Szkocja - w dolinie Glen Affric.

Są w Szkocji doliny wśród gór niezwykle piękne, znane i popularne. Tę można opisać tylko pierwszym przymiotnikiem. W przewodnikach nie mówi się o niej, a jeśli nawet, to wypowiada się zaledwie jej nazwę. To miejsce zachwyciło nas. Jest trochę na uboczu odwiedzanych tłumnie przez turystów atrakcji Szkocji, choć w przypadku tego kraju słowo "tłumnie" brzmi egzotycznie. Przez tydzień mieszkaliśmy całkiem blisko wraz z niezliczonymi ptakami odwiedzającymi nasz przydomowy karmnik. Z obowiązkowym kominkiem i kuchnią. Dziewiczym lasem i wrzosami tuż za oknem.


Glen Affric po celtycku znaczy pstrokaty fort. Pewnie ze względu na krajobraz mieniący się różnymi kolorami: błękitnym, zielonym, wrzosowym, szarym, białym, fioletowym.


Fort? Jeziora i rzeki dobrze strzeżone są przez gęste lasy i okalające je szczyty górskie.





W starych lasach kaledońskich rosną dwustu, trzystuletnie sosny, do tego całe połacie brzóz.




Przez lata były wycinane na opał i budulec. Kontrakt na wycinkę drzew podpisał klan Chisholm na początku XVIII wieku. Pozwolili na wycinkę 1500 drzew rocznie przez 60 lat. Na szczęście las odbudowywał się szybciej niż był niszczony. Dziś drzewa są chronione, zapewniając przy okazji siedliska dla zwierząt. Te odludne i dzikie rejony zamieszkują jelenie, lisy, gronostaje, borsuki, wiewiórki i sporo ptactwa. My poza wiewiórkami nie wypatrzyliśmy innych dużych stworzeń, ale za to na każdym kroku witały nas ptaki. Choćby takie jak pan czyż...


... i pani czyżowa, maskująca się wśród zieleni.


Udaliśmy się na szlak. Pierwotnie zamierzaliśmy obejść Loch Affric, ale kontuzja Małgosi nie pozwoliła na 25-kilometrową wyprawę. Wspięliśmy się więc pod górę, by rzucić okiem na Loch Beinn a'Mheadhain i odległe Loch Affric.


A z bliska na River Affric.


Jeśli lubicie ciszę i towarzystwo własnych myśli - to miejsce dla Was. Jeśli lubicie roślinność, tym bardziej powinniście tu zawitać.






Postanowiliśmy pojechać też do Plodda Falls. To ten sam rejon kaledońskich lasów. Trafiliśmy na skromne jezioro porośnięte liliami wodnymi.


A kawałek dalej, po przejściu krótkiego szlaku ukazał sie naszym oczom równie skromny wodospad.




Nie on był największą atrakcją tej wędrówki. Była nią możliwość spędzenia czasu w dziewiczo pustej okolicy. Glen Affric wspomnimy zawsze jako czyste piękno. Choć odwiedziliśmy piękniejsze, bardziej spektakularne doliny Szkocji, to ta pozostanie w naszych sercach jako najbardziej klimatyczna.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz