Wśród Masajów.

Prawdziwą przygodą podczas wszelkich podróży są dla mnie spotkania z ludźmi. Często właśnie wrażenia z interakcji są potem kwintesencją refleksji i wrażeń z danego kraju, które odbieram jako pozytywne lub z odrobiną dziegciu, różnie to bywa.


Przestrzeń, którą poznaję nie może być wyobcowana z ich towarzystwa. Lubię sobie czasem przysiąść gdzieś „na boku”, aby popatrzeć na codzienny rytm życia. Podoba mi się obserwowanie osób przeciętnych, które wyróżniają się tylko trochę, aby zwrócić moją uwagę, moją - czyli osoby, która najczęściej przemieszcza się w pośpiechu. Mimo tempa, które sobie narzucam odnoszę wrażenie, że podczas podróży czas się kurczy i czuję się tak jakbym w tydzień przeżyła miesiąc. Hawking, brytyjski astrofizyk i kosmolog (z którym łączy mnie głównie zamiłowanie do trufli czekoladowych i creme brulee ;) napisał w „Krótkiej historii czasu”, że świat ostatecznie skurczy się i zapadnie w sobie. Gdy „mój świat” zapada się w sobie mam tylko jeden sposób na to, żeby uniknąć katastrofy ;), wsiadam w samolot i lecę w odległe miejsce. Patrzę na życie innych i nabieram dystansu do swojego z różnymi wnioskami. 

Jest jednak pewien problem, problem-prawidłowość. Od „zawsze” zmagam się z fotografowaniem ludzi i gdy widzę niezadowolenie z „wymierzonego” obiektywu, rezygnuję ze zdjęcia. Często porozumiewawczo „pytam” czy mogę i kończy się to negatywnym efektem. Jednak robię maleńkie postępy w tym względzie. Mam nadzieję, że z czasem będę sobie radzić bardziej skutecznie. Dziś post o ludziach - barwnych, odważnych, ciekawych, żyjących w naturze, w której ryzyko utraty życia w naszych warunkach europejskich nie istnieje. Wracam z utęsknieniem do Afryki.



Spotkania z Masajami zamieszkującymi Kenię i Tanzanię były pełne pozytywnych wrażeń. Ludzie Ci są serdeczni, tolerancyjni, pogodni, otwarci, kontaktowi, a w afrykańskim buszu wyglądają jak rajskie ptaki…jak kwiaty bugenwilli … niesamowicie barwne… Mam wobec nich wielki szacunek, że potrafią być wierni tradycji i prowadzić tryb życia, który niegdyś zapoczątkowali ich odlegli przodkowie…
 

Prowadzą półkoczowniczy tryb życia zakładając wioski, które można bez większych sentymentów pozostawić.


Założycielem wioski jest mężczyzna, którego synowie, wnuki tworzą jedną wielką rodzinę. Gdy synowie mają po kilka żon (2-3)opuszczają wioskę ojca i zakładają własną. Im więcej żon, dzieci, wnuków…tym lepiej (dzieci i bydło są tu miarą bogactwa). Masajowie mają silne poczucie wspólnoty, w tym upatrują swoją siłę.



"Ojciec wioski" ze swoim nieodłącznym, masajskim atrybutem -nożem. To przedmiot, którego nie pożycza się nikomu.


Szałasy robi się z tego co jest pod ręką: patyków, błota, trawy, krowiego gnoju i moczu oraz popiołu.
Budują je kobiety. Każda ma swój. W nim śpi razem z dziećmi, trzyma niezbędne przedmioty oraz małe, nowo narodzone zwierzęta.



Kobiety wykonują wszelkie czynności związane z organizowaniem codziennego, domowo-rodzinnego życia. Podstawowe, to noszenie drewna na opał i wody...czasem z bardzo daleka. To bardzo ciężka praca.



Mężczyźni zajmują się wypasem zwierząt. Bydła nie jedzą (piją tylko krew otrzymaną przez nacięcie żyły szyjnej, zmieszaną z mlekiem jako rytualny napój na specjalne okazje oraz jako lek dla chorych), wymieniają je na żony, płacą nim. Im więcej bydła-tym lepszy status materialny właściciela.


Oprócz bydła hodują owce, kozy i osły. Bydło dostarcza mleka, owce i kozy mięsa, które nie jest zbyt powszechne w codziennej diecie.


Osły służą jako zwierzęta juczne.


Szałas ma wymiary ok. 3 × 5 m, a wysokość ok. 1,5 m. Na noc do masai boma wprowadzane są zwierzęta wypasane na sawannie. Wioska "zamykana" jest okręgiem z ciernistych akacji, żeby zabezpieczyć jej wszystkich mieszkańców przed napadami drapieżników.


Społeczeństwo Masajów ma silny charakter patriarchalny (większość decyzji dotyczących wspólnoty podejmują dorośli mężczyźni) i poligamiczny.


Małżonek jest zobowiązany do równego traktowania żon. Dlatego każdej nocy śpi w innym domu i stara poświęcać każdej z żon tyle samo czasu.


Podobno, kiedy wojownik wbije włócznię przed chatą kobiety, ma prawo uprawiać miłość z mieszkającą w domostwie. Tradycja nie pozwala na zazdrość.


Kitala to pewnego rodzaju rozwód. Kobieta wraca do domu ojca, gdy jest źle traktowana przez swojego męża. Zwrot zapłaty za żonę i opieka nad dziećmi jest uzgadniane wspólnie.


Jednym z ważnych elementów upiększania urody jest robienie całkiem sporych dziur w uszach, oto jak powstają.


Ozdoby noszone przez kobiety na co dzień są również wyznacznikiem pozycji społecznej.


Białe paciorki były robione dawniej głównie z muszelek, kości słoniowej lub po prostu kości zwierząt. Niebieskie i czarne wykonywano głównie z rogów, nasion i węgla drzewnego.


Czerwone były wytwarzane z nasion, miedzi i mosiądzu. Wszystko zmieniło się pod koniec XIX w., kiedy Europejczycy zaczęli sprowadzać do Afryki kolorowe szkło. Wówczas to zmieniono tradycyjny materiał na preferowane do dziś matowe, szklane paciorki.


Masajowie noszą stroje w dość wyrazistych kolorach. Lubią różne odcienie czerwieni, fioletu, niebieskiego, a nawet różowego. Materiały są gładkie, w kratę, pasy i kwieciste wzory. Owijają je wokół ciała, wiążą i spinają na różne sposoby.


Na wierzchu często noszą chusty zwane kangą.


Patrząc na tę starsza kobietę skinęłam głową na aparat, pytając się w ten sposób, czy mogę zrobić jej zdjęcie. Potaknęła i sztywno wpatrywała się w obiektyw swoimi zaskakująco-fiołkowymi oczami.


Mężczyźni przygotowujący się do tańca adumu.


Adumu to "skakany" taniec. Mężczyźni tworzą krąg, a każdy wojownik wkracza do środka i skacze utrzymując wyprostowaną pozycję.


Mężczyźni chętnie rywalizują w skakaniu.


Nie wolno w czasie tego tańca dotykać piętami ziemi. Śpiew mężczyzn często dopasowywany jest do tempa i wysokości skoków.


Małe dzieci chodzą do szkoły...choć to szkoła w zupełnie innym znaczeniu niż u nas.


Szkoła zwykle znajduje się poza terenem wioski, gdzieś z boku.


Dzieci uczą się w niej podstaw wiedzy elementarnej. 


Jeśli mają szczęście chodzić do szkoły uczą się suahili i angielskiego, co później pozwala im się skuteczniej porozumiewać z otoczeniem.


to maleństwo jeszcze nie myśli o szkole... ;)


Nie wszystkie dzieci uczą się. Wiele z nich ciężko pracuje.


Z tym chłopcem nie można było porozumieć się nawet w suahili, znał jedynie swój plemienny język.


Wypas zwierząt na terenach sawanny to bardzo niebezpieczne zajęcia, narażające ludzi na napady  drapieżników. Chłopcy byli wyposażeni we włócznie, ale czy to im dawało gwarancje bezpieczeństwa ?


Byli zaciekawieni widokiem aparatu, który najprawdopodobniej zobaczyli po raz pierwszy.


Morani, kandydaci na wojowników. Kiedy przejdą rytuał obrzezania opuszczają na jakiś czas wioskę, malują twarze i mieszkają w samotnym szałasie, narażeni na niebezpieczeństwa. W ten sposób muszą udowodnić m.in. swoją odwagę.


Wystarczy się gdzieś na chwilę zatrzymać, a już jest się obserwowanym z jednej 


i z drugiej strony.


Podobnie, gdy przejeżdża się gdzieś obok zabudowań, wystarczy zwolnić a gromadka zjawia się jak na zawołanie.






I to nawet nawet dość blisko (Masajka czyści sobie patyczkiem zęby, to coś co zastępuje "naszą" szczoteczkę do zębów:)


Nie wiedziałam będąc w Tanzanii, że Masajowie przeżyli gehennę wysiedleń. Kiedy założono Park Narodowy Serengeti władze (jeszcze wtedy brytyjskie) podjęły decyzję o konieczności opuszczenia przez nich terenów, na których żyli od pokoleń. Jeśli dobrowolnie Masajowie nie przenieśli się, wioski puszczano z dymem. Zatrudniano do tego siły kolonialne, policję i wojsko. Obiecano im pomoc finansową, której nigdy nie otrzymali. Tak samo postąpiono z tymi, którzy mieszkali w kraterze Ngorongoro (o kraterze pisałam tu-klik). Pretekstem do takich działań władz było oskarżanie Masajów, że zmniejszają populację zwierząt  przez polowania i zużywają wodę. W rzeczywistości Masajowie polowali tylko w okresach kryzysowych. Mimo, że opuścili krater (na co nigdy oficjalnie nie zgodzili się) populacja słoni i nosorożców wielokrotnie zmalała. Dziś na obrzeżach krateru zbudowano luksusowy hotel, który czerpie wodę z krateru, powodując zasolenie jeziora. To z kolei jest bardzo szkodliwe dla zwierząt, które przychodzą tam pić wodę. Masajom żyje się coraz trudniej. Żeby utrzymać jako taki poziom życia zakłada się, że na głowę w rodzinie powinno być ok. 12 sztuk bydła. Dziś jest to średnio ok. 2,7. Za to zagranicznym turystom władze wydają zezwolenia na polowania za grube pieniądze. Czasem te ustrzelone zwierzęta tracą życie tylko po to, żeby myśliwy zrobił sobie ze swoim trofeum zdjęcie.
Dawniej Masajowie wypalali suche trawy. To powodowało, że ginęły kleszcze i trawa odradzała się bujniejsza. Władze zakazały takiego postępowania. Dziś w parkach po 50 latach pracownicy zaczynają stosować metody Masajów, bo okazało się, że ich działania były dla otoczenia dużo lepsze.
W Tanzanii jest dziś 15 parków narodowych i 31 rezerwatów. Podobno nie ma parków, gdzie by nie dokonano przesiedleń.

21 komentarzy:

  1. Niesamowite portrety! Bardzo ciekawe zdjęcia.
    A te małe bułeczki są prześliczne :))

    OdpowiedzUsuń
  2. Pyszne bułeczki!
    To kobiety są ostoją tego świata...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękujemy :) z naszych obserwacji w wielu krajach wynika, że "woman is the nigger of the world"

      Usuń
  3. Bardzo ciekawy post, piękne zdjęcia no i bułeczki wyglądają smakowicie :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Przeczytałam z przyjemnością. Trochę zazdroszczę pasji zwiedzania świata, lubię oglądać zdjęcia i czytać o dalekich krajach, chociaż jestem zwierzęciem raczej stacjonarnym. ;)
    Bułeczki kiedyś dawno temu chyba robiłam, muszę powtórzyć. Dzięki za przypomnienie przepisu. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witaj Nutinko :) Różnorodność jest wielką zaletą tego świata :) Co by było, gdyby wszyscy chcieli podróżować ... ;) Miło, że post Ci się podobał :) Pozdrawiam i wspominam nasze wspólne wypieki, rozmowy z wielkim sentymentem

      Usuń
  5. Bułeczki cudne! koniecznie zapisuję do upieczenia! Miejsce i ludzie niesamowici!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Łucjo-polecam bardzo :) Masajowie są niesamowici...choć my i tak tylko "liznęliśmy" temat ich życia

      Usuń
  6. Niezwykle ciekawi ludzie, pięknie pokazani. Ja nie potrafię robić zdjęć ludziom jak widzę ich niezadowolenie i odpuszczam. Nie chcę się w tej kwestii zmieniać. Sama nie lubię być obiektem fotografa i szanuję wolę innych, wolę stracić szansę na piękny portret niż "kraść duszę".

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Basiku jeśli kiedyś wybierzesz się do Indii to problem fotografowania ludzi znacznie się zmieni... Byłam tam wiele razy proszona o pozowanie do zdjęć z telefonu ;D i jako fotograf robiłam zdjęcia na prośbę różnych osób. To była frajda... Pozdrawiam

      Usuń
  7. świetna opowieść z głębi Afryki. A do tego okraszona pięknymi zdjęciami. Jak zwykle wyczytałam od dechy do dechy, wszystko. Bardzo lubię te Wasze opowieści, te przepiękne zdjęcia. A na dokładkę jeszcze dokarmicie :) ............ dzisiaj super bułeczkami. Muszę kiedyś zrobić te bułeczki. Nie wiem jakim cudem nie zauważyłam ich u Ani

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wspaniale, że post Cię zaciekawił. Na bułeczki warto się skusić, są proste w wykonaniu i pyszne :) pozdrowienia

      Usuń
  8. Bułeczki też robiłam, podobnie jak Nutinka, dawno. Pewnie we wspólnym forumowym zapale. Dziękuję za dołączenie do majowej listy "Na zakwasie i na drożdżach".
    Bardzo to ciekawe. Twarze ludzi takie prawdziwe.
    Podziwiam Twoją odwagę fotografowania obcych ludzi. To niezwykła umiejetność, takie chwilowe nawiązanie więzi z tym człowiekiem. Pamietam jeszcze twarze z Kuby, postacie z Indii. Ciekawa, różnorodna kolejcja. Materiał na wystawę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiesiu - takie nawiązanie kontaktu to podstawa do zrobienia dobrego portretu. W tym względzie czeka mnie długa droga. Pozdrawiam :)

      Usuń
  9. Nominowałam Was do nagrody Liebster Blog Award, szczegóły tutaj http://seledina.blogspot.com/2014/05/zapowiedz-deszczu-i-wyroznienie.html :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kasiu-bardzo dziękujemy :) Czujemy się wyróżnieni :) Ogromnie nam miło :) pozdrowienia

      Usuń
  10. Ciesze sie, ze przezylam te podroz jeszcze raz. Wrazenia z Afryki niezapomniane i bardzo dobre portety dumnych Masajek, dopelniajace opowiesc.
    Podroz, (o ile jest mozliwa), to najlepsze lekarstwo na wiele schorzen duszy.
    Buleczki wygladaj na b. pyszne.
    pozdrawiam
    Grazyna

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się , że powrót okazał się miły :) Bułeczki polecam , zwłaszcza , że u Ciebie niebawem zima :) buziaki

      Usuń
  11. Przepiękny post, przepiękny blog i przede wszystkim przepiękna historia! Fajnie widzieć, że w tej blogosferze są tak wartościowe miejsca jak to!

    Zapraszam do mnie:
    http://czytanko.pl

    OdpowiedzUsuń