektem był Sebastian van der Brocht. Warto dodać, że jest to drugi co do wielkości (185 na 147m) budynek w Hiszpanii (po madryckim Eskurialu).


Dawniej fabrykę stanowił cały kompleks, w skład którego wchodziły m.in. stajnie, spichrze a nawet areszt i budynek policji.


Dziś jest to budynek należący do uniwersytetu. Niestety podczas naszej wizyty w Sewilli był zamknięty


i zostało nam tylko zajrzenie przez dziurkę do klucza ;)


Druga ciekawostka dotyczy tapas czyli hiszpańskich przekąsek. Bardzo podoba nam się hiszpański sposób biesiadowania. W Andaluzji gdzie narodził się zwyczaj wędrowania od baru do baru (tapeo) i próbowania potraw oraz spędzania w ten sposób wolnego czasu, zwłaszcza w gronie znajomych tapas stały się symbolem stylu życia.
Słowo tapa oznacza po hiszpańsku wieko lub przykrywkę. Pojęcie to prawdopodobnie powstało od zwyczaju przegryzania pitego alkoholu (sherry, wina) drobną przekąska - tapar el apetito (dosłownie - położyć pokrywkę na apetycie) lub od tego, że barmani przykrywali copas (kieliszki) spodkiem czyli tapa aby zabezpieczyć napój przed muchami. Z czasem kładziono na spodku plasterek wędliny, sera czy oliwki. Okazało się, że bary podające smaczne tapas  sprzedawały więcej wina niż inne. To spowodowało rozpowszechnienie  przekąsek.


W Sewilli znajduje się El Rinconcillo - bar, którego początki sięgają 1670 r. i jest uważany za miejsce, gdzie po raz pierwszy zaczęto podawać  tapas.


Jego staroświeckie wnętrze dodaje mu wiele uroku (poza wiszącymi hamonami pod sufitem...ale to moje subiektywne odczucie).


Zamawiając przekąski na stojąco  czy przy barze płaci się mniej niż siedząc przy stoiku.


My zajęliśmy miejsce przy barze, żeby podejrzeć co się tam dzieje. Rachunki podliczane są kredą na barze.  


Tapas Hiszpanie podają najczęściej do sherry. Ponieważ sherry to wino wzmacniane spirytusem winnym,  jest znacznie mocniejsze niż zwykłe wino. Zjedzenie do sherry tapas podkreśla smak wina i łagodzi działanie alkoholu.


Jeśli kiedyś wrócimy do Sewilli, to z pewnością wybierzemy się na tapas i sherry lub czerwone wino do El Rinconcillo :) 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz