Na słodko w Paryżu.
stycznia 21, 2015
/
27
We Francji trudno mi było przejść obojętnie obok pattiserie. Muszę chociaż popatrzeć, bo te wszystkie cukiernicze wyroby wyglądają jak małe dzieła sztuki.
W Paryżu mieliśmy dwa obowiązkowe punkty - cukiernie Laduree i Pierre Hermé. Obie firmy mają kilka punktów w Paryżu i wybraliśmy sobie te, które były dla nas przy trasie zwiedzania. Pierra Hermé nie trzeba przedstawiać miłośnikom słodkości. Jest autorem popularnej w Polsce książki "Desery". W czwartej generacji cukiernik dziś osiągnął już chyba wszystko. Uznanie w branży (określany jest jako Picasso cukiernictwa) i wśród klientów oraz butiki w kraju i poza nim ze swoimi wyrobami. Odwiedziliśmy salon przy 4 rue Cambon.
W miłym wnętrzu najpierw skupiliśmy się na oglądaniu.
Kusiły nas ciasta, ale nie miały one szans przy
czekoladach
i czekoladkach, którymi nas poczęstowano.
Ostatecznie kupiliśmy makaroniki. Zupełnie nieświadomie wybrałam dla siebie ispahan, nie wiedząc, że zostały one uznane jako najlepsze autorstwa Hermé. Zaintrygowała mnie nazwa i skład (róża, liczi i maliny). Piotr wybrał mogador - kombinację marakui i mlecznej czekolady i też były pyszne.
Ladurée jest wiekową marką. Początki cukierni sięgają aż 1862 roku. Są podobno najbardziej znanym wytwórcą makaroników i sprzedają ich 15 000 dziennie. Tu wystawa w letnim klimacie.
Taka ilość sprzedaży mnie nie dziwi, gdyż Ladurée ma swoje salony na wszystkich kontynentach - najwięcej w Europie, nieco mniej w Azji. Łącznie jest ich 48.
Rozwój firmy nastąpił od 1993 roku, kiedy została ona przejęta przez Holder Groupe. My wybieramy cukiernię na rue Bonaparte (pod numerem 21). W środku prawdziwe cuda cukiernicze.
Kusimy się na makaroniki...ale bez wielkich szaleństw.
Ceny w salonach cukierniczych są adekwatne do sławy marki ;)
Odwiedzamy jeszcze niedaleko położony, bo pod numerem 27 salon Richart słynący z czekoladek.
Misternie ozdobione wzbudzają zachwyt. Każdy kolor łączy się z innym smakiem.
Podziwiamy też makaroniki, ale nie kusimy się już na zakupy.
Namawiamy Was za to na domową tartę cytrynową -klik;)
Tarta kusi, miałam ostatnio ochotę na podobną, ale jakoś tak wyszło, że nie zrobiłam!
OdpowiedzUsuńTyle słodkości Małgosiu dziś pokazałaś, że nie wiem czy spokojnie zasnę :D
Łucjo-namawiam Cię na upieczenie tarty :) mam nadzieje , że dobrze spałaś ;D
UsuńPiękne zdjęcia i ciekawa relacja :) Słodkości wygrywają!
OdpowiedzUsuń:) dziękujemy
UsuńPiekne te cukiernie. Makaroniki z platkiem róży-cudne.
OdpowiedzUsuńTarta bardfzo przypadła mi do gustu. Upiekę.
Super, mam nadzieję , że będzie Ci smakować :)
UsuńTarta wygląda wyśmienicie :)
OdpowiedzUsuńCzekolad nawet nie oglądam, ale za makaroniki dam się pokroić żywcem i solą posypywać :) Te od Herme też znam, też kupowałam :)
OdpowiedzUsuńTartę cytrynową bardzo lubię, ale inną, nie z lemon curdem. Dobrze, że mi przypomniałaś, upiekę moją ulubioną :)
Pozdrawiam!
upiecz i wstaw na bloga to i ja upiekę :) pozdrawiam :)
UsuńMałgosiu, mogłabym się podpisać pod każdym Twoim słowem ze wstępu :) Tarty cytrynowe uwielbiam i zdecydowanie wolę je w prostej, rustykalnej formie (ta z Toast w ogóle mnie nie zachwyciła). Receptury Davida Lebovitza bardzo cenię bo sprawdziły mi się nie raz. Tarta zatem musi być wyśmienita :)
OdpowiedzUsuńZuziu-jesteśmy bratnimi duszami :) Tez bardzo lubię przepisy Lebovitza. Jednak przepis na ciasto do tarty jest mój i na razie nie szukam innego :) pozdrawiam
UsuńO, smak cytryny w deserach jest moim ulubionym :)
OdpowiedzUsuńA za podróż po słodkościach Paryża dziękuję uniżenie, takie podróże możecie mi serwować za każdym razem, codziennie i w dużych ilościach :)) Choć ostatecznie wytrawne smaki francuskie czy włoskie też mogą być ;)
O to jest nas więcej ;) ...przypomniałaś mi właśnie o sorbecie cytrynowym, mniam ;) pozdrawiamy
UsuńAleż słodkości!
OdpowiedzUsuńWszelkie cytrynowe desery bardzo lubię.
Słynne Luxemburgerli przypominają właśnie francuskie makarony.
Opychałam się nimi w Zurichu,chociaż cena była adekwatna do ich sławy.
Tutaj więcej:
http://szwajcarsko.blogspot.com/2013/09/o-luxemburgerli-sow-kilka.html
Serdeczności-)
I.
Dzięki za linka Irenko :) Makaroniki to niestety drogie delicje. Najbardziej podobały mi się makaroniki Pierra Herme...sama takich smaków nie zrobię nigdy w domu. Pozdrawiam serdecznie
UsuńO mamuniu, jak Ty mi możesz takie rzeczy o tej porze pokazywać...? Od tej dawki cukru na zdjęciach już z pewnością nie zasnę! :)
OdpowiedzUsuńJak ja bym się do tych cukierni wybrała, ach! Może kiedyś... :)
A i tak z tych wszystkich słodkości najlepiej bym zjadła pyszną, słodko-kwaśną tartę cytrynową :)
"Tost" i widziałam, i czytałam. Rewelacja :)
Gin, to życzę Ci, żebyś te cuda cukiernicze zobaczyła na żywo i spróbowała :) pozdrawiam
UsuńCzekolada i Paryz - nic wiecej nie potrzeba do szczescia.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Grazyna
:) pozdrawiam również M.
UsuńAle cukiernie ta francuskie , bajkowe wręcz
OdpowiedzUsuńA tarta cytrynowa wow
Dzięki Alciu, pozdrawiam :)
UsuńTwoja tarta cytrynowa jest po prostu idealna!
OdpowiedzUsuńA moja ulubiona cukiernia w Paryżu to Laduree.
Niestety często trzeba tam stać w kolejkach...
Ale warto!
Miło mi :) pozdrawiam
UsuńAle pięknie, i jak miło, dziękuję, lecimy do Paryża w kwietniu na Kongres Badminton Europe Confederation, jako były honorowy Vice Prezydent wiec pewnie wszystkie trzy adresy odwiedzimy , dziękuję, a tartę cytrynową może zrobię sama? przed wyjazdem mam akurat urodziny bardzo ale to bardzo okrągłe, niestety (70)
OdpowiedzUsuńJadwigo polecamy tę tartę i odwiedziny w cukierniach. Życzymy Ci udanego wyjazdu, pozdrawiamy serdecznie...a wiek...wspaniały :) jesteś tego dowodem :)
UsuńNo to widzę, gdzie na ziemi jest "mój raj" ;) Jakbym zawitał do tych cukierni to siłą musieliby mnie stamtąd wyciągać :) tarty cytrynowej jeszcze nie robiłem, ale jak patrzę na zdjęcie, które dołączyłaś, to czuję że to "jeszcze" zmieni się całkiem niedługo na "już zrobiłem" :) Bardzo podoba mi się wystawa Ladurée, niby to tylko makaroniki, ale tak ładnie zakomponowane, że cieszą oko :)
OdpowiedzUsuńDamianie polecamy Ci tę tartę :) pozdrawiamy serdecznie
Usuń