Magdalenki - małe co nieco w filozoficznej pigułce
kwietnia 12, 2014
/
18
Zajęłam się magdalenkami i znów "zaczytałam się" w Prouście. Bo przecież magdalenki to nie tylko ciastka...to wspomnienie tego co minęło, co jest w naszej świadomości niczym ogromny wszechświat, istniejący w nas poza czasem, bez początku i końca. Czasem odgłos, rzecz, zapach powodują, że zanurzamy się w tym subiektywnym dziele stworzenia naszego umysłu, bo "kiedy (...) z dawnej przeszłości nic nie istnieje, wówczas jedynie zapach i smak, wątlejsze, ale żywsze, bardziej niematerialne, trwalsze, wierniejsze, długo jeszcze, jak dusze, przypominają sobie, czekają, spodziewają się – na ruinie wszystkiego – i dźwigają niestrudzenie na swojej znikomej kropelce olbrzymią budowlę wspomnienia."
Dziś o tym wspomnieniu...
Magdalenki
Składniki na ok. 24 szt.
100 g cukru pudru
100 g roztopionego masła +1 łyżka
100 g mąki pszennej
2 jajka
1 cytryna
20 g złotego syropu (2 łyżki)
2 g proszku do pieczenia (3/4 łyżeczki)
Foremki wysmarować roztopionym masłem i posypać mąką. Włączyć piekarnik na 200 stopni.
Roztopić w rondelku masło. Wyszorować i sparzyć cytrynę.
Jajka ubić z cukrem pudrem. Potrwa to kilka minut. Masa powinna być puszysta, gęsta i bardzo jasna.
Wymieszać mąkę z proszkiem do pieczenia stopniowo dodać ją do masy jajecznej, delikatnie mieszając łyżką. Zetrzeć skórkę z cytryny. Do masła dodać złoty syrop oraz wycisnąć sok z cytryny. Wymieszać i dodać stopniowo do masy. Delikatnie wymieszać i wykładać masę do foremek. Piec ok. 10 minut. Po upieczeniu wyjąc od razu z foremek i studzić na metalowej kratce.
Najlepsze są od razu po ostudzeniu.
Czy macie swoje ulubione smaki, które przenoszą Was w czasy dzieciństwa tak jak bohatera powieści " W poszukiwaniu straconego czasu" ?
***
Chętnie wracam do tego chyba najbardziej znanego fragmentu powieści :
"matka widząc, że jest mi zimno, namówiła mnie, abym się napił wbrew zwyczajowi trochę herbaty.(….)Posłała po owe kruche i pulchne ciasteczka zwane magdalenkami, które wyglądają jak odlane w prążkowanej skorupie muszli. I niebawem, przytłoczony ponurym dniem i widokami smutnego jutra, machinalnie poniosłem do ust łyżeczkę herbaty, w której rozmoczyłam kawałek magdalenki. Ale w tej samej chwili, kiedy łyk pomieszany z okruchami ciasta dotknął mego podniebienia, zadrżałem, czując, że dzieje się we mnie coś niezwykłego. Owładnęła mną rozkoszna słodycz, odosobniona, nieumotywowana. Sprawiła, że w jednej chwili koleje życia stały mi się obojętne, klęski jego błahe, krótkość złudna; działała w ten sam sposób, w jaki działa miłość, wypełniając mnie kosztowną esencją: lub raczej ta esencja nie była we mnie, była mną. (…) Skąd mogła mi płynąć ta potężna radość? Czułem, że jest złączona ze smakiem herbaty i ciasta, ale że go przekracza nieskończenie, że nie musi być tej samej natury."
"matka widząc, że jest mi zimno, namówiła mnie, abym się napił wbrew zwyczajowi trochę herbaty.(….)Posłała po owe kruche i pulchne ciasteczka zwane magdalenkami, które wyglądają jak odlane w prążkowanej skorupie muszli. I niebawem, przytłoczony ponurym dniem i widokami smutnego jutra, machinalnie poniosłem do ust łyżeczkę herbaty, w której rozmoczyłam kawałek magdalenki. Ale w tej samej chwili, kiedy łyk pomieszany z okruchami ciasta dotknął mego podniebienia, zadrżałem, czując, że dzieje się we mnie coś niezwykłego. Owładnęła mną rozkoszna słodycz, odosobniona, nieumotywowana. Sprawiła, że w jednej chwili koleje życia stały mi się obojętne, klęski jego błahe, krótkość złudna; działała w ten sam sposób, w jaki działa miłość, wypełniając mnie kosztowną esencją: lub raczej ta esencja nie była we mnie, była mną. (…) Skąd mogła mi płynąć ta potężna radość? Czułem, że jest złączona ze smakiem herbaty i ciasta, ale że go przekracza nieskończenie, że nie musi być tej samej natury."
Czy macie swoje ulubione smaki, które przenoszą Was w czasy dzieciństwa tak jak bohatera powieści " W poszukiwaniu straconego czasu" ?
Małgosiu,wychowałam się na wsi...
OdpowiedzUsuńTyle smaków z dzieciństwa jest gdzieś w mojej pamięci i pozostaną chyba na zawsze.
Buchty z jagodami,pączki na które czekałyśmy z siostrą i jadłyśmy jeszcze gorące.Pamiętam jak ubijałyśmy w maśniczce masło i nigdy już potem takiego nie jadłam.Maślanka z młodymi ziemniaczkami smakowała wybornie.
Może to śmieszne,ale zapamiętałam jak bardzo smakował mi chleb z cukrem ,polany wodą....-)
Zajadałam się grzybami,które tato przynosił z lasu,ze śmietanką smakowały bosko.No i te wszystkie zupy robione przez mamę...
Przez chwile przeniosłam się w tamte czasy....dziękuję-)))))
I.
Irenko-pamiętam smaki, o których piszesz. Mam też swoje danie z kurczaka, które robiła moja babcia i które muszę tu kiedyś wpisać. Do tego pierogi z jagodami i zwykłe ciasto drożdżowe lub ze śliwkami ... :) Dziękuję , że chciałaś się z nami podzielić tym wspomnieniem :) pozdrawiam M.
OdpowiedzUsuńPierogi z jagodami,które zbierałam w lesie smakowały rewelacyjnie.Musiałabym tu jeszcze całą listę zamieścić....-)
OdpowiedzUsuńDanie z kurczaka?
Poproszę-)
I.
Irenko-jak zrobię i obfotografuję to wkleję z pewnością :)
Usuń:)dania z dziecinstwa sa bezcenną skarbnicą smakow, głęboko mieszkają w naszej podswiadomosci i gdy tylko poczuje sie delikatną won takiego smaku z dziecinstwa wspomnienia wracają to jest cudne:),chleb z cukrem, młode ziemniaki z koperkiem i zsiadłym mlekiem,takim domowym ktore mozna było kroic ach rozmazyłam sie:)domowe pączki,kiłebasy wędzone w ogrodkowej wędzarni przez dziadka i tate:),ach jest tego troche.Przepiękny wpis pozdrawiam serdecznie:)
OdpowiedzUsuńAsiu-pięknie to napisałaś :) dziękuję i pozdrawiam :)
UsuńPamietam najbardziej takie "dania", które jadało sie w chorobie. Gorące mleko z miodem i masłem. Wreszcie polubiłam, ąle moim dzieciom dawałam juz bez masła. Do tej pory lubią mleko z miodem.
OdpowiedzUsuńKasza manna gotowana na wodzie z dodatkiem maggi i rumianego masła. Danie :) A jednak ciagle to lubię i ten smak tez sprzedałam moim dzieciom. Kochaja kaszkę, którą ja gotuję na chudym rosole.
W piwnicy stała beczka z dobrym miodem. Czasami trzeba się było bardzo nisko do niej schylić, aby łopatka nabrać skrystalizowanego miodu. I z tej łopatki wprost do buzi...
Wiesiu- Twoje dania nie zaginą, ale beczka z miodem istnieć będzie z pewnością w Twojej pamięci. Próbuję to sobie wyobrazić :) Kaszę manną pamiętam na słodko...taka gotowaną na budyń z syropem :) Dzięki, że podzieliłaś się :) pozdrawiam
UsuńDla mnie tym wspomnieniem bedzie zawsze np. chleb pieczony przez moja Babcie (niestety juz nie zyje, wiec o recepture nigdy nie dopytam...). I do tego byly trzy ulubione dodatki : swiezy, domowy twarog, albo gesta smietana (oczywiscie tez swojska) i calosc posypana cukrem, albo - latem - pomidor malinowy prosto z krzaka. Byly maliny, truskawki i jagody rozcierane z cukrem i smietana, najzwyklejsze zapiekane / odgrzewane ziemniaki lub prazuchy z kwasnym mlekiem, kluski na parze, pyszne ciasto drozdzowe z najlepsza na swiecie kruszonka...
OdpowiedzUsuńCo ciekawe - piszac teraz to wszystko i myslac o mojej 'magdalence' ;) stwierdzam, ze te moje kulinarne wspomnienia dotycza najczesciej wlasnie tych wakacyjnych posilkow u Babci. Mysle, ze ten wakacyjny czas dzieciecej 'wolnosci' ;) dodawal dodatkowego uroku i w pewien sposob poteguje wspomnienia... A moze to tez znak, ze Babcia gotowala lepiej od Mamy? ;))
Pozdrawiam serdecznie Malgosiu!
I wirtualnie porywam jedna z Twoich przeuroczych magdalenek :)
Beo-bardzo ciekawe refleksje :) ja też jadałam ucierane owoce z cukrem, bardzo je lubiłam. Chleb polany śmietaną i posłodzony ...:) Z pewnością bacie miały większe doświadczenie w kwestiach kulinarnych niż mamy. Czas dziecięcej wolności, ładnie to ujęłaś :) Pozdrawiam i cieszę się , że zechciałaś się z nami tu podzielić wspomnieniami :)
UsuńMagdalenki, ojej to magiczne ciasteczka , jak je piekę czuję się trochę jak księżniczka :D Te twoje Małgosiu udały się po olimpijsku
OdpowiedzUsuńHm , ja tez takie mam , makowiec , babciny był na blachę , moje 3 mieszczą się na blaszce ,ale zaraz jestem malutką Alcią jak jest makowiec :)
Ryż, taki na wodzie, wyjadałam go kurczakom, placuszki z jabłkami i pomidorowa z uszkami, mniam , mniam
Alciu-te magdalenki są wg mnie takie, jakie być powinny, bez żadnych "górotworów " ;)
UsuńPrzypomniałaś mi, że kiedyś gotowało się i piekło w dużych ilościach :) W mojej rodzinie też tak było :) Placki z jabłkami robię gdy pojawiają się antonówki, uwielbiam je i to jest mój smak z dzieciństwa :) Dziękuję za Twoje wspomnienia :) Pozdrawiam
smaki i zapachy pozostaja w nas najdluzej...im dluzje zycie trwa, tym bardziej gonimy je, poszukujemy w roznych potrawach, czesto na prozno...
OdpowiedzUsuńbardzo ciekawy jest ten wpis, porywa nas w inne czasy, sklania do refleksji...
pozdrawiam
Grazyna
Tak Grażynko-zapachy i smaki....czasem zapach przenosi mnie w inne, już nieistniejące miejsce. Tak jest z zapachem malin :) i poziomek :) Pozdrawiam serdecznie M.
UsuńJa pielegnuję smaków wiele z dzieciństwa,dzięki nim jestem,pamiętam i czuję się szczęśliwa...
OdpowiedzUsuńA Twoje magdalenki bardzo pysznie mnie nastrajają na resztę poniedziałku!
:) To miło, udanego tygodnia :) pozdrawiam M.
UsuńNie jadłam, a tyle o nich czytałam. Małgosiu cudownie Ci się upiekły, wręcz książkowo :)
OdpowiedzUsuńKasiu-wypróbuj ten przepis :) namawiam :) dziękuje i pozdrawiam :)
Usuń